Witam.
Sprawa wyglada tak. Co roku harcerzyki rozbijają sobie campa w lesie, przy jeziorze. Naprawdę nic do nich nie mam, gdyby nie to, ze zakazują wstępu do jednego z dwóch brzegów jeziora. A, że drugi brzeg znajduje sie dość daleko( jakies 5-6km od pierwszego brzegu), to nie ma mowy o wyjściu po pracy nad jezioro z piwkiem w ręce. Czy owi camperzy mogą sobie od tak zabronić wstępu nad jezioro?
i ich stamtąd wykopią
ha ha ha, tak z pewnością ich wykopią żeby miejscowi mogli tam piwo pić, przecież oni mają pozwolenie na obóz.
Soul -> Ależ mi nie przeszkadza ich obóz. Niech tańczą, śpiewają, czy co oni tam robią. Ja chcę się tylko wykąpać. :)
nie wykopią, Soul, ale i oni nie mają prawa zabraniać wstępu innym
że w dzisiejszych czasach jeszcze istnieje harcerstwo, to w ogóle ewenement...
liczba harcerzy to obecnie około 120 000 ludzi, więc to raczej nie ewenement, po prostu się dobrze bawią.
Soul -> a niech bawią się tak jak im się podoba. Jednak to nie znaczy, że mogą sobie zawłaszczyć całą plażę tylko dla siebie.
Chyba, ze plaza jest prywatna. Poza tym, plywac po alkoholu? Ci harcerze robia ci przysluge.
Tak, zawsze przed pływaniem muszę się schlać jak świnia. :D
Do jeziora mam 1km, czasem wezmę na drogę jedno piwko, nie róbcie ze mnie alkoholika. :)
U nas na obozie sprawa wygląda tak, że mniej więcej określony teren jest nam zdany na czas obozu przez leśniczego. Jezioro nie należy do tego terenu ale dojście do niego na pewnym odcinku już tak. fragment brzegu nad którym jesteśmy rozbici to zazwyczaj 50-200m, jak jakiś rybak chce sobie połowić to nie mamy z tym problemu, lecz nie pozwalamy sobie urządzać kąpieliska w obozie. Jednak nie wywalamy nikogo 5km dalej.
Tak wygląda sprawa w moim szczepie, a ogólnie z tego co się orientuje, pomiędzy leśniczym, harcerzami jest podpisywany protokół zdawczo-odbiorczy, w którym leśniczy wynajmuje harcerzom kawałek lasu i dostaje go po obozie z powrotem. Są oni odpowiedzialni za za to, żeby wrócił do leśniczego w takim stanie w jakim go dostali i co złego by się tam nie stało (np. pożar, to gnój w pierwszej kolejności idzie na nich)
O ile plaza nie jest prywatna - i w poblizu naprawde nie ma innego dostepu do jeziora - to mozesz obrazowo wyjasniec zagradzajacemu Ci droge druhowi zastepowemu co moze sobie zrobic z najdluzszym z posiadanych przez siebie masztow do namiotow. Po czym isc sie wykapac. Jak ma problem - niech wzywa policje. Albo niech ekologicznie wysle golebia do hufca. Ze skarga...
PanSmok ---> ale ty kufa hero jesteś, nie zapomnij skopać zuchów.
[13] - to nie kwestia herosowania - ciekawi mnie po prostu na jakiej podstawie ktos rosci sobie wylacznosc do korzystania z brzegu jeziora. Nie namawiam bynajmniej do wpadniecia tam z ogniem i mieczem ( czyli przekladajac na Polskie warunki z butelka pryty i sztacheta wzbogacona gwozdziem ). Pytanie - czy jest to plaza publiczna czy po prostu miejscowi "chodza sie tam kompac od zawsze" mimo ze kapieliska tam nie ma. Jezeli jest to jedyna plaza/ dostep do jeziora w okolicy to podejrzewam ze druch Boruch ma do niej takie same prawa jak ja. A to ze akurat maja w poblizu oboz i nie maja ochoty na towarzystwo "cywilow" to zupelnie inna sprawa. Z doswiadczenia wiem ze bedac "przyjezdnym" nie ma co walczyc z miejscowymi - lepiej sie dogadac.
Najprosciej byloby sie spytac jak sprawa wyglada od strony przepisow w lokalnym urzedzie gminy i juz. Takie rzeczy reguluja przepisy a nie umowy na gebe i czyjes "widzi mi sie".
AFAIK, zgodnie z polskim prawem zabronić (ani zagrodzić - wspomniane wyżej 1,5 m od linii brzegowej) dostępu do wody (wzdłuż całej linii brzegowej) nie mogą (zakładam, że jest to jakieś jezioro naturalne, czyli wody publiczne - własność Skarbu Państwa). Ale trzeba pamiętać, że przysługuje nam dostęp do wody, a nie terenu nad nią; zatem rozkładanie się z kocykiem na plaży kawałek od brzegu już trochę niezbyt się pod to łapie. Wolno natomiast wędkować, pływać, moczyć nóżki etc. Inna sprawa, że ze sporym prawdopodobieństwem teren, na którym rozbili obóz (las) też jest państwowy, ergo - nijak nie mogą zabronić z niego korzystać.
Oczywiście niezależnie od tego, czy będziesz korzystał z wypoczynku nad tą wodą legalnie, czy też nie, zwykła przyzwoitość nakazywałaby nie robić "bydła", nie śmiecić i nie hałasować - ale to chyba jasne.
Harcerzyki zabronia ? Chlopie, idz i rob co chcesz, gowno moga :)
PanSmok ---> przecież żeby zorganizować obóz harcerski pod namiotami trzeba mieć wiele różnych zgód, np. od strażaków, sanepidu i oczywiście od wójta/burmistrza na umiejscowienie obozu.
[18] - i w tym punkcie sie zgadzam - aczkolwiek co innego zgoda na umiejscowienie obozu, a co innego kwestia dostepu do jeziora. To ze sa rozbici nad jeziorem - zakladam ze namioty nie stoja 2m od tafli wody - nie oznacza jeszcze ze jedyny lokalny dostep do jeziora dostali z automatu na wylacznosc "bo oni tu oboz maja"...
PanSmok ---> nikt nie daje nikomu dostępu na własność do całego jeziora, zapewne dostali 100 metrów z kilku kilometrów brzegu.
[20] - sugeruje - przeczytaj jeszcze raz post nr 1.
Jezeli jest to jezioro "panstwowe" a nie prywatne - 1.5m pasa brzegowego dostac po prostu NIE MOGA. Bo tak stanowia przepisy. A co za tym idzie dostepu do dostepu do jeziora na wylacznosc.
PanSmok ---> no właśnie przeczytaj :) Skoro mityczny drugi wolny brzeg znajduje się 5-6 kilometrów to ile ma całe jezioro obwodu? 10 km?
I co naprawdę wierzysz że na długości 5 kilometrów stoją harcerze i zabraniają mu dojść do jeziora?
Niech poda lokację, przecież to można sprawdzić. Może tam jest jakiś ośrodek harcerski, no bo przecież ciężko mi wyobrazić sobie obóz długości kilku kilometrów. ZHP i ZHR mają własne ośrodki, a jeżeli to ich ośrodek to nie ma żadnego problemu żeby zabronić wchodzić.
Nie chce mi sie pisac wiecej. Zajrzyj sobie do Ustawy o prawie wodnym paragraf 34 podpunkty 1 i 2. Szczegolnie 2...
Osobiscie widzialem pare jezior o powierzchni ladnych paru km2 gdzie dostep do wody byl w 3-4 miejscach o ile nie miales ochoty przedzierac sie przez 10m szuwarow, tataraku czy innego talatajstwa. Stad wiem ze kawalek plazy to czesto lokalny skarb. Szczegolnie jak wejscie do jeziora jest po piasku a nie mul czy kamory.
jakby sie komus nie chcialo szukac...
Art. 34. [Granice korzystania] 1. Każdemu przysługuje prawo do powszechnego korzystania ze śródlądowych powierzchniowych wód publicznych, morskich wód wewnętrznych wraz z morskimi wodami wewnętrznymi Zatoki Gdańskiej, i z wód morza terytorialnego, jeżeli przepisy nie stanowią inaczej.
2. Powszechne korzystanie z wód służy do zaspokajania potrzeb osobistych, gospodarstwa domowego lub rolnego, bez stosowania specjalnych urządzeń technicznych, a także do wypoczynku, uprawiania turystyki, sportów wodnych oraz, na zasadach określonych w przypisach odrębnych, amatorskiego połowu ryb.
Proszę znalazłem ci informację na ten temat:
http://www.bip.wolin.pl/strony/930.dhtml
34. Burmistrz rozpatrzył pozytywnie wniosek Związku Harcerstwa Polskiego Komenda Hufca Jaworzno w sprawie wydzierżawienia działki nr 130/1 w Wisełce na okres lipiec - sierpień 2004 r. z przeznaczeniem na organizację obozu harcerskiego.
Jeżeli działka została wydzierżawiona to mogą sobie postawić płot i jest to zgodne z prawem, byle płot nie stał w wodzie.
Juz widze tych harcerzy w skarpetkach po kolana, z dziewiczym wasem pod nosem mowiacych "pan tu nie wejdzie" :D
W sumie troche patowa sytuacja, bo z jednej strony nie wyobrazam sobie zeby mogli sobie przywlaszczyc plaze a z drugiej nie widze opcji, zeby oboz dzieciakow mial na jednej plazy przebywac z doroslymi (czesto pijacymi/agresywnymi) ludzmi...
A i jeszcze powiedz mi , ile ty masz lat ? 15 ?
Jakby mi jakis glupi harcerz zabrobil wejscia do wody, to bym go po prostu wysmial i wszedl
Wiarołomca ---> tak, tak i jeszcze napisz jak rozpierdalasz 200 osobowy obóz.
Nie, ale dla mnie to jest mega smieszne, ze jakis durny oboz harceski by mial mi zabronic wejscia do wody. Jezioro nie jest ich, wiec niech sie gonia,. A jakby jakis problem byl to zaraz mozna zadzwonic i zweryfikowac czy moga mi zabronic wejscia d owody
Jeżeli działka została wydzierżawiona to mogą sobie postawić płot i jest to zgodne z prawem, byle płot nie stał w wodzie.
Płot MUSI stać nie bliżej niż półtora metra od wody.
Co zresztą dotyczy prawie wszystkich działek nad wodą.
Cała sprawa jest opisana na youtubie po wpisaniu NAS ZHP.
Wiarołomca ---> myślę że w opisanym tu przypadku nie chodzi o dostęp do wody tylko o picie piwa w środku czyjegoś mającego oficjalne pozwolenie obozu.
Ta rozmowa staje się durna i nie na temat jak większość "prawnych" sporów w internecie.
A cały problem nie polega na dostępie do wody tylko na fakcie że przez dwa miesiące trzeba chodzić pić piwo kawałek dalej. Zaraz zostanie przywołana konstytucja i prawo unijne no ZHP odcięła pół Polski od wody.
w Polsce nie ma czegos takeigo jak plaza prywatna, zgodnie z prawem wodnym kazdy ma dostep do tego 1.5m od wody i nie wolno tego zagrodzic, jesli nie masz dostepu do brzegu mozesz nawet zadzwonic po straz miejska/gminna lub policje lub nie wiem straz wodna (nie wiem czy jeszcze jest) i wlasciciel dostanie mandat albo jakies pouczenie zeby usunac ogrodzenie, zreszta takei ogrodzenie i tak nie powinno stac bo rzeki sa monitorowane przez zarzady zlewni ktore dbaja o stan rzeki koryta i otoczenia
nawet jesli grunt jest prywatny to rzeka jest zawsze na osobnej dzialce ktora juz nalezy do skarbu panstwa czyli prywatna nie jest, to ze woda kazdego dnia ma inny poziom nic nie zmienia (tyle ze nikt sie nei bedzie czepial ze jesli ktos juz ma ogrodzenie to ma 1.4 a nei 1.5 od powierzchni) jesli koryto sie przemieszcza i trwale zabiera komus dzialke to zarzad zlewni odkupuje te czesc, podobnie jak sie woda cofnie mozna to sprzedac, ale z reguly chodzi wlasnie o to zeby z czasem wykupic taki obszar/korytarz po ktorym koryto sobie wedruje
takei tabliczki "zakaz wstepu" "plaza prywatna" mozna sobei stawiac ale one nic nie znacza, podobnie chyba jest z baltykiem
caly czas mowie o tym 1.5m od wody, dalej juz jest teren prywatny, takze oboz na dzikoto teoretycznie tylko nad woda
czyli harcerze oboz maja bo pewno maja pozwolenie, a jak nie to niech sobie zyja bo niedlugo na podlubanie w nosie tzreba bedzie miec pozwolenie, ale zabronic dostepu do wody nikomu nie moga, chociaz pewno w dobrej wierze chca bo wiadomo: pijanstwo sodomia i gomoria i mordor:PP
to prawo nie dotyczy kanalow itp malych ciurkaczy chyba ze gdzies sa wymienione, i (nie jestem pewien) przypadku kiedy ktos ma dzialke z calym jeziorem wewnatrz wtedy chyba tez caly brzeg jest "jego" wiec plaza jest prywatna:]
Soul - 5-6 km to jest kawałek? Taki dystans pokonuje się w okolicach 1 godz. Więc nie mów, że to kawałek. Tak się też przewrotnie składa, że te dwa miesiące to pod względem pogody najlepszy czas na kąpiele.
Tak więc obywatelu głowa do góry wróć we wrześniu lub październiku albo jeszcze lepiej w grudniu wtedy bez przeszkód się wykąpiesz.
Swoją drogą jeśli harcerzom tak bardzo przeszkadzają plażowicze to czemu nie rozbiją się w miejscu gdzie nie ma plaży?
Trael ---> a dlaczego nie mogą się rozbić tam gdzie są skoro mają na to pozwolenie? Dlaczego muszą znosić napitych ludzi chodzących im po obozie?
Ten kraj jest chory. Wszędzie na całym cywilizowanym świecie dobro społeczne jest na państwowym terenie ważniejsze niż dobro prywatne. Tylko u nas człowiek pijący piwo może terroryzować kilkaset osób i znajduje rzeszę obrońców.
kto powiedzial, ze napity? jak sie wypije lampke wina w restauracji to tez jest sie napitym i budzi sie powszechne zgorszenie?
Tyle, ze zwykly szary czlowiek korzystajac z plazy nie musi jej jednoczesnie okupowac i zamykac dostepu dla calej reszty. Dlaczego nie mozna bylo rozbic sie bardziej wglab ladu i przespacerowac sie do wody te 50m?
a co do napitych jednostek... chyba nie wiecie jak teraz wygladaja harcerskie rajdy i obozy. :)))
Terroryzm - gdy przychodzisz z piwem na plażę i okazuje się że zagarnął ją ZHP.
Dobro społeczne - gdy zagarniasz plażę i blokujesz dostęp terrorystom. Bo sam oczywiście nie pijesz... a przynajmniej oficialnie nie.
No i widzisz Maciej, zostałeś alkoholikiem terroryzującym kilkaset małych, niewinnych osób i do tego masz jeszcze czelność zakładać o tym wątki na forum? Wstydź się!
EDIT: Longwinter - sam nie przepadam za alkoholem, jednak określanie osoby, która wypija jedno piwo, że jest napita i terroryzuje kilkaset osób jest dla mnie kompletną głupotą. Autor tego wątku ma takie samo prawo do korzystania z tego jeziora jak wspomniana grupa młodych harcerzy. On wypija sobie jedno piwko po pracy i nikomu nie wadzi, oni zaś wyganiają wszystkich, ponieważ 'mają obóz i mają wyjebane czy ktoś chce sobie popływać w jeziorze', przecież oni za ten obóz zapłacili i mają zgodę okolicznych strażaków!
O tak alkohol, ulubiony temat Polaków. Zacznijmy się licytować kto potrafi wypić więcej to się zrobi swojsko. Najważniejsze bronić swojego stylu życia. Tak obrona alkoholizmu jest nawet ważniejsza niż obrona postaw aspołecznych.
Trael ---> naprawdę nie wiesz o tym że ktoś kto terroryzuje innych wcale nie musi być terrorystą bo to nie jest to samo ? :)
Powiem jedno - w********** flejo ze swoim piwskiem gdzie indziej i daj się dzieciom spokojnie bawić.
to wypicie piwa na plazy w lesie jest postawa aspoleczna? a jesli bylaby to smazalnia ryb na prawach ogrodka piwnego z koncesja na sprzedaz alkoholu to tez byloby to demoralizujace spoleczenstwo?
Bullzeye_NEO
to wypicie piwa na plazy w lesie jest postawa aspoleczna?
Jest tu wielu prawników, prawie prawników i pół prawników to zaraz dostaniesz cytat z ustawy antyalkoholowej, ja nie wiem wypijam kilka piw rocznie, nie znam się.
Postawą aspołeczną jest narzucanie się innym ze swoją obecnością pod wpływem alkoholu, szczególnie w takim miejscu jak obóz harcerski gdzie alkohol jest zabroniony. Autor wątku tego nie robi więc rozmowa jest teoretyczna. A jeżeli nawet to jest milion innych miejsc gdzie może to piwo wypić.
Niepotrzebnie autor wspomnial o tym piwie w pierwszym poscie, niektorzy najwyrazniej nie ogarniaja, ze sytuacja bylaby identyczna, gdyby napisal tylko "nie ma mowy o wyjściu po pracy nad jezioro.". Akurat autor wspomnial o piwie, ale cala reszta miejscowych moze chcialaby sie tam wybrac na ryby, lub poplywac, lub poopalac sie, lub w jakimkolwiek innym celu mozna wykorzystywac kawalek dostepnej w poblizu plazy - a tu 'nie da sie', bo druhowie zajeli caly teren. A moze miejscowe dzieci tez chcialyby sie w wakacjne upaly potaplac w jeziorku - w czym one sa gorsze od dzieci w mundurkach, ze te w przyjezdne w mundurkach moga, a te miejscowe - nie?
Soulcatcher --> Jezeli o mnie chodzi to nie naleze do osob ekscytujacych sie na mysl o alkoholu, pije bardzo malo. W zwiazku z tym dziekuje Ci, za zaklasyfikowanie mnie jako alkoholika - rozumiem, ze inne choroby to dla Ciebie rownie lekki temat? Mniej rozgarnietych od siebie bez krepacji nazywasz downami?
Libacje w harcerstwie to tylko kontrargument na "czlowieka pijacego piwo" w roli terrorysty (patrz post 34).
zreszta... piwo jest w tej konkretnej sytuacji najmniej istotne i zaraz po autorze, to Ty jako pierwszy podlapales jego temat - zupelnie jakby z calej wypowiedzi tylko ono zostalo Ci w glowie...
[edit]
o, wysiu pieknie rozwinal to co mialem na mysli w ostatnim zdaniu
I w ten sposób harcerze uratowali jeszcze jedno życie pijaka, który ochlany piwskiem najpewniej by się utopił.
wysiak ---> tylko to co napisałeś to nieprawda, gdyż żaden harcerz nie wyrzuci cię ze swojego obozu jeżeli będziesz trzymał się reguł. Jeżeli powiesz że chcesz przejść to cię przepuszczą, może dostaniesz asystę na czas przebywania w obozie. Możesz się pluskać do woli. Miejscowe dzieci jak przyjdą i powiedzą że chcą się bawić razem to będą mogły to robić jeżeli pasują wiekiem do obozowiczów. Dostaniesz wodę, może nawet coś do jedzenia. Zapewniam cię że ze strony harcerzy nie spotka cię nic złego :) Oczywiście nie wolno pić alkoholu, wchodzić do obozu bez pozwolenia i robić bydła, a poza tym jest cool.
Cała ta sytuacja jest wyssana z palca.
Sir klesk ---> rozkręciłeś się na całego, już widzisz w myślach jak bandy umundurowanych dzieci gonią cię z kijami po lesie. Ochłoń nieco. I powiedz mi gdzie nazwałem kogokolwiek alkoholikiem? Czy to też urojenia?
Widzę, ostra dyskusja a temat się powinien skończyć na tym, że autor tematu ma prawo skorzystać z kąpieli w jeziorze nie idąc na drugi jego brzeg, ale po co jak można się posprzeczać i zwyzywać od alkoholików i terrorystów.
Ja nikogo terrorystą ani alkoholikiem nie nazwałem.
Longwinterze, ja sie tylko opieram na tym, co napisal autor watku, bo innych informacji o tej konkretnej sytuacji nie posiadam (poza tym, ze kiedy sam bylem harcerzem, to nasz oboz - ktory zwykle byl w srodku lasu, a nie na publicznej plazy - zwykle posiadal brame/szlaban, i postronni raczej wstepu nie mieli bez specjalnego powodu). Wiec jesli autor watku pisze, ze 'zakazuja wstepu', to nie widze powodu, by mu nie wierzyc (zreszta sam napisales ze "nie wolno (..) wchodzić do obozu bez pozwolenia") - tym bardziej, ze jesli mieliby wpuszczac tylko osoby 'bez piwa i papierosow', to musieliby dokladnie kazdego rewidowac przy wejsciu, sprawdzac torby, oraz robic rewizje osobiste, bo kto wie w jakim zakamarku ciala ktos moglby ukryc piersiowke czy paczke fajek;) Tym bardziej przed faktem nie da sie sprawdzic czy dany gosc nie zrobi "bydla" godzine po wpuszczeniu go na plaze, co czyni wersje z 'zakazem wstepu' tym bardziej prawdopodobna. W koncu żaden harcerz nie wyrzuci cię ze swojego obozu jeżeli będziesz trzymał się reguł - ale co mieliby zrobic, gdyby wpuscili grupe nastolatkow, ci juz na plazy obaliliby ukryta w torbie flaszke, zaczeli spiewac wulgarne piosenki, i odmowili opuszczenia terenu? Zastepowi mieliby sie z nimi prac na piesci i finki? To juz prosciej ogolnie zakazac wstepu, czyz nie?
Tylko cierpia na tym wszyscy spokojni mieszkancy okolicy - a wystarczylo oboz usytuowac te 50-100 metrow od brzegu. Albo gdziekolwiek w srodku lasu.
Obóz jest tam gdzie dostali pozwolenie. Więc może do wójta trzeba się zgłosić że złe miejsca wyznacza.
Pewnie tak - tylko to nie wojt przeciez kazal sie im tam ulokowac, tylko wydal pozwolenie na lokalizacje, o ktora oni najpierw poprosili, prawda?
I niewazne kto bardziej dal ciala pozwalajac na zablokowanie plazy - ZHP czy wojt - nie ma to znaczenia dla frustracji i irytacji mieszkancow okolicy, prawda?
I nawet jesli juz jutro mieszkancy sie poskarza do wojta, i wojt zrozumie problem i przyzna sie do bledu (co jest watpliwe, znajac zycie) - to przeciez nikt druhow nie wyrzuci, co najwyzej za rok oboz bedzie gdzie indziej. A tymczasem w tym roku miejscowi nie pokapia sie w lokalnym jeziorku, prawda?
Nieprawda.
To władza a nie harcerze mają dbać o przestrzeganie prawa i interes lokalnej społeczności.
Zresztą jak już napusałem nie wierzę w to aby dostęp do jeziora był zablokowany na długości kilku kilometrów. A jeżeli tak jest to już na pewno wina wójta.
Niech wyznaczy dojście do plaży dla normalnych ludzi.
ajwaj problem z niczego i rozbieranie gowna na atomu
olac to i normalnie isc sie kapac/pic piwo/ palic grila i na co tam komu przyjdzie ochota kulturalnie i bez wiochy
jak harcerze zaczna sapac wezwac policje ze utrudniaja dostep i po sprawie (przedtem schowac piwo)
podejrzewam ze oboz nie jest jakis mega ogromny i nie zajmuja 100m brzegu i idzie sie dogadac i nie wpierdzielac sie na ich teren (bo to taka zlosliwosc na sile) nawet jesli sobie wygrodzili kawalek plazy dla siebie
jak wygrodzili cala plaze to pogadac z zastepowym czy innym wodzem wioski i sie dogadac
jak zagrodzili cala plaze bo im wojt wydal zgode pogadac z wojtem zeby im zmniejszyl (watpie zebym im dal cala plaze, po prstu zgodzil sie na tymczasowe miejsce pobytu a oni reszte sobie dopowiedzieli) moze maja warunek zostawienia porzadku, nie zniszczenia otoczenia itp a jak bedzie granda to bedzie na nich dlatego sa przewrazliwieniu - nie braliscie nigdy nic na swoja legitymacje?
jak sie rozpedzili i wczuli w role szeryfow pogadac z zastepowym zeby dal sie siana troche
ogolnie jka nie chca odpuscic to na ich zapal do organizacji ludziom zycia nad rzeka mozna wezwac policje i tyle (albo straznikow z zarzadu zlewni bo maja lepiej obcykane prawo wodne)
ogolnie mysle ze harcerze cos burkneli a wszyscy z placzem zaczli knuc zamiast pogadac jak ludzie, tak czy siak prawo jest po stronie pijanych plywakow wiec jak harczerze sa jacys nieasertywni to zawezwac policje i tyle, ale ze swojego doswiadczenia wiem ze zawsze idzie sie dogadac, odstapcie im troche plazy na "wlasnosc" a reszat do wolnego dostepu. oni wam wtedy "pokaza jak sie kulturalnie obozuje" wy to olejecie i sie pobawicie ale kazdy bedzie mial satsfakcje ze posatwil na swoim:]
bo najgorzej jak sie kazdy zakopie przy swojej racji to wtedy faktycznie ciezko o porozumienie i kapsel na plazy moze byc przyczyna wojny:]
jak by mi tak gosc wyskoczyl i kazal sie zmywac to bym go olal i sobie zrobil grila czy co tam, przeciez sila mnie nie wygna a jak wezwie policje to sie dowie kto ma racje (pamietac: schowac piwo:]]) pod warunkiem ze nie jest to impreza na zlosc im czyli blisko ich obozu specjalnie zeby ich podk....ic na zlosc bo sie fajnie bawia bo sa i takie przypadki i wtedy im sie nei dziwie
Wow, forum ma swój klimat, w ciągu 2 dni zrobiono ze mnie terrorystę i alkoholika. GJ!
Wracając do tematu, nie dyskutowałem zbytnio z nimi, bo po prostu nie chciałem się z dzieciakami kłócić i psuć im zabawy.
I żeby nie było, że młodzi strażnicy lasów i jezior chronili alkoholika Macieja przed zatonięciem, tydzień temu wybrali się tam sąsiedzi - dwójka młodych, niepijących rodziców z 5-letnim dzieckiem - również zostali grzecznie wyje**ni z brzegu.
Nic nie rozumiem. Czemu nawołujecie do łamania prawa przez harcerzy? Prawo wodne przecież mówi wyraźnie:
Art. 27. 1. Zabrania się grodzenia nieruchomości przyległych do powierzchniowych wód publicznych w odległości mniejszej niż 1,5 m od linii brzegu, a także zakazywania lub uniemożliwiania przechodzenia przez ten obszar.
Harcerze popełniają więc przestępstwo zabraniając przechodzenia przez ten 1,5 metrowy pas ziemi - nawet jeśli w swoim mniemaniu uznają to za obszar obozowiska.
Artykuł ten nie mówi o plażowaniu czy łomżingowaniu (mowa oczywiście o plażowaniu z łomem), jednakże jest jeszcze:
Art. 34. 1. Każdemu przysługuje prawo do powszechnego korzystania ze śródlądowych powierzchniowych wód publicznych, morskich wód wewnętrznych wraz z wodami Zatoki Gdańskiej i z wód morza terytorialnego, jeżeli przepisy nie stanowią inaczej.
2. Powszechne korzystanie z wód służy do zaspokajania potrzeb osobistych, gospodarstwa domowego lub rolnego, bez stosowania specjalnych urządzeń technicznych, a także do wypoczynku, uprawiania turystyki, sportów wodnych oraz, na zasadach określonych w przepisach odrębnych, amatorskiego połowu ryb.
Więc można najpierw przejść tą linią brzegową a potem wejść do wody i się tam wykąpać. Można też posiedzieć na brzegu w celu wędkowania czy poleżeć chwilę jeśli ma to związek z wypoczynkiem. Tutaj jest jednak płynna granica, bo już biwakowanie kilka dni wymaga zgody właściciela.