Forum Gry Hobby Sprzęt Rozmawiamy Archiwum Regulamin

Forum: Dlaczego Polacy do dubbingu nie zatrudniają żuli, bezdomnych, studentów?

30.03.2015 15:02
1
Dubbing
1
Junior

Dlaczego Polacy do dubbingu nie zatrudniają żuli, bezdomnych, studentów?

Najnowszy Battlefield ma tak żałosny polski dubbing, że musiałem się tu zarejestrować i zadać to pytanie w tytule. Poza paroma wyjątkami jak Wiedźmin, polski dubbing jest na poziomie neolitu. Po co zatrudniać super aktorów za wysokie pieniądze, skoro oni odczytują tekst bardzo, bardzo sztucznie, teatralnie, a goście ich zatrudniający każą 30 latkowi podkładać głos do postaci 50 letniej.
Taki problem wyjść na ulicę, zapłacić 200 zł od łebka paru menelom, bezdomnym i studentom by nagrali dialogi naturalnie brzmiące? Bezdomny 50 latek doskonale podłoży dźwięk do 50 letniej postaci z gry, będzie brzmiał naturalnie i weźmie tylko 200 zł za to, a nie jak aktor kilka tysięcy zł. A żule z przepitym głosem, po wytrzeźwieniu też mogą mieć cudnie brzmiący, naturalny głos do złych postaci, a nie jak obecnie w grach mamy bandziora z bliznami, 45 letniego, a 28 letni aktor z gejowskim głosem podkłada mu głos!

30.03.2015 15:05
Megera_
😁
2
odpowiedz
Megera_
136
Franca

Odpowiadając na pytanie - nie wiem, ale szalenie mi się podoba zestawienie żuli i bezdomnych ze studentami

30.03.2015 15:05
Damian1539
3
odpowiedz
Damian1539
87
4 8 15 16 23 42

Bo jak leci reklamówka w TV, to nie reklamują gry, a aktorów, którzy biorą udział przy nagrywaniu głosów.

30.03.2015 15:06
4
odpowiedz
Dubbing
1
Junior

A i jeszcze jedno, polscy aktorzy od dubbingu nawet nie potrafią agresywnie krzyknąć, ta ich agresja brzmi bardzo, bardzo, bardzo, bardzo sztucznie, przeklnąć agresywnie też nie potrafią! Gdyby takiemu aktorowi ktoś bułę sprzedał, to zaraz aktor stałby się naturalnie agresywny i dobrze brzmiący. Bez tego agresja brzmi jak z bajek dla 5 latków.

30.03.2015 15:07
Paudyn
📄
5
odpowiedz
Paudyn
240
Kwisatz Haderach

szalenie mi się podoba zestawienie żuli i bezdomnych ze studentami

Przecietny student - jabole, zebranie o fajki, ciupcianie po katach, prysznic co 3 dni i akademik, ktory ciezko nazwac domem.

Wszystko sie zgadza.

30.03.2015 15:08
BloodPrince
😱
6
odpowiedz
BloodPrince
170
Senator

Ktoś jeszcze gra w fpsy po polsku?

30.03.2015 15:11
szybkonogi
7
odpowiedz
szybkonogi
59
PORNOkio

[6] W Bf Hardline jest tylko PL i nie można zmienić, oczywiście chodzi o wersje krajowe. Co do samego dubbingu, to podczas normalnych rozmów jest ok, ale jak już trzeba wykazać emocje np. strach, gniew, zdziwienie to jest straszna lipa.

30.03.2015 15:12
8
odpowiedz
Tworzymy Gre
19
Pretorianin

Przecietny student - jabole, zebranie o fajki, ciupcianie po katach, prysznic co 3 dni i akademik, ktory ciezko nazwac domem.

Przeciętny student... chyba taki co swoją przygodę ze studiami kończy po pierwszym semestrze.

30.03.2015 15:12
9
odpowiedz
zanonimizowany983828
88
Senator

Niestety teraz do gier zatrudniają mizernych aktorów, którzy nie poświęcili zbytnio czasu na ćwiczenia nad emisją głosu. Podstawa oprócz dobrej dykcji jest tak akcentowanie wypowiedzi, aby postać brzmiała wiarygodnie i była dopasowana do bohatera na ekranie (aby nie wyszły babole jak w Gothic 3, gdzie Gawliński podkładał głos, który zupełnie nie pasował do typa z Nordmaru). Niestety, pomimo tego, ze mniej jest gier zdubbingowanych, to i tak są one dość wątpliwej jakości.

30.03.2015 15:17
KochamKonsole
10
odpowiedz
KochamKonsole
36
Generał

Co ciekawe w angielskich wersjach gier i sławni aktorzy (Samuel L. Jackson, Ray Liotta) i jacyś zwykli ludzie podkładają doskonale głos. To tylko u nas jakoś brzydko to wychodzi.

30.03.2015 15:22
U.V. Impaler
11
odpowiedz
U.V. Impaler
224
Hurt me plenty

Hardline ma najlepszy polski dubbing od lat. Dawno się tak nie uśmiałem. Wrzuć luz na szelki.

30.03.2015 15:38
Dragon_666
12
odpowiedz
Dragon_666
70
Get Twiztid

Przecietny student - jabole, zebranie o fajki, ciupcianie po katach, prysznic co 3 dni i akademik, ktory ciezko nazwac domem.

Wszystko sie zgadza.

To czemu takie bryki stoją zaparkowane na studenckich parkingach? ludzie po 20 lat i bujają się brykami za 20tyś. minimum. Najbiedniejsi studenci to ci z miasta którzy nie są przyjezdni, ale oni maja wlasne domy, wiec z tym prysznicem to nie bardzo.
No i tacy
Przeciętny student... chyba taki co swoją przygodę ze studiami kończy po pierwszym semestrze.
Dodałbym jeszcze kierunki typu socjologia.

Biedni studenci w tygodniu są w pracy. :)

30.03.2015 16:04
13
odpowiedz
zanonimizowany809
160
Legend

Ogolnie czasami brakuje w dialogach jakiejś ikry.
Ileż to było gier, gdzie dwóch szeregowych w okopie, prowadziło ładną polszczyzną dialog:

- Drogi przyjacielu, czy nie uważasz iż przydałby się nam jakiś granatnik, aby powstrzymać te zbliżającą się falę wroga?
- Na miły Bóg, prawda płynie z Twych ust, niczym strumień wody z wzburzonego Tybru. Lecz nie pora na troski, gdy wróg bezlitosny naciera...

Kiedy dialog powinien wyglądać:
- [ryk] dawać mnie granat k....aaaaaa twojej babci stara mać!!!
- [ryk] cooooo k.......aaa ????

:-)

30.03.2015 18:00
14
odpowiedz
zanonimizowany166638
152
Legend
Wideo

Jak już ciąć po kosztach, to czemu od razu ruskich nie zatrudnić?
https://www.youtube.com/watch?v=aIZOJHhue1w

Choć, przy obecnej sytuacji geopolitycznej, pewnie Ukraińcy wyszliby taniej.

30.03.2015 19:33
15
odpowiedz
zanonimizowany649466
114
Senator

Kwestia pieniędzy

30.03.2015 20:56
Herr Pietrus
😈
16
odpowiedz
Herr Pietrus
224
Ficyt

Mephistopheles - brzmi lepiej niż niektóre profesjonalne spolszczenia
Poza Wiedźminem to właściwie trudno mi sobie przypomnieć jakikolwiek na naprawdę wysokim poziomie.

30.03.2015 21:15
jasonxxx
😍
17
odpowiedz
jasonxxx
149
Szeryf

Nie wiem jak można grać w jakiegokolwiek fps-a (i generalnie w jakąkolwiek grę) z polskim dubbingiem. To już lepiej grać w ogóle bez dźwięku. Jest to dla mnie tak jebitnie nienaturalne, że po prostu niegrywalne. Teatralni 'aktorzy', psia ich mać...
Mój oryginalny Battlefield 4 był na dysku jakieś 30 sekund. Po pierwszym dialogu i nieudanej próbie zmiany języka (nie wiem co za menda i po kiego wała to zablokowała, albo utrudniła do maximum) długo się nie zastanawiałem i dalej już jechałem na piracie.

14 - heheh, pamiętam te czasy, co druga stadionówka była w takiej wersji :D

30.03.2015 22:31
18
odpowiedz
zanonimizowany602264
153
Legend

(17) po to abyś miał taniej.

30.03.2015 23:10
jasonxxx
19
odpowiedz
jasonxxx
149
Szeryf

Ale ja nie chce taniej, ja chce lepiej.

30.03.2015 23:59
Herr Pietrus
20
odpowiedz
Herr Pietrus
224
Ficyt

To kupujesz w UK.

31.03.2015 10:08
yasiu
👍
21
odpowiedz
yasiu
199
Legend

Niezła grupa ekspertów się zebrała...

31.03.2015 10:37
Yoghurt
22
odpowiedz
Yoghurt
101
Legend

Widzisz Yasiu, bo ty jesteś uprzedzony!

Tak a propos - Kupiony przeze mnie Starcraft tak naprawdę został zakupiony dla klucza, bo i tak ściągałem z Battlenetu wersję angielską - głosy jednak nie te, brakuje tego southern drawl u Terran. Co ciekawe, Diablo mam akurat po polsku, bo wersja jest w porządku, nie jestem przywiązany zbytnio do oryginalnej ścieżki i nie ma problemu z przekładem rodzimych terminów na angielskie (choć to w większej części zasługa fajnie sprzężonego z kontem panelu na battlenet).

Z polskimi wersjami ogólnie jest tak, że w 90% wybieram angielską ścieżkę dźwiękową, bo poza Disnejem (który potrafi zadbać o jakość swoich animacji w każdym języku i ma specjalne, drakońskie wytyczne co do dubbingów) mało kto potrafi w tym kraju robić podkład, który nie ssie pałki - bo się po prostu nikomu nie chce. Ludzie (z wyjątkiem Klocucha, który jest wielkim propagatorem dublingu) i tak grają albo po angielsku z napisami, albo rżną w piraty z polskimi łatkami. Są jakieś tam mniej lub bardziej udane próby dużych firm, które próbują coś zdziałać (Blizz, Sony), ale jakość bywa bardzo różna i naprawdę trudno czasem trafić. Raz jest dobrze lub nawet bardzo dobrze (bez powoływanie się na razie na legendarne BG czy PS:T) - Warcraft 3, Stalker (ten klimat), Larry 7... A zaraz potem trafiamy na kaszanę gorszą od stadionowych, chałupniczych "polonizacji" - Far Cry (jezusmaria!), Killzone 3... Totalna losowość skutecznie mnie po prostu odstrasza, zwłaszcza, ze czasami w bardzo przyzwoitych przekładach trafia się na kwiatki (dubbingowe czy tekstowe), które od razu powodują zmianę wersji językowej.

Natomiast chciałbym przypomnieć Pietrusowi Tromenta czy Baldury, które zawsze i wszędzie (i zasłużenie) są stawiane na piedestale jeśli chodzi o rodzime wersje językowe i żaden Wiedźmin tego nie zmieni (zwłaszcza, ze to jest do chuja wafla polska gra, więc z przygotowaniem skryptu z przekładem jest milion razy mniej roboty - nie trzeba od nowa wymyślać terminologii ani cudować z nazwami własnymi chociażby :)).

31.03.2015 10:44
yasiu
23
odpowiedz
yasiu
199
Legend

Yogh - pewnie że jestem uprzedzony - i do tego trochę wiem jak to działa i tak naprawdę podobne dyskusje wcale mnie jakoś okrutnie nie śmieszą. Sam gram we wszystko co się da po polsku, ale skrzywiony jestem nie tylko na punkcie lokalizowanych produktów. Jak ktoś mi powie, że angielski voiceover w Dragon Age Inquisition jest zajebisty, to poproszę go, żeby wyszedł. Wolę konkrety niż biadolenie, że jest źle, a już szczególnie źle na mnie działa narzekanie na aktorów, bo to nie oni decydują jak zagrać swoje kwestie, tylko reżyser - a i zleceniodawca potrafi wrzucić swoje bezsensowne trzy grosze, przez co dubbing brzmi sztucznie, za to jest przepiękny pod względem dykcyjnym.

31.03.2015 10:59
Yoghurt
24
odpowiedz
Yoghurt
101
Legend

Yasiu -> też mam w portfolio dwa oficjalne przekłady i tylko dwa, bo więcej do polonizacji gier nie mam zamiaru siadać, nie tylko ze względu na kompletnie nieadekwatne do nakładu pracy gaże, ale też z powodu dziwacznego podejścia zleceniodawcy do zadanego tematu (czytaj - my wam damy łaskawie ochłapy materiałów, a wy się martwcie resztą) - jeszcze przy ścigałkach, gdzie trzeba się martwić głównie ograniczeniem znaków w menusach to jest pół biedy, ale siedząc przy dużym erpegu, gdzie unisexy, dialekty i reszta dupereli ma fundamentalne znaczenie, a jednocześnie termin jest absurdalnie krótki, natomiast nikt z ekipy nie miał szansy nawet zobaczyć gry na oczy, aby umiejscowić tłumaczone kwestie w kontekście, ciężko mówić nawet o dbaniu o jakość, bo dbać się o nią należycie po prostu nie da :) Większość przekładów wygląda jak wygląda nie przez studio odpowiedzialne za polonizację, ale przez zleceniodawców. W przypadku wspomnianego Disneja to się sprawdza i przekłada na niesamowitą jakość finalnego produktu, ale rodzime poletko growe częściej na tym cierpi. A im bardziej cierpi, tym więcej ludzi przerzuca się na oryginalne ścieżki i tak w kółko.

31.03.2015 11:10
yasiu
25
odpowiedz
yasiu
199
Legend

A to wynika z niesamowicie krótkich cykli produkcyjnych, z braku ludzi ogarniających cały proces lokalizacji i dbających o to, żeby odpowiednie materiały i informacje się pojawiały, a to wynika z oszczędzania na kasie - bo lokalizacje takie jak polska, mają naprawdę, niewielkie znaczenie biznesowe - a szkoda.

31.03.2015 12:36
Herr Pietrus
26
odpowiedz
Herr Pietrus
224
Ficyt

Yoghurt - prehistorię pomijam :) Zresztą tam chyba mniej było nagrywanych kwestii, a na tym się skupiliśmy, nie na tłumaczeniu jako takim. Nie grałem więcej niz kilka godzin, nie wiem :P
Ale tak serio - z pewnością tam było dobrze. Inny przykład co mi teraz się przypomniał - The Longest Journey.

Zdaję sobie po części sprawę, jak to może wyglądać w rzeczywistości, ale mimo to czasem trudno o wytłumaczenie... weźmy np. Mass Effecty - samumu tłumaczeniu wiele chyba zarzucić nie można, językowo, stylistycznie taki leksykon z ME przewyższa, momentami wyraźnie, dziennik Jaskra z rdzennie polskiego Wieśka 2. Problemem jest za to właśnie drętwe aktorstwo. No i owszem - jak się nie wie, co grać, trudno zagrać to dobrze (przecież w filmach jakoś się udaje, nawet w dennych animacjach dla dzieci, a nie hitach DreamWorksa i Disenya-Pixara). Niemniej wiele jest w takich ME1 i ME2 kwestii, w których kontekstu nie trzeba znać, by zagrać je z większą charyzmą... Chociaż ME jakos się jeszcze broniły - były tam i lepsze momenty, a i oryginał nie był wybitny, zdaje się...

Z takich kwestii o jakich piszemy w wątku to chyba dobrym przykładem są też krzyki przeciwników... np. z pamiętnego FC1 :P Chyba tylko - paradokslanie! - w Crysisie 2 wypadły one naprawdę dobrze, z gier, które pamiętam. Szkoda, że tam akurat głównie one tak wypadły :P

31.03.2015 12:56
Yoghurt
27
odpowiedz
Yoghurt
101
Legend

Tu nawet nie chodzi o drętwotę aktorską (też, ale to także, jak wspomniano, nie zależy tylko od samych aktorów), tylko o pewne dziwne prawidła polskiego rynku - może sobie heheszkować, ze w Stanach jest tylko trzech aktorów "od gier" (North, Baker i Hale), ale brak nam obecnie naprawdę profesjonalnych aktorów dubbingujących - stara gwardia (którą słyszało się za gówniarza wszędzie - w dubbingach kreskówek, w grach, etc.) albo jest już stara i warunki nie te co dawniej, albo dostaje o wiele lepszą kasę w produkcji filmowej i im się po prostu nie chce zabawiać w czytanie z kartki za psie pieniądze. I próbuje się przyciągać nazwiskami, które dostają grubą kasę, za to nie mają do tego serca i całość trakują jako hałturę (Gajos jako Hopkins, anyone?), albo nie mają doświadczenia z tego rodzaju medium (może to i truizm, ale nie każdy aktor jest automatycznie dobrym voiceoverem). Albo też po prostu zupełnie nie pasują do roli, choćby i się bardzo starali (Linda jako Kratos czy Boberek jako Drake dają radę, ale obok utrwalonych w świadomości oryginałów po prostu nawet nie stali).

Ale i tak zwykle rozchodzi się o wspomnianą kasę - w pełnych polonizacjach, nawet największych tytułów, nie leżą żadne motywujące sumy, bo to jest nieopłacalna nisza. Ot, takie błędne koło - klient nie kupi dubbingu, bo dubbing jest zły, a jest zły, bo nie ma pieniędzy na lepszy, bo klient nie kupił. Nie mam pojęcia, co (poza odgórnym prikazem rządowym, bo niemieckiej tradycji chujowego dubbingowania wszystkiego już nie zbudujemy) mogłoby naprawić tę sytuację. I szczerze powiedziawszy niewiele mnie to obchodzi, bo problem mnie nie dotyczy :)

31.03.2015 13:23
yasiu
28
odpowiedz
yasiu
199
Legend

Z tymi trzema to przesadziłeś, jest ich z dwunastu ;)

Z tą kasą to nie do końca tak, a przynajmniej nie jest to regułą. Spora część aktorów/aktorek znanych z TV czy w inny sposób, pracuje za takie same stawki jak ci którzy znani nie są.

Problemem jest - moim zdaniem - przede wszystkim brak testów lokalizacji pod kątem audio. Co z tego, że nad dubbingiem pracuje najlepszy polski reżyser, skoro jest ograniczony przez producenta różnymi dziwnymi wymogami, nie ma pełnego kontekstu, a do tego źle zagrane, nie leżące kwestie nie są poprawiane. Tak się nie robi. To znaczy, robi się, poprawia się chyba tylko te najcięższego kalibru błędy dubbingu, a drobiazgi się zostawia - ale co się dziwić, testy kosztują, dogrywki kosztują, powtórna implementacja kosztuje - do tego to wszystko trwa.

31.03.2015 13:47
Yoghurt
29
odpowiedz
Yoghurt
101
Legend

Z tymi trzema to przesadziłeś, jest ich z dwunastu

Ale pozostałych 9 mimo wszystko robi jeszcze w kreskówkach i dubach japońszczyzny :P
I tak wygląda to zupełnie inaczej niż u nas (azjatyckich seiyuu nie liczę, bo to już zupełnie inna galaktyka w tej kwestii) - wspomnianą trójkę czy choćby Haytera, Bluma, McCaffreya zna się głównie nie z ekranu TV, tylko z głosu właśnie, a twarze zna się stąd, że przeniesiono ich podobizny (w mniejszym lub większym stopniu) jako twarze odgrywanych postaci. Już o legendach branży rysunkowej typu Conroy, Cullen, Latta, Castellaneta, Hammil (to jest dopiero przeskok w karierze!) czy "głos wszystkich wszędzie" Cummings nie ma co wspominać. A u nas? Aktor dubbingowy to jest jakby aktor drugiej kategorii albo dorabianie na boku, gdy akurat jest przerwa w ramówce. Bo kogo tak naprawdę mamy z pełnej profeski? Poza Boberkiem, którego głosem zapewne będą mówiły wkrótce lodówki i tostery? Jest Paszkowski, jest tytan pracy - Kopczyński, gdzieś tam raz na ruski rok wychyli się Rozenek czy Pacek, ale oni też zasuwają w telenowelach, bo z samego głosu widać nie da się wyżyć... Jest grupa doskonałych nołnejmów, którzy zapieprzają jak chińczyki na poletku przy dubach kreskówek, ale... no właśnie, to są nołnejmy z tego względu, że aktor dubbingowy to nie jest u nas aktor. Przecież jego robotę mogą odwalić żule i studenci.

ale co się dziwić, testy kosztują, dogrywki kosztują, powtórna implementacja kosztuje - do tego to wszystko trwa

No właśnie. Czyli tak czy siusiak - kasa i terminy. A taki Torment miał półroczną obsuwę ze względu na polonizację i warto było. Teraz nie warto, bo mało kto ma mentalność Kęsika, by czekać osiem lat na tytuł, w który każdy normalny człowiek już dawno zagrał.

31.03.2015 14:15
Herr Pietrus
30
odpowiedz
Herr Pietrus
224
Ficyt

Mnie też nie zależy na dubbingu. Ma właściwie sens tylko w RPG-ach, a ponieważ RPG-i toleruję tylko w wydaniu Wiedźmin/ME/dowolny Action-TPP, to niewiele jest produkcji, na dubbing których czekam. :) No, dubbing sprawdziłby się też w jakichś TPP/Sandboxach z naprawdę dobrze zarysowaną fabułą, ale hity pokroju Mafii czy GTA w polskim nieudolnym wydaniu szczęścliwie nam nie grożą.

Wiesz, Yogh, niby znowu mógłbym ci tylko przytaknąć, bo trudno podważyć wywód o aktorach, o przyciąganiu nazwiskami pasującymi jak kwiatek do kożucha, ale szczerze ci powiem, że wciąż słuchając niektórych kwestii ze znanych mi spolszczeń nie pojmuję, na jak wielki "odwal" można taką robotę wykonywać. Ten film z bazarową polonizacją wstawiono tu dla beki, ale naprawdę aktorstwo w wielu profesjonalnych polskich wersjach od poziomu brata ze wschodu podkładającego głos Kainowi znacząco na plus nie odbiega...

Chociaż jak się patrzy na jaki odwal robi się wiele rzeczy za grubą kasę, to faktycznie - jaką motywację ma nolnejm?...
I dlatego jeśli ma być słabo, to już lepiej niech nie będzie dubbingu wcale.
Chociaż czasem szkoda, w końcu czasem przyjemniej by się z nim grało, nie posiadając certyfikatu CPE.

31.03.2015 14:23
31
odpowiedz
zanonimizowany983828
88
Senator

W USA jest dużo więcej aktorów dubbingujących przede wszystkim gry niż wspomnianych 3 (pierwsi z brzegu R.A. Downes, Gough, Marshall, Mai West etc). Co do Polski to zgadzam się ze wszystkim. U nas w ogóle wystarczy mieć znane nazwisko. Nikogo nie interesuje znacznie lepszy, ale nieznany "aktor". I dlatego w polskim show-biznesie przewijają się non stop te same nazwiska. Grając w Singularity zachwycałem się polskim dubbingiem, który stoi tam na bardzo wysokim poziomie, ale gdy zajrzałem w metryczki tychże polskich aktorów, to podkładali głosy w zaledwie paru innych produkcjach. Szkoda.

A jak z amatorskich dubbingiem do produkcji? Poza modami do Gothica nie słyszałem o innych. Szukają może gdzieś chętnych? Sam bym spróbował, bo podobno głos mam nawet niezły xD (a studentem, menelem czy żulem to nie jestem). Teraz akurat gram w Amnesię: Maszynę dla Świń i dubbing ang. jest tragiczny - sądzę, że nawet przeciętny polski zabrzmiałby lepiej.

31.03.2015 14:49
yasiu
32
odpowiedz
yasiu
199
Legend

Aż sobie sprawdzę to Singularity, bo obsada faktycznie... "mało znana" :)

drenz - niestety, producentów którzy dają wolną rękę przy doborze obsady nie jest chyba zbyt wielu. Z tego co wiem to potrafią dość mocno ingerować w każdy etap produkcji dubbingu, a to niezbyt dobrze wychodzi.

Przypomniały mi się jeszcze dwie kwestie - pierwsza to zwyczajowy brak dopasowania kłapów do dialogów. To kładzie większość dubbingów, jak postać mówi "dupa" a usta na ekranie układają się w "ass". Druga rzecz to występ Krzyśka Gonciarza w dubbingu do którejś z gier Sony. Wrzucał kiedyś swoje wrażenia z tej akcji. Parę dni, dwóch reżyserów, sprzeczne wizje postaci, zero reakcji na jego sugestie... tak się nie da pracować. A ja jestem pewien, że pomijając kwestie techniczne dotyczące emisji głosu, Krzysiek dałby radę naprawdę fajny dubbing nagrać.

31.03.2015 14:54
Herr Pietrus
33
odpowiedz
Herr Pietrus
224
Ficyt

A więc i ty sugerujesz, że to jednak wszystko wina tych "u władzy"?
W sumie - jakaś analogia życiowa się nasuwa...

31.03.2015 15:05
Yoghurt
34
odpowiedz
Yoghurt
101
Legend

Yasiu -> Beczka robił bodaj do Ratchetta. Ostatecznie akurat ten dubbing tragiczny nie był (aczkolwiek, jak w większości przypadków - brakowało pazura i odpowiedniego jaja). Ale fakt faktem pozostaje - tak zwana "góra" (przynajmniej z moich doświadczeń i to nie tylko w branży elektronicznej) działa mniej więcej tak:
1. Dużo za niedużo
2. Dużo, jak najwięcej, najlepiej tak do końca tygodnia (mamy czwartek)
3. Ma być tak dobrze jak w oryginale. Nie, nie dostarczymy oryginału, jeszcze na torrenta wrzucicie i co?
4. Ale po co wam gra, przecież daliśmy wam excela z rozpiską kwestii
5. No dobrze, do poniedziałku, ale tylko dlatego, ze musicie zrobić glosariusz na parenaście stron
6. Ten aktor ma być. Wiem, ze ma cienki głos, ale ma być i koniec
7. Jaka wizja? Ja wczoraj reżyserowałem spot laktowaginalu
8. Nie, nie mozecie zatrudnić więcej tłumaczy, budżet mamy ograniczony
9. Może być w sumie, nie wiem, nie sprawdzałem, jutro tłocznia
10. Brawa, oklaski, zaszczyty!

Jasne, zdarzają się, wedle plotek, wyjątki i czasem nawet ponoć przyjemności (nie wiem, jak tam w Albionie, ja robię za Freelancera, takim zawsze wiatr w oczy ;)) albo nawet miła współpraca. Ale to tak w ramach legend i podań ludowych słyszałem.

31.03.2015 15:12
yasiu
35
odpowiedz
yasiu
199
Legend

Jak to w tej branży bywa, nic powiedzieć nie mogę :D Ale, jest lepiej niż to opisałeś i to chyba daje się odczuć w produktach finalnych, przynajmniej tych gdzie mamy wpływ na cały proces. A jak w końcu przyjdzie mi pracować przy zleceniu takim jak opisałeś, to doświadczenie mocno zaprocentuje :D

31.03.2015 17:23
Kompo
36
odpowiedz
Kompo
201
Legend

Nie gram w polskie wersje za bardzo, ale ostatnio miałem styczność z polską wersją Dying Light - o matko boska, nie mogłem tego słuchać. Straszny dramat.

31.03.2015 17:30
AIDIDPl
37
odpowiedz
AIDIDPl
172
PC-towiec

Dlatego ja od razu widząc wcześniejsze rozgrywki wiedziałem że wolę pełna angielską...I problemu nie ma...

31.03.2015 17:36
kuba1711
38
odpowiedz
kuba1711
97
Ten post może kłamać?

Faktycznie trochę badziewny ten dubbing, z serii BF najlepszy miał BC2, zdecydowanie. Polski dubbing miał swoją chwilę szczytu, koło 2000 roku. Każdy dotąd wspomina Baldura, Warcrafta, Gothica czy trochę nowsze The Bard's Tale. A później już posucha, podobno Skyrim miał nawet niezły, ale nie grałem, to nie oceniam.

31.03.2015 17:42
Bezi2598
39
odpowiedz
Bezi2598
140
Legend

Trochę racji musi być w tym co napisał Yoghurt. To nie tylko od aktorów zależy. Gdzieś widziałem wywiad z kimś z CDP i było powiedziane, że w studiu nagraniowym cały czas ktoś jest z CDP i pilnuje, żeby wszystko było dobrze.

31.03.2015 18:03
yasiu
40
odpowiedz
yasiu
199
Legend

Ja też raczej bywam na wszystkich nagraniach nad którymi pracuję. No chyba, że to coś rutynowego i nagrywa ta sama ekipa co zwykle. Aktorzy sobie to bardzo chwalą.

31.03.2015 18:23
A.l.e.X
41
odpowiedz
A.l.e.X
153
Alekde

Premium VIP

Ja bym odpowiedział to tak: ludzie na stanowiskach menadżerskich mają nikłe pojęcie o branży, zarządzają firmą mało kiedy patrząc na profil jej działalności. Dla wielu wydaje się że nazwisko jakiegoś aktora, lub innego muzyka to plus i rozgłos dla gry, a jak wiemy po Risen 2 i Nergalu dla graczy jest to całkowicie obojętne, zresztą nie tylko po Risen 2. Niestety wyżej wymienieni menadżerowie o tym nie wiedzą, ponieważ kończą te same szkoły i uczestniczą w tych samych szkoleniach dla kretynów, dlatego u mnie w firmie jest całkowity zakaz podążania nurtem debilizmu. Szkolenia motywujące / reklama i marka => powinna być przyznana specjalna nagroda Nobla dla kogoś kto to wymyślił. Najlepsze jest to że wczoraj na gazeta.pl padły sumy jakie płacą firmy za reklamy u blogerów, to dopiero jest fantazja : bloga czytają głownie małolaci (bo kto normalny/dorosły czyta bloga ?!) którzy w 99.99% nie mają za co kupić reklamowanych na nim rzeczy, a jednak firmy korzystają z takiego rozgłosu i płacą całkiem przyzwoicie.

Kiedyś rozmawiałem z osobą (bez danych personalnych), która pracuje w bardzo dużej znanej firmie deweloperskiej gier w oddziale w PL i powiedziała mi że równie dobrze mogłaby zarządzać nie tą firmą, a sprzedającą AGD ;)

31.03.2015 18:50
yasiu
42
odpowiedz
yasiu
199
Legend

Ostatnie zdanie akurat jest dość uniwersalne. Jak ktoś jest dobrym menadżerem, to z pomocą odpowiednich ludzi poradzi sobie w większości branż - wiedzę zdobywa się na bieżąco.

Ale, na pewno jest rozstrzał między marketingiem a produkcją gier, nie wie głowa co robi dupa, z tego też wynika wiele nieporozumień.

31.03.2015 19:52
43
odpowiedz
zanonimizowany12249
164
Legend

Kiedyś rozmawiałem z osobą (bez danych personalnych), która pracuje w bardzo dużej znanej firmie deweloperskiej gier w oddziale w PL i powiedziała mi że równie dobrze mogłaby zarządzać nie tą firmą, a sprzedającą AGD ;)

Dlatego takie gowniane gry od lat powstaja :P

31.03.2015 19:56
44
odpowiedz
zanonimizowany23874
136
Legend

małolaci (bo kto normalny/dorosły czyta bloga ?!) którzy w 99.99% nie mają za co kupić reklamowanych na nim rzeczy, a jednak firmy korzystają z takiego rozgłosu i płacą całkiem przyzwoicie.

Jak to nie maja? Przeciez rodzice maja pieniadze.

01.04.2015 00:10
45
odpowiedz
mich83
121
Generał

Zgadzam się w 100 % a autorem wątku. W polskim dubbingu nawet największy bandzior , menel, idiota itp. jest "ą" "ę" i wymawia każde słowo jak profesor Miodek.

01.04.2015 08:22
yasiu
46
odpowiedz
yasiu
199
Legend

mich83 - to zależy od reżysera, ten z którym ja pracuję już dawno z tym walczy, ja zresztą podobnie. No chyba, że mamy do czynienia z postacią typu "bułkę przez bibułkę" - wtedy można pograć w poprawność. A że jest to rola reżysera przekonałem się już jakiś czas temu podczas castingu. Wystąpiło w nim słowo... np. bunkier - aktorzy w trybie "default" wymawiają N bardzo mocno, wyraźnie, jak ich w szkole uczono. Super, ale brzmi to nienaturalnie w większości sytuacji, więc trzeba im o tym powiedzieć.

I jeszcze jedna uwaga na temat lokalizacji. Gram teraz w DA:I na PS4. Parę błędów w tłumaczeniu jest - zawsze są - parę łatek też już wyszło. Myślicie, że błędy zostały poprawione? Niee... nadal status palącej się postaci to "Podalenie" ;)

01.04.2015 09:21
Yoghurt
47
odpowiedz
Yoghurt
101
Legend

Alex-> bloga czytają głownie małolaci (bo kto normalny/dorosły czyta bloga ?!)

A kto normalny/dorosły przesiaduje na jakimś forum o strzelających do siebie ludzikach na ekranie?

Ciągnąc offtop - ceny na rynku ustalają proste zasady podaży i popytu. Widać się opłaca, choć w tym wypadku niektóre firmy nie mają faktycznie pojęcia, że świętość blogerskich statystyk - "liczba unikalnych wyświetleń" niekoniecznie jest równa liczbie sprzedanych suszarek, golarek do anusa i maści na hemoroidy. Natomiast przyzwoity bloger (czy inny jutuber), który faktycznie i realnie potrafi wycenić swoje, było nie było, usługi, jest w stanie zarobić, jednocześnie przynosząc zyski reklamodawcy.

Yasiu ->
I jeszcze jedna uwaga na temat lokalizacji. Gram teraz w DA:I na PS4. Parę błędów w tłumaczeniu jest - zawsze są - parę łatek też już wyszło. Myślicie, że błędy zostały poprawione? Niee... nadal status palącej się postaci to "Podalenie" ;)

Bo to nie są rzeczy, które są do poprawienia przecież. Wgryzanie się w polską wersję zabrałoby cenne godziny i złotówki, które mogą pójść w łatanie poważnych bugów psujących całość gry, a nie kilku jakichśtam pojebów, którzy czytają tekst na ekranie. Przecież widac, że postać się pali, po co w tym dłubać? :P

Forum: Dlaczego Polacy do dubbingu nie zatrudniają żuli, bezdomnych, studentów?