Zaginiona dziewczyna - recenzja filmu, który jest jeszcze lepszy, niż się wydaje
Po przetrawieniu filmu stwierdzam, że to chyba trzecia najlepsza produkcja Finchera - po Siedem i Podziemnym kręgu. Perfekcyjnie ułożona fabuła (ewentualne naciągane elementy traktuję z przymrużeniem oka)!
Zaginiona dziewczyna (...) wpisuje się w trend produkcji bardzo dobrych, typowo fincherowskich, a jednak (ponownie) nieco innych pod pozostałych jego dzieł.
Skoro "ponownie" i skoro "trend" to należałoby się zastanowić, czy nie na tym, między innymi, polega typowo fincherowski film, że jest inny od wcześniejszych.
Juto lecę. Mam nadzieję, że będzie tak dobry jak Zodiac, którego wielbię przez duże "Wu".
A przy okazji, dziś w Wyborczej wywiad z reżyserem.
Zdecydowanie na tym polega. Może nie do końca szczęśliwie sformułowałem myśl, ale o to chodzi - bardzo dobre kino w stylu reżysera i jednocześnie inne od pozostałych jego filmów.
Ciekawi mnie zatem porównanie z Zodiakiem, bo mnie ten film nieco zmęczył i uważam, że Fincher zrobił lepsze rzeczy. Choć to nadal dobra produkcja :)
Super, serwis o grach zaczyna pisac o filmach, czy jutro przeczytam o zapaleniu ucha Oleksego?
Ta sama przypadlosc dopadla filmweb i wypisywanie o grach, ludzie, nie ma co myslec o tym by nachapać się z kazdego zrodla (co jest gowniane, jak mowi Gesslerowa), trzeba byc profesjonalnym w tym co sie robi..
A zauważyłeś, że Gameplay to miejsce, gdzie ludzie piszą na każdy temat? Od gier, przez muzykę, filmy i książki aż po militaria? Po prostu GOL czasem promuje wpisy blogowe na swojej stronie głównej :)
Fincher za Seven i Fight Club ma u mnie zawsze fory. Jedynie za zupelne niepotrzebna Girl with dragon tatoo sprawil ze stalem sie wobec niego obejetny, mam nadzieje ze za Gone Girl znowu wroci na fotel mistrza. Czekam
"Gowniane" to są wszystkie programy z Gesslerową:) Ja osobiście bardzo chętnie poczytam o dobrych, dorosłych filmach i serialach choćby na Gry Online. Tak się akurat składa, że to właśnie na tym portalu(choć akurat na forum, nie w artykule) dowiedziałem się o istnieniu fantastycznego serialu True Detective. Czekam teraz tylko kiedy tylko groonlinowa brać dostrzeże serial Ray Donovan.
Wczoraj byłem w kinie, i nie spodziewałem się aż tak dobrego filmu. Jedyny minus to trochę naciągana akcja na końcu ale cała reszta wręcz genialna.
Zaginiona to najlepszy film jaki oglądałem w ostatnim czasie.
Ja z kolei zupełnie odwrotnie - szedłem z nastawieniem, że obejrzę arcydzieło (ach te wasze komentarze), nastawiłem też tak dziewczynę i oboje wyszliśmy z kina z kwaśną miną. Dawno nie oglądałem tak naciąganego, nielogicznego i przewidywalnego filmu.
Perfekcyjnie ułożona fabuła (ewentualne naciągane elementy traktuję z przymrużeniem oka)!
Trzeba cholernie dużo mrużyć te oczy, żeby uznać film za perfekcyjny....
Dla mnie jest to 6/10
Ach, te różne podejścia do odbioru filmu... Cieszę się, że większości się podoba. Ciekawe, czy bez czytania optymistycznych recenzji miałbyś, Grabarzu, inny odbiór całości. Bo dla mnie jedynym elementem, który rysuje powierzchnię fabuły, jest motyw z kamerami w domu Desi'ego.
Myślę, że nastawienie i oczekiwania faktycznie mogą być problemem. Tyle, że nie chodzi o to czy film jest lub nie jest arcydziełem, a o to czy jest lub nie jest thrillerem. A nie jest. Tak jak Fight Club nie jest filmem o laniu się po mordzie*.
Dziewczyna jest zjadliwą satyrą na instytucję małżeństwa (a może ogólnie na życie w związku) ubraną w szaty kryminału. I choć faktycznie historia jest przewidywalna (choć już nie narracja), a już samo zawiązanie fabuły naciągane, to kompletnie to nie przeszkadza, bo, po pierwsze, jest to wszystko ultra precyzyjnie skonstruowane (chodzi mi o sztukę filmową, a nie scenariusz), a po drugie, nie o zagadkę w tym wszystkim chodzi. Tu ważne są portrety dwójki bohaterów, zrywanie kolejnych warstw obłudy i lukru, pod którym skrywają swoje zawiedzione oczekiwania względem siebie.
Przy czym to nie wszystko, bo film jest pełen smaczków (media, małomiasteczkowa mentalność, cynizm organów ścigania, etc.)
Czekam na edycję na Blu-Rayu, by wydać ostateczny werdykt, ale póki co jestem zachwycony. Już dawno nie widziałem filmu, po seansie którego chciałbym kupić bilet na kolejny.
*liczba pojedyncza użyta celowo ;)
Hehe, mi w głowie też zaświeciła się lampka "kupić blu-raya" :)
Pomijając już estetyczną przyjemność z oglądania (co akurat u Finchera zaskakujące nie jest), jest w tym filmie poruszonych tyle rzeczy (o których bez spoilerowania nie bardzo da się wspomnieć), że posiadanie go w bibliotece (videotece?), by móc do niego regularnie wracać , nie podlega żadnej dyskusji.
A swoją drogą, porównania z Hitchcockiem bardzo na miejscu.
