Niewygodny raport Unii Europejskiej – piractwo nie wpływa na sprzedaż gier
No czyli jak zawsze jak coś nie pasuje do z góry przyjętej prawdy to lepiej to przemilczeć. Od lat wiadomo że piractwo nie wpływa na ilość sprzedawanych gier, ale wydawcy muszą czymś tłumaczyć podwyżki cen, wprowadzanie kolejnych zabezpieczeń itd. A jak widać i tak wszystko nie ma sensu. Jak ktoś ma kupić grę to i tak kupi.
Jakby tego było mało, Ecory wysunęło wniosek, że nielegalnie rozprowadzane egzemplarze mogą mieć pozytywny wpływ na sprzedaż legalnych kopii (strona 15).
Od zawsze mówiłem, że piractwo przekłada się na lepszą sprzedaż a drakońskie zabezpieczenia sprawiają, że sprzedaż jest mniejsza.
Potencjalny pirat i tak nie kupi gry, bo albo go nie stać, albo po prostu nie chce tego zrobić z powodu osobistych pobudek. Z tego powodu nie widzę sensu w wydawaniu fortuny na zabezpieczenia typu Denuvo - Przeciętny pirat nie kupi gry tylko dlatego, że nie została złamana, on po prostu pobierze co innego, a odsetek piratów, którzy robią odwrotnie (kupują gry bo nie mogą doczekać się cracka) stanowi znikomy procent.
To troche tak jakby myśleć, że chowając nasze auto w zamkniętym garażu zmniejszymy odsetek złodziei, a co za tym idzie zwiększymy "nabycie" naszego modelu z legalnego źródła - Nie. Złodziej po prostu poszuka gdzie indziej, albo poczeka aż ciebie nie będzie w domu ;)
Żenujący clickbait. Raport nie wyciekł, tylko został udostępniony. Szkoda tylko, że ktoś musiał o niego spytać.
No czyli jak zawsze jak coś nie pasuje do z góry przyjętej prawdy to lepiej to przemilczeć. Od lat wiadomo że piractwo nie wpływa na ilość sprzedawanych gier, ale wydawcy muszą czymś tłumaczyć podwyżki cen, wprowadzanie kolejnych zabezpieczeń itd. A jak widać i tak wszystko nie ma sensu. Jak ktoś ma kupić grę to i tak kupi.
Jakie podwyżki cen? Zabezpieczenia są od tego żeby utrudnić życie piratów. Normalnym graczom w niczym nie przeszkadzają.
Zabezpieczenia w żaden sposób nie utrudniają życia piratom, utrudniają życie legalnym nabywcom. Piraci prędzej czy później dostaną wersję drm free gry czyli lepszą niż kupujący. To ten który kupił grę będzie musiał się męczyć z DRMem jak coś się spierdzieli a nie pirat.
Dobry żart Ernest, udał Ci się. Niestety w większości przypadków to więcej problemów mają uczciwi gracze, a piraci bez żadnych ograniczeń cieszą się grą i mają to gdzieś.
W ogóle istnieje jakaś gra, której zabezpieczenia nigdy nie zostały złamane? Czy to tylko kwestia czasu?
Wyobraź sobie sytuacje, w której serwey autoryzacji denuvo padną na ryj. Piraci będą sobie grali normalnie, a ty dobry człowieku będziesz czekał albo na łatkę usuwającą to dziadostwo, albo aż łaskawcy uporają się z problemem.
Dobry żart. Patrz Windows 10 i niedziałające gry od SecurROM u uczciwe graczy, kiedy piraci nie mają z tym problemu.
Nie wspominając o gry i Game for Windows Live...
Hmmm... mam wielką ochotę ograć pierwsze Gearsy i GTA IV na PC... Ach no tak - zapomniałem - przez wspaniałą platformę i zabezpieczenia Games for Windows Live, które upadły wieki temu, nie zagram normalnie w ani jedną, ani w drugą no chyba, że kupię se po raz drugi na steamie :')
Wspaniałe!
Ja zostałem zmuszony do użycia cracka do Bulletstorma, bo gówniany, niedziałający już Games for Windows Live uniemożliwia grę. Każdemu, który z powodu zabezpieczeń antypirackich ma problem z odpaleniem legalnie zakupionej przez siebie gry radzę zrobić to samo.
Żenujący clickbait. Raport nie wyciekł, tylko został udostępniony. Szkoda tylko, że ktoś musiał o niego spytać.
Zadanko na marginesie: znajdź różnice między 1 i 2 oraz poddaj refleksji rzetelność dziennikarską:
1. Wyciekł nieujawniony raport Uni Europejskiej – piractwo nie wpływa na sprzedaż gier
2. W ogólnym rozrachunku dane nie dostarczyły statystycznych dowodów na zaburzenia [?] sprzedaży przez sieciowe naruszenia praw autorskich. Nie musi to oznaczać braku wpływu piractwa, lecz jedynie zawodność analizy statystycznej przy próbie uchwycenia jego oddziaływania”.
nielegalnie rozprowadzane egzemplarze mogą mieć pozytywny wpływ na sprzedaż legalnych kopii
Jestem pewnien, że gdyby raport wykazał szkodliwy wpływ piractwa to oficjalne stanowisko byłoby mniej więcej takie - Analiza statystyczna tak zadziałała, że wykazała szkodliwy wpływ, ale oczywiście to niczemu nie dowodzi.. itd.
Rzetelność unijnych badań i samej UE to jedno, rzetelność artykułu to drugie.
Sens tytułu jest logicznie niezgodny z sensem treści. W sumie drobiazg, ale dla zasady warto dbać, by to się nie zdarzało zwłaszcza, że w szeroko pojętych mediach coraz częstszą normą jest, że się, owszem, zdarza i to celowo.
Wizerunek, renoma itd. Lepiej się wyróżniać in plus niż obniżać standardy do poziomu obecnej normy. W każdym razie tak mi się wydaje.
<Rydygier> - nie zgadzam się. Raport jednoznacznie wykazuje, że związku pomiędzy piractwem a sprzedażą nie ma.
Natomiast ramka do której się odnosisz to standardowy problem każdego raportu statystycznego, tj. poprawność i wiarygodność obranej metodologi. Tego niestety tu i teraz nie potrafimy ocenić. Nie zmienia to jednak wyniku i wniosków z tego konkretnego opracowania.
No trudno, trzeba zatem brnąć w szczegóły.
Raport jednoznacznie wykazuje
poprawność i wiarygodność obranej metodologi. Tego niestety tu i teraz nie potrafimy ocenić.
Czy raport może cokolwiek jednoznacznie nam wykazywać, skoro nie potrafimy ocenić poprawności i wiarygodności użytej w nim metodologii?
W ogólnym rozrachunku dane nie dostarczyły statystycznych dowodów na zaburzenia [?] sprzedaży przez sieciowe naruszenia praw autorskich.
Oznacza to tyle, że autorom raportu nie udało się udowodnić istnienia związku. To jednak (vide ramka) nie implikuje, że związku nie ma, a tymczasem tak głosi tytuł - związku nie ma (bo raport nie wykazał, że jest?). O ile raport wprost nie stwierdza, że wykazano brak związku, nie stanowi on dowodu na ów brak, zatem nie czyni zasadnym kategorycznego brzmienia tytułu. Chyba, że autorowi artykułu udało się tezę o braku związku samodzielnie wykazać czy to w oparciu o dane raportu czy to o dane inne, jednak nie przedstawił swojego wywodu w tym względzie.
ramka do której się odnosisz
Odnoszę się również do tego:
Ecory wysunęło wniosek, że nielegalnie rozprowadzane egzemplarze mogą mieć pozytywny wpływ na sprzedaż legalnych kopii (strona 15).
Zatem raport zawiera wniosek, że piractwo może (acz nie musi) mieć wpływ na sprzedaż gier. Tym dziwniej, że taką treść zatytułowano "...piractwo nie wpływa na sprzedaż gier".
<Rydygier> - ale zdajesz sobie sprawę, z tego, że każde opracowanie statystyczne ma taką klauzulę, dotyczącą prawidłowości wyników i metodologii. Idąc twoim tokiem rozumowania, to w zasadzie żadne opracowanie w dziejach ludzkości jest nieprawdzie i niczego nie dowodzi. Wszyscy kłamią i są nieprofesjonalni!!!
Wystarczy ostrożniej formułować tytuły. Fakt, że każde opracowanie statystyczne zawiera podobną klauzulę ma swoje przyczyny, które warto brać na wzgląd pisząc artykuł oparty o takie opracowanie.
Tak, czy siak brak dowodu na związek =/= dowód na brak związku. To są dwie różne sprawy, z klauzulą czy bez.
Ponadto opatrzona tym kategorycznym tytułem treść artykułu zawiera wniosek z raportu, że piractwo owszem, może wpływać na sprzedaż - pozytywnie.
Hm. Nie planowałem tak drążyć tematu, sama sprawa jest drobna, prawie bym zmilczał, jednak zasada istotna.
Popieram całkowicie <Rydygiera>, brak dowodu na związek nie jest dowodem na brak związku. Analogicznie, brak dowodu na istnienie kosmitów nie jest dowodem na ich nieistnienie. Prosta sprawa.
Dla mnie to raczej dość oczywiste. Badanie zostało zlecone, żeby coś wykazać i to raczej nie trzeba być alfą i omegą, żeby domyśleć się, że chciano zobaczyć ile traci gospodarka Unii na piractwie w sieci. Zajęła się tym specjalistyczna firma analityczna i kosztowało to mnie mało. Związek na negatywny wpływ wykazano tylko w kontekście głośnych premier filmowych. Reszta bez zauważanych negatywów. Dość niewygodny wynik.
Sam jestem zdecydowanym przeciwnikiem warezów, ale nie wnioski nasuwają się same. Sam fakt piractwa growego nie zmienia nić w sprzedaży. Przyczyn należy szukać w innych aspektach życia.
I tu zgoda. Stąd tytułowi brakuje raptem słówka "raczej" czy "prawdopodobnie" lub wręcz zwykłego pytajnika - i już byłaby inna rozmowa. Raport nie dowodzi braku związku, ale pozwala w miarę bezpiecznie przypuszczać, że prawda jest inna, niż niektórzy malują. Stanowi w szczególności porażkę narracji, wedle której każda piracka kopia ujmuje z kieszeni prawowitego beneficjenta tyle, ile kosztuje kopia legalna. To bezczelna fikcja, gdyż tak być jedynie może, a wcale nie musi i - jak się zdaje - często nie bywa. Oczywiście w miarę bezpiecznie można również założyć, że jakiś tam procent zależności finansowej mimo wszystko zachodzi, acz zapewne mniejszy, niż niegdyś.
To, jak raport potraktowano, świadczy niestety o tym, że zleceniodawców zapewne nie interesuje prawda czy udoskonalenie pod nią prawa, a jakiś interes, i to raczej nie interes twórców. Mało zaskakujące, a przez to podwójnie smutne.
A piractwo ssie swoją drogą, choćby jako stanowiące wyraz pogardy dla obowiązującego prawa i takowej pogardy uczące. To motywowane chciwością, jak miałoby wynikać z raportu nie tak powszechne, oznacza również brak poszanowania dla cudzej pracy, z której owoców się korzysta, czyli stanowi objaw niedojrzałości i w tym wypadku - okradanie z należnego wynagrodzenia. Nie jest też rzecz jasna jedynym sposobem, by wystarczająco zapoznać się z grą przed zakupem i uniknąć kupowania kota w worku.
@Rydygier
Tak działa statystyka i logika a w efekcie nauka. Jeśli wykazano, że tego związku nie ma (na poziomie ogólnym +-) to przyjmuje się, że związek ten nie ma miejsca (z jakimś prawdopodobieństwem). Dodając pierwsze prawo logiki, że ciężar dowodu spoczywa na osobie twierdzącej, że coś istnieje wysnuwamy wniosek, że takiego związku nie ma. W uproszczeniu jako paradygmat przyjmujemy, że danego związku nie ma.
Tak w bardzo dużym uproszczeniu działa nauka - jedyny znany ludzkości system poznania zdolny do autokorekty.
Nie ma tu więc żadnej nielogiczności, tak jak pisał Łosiu, każda praca naukowa ma takie zastrzeżenie czy to napisane wprost czy też częściej w domyśle jako, że to jest oczywiste dla naukowców i nie tylko.
Komisja europejska płaci za badania wykonane dwa lata temu, o których nikt prócz podwykonawcy nie wiedział do tej pory? Zamiatali pod dywan do czasu aż te badania przestały cokolwiek znaczyć.
@marcinbvb
Nie, nie kupi. Najlepiej to widać, po GOG.com. Sam mam, niestety, znajomych, którzy widząc grę, która wychodzi na GOG.com, już jej nie kupują (zero cracków itp.).
Jakby nie było tych konkretnych gier na gogu, to ściągnęliby inne, które nie mają zabezpieczeń lub już zostały skrakowane.
Twoi znajomi to ludzie, którzy po prostu nie zapłacą za gry.
Gdyby zabezpieczenia gier były idealne, to graliby tylko w darmowe produkcje, bo przecież po co płacić, jak można za darmo.
Bo Twoi znajomi krótko mówiąc są cwaniakami. Ja kupuję i wielu innych też kupuje, a czasem gra na GOG potrafi kosztować 5zł. To już wtedy jest istna cebulandia piracić.
Po dziś dzień pluję sobie w brodę, że przegapiłem na GOG promocję, że za około 100zł można było mieć wszystkie gry ID od Wolfa 3D do Quake IV czy Rage jeżeli dobrze pamiętam.
Potencjalny pirat i tak nie kupi gry, bo albo go nie stać, albo po prostu nie chce tego zrobić z powodu osobistych pobudek. Z tego powodu nie widzę sensu w wydawaniu fortuny na zabezpieczenia typu Denuvo - Przeciętny pirat nie kupi gry tylko dlatego, że nie została złamana, on po prostu pobierze co innego, a odsetek piratów, którzy robią odwrotnie (kupują gry bo nie mogą doczekać się cracka) stanowi znikomy procent.
To troche tak jakby myśleć, że chowając nasze auto w zamkniętym garażu zmniejszymy odsetek złodziei, a co za tym idzie zwiększymy "nabycie" naszego modelu z legalnego źródła - Nie. Złodziej po prostu poszuka gdzie indziej, albo poczeka aż ciebie nie będzie w domu ;)
Najlepszy przykład to TW Warhammer, rok po premierze został złamany a torrenty aż się uginały od liczby pobrań i to nie tylko polski ale luknełem np na hiszpański albo francuski gdzie liczba pobrań też stała na bardzo wysokim poziomie. Zasada jest taka jak piszesz, pirat ma spiracić to i tak to zrobi nawet gdyby miał całkowicie gry/programu/filmu nie odpalić.
Jakby tego było mało, Ecory wysunęło wniosek, że nielegalnie rozprowadzane egzemplarze mogą mieć pozytywny wpływ na sprzedaż legalnych kopii (strona 15).
Od zawsze mówiłem, że piractwo przekłada się na lepszą sprzedaż a drakońskie zabezpieczenia sprawiają, że sprzedaż jest mniejsza.
Zdaniem wielu reforma prawa autorskiego jest konieczna
I jak tak myślę. Co prawda temat jest trudny, a by reforma stałą się ciałem, decydenci muszą jej chcieć. Czy chcieliby hipotetycznego lepszego rozwiązania?
To może uwzględnimy też fakt że jest to raport jednej firmy, dodając coś istotnego - przemiłą panią z partii politycznej która ten raport udostępniła ;) Momentalnie zwróciła uwagę wszystkich graczy, co jest "strzałem w dziesiątkę", biorąc pod uwagę popularność partii.
"Niemiecka Partia Piratów"..hmm. Trochę przydługa nazwa.
Ahhh te zachodnie "demokracje" i bastion wolnosci. No ale wiadomo to u nas dyktatura i wrecz lamanie praw czlowieka.
Unia jest rakiem tego świata, nie widzi nic złego w piractwie tak samo jak nie widzi nic złego w zalewie imigrantów mordujących jej obywateli.
Imperium, federacja, nawet "Stany Zjednoczone Europy", ale to coś nie jest żadną unią.
Akurat imigrancjii i piractwo nie maja ze sobą nic wspólnego.
Unia jest jaka jest, popatrz dziś jak ludzie z wypranymi mózgami protestują w Niemczech przeciwko partii prawicowej. Partii legalnie wybranej w wyborach. Demokracja jest jak oni rządzą, a jak inni to trzeba ich obrazić i żądać usunięcia. Kto chciał innych usuwać i cały czas stawiać na swoim? Nie Hitler i jego partia? To czuję zachowanie teraz jest bliższe nazizmowi? Prawicowej partii, która wygrywa czy zwolenników lewicy, którzy chcą nieuznania demokratycznych wyborów?
Jestem przeciwnikiem piractwa i nie ściągam płatnych rzeczy. Niemniej taka obłuda Unii Europejskiej jest bardzo żałosna. Kolejny raz pokazują jak wstrętnymi manipulatorami potrafią być.
Nie zapominajmy, że obecnie wobec braku możliwości sprawdzenia gry przez kupnem spiracenie jej to jedyny sposób by sprawdzić produkt. W tym roku, jakieś 2\3 gier w które grałem po raz pierwszy, po godzinie grania wywalałem z dysku. Jak bym miał liczyć, to na samą Andromedę, Preya i Watch Dogs 2 wywaliłbym ok. 400zł w błoto.
Jak pójdziesz do kina na film i ci się nie spodoba, to trudno - obejrzysz do końca (albo i nie) i stracisz najwyżej 20zł. W przypadku gier, nie będziesz się przecież męczył by grę na siłę ukończyć, więc pograsz godzinę, wywalisz to z dysku i ok. 140zł wywaliłeś w szambo! Na konsolach jest o tyle dobrze, że jak gra ci nie podejdzie to tego samego dnia możesz już ją na allegro wystawić, jak kupiłeś używkę, to sprzedać ją możesz nawet za tyle samo co kupiłeś, więc stracisz najwyżej 15zł za przesyłkę i prowizję.
Przecież masz możliwość zwrotu gry na Steamie...
planeswalker -> A kto normalny kupuje gre przez steama tam zamiast 140 wywalilby z 250zl
Planeswalker
Który jest droższy od sklepów w Polsce, zwraca tylko za klucze wprost od nich kupione i nie na konto, tylko do swojego portfela, i nie można tej opcji "naduzywać" cokolwiek to znaczy.
Nie popieram piractwa, ale steamowa polityka zwrotów nie jest żadnym argumentem przeciw demom.
@Matysiak G
Akurat steam zwraca pieniądze na rachunek, z którego zapłaciłeś. Płacisz kartą, pieniądze wracają na twoje konto bankowe.
No to mój błąd. Sam nic nie zwracałem. Widać źle zapamiętałem, albo zasady się zmieniły, bo jestem przekonany na 60% przy wprowadzaniu zwrotów obowiązywał taki sposób.
@MatysiakG.
Od samego poczatku funkcjonowania zwortow Steam zwracal pieniadze ta sama droga, ktora przyszly. Czyli na konto np.
Padles ofiara głupiej plotki po prostu. Sam nie sprawdziles.
ot i cała unia w pigułce, bandana naukowe i fakty wykorzystywane są tylko wtedy gry się z tym zgadzają jak nie to zamiatamy pod dywan albo statystyki są rasistowskie :D
Przypomina mi to pewną popularnąwśród arabów religię na "i", tam też nauka jest odrzucana na rzecz książki której zapisana jest jedyna prawda ;]
Prawda. Wiedźmin 3, Darkwood, Divinity 2 to tylko dobre przykłady. :)
Oraz hasło "jak nie będziemy mieć dobre zyski, to nie będziemy robić nowe i lepsze gry".
Ciekaw jestem czy to rzeczywiście Unia nie chciała opublikować, czy raczej wszyscy krewni i znajomi królika, czyli prezesi wszelakich wydawnictw z odpowiednimi znajomościami. Z resztą Unia to w ogóle jeden wielki klub wzajemnej adoracji i spece od ograniczania mocy odkurzaczy ku chwale matki ziemi.
I projektowaniu nowych spłuczek, by za dużo wody z kupką do kanału nie szło.
Ciekawe czy pójdę do więzienia, bo mam jeszcze odkurzacz o zawrotnej mocy 2100W przez co narażam świat na zagładę? Teraz wolno ponoć mieć maksymalnie 900W, czyli badziewie. Miałem taki i sprzątanie nim było do bani.
PS wiem wiem, prawo nie działa wstecz.
2100W ?!?! Nieee, to po prostu niedopuszczalne... Powiedz to w twarz Juncker'owi, albo lepiej, "zielonemu" z Greenpeace'u ;) A najlepsze jest to, że te jełopy nie ogarniają, że jak odkurzacz będzie 2 razy słabiej ciągnął, to ty będziesz 2 razy dłużej odkurzał żeby wessać wszystkie okruchy, więc wyjdzie na to samo, tylko więcej czasu zmarnujesz.
Oh, temat o piractwie, dawno juz tu tego nie bylo. Nastepny w kolejce artykul nakrecajacy wojne pc-konsole.
Ładnie Eurokołchozie, ale jako człowiek siedzący w ziemiance, dopiero teraz zorientowałem się, że w Październiku nasz dzielny Europarlament będzie reformował prawo autorskie:
Już się cieszę :)
A ja jednak zostanę przy swoim i jestem zdania ,że piractwo ma wpływ na wyniki w jakimś %...Od wielu lat człowiek rozmawia o grach z kolegami i wiem kto kupuje ,a kto nie. Powiem tak...Około 90% gier jakie posiadają to ściągnięte na PC.Wyjątkami są gry do grania online np.Dark Souls,Diablo 3 i Battlefield. Powodem jest przede wszystkim to ,że wersja z crackiem chodzi lepiej niż oryginał oraz fakt wygody jakim jest kliknięcie ściągnij i tyle.
Ale jak to? Przecież piractwo = rąbnięcie samochodu z parkingu albo wystawy w salonie samochodowym :(
W taki sposób tłumaczą to tylko niepoważni ludzie. Piractwo nigdy nie będzie równe z materialną kradzieżą samochodu czy innej rzeczy ze sklepu.
@up -> Bo to propaganda ze strony wydawcy i inni, które wykorzystują sumienie ludzi, by wyciągnąć od nich jak najwięcej pieniędzy.
Czego można się spodziewać po tym? Chciwe ludzie zawsze zrobią wszystko, by wyciągnąć jak najwięcej pieniędzy od obywateli Europy. Nie wahają się uciekać do propagandy i zatajenie prawdy.
O samym raporcie padło już sporo slow, ale mnie poruszyło cos innego, Zastanawiam sie dlaczego GOL wysnuwa wnioski, ze "najwyraźniej nie przypadły do gustu zleceniodawcom z Komisji Europejskiej" lub "A wszystko najpewniej dlatego...". Bo tak wypadało z tłumaczenia bloga? Napisaliście, ze "Strona The European Digital Rights otwarcie oskarża Parlament Europejski", tymczasem na tej stronie identyczne domniemania co u J.Reda i u Was ("A possible reason").
Imo slaby poziom. Jak juz chcecie byc postrzegani jako profesjonalni dziennikarze, to trzeba bylo sie skontaktować z osoba z KE, dla której raport został wykonany i poprosić o komentarz. Szczególnie, ze ta osoba jest Polakiem i jej namiary sa na 2 stronie raportu (Contact: Kamil Kiljanski).
Cainoor mnie zastanawia coś innego :
"Według zebranych danych na każde 100 przypadków złamania prawa autorskiego przypadają dodatkowe 24 legalne transakcje, co ma wynikać z wciągnięcia się poprzez obcowanie z piracką wersją lub streamami, jak również zachęty w postaci bonusów za wyłożenie rzeczywistych pieniędzy."
to wreszcie te korzyści są z streamów ( co to ma do piractwa? :) ) bonusami za kupno ( to tym bardziej co ma do piractwa ) czy wreszcie piractwa :P
Metodologia leży - bo badania takiego nie da się przeprowadzić w 100% rzetelnie ( no chyba że ktoś umie sklonować świat - i w jednym eliminując w 100% piractwo w kilku innych zostawi w różnych skalach - bo trudno porównywać zainteresowanie różnymi tytułami ) bo jeśli opierało się na ankietach ..
Bo z ankiet wśród polityków wyjdzie że każdy jest jak anioł i w 100% uczciwy i prawy i dba o każdego :))
DiabloManiak
Generalnie raport jest przygotowany solidnie. Mam nadzieję, że nie tylko ja go przeczytałem, ale stawiam dolary przeciw orzechom, że autor newsa raczej się nie pokusił. Autorzy nie uciekają od trudnych kwestii takich właśnie jak istotność badania. W tym celu stosują 3 różne metodyki badań, z których każda ma pewne wady i zalety. Te 3 podejścia wybrali na podstawie literatury nt. ankiet.
Co ciekawe, jeśli chodzi o gry, to w 1. (zmienne kontrolne) i 2. (zmienne instrumentalne) podejściu autorzy sugerują pozytywny wpływ na sprzedaż. Chociaż metoda 1. jest wg nich statystycznie nieistotna. Natomiast metodą 3 (dane panelowe) zbadali tylko filmy, nie gry, i sugerują, że warto tą metodą zbadać właśnie inną twórczość.
Co do pozytywnego wpływu piractwa na gry - autorzy sugerują działania taktyczne w branży takie jak dodawanie dodatkowego kontentu premiującego legalnych graczy.
Nieopublikowanie niewygodnego raportu to chyba dość powszechna praktyka. Jeszcze lepszy w tej kwestii był pewien ruch antyszczepionkowy, który samodzielnie zaprojektował i sfinansował badania mające udowodnić prawdziwość jednej z ich teorii spiskowych (nie pamiętam dokładnie której, chyba tej, że szczepionki wywołują autyzm), w badaniach oczywiście wyszło, że ta teoria spiskowa nie znajduje naukowego potwierdzenia, po czym rzeczony ruch antyszczepionkowy zakwestionował własne, samodzielnie zaprojektowane i sfinansowane badania jako niewiarygodne.
Ale to oczywiste a nawet bym powiedział że piractwo wpływa pozytywnie na sprzedaż. Bo piracenie uzależnia od elektronicznej rozrywki co sprzyja wydawaniu pieniędzy na elektroniczna rozrywkę.
Czyli, w skrócie: raport powiedział to, o czym użytkownicy GOL-a pisali w komentarzach już o wiele, wiele wcześniej, ładnych parę lat.
Przytaknę innym, NIE MA ZASKOCZENIA. Jak by istniał ich idealny świat w którym nie istnieje piractwo. To i tak nie ma wpływu na sprzedaż. Wychodzie założenie, że osoby które ściągają nie legalną kopie są po prostu biedna na to formę rozrywki. I tak by nie wydali tą kasę.
MINUSY piractwa są takie:
a) Wydawca/producent ma kogo obwinić za SWOJE błędy, że gra słabo się sprzedaje.
b) Mają powody, żeby wprowadzać jakieś cenzury internetu.
"Wychodzie założenie, że osoby które ściągają nie legalną kopie są po prostu biedna na to formę rozrywki. I tak by nie wydali tą kasę."
Część na pewno tak ,ale większość ma inne ważniejsze wydatki i nie może sobie pozwolić na dojenie po 5 stów za grę(super deluxe)...lub 3 stówy za okrojoną wersję(zwykłe śmiech deluxe)...a proceder przybiera na sile...
Z mojej strony to wygląda tak jeśli nie przetestuje gry na piracie ani myślę o zakupie,szkoda czasu na pierdzielenie się w jakieś zwroty na steamie czy latanie z gierką która okazała się porażką i to za niemałe pieniądze po empicu przy okazji tracąc kasę na paliwo czy bilet skoro można pociągnąć z torrentów,a jeśli nie spiracą i tak nie zakupię w ciemno
Dziwny i mylący news. Już w tytule autor sugeruje pewne rzeczy (piractwo nie wpływa na sprzedaż), a tymczasem z treści wynika, że autorzy raportu dla UE w żaden sposób nie potrafili stwierdzić zależności między piractwem a sprzedażą legalnym produktów. To że oni nie potrafili stwierdzić nie oznacza, że zależności nie ma. Generalnie news na GOLu jest nierzetelny i ma clickbait :P
Juncker już pije ze smutku...
Buhahahaha Unia zła. Co za idiotyzm sztucznie, genetycznie wszczepiony. He he he.
Jakiś czas temu UE napisała kilka raportów antymonopolistycznych. Dostało się operatorom telefonii komórkowej i producentom oprogramowania. Tak więc z jednej strony taki socjalistyczny nadzór nad rynkiem czasem by się przydał. Okazuje się, że rynek sam się nie wyreguluje. Wystarczy zmowa kilku producentów, by napisać ustawę o piractwie, która niemalże uderza w użytkowników indywidualnych.
W prawie amerykańskim istnieje na przykład domniemanie in extenso, że każdy nośnik nabyty nielegalnie pozbawia przychodu legalnego producenta. W Ameryce nikt w sądzie nie słucha argumentu, że nabywca pirata i tak by nie kupił wersji oryginalnej. Zasądza się wyrok i koniec.
Nie wszystko, co istnieje w Stanach Zjednoczonych, jest dobre. Przypomnę sprawę ACTA w USA, potem w UE, a na końcu w Polsce. Ustawa do tej pory budzi ogromne kontrowersje.
Tak więc piractwo komputerowe bardzo długo będzie wywoływało ogromne emocje. Ja oczywiście wolałbym, aby ludzie nabywali produkty legalnie. Jednak systemy zabezpieczeń dodawane przez producentów gier traktują legalnych nabywców jak idiotów, których sprawdza się po IP, po miejscu rejestracji, itd. Skutkuje to blokadami serwerów, odrzucaniem połączeń, podczas gdy posiadacze wersji pirackich w ogóle nie muszą przejmować się rejestracją, gdyż po złamaniu kodu w ogóle jej nie potrzebują.
Bo w stanach korporację rządzą i lapowki na prawo i lewo dają (zwą to lobbing) więc sobie tworzą pod siebie prawo. Więc tam różne bzdury przechodzą. W tym i prawoautorskie.
Masz absolutną rację. Ja na przykład staram się nie kupować gier, które utrudniają mi zabawę - niestety niektórzy wydawcy wolą traktować każdego gracza, jako potencjalnego przestępcę.
Zresztą to podobnie jak z filmami - kupisz płytę masz reklamy, menu, reklamy, piętnaście ekranów, że "nu, nu, nu, nie wolno kopiować", więcej reklam i dopiero film. W pirackim filmie klikasz, i możesz oglądać film.
Raport ;) Nie ma żadnej formy miarodajnego badania żeby to określić, m.in. dlatego że w dużej mierze na globalną sprzedaż gier wpływa ich sama jakość, jak i marka i marketing. Takie raporty przypominają mi w jakim świecie żyjemy gdzie dwóch studentów po godzinach może napisać program zliczający głosy w sejmie, za to sejm w tym samym czasie kupuje taki program za 8 milionów PLN netto od dużej firmy.
Dwóch studentów nie może napisać takiego programu. Z wielu powodów. Pomijając ustawę o zamówieniach publicznych (załóżmy, że można ją zmienić - chociaż jej rozluźnienie byłoby końcem Państwa), to którzy "studenci" mieliby to zrobić (jakieś kryteria ich doboru?), nie zagwarantują terminu wykonania, gwarancji, nie wylegitymują się należytym doświadczeniem, nie będą mieli ubezpieczenia OC, nie mają dostępu do rozmaitych certyfikatów czy technologii, rozumiem, że w formie "dwóch studentów" to nawet działalności gospodarczej nie prowadzą czyli nawet ZUSu nie płacą. I tak dalej.
Finalnie, co może być abstrakcją, czy dobrze byłoby gdyby tych dwóch studentów zarobiło 10 000 a nie 100 000? Świat (a w szczególności korporacje) nie stać na tanie kupowanie. Tak jak nie stać było Komisji Wyborczej na tani zakup systemu liczącego głosy w pamiętnych wyborach (jakaś firma krzak to wykonała za prawie darmo). I oczywiście tego wszystkiego nie należy podpinać np. pod ustawione przetargi z lat 90 na informatyzacje ZUSu czy innych państwowych instytucji (bo to inna bajka).
Świat (a w szczególności korporacje) nie stać na tanie kupowanie.
Święte słowa!
https://www.youtube.com/watch?v=PgCcsXJAga0
Na dodatek wielu producentów oprogramowania nie widzi nic złego w zaporowych cenach. Przykładem może być profesjonalny Adobe InDesing, który kosztuje od 2000 zł za wersję prostą i 6000 zł za wersję w pełni profesjonalną. O ile kojarzę, to każdorazowe uruchomienie wymaga potwierdzenie licencji online. To samo dotyczy aktualizacji programu.
Obawiam się, że więcej firm producenckich pójdzie kiedyś tą drogą i nastanie pełen Orwell. Wystarczy tylko wytresować kolejne pokolenie, które uzna takie praktyki za normalne. Zarejestrują nam komputery jak samochody, zarejestrują każdy rodzaj sprzętu elektronicznego tak, jak dzieje się to z telefon i wszystko będzie jawne. To ludzie na drugim końcu światłowodu będą decydować o tym, co, jak i kiedy się u nas wyświetli.
Mówcie co chcecie, ale ja jestem za ograniczeniem prawa autorskiego. Nie jestem piratem, ale uważam że obecne prawo autorskie jest przegranulowane. A w szczególności należy wywalić patenty.
Zgadzam się. Przede wszystkim należy prawnie wprowadzić odpowiedzialność programisty za błędy / problemy które spowoduje kod, usługę gwarancji, prawo do zwrotu kosztów, oraz regulacje prawne regulujące formę sprzedaży licencji i sposobu jej funkcjonowania. To co teraz robią wydawcy softu to dramat, uczciwy użytkownik się tylko męczy.
W tej całe logice jest jeden podstawowy absurd: zakłada się, że każdy kto spiraci - kupiłby oryginał, gdyby nie mógł spiracić.
idąc tą drogą rozumowania, gdyby nie było fast-foodów to by wszyscy chodzili do najdroższych restauracji. Albo gdyby nie było tanich samochodów używanych - to wszyscy by się rzucili na salony.
Tyle, że troche to kiepskie porównanie gdyż za to co wymieniłeś ciągle płacisz. Za pirata nie.