W szkole prawie każdy uczył się angielskiego, ale ile z tej szkoły wyniósł? No właśnie..
Nie będę ukrywał, mój angielski ssie i to mocno. Głównie przez to, że w ogóle go nie używam i nie jest tak jak z jazdą na rowerze... można go zapomnieć.
Co polecacie? Czy jestem w stanie ogarnąć go poprzez jakieś programy czy inne sztuczki? Może zapisać się na kurs?
Z językiem jak z mięśniami: nieużywany zanika. Po kilkunastu latach szkoły dogadam się po angielsku, podukam po niemiecku i trochę po rosyjsku. Najlepiej jest z angielskim bo masz go w każdym filmie czy grze więc tak szybko nie wyparuje.
Dużo filmów angielskich z napisami, lektura artykułów popularnonaukowych (lub z dziedziny, która cię interesuje) w języku angielskim plus jakiś wyjazd na co najmniej 2 tygodnie w miejsce, gdzie ludzie nie rozmawiają po polsku. To dobry start. No i uruchamiaj gry RPG w angielskiej wersji językowej.
Najbardziej pomaga regularne rozmawianie z native speakerami. Mnie pomagało tez oglądanie filmów bez napisów (żeby sie osłuchać), czytanie artykułów w rożnych dziedzinach i książek, żeby poznać trochę nowego słownictwa. Audiobooki i podcasty tez sa jakaś opcja. Generalnie jednak jest tak, ze im cześciej używasz języka, tym lepiej sobie radzisz. Jeśli masz braki w słownictwie, spróbuj czytać i słuchać tematów, na których sie znasz lub które dotyczą Twojego hobby. Pózniej samo przyjdzie.
Natomiast jeśli masz zerowa znajomość gramatyki i słownictwa, to kurs sie przyda, ewentualnie możesz próbować coś działać na jakimś duolingo, ale ja nigdy nie korzystałem. W każdym razie - najważniejsza jest regularność i kontakt z językiem, nawet jak nie czujesz sie na siłach. Ja co prawda angielski miałem w szkole i wiele lat rozmawiałem z obcokrajowcami, zanim faktycznie stał sie on moim językiem codziennym, to po francusku nie umiałem nic. Zero. A musiałem wynająć mieszkanie. Naukę zacząłem tak, ze napisałem sobie instrukcje w Google translate, wydrukowałem i czytałem z kartki w agencji mieszkaniowej. Śmiechu było co nie miara, ale po kilku miesiącach takiej katorgi zacząłem mówić, kaleczyć. Po 2-3 latach rozmawiałem dość płynnie.
Zatem kontakt z językiem to podstawa, w jakiejkolwiek formie, mimo ze na początku będzie Ci cieżko i co chwile będziesz korzysta ze słownika. Jakaś tam biegłość w pewnym momencie przyjdzie. Jedynie problem jest taki, gdzie znaleźć native speakera, z którym mógłbyś rozmawiać... ja, zanim zacząłem używać angielskiego na codzień, to rozmawiałem z typami z doty, na komunikatorze :D. Tez trochę pomogło.
Żadnych kursów i klepania tysiąca sztywnych formułek i czasów - w szkole miałem zazwyczaj 5 z ang, bo każdy potrafił nauczyć się kilku słówek po czym szybko je zapomnieć. Na studiach w sumie jest podobnie. Cały mój angielski opiera się na tym, że w całkiem młodym wieku zainteresowałem się zachodnim jutubem (głównie kwestie popkulturowe) dzięki czemu mogłem sobie przyswoić słuchanie w obcym języku i jednocześnie poznać odpowiednią wymowę. Później doszły filmy i seriale, aż w końcu gry - często potrafiłem siedzieć i (jeśli to było możliwe) zapauzować scenkę tylko po to, aby szukać nieznanych mi słówek w google translatorze.
Jeżeli posiadasz już jakąś znajomość najlepiej znaleźć sobie pracę, w której będziesz musiał używać języka.
Kto go zatrudni w pracy w której używa się języka jak sam mówi, że jego angielski "ssie"?
Ja cały czas się go uczę. Ostatnio poprzez robienie różnych napisów, np tu
https://www.youtube.com/watch?v=ayc2rHbma_E
English is an* easy language.
Dla Ciebie chyba english is 2 hard. :P
Wiem, ze moja szkola srednia nie nalezala do wybitnych (raczej mala miejscowosc) ale zdarzylo mi sie podpowiadac nauczycielce jak nie byla czegos pewna i nie zapomne jak kiedys stwierdzila, ze w tresci zadania jest literowka i zamiast "portion" autor napisal "potion". Eh, kazdy gracz by sie troche podburzyl. :D Winszuje kazdemu kto tylko dzieki szkole dal rade opanowac jezyk na poziomie wykraczajacym poza to czego mial spodziewac sie na maturze.
Angielskiego "nauczylem sie" wczesniej chodzac 2 razy w tyg na zajecia do bardzo fajnej szkolki (chociaz wtedy nienawidzilem tego robic...) i bedac szczesliwym posiadaczem Cartoon Network po ang w kablowce przez wiekszosc lat 90. :D Jednak tak jak ludzie pisza wyzej najwiecej dalo to, ze zajecia byly pol na pol z native speakerami. Polacy uczyli nas gramatyki i slownictwa a ns komunikacji. Na studiach bardzo spodobalo mi sie zadanie od jednego z wykladowcow - kazal nam czytac angielskie gazety i analizowac wybrane przez nas artykuly. Jednym z elementow zadania bylo wypisywanie slow, ktorych nie znamy i przetlumaczenie ich tak jakbysmy chcieli komus po angielsku opisac co znacza w kontekscie danego tematu. :D Nawet pod koniec tych zajec, czyli okolo 2 lat gdy czulem sie bardzo pewnie z jezykiem, w kazdym artykule znalazlo sie od kilku do kilkunastu słów do utrwalenia.
Polecam ten slownik - fajne, opisowe definicje z przykladami roznych zastosowan tego samego wyrazu. :)
https://www.thefreedictionary.com/game
Gry i filmy to tez dobre cwiczenie ale czesto daja tez zludne wrazenie rozumienia gdy w rzeczywistosci wylapuje sie niektore rzeczy np. z kontekstu. Szczegolnie w filmach gdzie nie ma czasu by sprawdzic cos w slowniku. Moim zdaniem skutecznosc tej metody zalezy od tego ile musimy sobie dopowiadac. Oczywiscie na pewno lepsza taka praktyka niz zadna. :)
kto bedzie uczyl jezyka w szkole panstwowej xD tylko ten co jezyka nie zna. czesta sytuacja
edit: slyszalem o osobie, ktora aplikowala do szkoly jezykow i mowila 'i like to spend time with my colleges'. Ile to trzeba miec tupetu i poczucia wlasnej wartosci, zeby aplikowac na cos o czym nie masz pojecia. Troche tak jakbym zaaplikowal na eksperta od makijazu
Po gimnazjum nie umiałem nic, po liceum nie umiałem nic, dopiero jak przyszło się przygotować na wielki egzamin z 3 lat na studiach w końcu się nauczyłem. Wielce pomógł mi w tym również WoW w którego akurat wtedy grałem :P
Oglądaj filmy i seriale z angielskimi napisami to naprawde pomaga.
Lol czy znacie kogos kto nauczyl sie angielskiego (lub czego kolwiek) w szkole? Przeciez to 10 lat meczarni i zero korzysci. Dopiero studia sa w miare spoko i wtedy tez nauczylem sie english, oczywiscie sam, bo chcialem a nie na uczelni.
Seriale seriale i jeszcze raz seriale, najpierw chwilę polskie napisy później długo długo angielskie aż w końcu jesteś w stanie swobodnie oglądać filmy i seriale bez napisów.
Nie dziekuj bierz się do roboty
Wezmę pod lupe te seriale i filmy. Na koniec gramatyka i może pyknie.
Dzięki z góry za wszystkie rady.
Rzeczywiście angielski w szkolach niewiele wniósł dla mnie. Najpierw jako dzieciak dostałem elementarz (z postaciami od Disney'a), potem jakieś kasety z nagraniami, zapomniałem nazwy....
No i najważniejsze - granie w gry po angielsku. Bogowie, ile dobrych gier by mnie ominęło bez tego to głowa mała.
Może nie od razu RPGi ale gry akcji, słownik na kolanie czy biurku i jazda.
Także z 10 lat zajęlo mi to, w bardzo wolnym tempie.
I ciągle poznaję nowe słówka czy zwroty, częściej dlatego że nikt ich nie używa za często.
to po francusku nie umiałem nic. Zero. A musiałem wynająć mieszkanie.
współczuję, ja też francuskiego próbowałem się uczyć ale błyskawicznie ulatywał mi z głowy.