Jedna z zagadek mojego dzieciństwa, której nie rozwikłalem do dziś, jest kwestia załatwiania się przez pracowników kiosków.
Jak to wyglada? Maja jakiś mikrokibelek czy sytuacja jest raczej nieciekawa?
Korzystają z uprzejmości pobliskich sklepów. Tak robiła znajoma, gdy jeszcze pracowała w takim wolnostojącym kiosku. Teraz jak są tylko punkty prasowe, to nie ma problemu.
>> Haszon
Tak sa tyko punkty prasowe, ze dokladnie na przeciwko gdzie pracuje jest wlasnie taki zwykly, najprawdziwszy kiosk :)
A co z tymi kioskami, które stały(niektóre nadal stoją) przy chodniku i w pobliżu nie ma żadnego sklepu?
Najprościej zapytać w kiosku.
Prawdziwy kioskarz nie ma pęcherza. Prawdziwy kioskarz ma pompę!
https://www.youtube.com/watch?v=-zmOONdH5jM
Korzysta z uprzejmości pobliskich sklepów lub zamyka kiosk i idzie się załatwić w domu.
Ja przeważnie w czasach jak kupowałem gazetki z grami to miałem zawsze szczęście, szczególnie zimą gdzie na dworze było -10 zastawałem karteczkę zaraz wracam. Oczywiście po 15 minutach Pan/Pani wracał/a i mogłem zakupić upragnioną gazetkę. Więc mogę uchylić rąbka tajemnicy, bo w pobliżu była poczta i wiem, że tam się chodziło na psi psi lub kuku.
Czasem też ma się dobrego znajomego w pobliżu, który użycza klopka w mieszkaniu.
Kiedyś jadąc też autobusem widziałem faceta w kiosku, co wyszedł na zewnątrz i lał po swojej budzie z tyłu, więc podejrzewam że niektórzy mogą mieć też i wiaderka, a potem sru za drzwi.
Nie musisz dziękować!
Ja natomiast kiedyś z czystej ciekawości podczas kupowania biletu w żartobliwy sposób zapytałem Pani z kiosku..
,, Przepraszam, a zdradzi Pani największą tajemnicę?
Jaką?
Gdzie załatwiają się ludzie z kiosku?
yyy.. ( śmiech ) Oh, oh.. no wiesz chłopcze.. ''
w tym momencie pojawili się faceci w czarnych garniturach i dostałem fleszem po oczach.
Nic nie pamiętam z tamtej sytuacji a drugi raz nie próbowałem pytać, ponieważ czułem obecność tych Panów za każdym razem kiedy kupowałem bilet w kiosku. Na szczęście teraz można kupić bilet w autobusie, więc moja trauma powoli mija..
Są jeszcze pieluchy dla dorosłych, jak dla kasjerek w Tesco.
Tez jakis czas temu myslalem, ze kioski wymarly, ale dzis rzucil mi sie w oczy jeden w Łodzi i założyłem wątek. Potem z Łodzi jechałem do Płocka, to w samym Płocku (może wrażliwy na punkcie) widziałem trzy.
Myślę, że kioski mogą dostać drugą młodość dzięki współpracy z Pocztą Polską ("Paczka w Ruchu").
Jeszcze z 10 lat temu maiłem koło domu 6 kiosków. Ostały się 2.
I w sumie nigdy nie rozumiałem, kto kupuje tam coś innego niż gazety. A w niektórych to różności było że ho ho...
W Gdansku cale zatrzesienie kioskow. Gdy nie bylo biletomatow to kupowalo sie tam bilety. Teraz chyba tylko moherki przychodza po Fakt.
Szczaja do butelek po Tymbarku. Jabłko mięta.