Przy okazji pierwszych mgieł i zamgleń:
Kodeks drogowy art. 30:
3. Kierujący pojazdem może używać tylnych świateł przeciwmgłowych, jeżeli zmniejszona przejrzystość powietrza ogranicza widoczność na odległość mniejszą niż 50 m. W razie poprawy widoczności kierujący pojazdem jest obowiązany niezwłocznie wyłączyć te światła.
I tak mało kto o nich pamięta. Ostatnio była taka mgła u mnie, że nie widziałem co jest 20 metrów przede mną, a i tak żaden samochód nie miał włączonych przeciwmgielnych.
Nie sprecyzowałem w poprzednim poście, ale bardziej mi chodzi o tych nadgorliwych. Przy widoczności około 500 m, w drodze do pracy mijałem kilka pięknie oświetlonych pojazdów. Najlepsza była Pani jadąca cały czas lewym pasem, dwa przeciwmgłowe z tyłu, dwa z przodu (przy okazji jedno mijania przepalone), a na głowę nasunięty kaptur jakby jechała co najmniej do Murmańska (podejrzewam, że miała problem aby ogarnąć przednią szybę bez kręcenia głową). O przeciwmgłowych pamiętała, więc jest bezpiecznie ... a co!
Niestety niektórzy chyba nie wiedzą ile to jest maksymalnie 50 metrów i jak widzą minimalną mgłę to już używają przeciwmgłowych jak mijania ...
Ja czasami jak jeżdżę po kiepskich drogach przy kiepskich warunkach - to znaczy cimno, mokro, zero liści na drzewach, kręte drogi, brak pobocza, brak oświetlenia drogowego, brak namalowanych linii, piesi, psy, sarny, dziury w nawierzchni i ch*** wi co jeszcze, to sobie przednie przeciwmgłowe włączam razem z długimi żeby sobie właśnie pobocza doświetlić. Jak coś jedzie z naprzeciwka to gaszę na chwilę.
Natomiast mignięcie tylnym przeciwmgłowym jest dobre jak mi jakiś frajer na dupie siedzi. Gnoje myślą, że hamuje i sami wciskają po hamulcach :D
Niektórzy jeżdżą na mgłach w idealną pogodę. To jest dopiero opóźnienie umysłowe
Prawo jazdy mam 10 lat. Dużo jeżdżę autem. Świateł przeciwmgłowych używałem chyba 2 razy w życiu. Ostatnio była taka mgła że nawet znając teren bardzo dobrze bałem się że wylecę z trasy. Nie zauważyłem nadmiernego używania ich przez kierowców. Raczej jest na odwrót.