Mi sie jeszcze nigdy nie zdarzylo totalnie zemdlec. Jedank czesto biorac goraca kapiel mam wrazenie ze moge stracic przytomnosc i czesto zaczyna mi sie krecic w glowie, dlatego wole prysznic i mam wrazenie ze w saunie bym odlecial w 5min.
Jak jest u was?
Mi z koleji nigdy sie nie urwal film. Bo zazwyczaj jak sie za bardzo najebie to zaraz ide zygac.
Prawdopodobnie wynika to z tego, że jesteś młody. Mnie też nigdy nie urywał się film tak do 21-22 roku życia, a dziś urywa mi się nawet od spicia piany z piwa ;)
Pamiętajmy też, że "urwanie filmu" i "zgon" to dwa osobne pojęcia. Niestety zgonów tak łatwo nadal nie łapię, a dziś wszędzie te youtube'y, kamery...
Ja mam to samo, nie muszę być wcale pijanym, by przestać kodować. Ale ma to i pozytywne strony.
Dostaję lekkiego udaru mózgu zawsze gdy widzę, ile świetnych wątków zakłada na tydzień siara, a to zwykle wiąże się z omdlewaniem.
Ale poza tym to nigdy.
O rly?
Siara: (1.09/dzień)
Yoghurt: (2.17/dzień)
Nie pamiętał wół jak cielęciem był, co Yoghurt? O ile i owszem, siara spamuje, o tyle wypominanie mu tego przez Ciebie jest delikatnie rzecz ujmując podręcznikowym przykładem powyższego przysłowia.
Można wiele powiedzieć o mojej długoletniej karierze na forum, można mnie nawet nazwać spamerem, choć jest spam i jest Spam. Jednakże aby to przysłowie miało zastosowanie, musiałbym być także idiotą.
Gdzie ja spamuje? Moje watki to rzadki widok i ciesza sie ogromna popularnoscia, poniewaz niosa pytania i odpowiedzi na najistotniejsze problemy wspolczesnego swiata.
Gdyby nie ja to to forum, juz dawno by nie istnialo.
Nigdy
Raz ale po pijaku. Namówiłem kumpla, który ćwiczy sztuki walki żeby pokazał na mnie technikę duszenia. Ponoć zawsze ludzi dają sygnał osobie duszącej gdy już nie mogą wytrzymać. Ja chyba byłem za bardzo zrobiony bo takiego sygnału nie dałem ;)
Raz było blisko. Martwy ciąg - ponad 200kg na sztandze. 3 powtórzenia. Na koniec mroczki przed oczami, słabo, wszystko się kołysze i tak jakby czas zwolnił.
Nigdy na trzeźwo.
Dwa razy, oba jak miałem gorączkę prawie 40 stopni.
Nie, ale kilka razy było blisko.
Raz. 220V przy wymianie żarówki.
Wrażeń żadnych. Żarówka, ciemno, leżę na podłodze.
dwa razy w kosciele, z czego raz na pierwszej komunii
Kiedyś w szkole, na zakończenie roku maturzystów, wybrałem się jako sztandarowy. Pozycja niefortunna, bo na sali okna były tak poustawiane, że słońce cały czas uderzało w tył głowy. Ponadto stać tak w całym garniaku, gdy na zewnątrz jest +30 stopni, to też nic fajnego. Po jakiejś godzinie stania, zaczęło mi się kręcić w głowie i zacząłem lekko tracić wzrok. Odszedłem kawałek na zaplecze, ale do niego nie doszedłem. Tylko słyszałem "O Boże, on mdleje, łapcie go!" Chwilę później obudziłem się na krześle i już wszystko było ok. :D
Po wypadku dwie doby nie odzyskiwałem przytomności, podobno.
Na trzeźwo nigdy, po pijaku urywa się film, łeb słaby a wypić się lubi.
Bylo blisko ze 2 razy ale pelnego zgona to nie.
Nie, nigdy. Najbliżej byłem chyba za małolata, gdy na lodzie uderzyłem się solidnie w głowę przy upadku. Zrobiło się ciemno przed oczami przez chwilę, mocno bolało, ale na szczęście nie było nawet wstrząśnienia mózgu.
W czasie dojrzewania kilka razy mdlałem w kościele - nagły wzrost ciała + zaduch robiły swoje. W czasie dorosłego życia raz - byłem na kacu, bez śniadania, a na oddział przywieźli kolesia, który się oblał benzyną i podpalił - 80% oparzenie ciała ;/
Zemdleć ani razu, co innego, żeby się film urwał ;) Aczkolwiek tylko raz doprowadziłem się do tego stanu przez alkohol, później się już jednak pilnowałem. Ciekawą miałem natomiast sytuację kiedyś na wf-ie. Graliśmy w piłkę na boisku do koszykówki, więc za bramkę robił materac ustawiony pionowo przy ścianie. Gdy trafiło na moją kolej stania na bramce, to większość czasu spędziłem opierając się na bramce, bo akcji pod moją nie było. Ktoś mnie zawołał, to się odwróciłem w jego stronę i w tym momencie kolega strzelił do mojej bramki, ale nie trafił i piłka przywaliła mi w głowę. Głowę mi odrzuciło i poczułem uderzenie w ścianę. Straciłem przytomność na dosłownie 2 sekundy i obudziłem się spadając na kolana. Z perspektywy czasu myślę, że powinienem był to zgłosić wuefiście, w razie jakiś komplikacji, ale całe szczęście nic mi nie było ;]
Na szczęście nie. Ale jak szybko wstanę, np. we wannie podczas kąpieli, to zaczyna mi się kręcić w głowie i łomotać serce.
Jestem mężczyzną. Nie mdleję i nie wymiotuję po alkoholu.
Dwa razy. Raz przy zabawie z tata, a drugi raz na apelu pod pomnikiem Pilsudskiego na 3 maja. Stoje na bacznosc, a nagle siedze na lawce.
Nie.
Nigdy nie zemdlałem, ale parę zgonów się zdarzyło. Nie wiem czy to jest to samo. Raczej nie... zgon to przecież kwestia wyboru.
Jedyny raz, jak tak totalnie odleciałem, to jak oddawałem osocze. Miałem przy okazji jakiś skurcz w łapie, przez co wyrwałem sobie igłę z żyły i nieźle narozrabiałem dookoła.
Jadłem placka ziemniaczanego mając grypę żołądkową.
To było jak mrugnięcie i jedynie dziwne poruszenie w kuchni mogło mi powiedzieć, że coś było nie tak...
Raz w kościele...Od tej pory nie chodze, a jak muszę to mi sie słabo robi (chyba opętany jestem)
Dwa razy. Raz dostałem z zaskoczenia kopa w jaja. Drugi raz zemdlałem kilka minut po tym jak moja dziewczyna miała pierwszy atak padaczki. Poszedłem do łazienki się uspokoić i zjechałem po ścianie.
Tylko raz. Szybko wstałem, zaczęło się robić ciemno przed oczami. Lecę w dół, zdążyłem jeszcze zarejestrować uderzenie ręką w klamkę od drzwi. Za dwie sekundy ocknąłem się na podłodze.
No to dwa czy trzy? Takie rzeczy sie pamięta. A jak nie pamiętasz ile razy mdlałeś to coś nie tak jest koleś, mówie ci to słabe krążenie