Dubbing w czytanych przez nas książkach
Po pierwsze chciałbym podziękować za ten artykuł. Ja mam to samo i chociaż robię to cały czas, nigdy mi nie przyszło do głowy aby się nad tym zastanawiać. Co do samego dobierania głosu to dzieje się to automatycznie i podświadomie. Nie miałem tak, że rozkminiam jaki głos dobrać do postaci. Myślę, że zalążki tego procesu znajdują się w naszej wiedzy, doświadczeniach, czymś co w życiu widzieliśmy, jakie mamy zainteresowania itp.
Przytoczyłeś przykład Geralta. W moim przypadku gdzieś w głowie brzmiał głos Jacka Rozenka, ponieważ tak się złożyło, że najpierw grałem w Wiedźmina 2, a dopiero potem, po zapowiedzi trójki nadrobiłem jedynkę i wszystkie książki.
Bywa różnie. Faktem jest jednak, że cały ten proces, który rozgrywa się w naszej głowie podczas czytania jest niesamowity współgrając z wizualizacją świata przedstawionego. Dlatego właśnie czytanie jest takie zajebiste.
Cieszę się, że tekst przypadł Tobie do gustu. I faktycznie, to tak podświadomie i automatycznie się dzieje. Tak naprawdę zacząłem o tym myśleć gdy ciężko było mi się wczuć w daną postać.
A Geralt faktycznie brzmi u mnie jak Jacek Rozenek z gry, bo tak jak u Ciebie, tak i ja zacząłem od gry. Tyle, że od Wiedźmina 1.
A ja z kolei mam w ten sposób, że np. jak Gra o Tron jest serialem po angielsku to nie robię w głowie głosów postaci. W sensie mam wtedy wyobrażenie np. Tyriona jak coś tam tniutnia po angielsku a czasami słyszę głos lektora w głowie :D Z kolei z Wiedźminem miałem tak, że zacząłem go czytać dopiero po zagraniu w obie części i odkąd otworzyłem pierwszą stronę, tak do samego końca wszędzie słyszałem głosy postaci typowo z gry a głos Jacka Rozenka to zawsze mi dudnił w głowie jak Geralt przemawiał. Najlepszy wiesiek ever! Również dziękuję za artykuł. Widać wszyscy, którzy lubią czytać, lubią też sobie jakoś "doprawić" czytanie :-)