Hej. Po prawie 10-cioletniej tułaczce po UK mam zamiar wrócić do Polski. Ale co dalej? Mam zamiar osiedlić się w górach i tam założyć jakąś działalność. Ale pytanka: Czy to się będzie opłacać? I czy nie zbankrutuję?
PS: Jakie miasteczko polecacie w górach? Zakopane chyba ma już za dużo konkurencji???
Co o tym wszystkim myślicie?
Bar & Restauracja
Jak już coś restauracja to jeden z najtrudniejszych biznesów, wszystkiego musisz pilnować, jedzenie podawać świeże, jeszcze na każdym kroku czyha na ciebie sanepid i biurokracja.
No wiem o tym.
Ale pytanka: Czy to się będzie opłacać? I czy nie zbankrutuję?
Tak trochę jasnowidza szukasz... Ale udzielę Ci standardowej odpowiedzi ekonomisty.
"To zależy"
Chodzi mi o to, że jedno pomieszczenie będzie służyć jako restauracja a drugie jako bar.
Ja takie w UK widziałem rozwiązanie i to nie raz, że jak ktoś chciał iść do restaurant to tam sobie poszedł, a jeśli ktoś chciał sobie pójść do pub to tam sobie poszedł. Ale to nie wszystko, bo jeśli ktoś z restaurant chciał sobie więcej popić to sobie poszedł do pub a jeśli ktoś nagle z pub chciał sobie coś zjeść to poszedł do restaurant, tam zjadł i znów poszedł do pub.
Może zrób badanie tematu i stwórz prosty model biznesowy. Zweryfikuj liczbę mieszkańców, turystów w skali roku, ceny, marże, magazyn, koszty obsługi, itp. itd. wszystko co może mieć wpływ na stronę przychodową i kosztową. Zbierz to wszystko w jakimś arkuszu kalkulacyjnym i podlicz sobie na przestrzeni kilku lat. Wtedy będziesz wiedział, czy Ci się opłaca.
Kasa jest
W zależności od tego jak przedstawia się sprawa z lokalem, czy wymaga adaptacji, czy pełnił już podobną funkcję. W zależności od stanu jego wyposażenia oraz jego przydatności w planowanym przedsięwzięciu, w zależności od planowanej ilości miejsc lokalu, mówimy tu o inwestycji min. 500tyś złotych i jest to budżet dla bardzo skromnego lokalu. 700 tyś do 2 mln złotych i więcej, przy barorestauracji w sensie jakim Ty je opisujesz to w miarę realny nakład środków jaki należy przyjąć, przy danych jakie w tej chwili posiadasz. I piszę tu tylko o otwarciu lokalu, bez promocji, bez pensji, bez zatowarowania i bez zabezpieczenia na pierwsze pół roku po otwarciu.
Kurde zakładają tu tematy jak zbudować dom to czemu ja takiego nie mogłem?
Miales kiedykolwiek do czynienia z prowadzeniem lokalu?
Kierowales kiedykolwiek ludzmi?
Zakladales kiedys jakas firme?
Robiles projekt jakiegos lokalu?
Pracowales kiedys na kuchni jako kucharz i na barze jako barman?
Duzo pytan jeszcze mozna zadac ale jak chocby na jedno z nich odp. Bylaby nie to nie zabieraj sie samemu za takie cos.
Jeli masz.kogos doswiadczonego w biznesie restauracji i barze to z kims takim mozesz cos zaczac.
A przy okazji zobacz sobie co to jest dallas bbq. Swietna sprawa wrecz i i jiz to radzilbym w takie cos jak chcesz jedzenie i alkohol
Ale ja bym do tego pozatrudniał ludzi.
Pamiętaj ludzie zawsze będą jedli, pili, sikali i srali. Taki biznes jest najbardziej opłacalny. True Story.
Jeśli w górach to dobra lokalizacja to podstawa imo.
[10.1]
Jesli to napisales co napisales do daj sobie spokoj wogole z jakimkolwiek biznesem.
Jejcia, typowy GOL. Nie rób, nie działaj, umrzesz, a twoje truchło rozwleką dziki.
Posłuchaj się najlepiej Cainoora.
Jeśli naprawdę umiesz gotować i zaoszczędziłeś sporo kasy na tych wyspach, to koniecznie naucz się robić kadłuby perliczek w creme de cassis. Jest szansa, że Trybunał Konstytucyjny zorganizuje tam jednorazową stypę i będziesz na plus.
Ale tak na poważnie, to w sumie mogę podać kilka propozycji.
Jeśli lokalizacja jest turystyczna, to zrób knajpę dla wegan, wraz ze sceną z mikrofonem, gdzie każdy klient będzie mógł oznajmić głośno, że jest weganinem.
Serio, prawie szlag mnie trafił, jak pojechałem do Zakopca, do takiego baru mlecznego "Pierożek", gdzie zawsze można było zjeść fajne, lokalne żarełko. Teraz jest tam kolejna "modna" knajpka wegańska, serwująca grillowane skrzydełka wieprzowe z jarmużu. Ja mam przynajmniej kolejny powód, aby w drodze w góry nie zatrzymywać się w Zakopanem, ale im się pewnie opłaca, więc rozważ.
Jeśli zaś będzie to zlokalizowane w jakiejś średnio odwiedzanej pipidówie, to zaoferuj ludziom dobre piwo. Plus jest taki, że nie trzeba pilnować pracowników, bo piwa nie da się przypalić. W moim miasteczku, mieliśmy w centrum miasta taką miejscówkę, gdzie bankrutował każdy możliwy biznes gastronomiczny. Ludzie mówią, że znajduje się tam żyła wodna, w promieniu dwudziestu metrów nie rosną drzewa, a o trzeciej w nocy pojawia się duch ukraińskiego chłopa z piłą łańcuchową stihl.
Pewnego dnia, jeden nieszczęśnik spróbował jeszcze raz i zaczął sprzedawać piwa kraftowe. Nagle, całe nocne życie tego wymarłego miasta przeniosło się tam. Wybrał kilka znanych marek, ugadał się z paroma piwoszami z regionu i sru. Wreszcie alternatywa od puszkowanych Heinekenów, wszyscy są mu wdzięczni.
Wpadł jeszcze na fantastyczny pomysł robienia spaghetti i żarcia meksykańskiego na bazie sosów z ... prawdziwych pomidorów, a nie koncentratów. Oprócz tego, można tam zjeść jakieś domowe jedzenie. Zwyczajnie, smacznie, naturalnie, mimo że misz masz. Rozmawiałem z człowiekiem i najbardziej żalił się na to, że nie mógł znaleźć dobrego pracownika. Spotkaj się z kimś, kto prowadzi taki biznes. Dowiesz się, jakie są ograniczenia, wyzwania i co zrobić, żeby nocą nie nawiedziła Cię Gesslerowa.
I obowiązkowo obejrzyj wszystkie sezony kuchennych rewolucji vel "nie mam na fryzjera - Magda z Warszawy"
A jak coś będzie nie tak to właśnie wpadnie Geslerowa i już masz 5* + tłumy wygłodniałych tudzież spragnionych. :)
Zakladales kiedys jakas firme?
To akurat chyba najmniejszy problem.