Forum Gry Hobby Sprzęt Rozmawiamy Archiwum Regulamin

gameplay.pl To ja też zrecenzuję Niesamowitego Spider-Mana 2

30.04.2014 11:48
1
zanonimizowany868766
59
Pretorianin

"Wiem, że Parker powinien mieć w sobie więcej fajtłapy (co dobrze pokazał Maguire)"

No właśnie nie! Nie wiem co wszyscy mają z tym, że Parker powinien być fajtłapą? Ani w komiksach ani w serialu animowanym nigdy nie był taką beksą, ofiarą losu i ofermą jak w pierwszych filmach. Parker zawsze trochę zgrywał się na ofermę (tak jak Clark Kent) ale nigdy nią nie był! Miał cięty dowcip i charakter. Nie mówią, że Spidek Garfielda jest taki jak być powinien, ale na pewno nie powinien być taki jak go zagrał Maguire - wykreował go na taką pizdę, że aż żal to było oglądać, gdy człowiek się wychował na komiksach i serialu z lat 90.

30.04.2014 12:54
sekret_mnicha
2
odpowiedz
sekret_mnicha
254
fsm

GRYOnline.plTeam

To o fajtłapie wyciągnąłem z masy internetowych komentarzy, gdzie ludzie właśnie tak twierdzą. Generalnie Garfield > Maguire, ale chciałem podkreślić to, że niektórym ten nowy Peter Parker może wydawać się "zbyt cool". Mi bardzo pasuje wersja Garfielda.

30.04.2014 13:09
3
odpowiedz
zanonimizowany166638
152
Legend

Fajtłapowatość Parkera dobrze przedstawiono w Spectacular Spider-Manie. Tam też popełniał gafy, często przegrywał i przez większość czasu towarzyszył mu pech. Ale nigdy nie był taką zapłakaną łajzą jak Maguire, przez którego trylogia Raimiego jest dla mnie ledwie oglądalna. A to i tak tylko jedna z irytujących rzeczy, jakie się tam przewijają.

30.04.2014 13:32
NewGravedigger
4
odpowiedz
NewGravedigger
183
spokooj grabarza

Zapłakanym nie.

Parker zawsze był super inteligentną ciamajdą. Tzn. że przewracał się i obijał o wszystko mamrocząc pod nosem jakieś komentarze.

Po przemianie był pewnym siebie, aczkolwiek nie wchodzącym nikomu w drogę.

Swoją drogą

THE good i bad? :/

30.04.2014 14:21
sekret_mnicha
5
odpowiedz
sekret_mnicha
254
fsm

GRYOnline.plTeam

NewGravedigger > Nie za bardzo rozumiem dlaczego napisałeś "Swoją drogą THE good i bad? :/" ale na wszelki wypadek wrzucę tutaj to: http://en.wikipedia.org/wiki/The_Good,_the_Bad_and_the_Ugly :)

30.04.2014 14:46
😜
6
odpowiedz
Bernardo
3
Konsul

Jedynka była w porządku, ale bawiło mnie, że Spiderman przy każdej okazji ściągał maskę, rozumiem, chcą wypromować człowieka no, ale ile można... może niech sobie zamocuje pelerynę z twarzą Petera Parkera do stroju i wtedy będzie win-win :p

30.04.2014 16:04
VenomP23
7
odpowiedz
VenomP23
57
Pretorianin

The Amazing Spider-Man 2 jest z jednej strony "podwójnie niesamowity", a z drugiej nie tak amazing jak głosi sam tytuł. Jako sequel wypada o wiele lepiej i efektowniej niż TASM1, choć nie ustrzega się błędów, a jednocześnie co raz śmielej czerpie z komiksowego kanonu Ultimate . Zrozumiałe jest dlaczego studio postawiło na taki, a nie inny tytuł i w ramach "licentia poetica" może tworzyć sobie tylko właściwą filmową hybrydę. Mi odpowiada to przede wszystkim dlatego, że tak jak zaznaczyłem już kiedyś wcześniej jestem fanem trylogii Raimiego. A w ten sposób filmy Webba są jak na razie zupełnie inne pod niemal każdym względem, co pozwala mi cieszyć się nimi w równorzędny sposób. Stawianie jednej wersji ponad drugą przypomina mi dyskusję o wyższości widelca nad łyżką. Jedno i drugie jest sztućcem, ale służy do innych potraw. Za pomocą obydwu idzie sobie pojeść, a konsumując dwa dania będziemy w zupełności syci. Po co grymasić? O samej trylogii Raimiego może wspomnę po drodze, ale przede wszystkim zerknijmy co było w nowej odsłonie Pajączka amazing, a co już niekoniecznie.

spoiler start


+) Garfield – nowy Spider-Man = nowy Peter Parker. W takiej wersji jaką serwuje nam Marc Webb obsadzenie Andrew Garfielda to strzał w dziesiątkę. Aktor jest szalenie utalentowany (1xBAFTA) a jego Peter to nowocześnie charyzmatyczny, hipsterski i uroczy nerd z poczuciem humoru. Parker w wykonaniu Maguire’a był taką samą społeczną fajtłapą, ale był też pozbawionym humoru nieudacznikiem. Po tych 2 portretach Peterów Parkerów najlepiej chyba widać jaką drogę w popkulturze przebyło określenie "nerd". U Raimiego Parker jest stereotypowym kujonem, źle ubranym, niezdarnym społecznie i wyśmiewanym odludkiem, z którym nie chcielibyśmy zamienić się miejscami. U Webba to współczesny nerd, który dla widza jest atrakcyjny, a jednocześnie bardziej komiksowy. Obie te wersje są diametralnie od siebie różne, ale właściwe dla realiów w jakich powstawały. I tak jak kiedyś Tobey Maguire pasował mi do kostiumu Spider-Mana, tak dziś Andrew Garfield jest idealnym wyborem. Nie wyobrażam sobie, żeby mogło to wyglądać inaczej.

+) chemia Garfield/Stone – obok Garfielda obsadowym sukcesem był również angaż Emmy Stone. O jej zaletach zostało już powiedziane wiele słów, więc podkreślmy tylko jak świetną ekranową chemię tworzy w duecie z Andrew Garfieldem. W połączeniu z faktem, że aktorzy ci są razem w życiu prywatnym (co przekłada się na poziom intymności scen) a także błyskotliwymi dialogami Orciego i Kurtzmana dostajemy jedną z najlepszych młodych par w kinie. Tą chemię widz widzi i czuje. Przy okazji jest to też największa przewaga nowych Spiderów, nad starymi. Relacja Parker-MJ w wykonaniu Maguire’a i Dunst nie była ani przez chwilę tak blisko iskrzenia. Nowa MJ będzie miała przerąbane.

+) śmierć Gwen Stacy – kluczowe wydarzenie i dla samego filmu i dla budującego się uniwersum. Absolutnie kapitalna reinterpretacja jednego z najważniejszych motywów komiksowych. O sposobie w jaki ostatecznie ginie Gwen, a także umiejscowieniu akcji na wieży zegarowej myślę, że można by napisać niezłą rozprawkę. Szczególnie w kontekście przemowy Gwen z rozdania dyplomów mamy tu przemyślaną aluzję do nieuchronnie upływającego czasu i nieprzejednanej śmierci. Okej, scena korzysta z utartego już slow motion, a pajęczyna w bardzo sentymentalny sposób przybiera formę wyciągniętej dłoni, ale sekwencja ta jako całość daje nam naprawdę piękną i wzruszającą scenę.

Z tego miejsca zachęcam też jeszcze raz Kamila Śmiałkowskiego do rozpisania się na temat tej sceny, ponieważ już w swojej recenzji dał znać, że się do tego pali, a naprawdę jest o czym. Przeczytam z ciekawością.

+) Spidey bujający się po mieście – efekty specjalne mają w sobie ten sam rozdźwięk co przedstawienie bohaterów i antybohaterów, o czym będzie za chwilę. Po stronie plusów wymienić trzeba jednak każdą scenę, w której Spider-Man porusza się po mieście. Dopracowanie detali i świetna praca kamery składają się na bardzo realistyczne doznanie powietrznych akrobacji. Efekt wzmacnia pora dnia – w pierwszej części Spidey był głównie stworzeniem nocnym, tutaj mamy wreszcie sekwencje w pełnym i naturalnym oświetleniu. Komputerowa animacja Electro, choć jest zdecydowanie powyżej przeciętnej, to nie jest tak zaawansowana jak sceny z Spider-Manem.

+) praca kamery – kolejną zaletą, która wynika, a może raczej składa się na powyższy plus jest zdecydowanie praca kamery i montaż. Dzień przed wizytą w kinie przypominałem sobie pierwszą część i byłem zaskoczony chaotycznym, urywanym sposobem kręcenia scen akcji. W sequelu praca kamery podskoczyła o przynajmniej 2 poziomy i widać było, że czuje ona dynamikę ruchów Spider-Mana, a przez co i jako widz odniosłem dużo lepsze wrażenie.

+) klasyczny strój Spideya – na całe szczęście w nowej odsłonie Peter Parker przywdziewa już strój bardzo bliski temu klasycznemu. Ten z pierwszej części zupełnie nie przypadł mi do gustu, ale tutaj dostałem pełną rekompensatę. Wyraźnie białe oczy na masce, klasyczny krój i kolorystyka, a także świetne wykonanie praktyczne, które (jak mówili twórcy) znacznie ułatwiło grę aktorską sprawia, że jest to być może najlepszy i najładniejszy strój Pająka jaki pojawił się na dużym ekranie. Ten z trylogii Raimiego był całkiem podobny (minus oczy), ale ze względu na sylwetkę Parkera wypadał trochę inaczej. Ja stawiam między nimi znak równości z lekkim wskazaniem na ostatnią wersję.

+) Hans Zimmer & The Magnificent Six – Hans Zimmer to kompozytor tak popularny, że zdążył już doczekać się swojej wiernej grupy hejterów. Przy ilości i częstotliwości pracy jaką wykonuje trudno się dziwić, że zalicza wzloty i obniżki formy. Tym razem, może dzięki współpracy z specjalnie utworzoną grupą Magnificent Six (m.in. Pharrell Williams) nawiązującą oczywiście do Sinister Six, Hans Zimmer zasługuje na oklaski. Takie z czystym sumieniem. Elektryczne bity towarzyszące Electro to dźwiękowy majstersztyk – idealnie pasują do obrazu i chce się ich słuchać nawet osobno. Chodzi tutaj szczególnie o kompozycje "My Enemy" (8 min) i "The Electro Suite" (12 min). Wpadają w ucho i zgrabnie komponują się z postacią Electro. Ogółem oprawa dźwiękowa drugiej części prezentuje się o poziom wyżej niż jedynki. Za spory plus uważam też piosenkę Alicii Keys i Kendricka Lamara – "It’s on again" (z bodajże słowami Pharrella Williamsa) specjalnie nakręconą na potrzeby filmu. Melodyjna z fajnym tekstem i pazurkiem. Przy okazji muzyki pochwalić trzeba jednak trylogię Raimiego i Danny’ego Elfmana – jego motyw przewodni Spider-Mana jest nie do przebicia i dalej wywołuje u mnie ciarki na skórze. Poważny, tajemniczy i mroczny, tak jak tonacja dzieł Sama Raimiego. No i oczywiście Chad Kroeger ze swoim "Hero" to pozycja kultowa:

+) kolorystyka i tonacja – wspomniałem o tonacji filmów Raimiego – tam mieliśmy całkiem realistyczne podejście, mroczne i bardzo serio. U Webb’a po raz kolejny mamy zupełnie inną wersję – dużo bardziej wesołą i komiksową, co przejawia się w przyjemnej dla oka kolorystyce obrazu. I całe szczęście, ponieważ tak jak wspominałem wyżej w ten sposób mogę cieszyć się obydwiema wersjami bez podświadomego porównywania ich.

+) humor + dialogi – o tym, że intryga będzie chaotyczna i grubymi nićmi szyta wiedziałem już wtedy kiedy ogłoszono, że scenarzystami będą Roberto Orci i Alex Kurtzman. W pełni się na to przygotowałem, ale zanim wspomnę szerzej o wadach scenariusza to trzeba oddać co cesarskie cesarzowi. Dwaj wspomniani panowie mają unikalny dar do rozpisywania oryginalnych, zabawnych i naturalnych dialogów. Bez sztucznie pompatycznych przemów i abstrakcyjnych metafor. Podobnie kreowane były nowe Star Treki, a i serial Hawaii Five-0 ma dokładnie te same wady i zalety.

Ciekaw jestem jak poradzą sobie z "Venom’em" za kamerą którego stanie właśnie Kurtzman. "Sinister Six" trafi z kolei, co warto nadmienić w ręce Drew Goddarda, który odpowiadał będzie za scenariusz i reżyserię (oby miał pełną kontrolę artystyczną, tak jak Raimi przy 1 i 2). Przy okazji warto przypomnieć, że Goddard był jedenym ze scenarzystów serialu LOST "Zagubieni", a w kinie zabłysnął specyficznym, świadomie grającym z konwencją horroru "The Cabin in the Woods". Jego związki z Marvelem rozszerzą się również na telewizję, gdyż to on będzie twórcą serialu "Daredevil" dla Netflixa. Warto mieć więc jego nazwisko na uwadze.

+) smaczki i budowanie nowego uniwersum – ostatnim plusem jaki chcę wymienić są mnogie smaczki i easter-eggi. Przede wszystkim zaznaczam, że nie rozumiem narzekania na "przepych", tylko dlatego, ze pojawiają się postacie Felicii (Hardy) i (Alistaira) Smythe’a. Jeśli o mnie chodzi to co drugi kadr mógłby być wypełniony takimi postaciami, a każda drugo i trzecioplanowa postać mogłaby mieć znaczenie. Obok nich warto wymienić również takie smaczki jak melodyjka na telefonie Parkera (pojawia się chyba w każdej części) czy właśnie klasyczny komiksowy strój. Mamy też Instytut Ravencroft, a także widoczne w tle macki Octopusa i szkrzydła Volture’a. The more, the merrier.

Zanim przejdę do minusów mam też dwa podpunkty, które określiłem neutralnie "0". Rozchodzi mi się tutaj o:

0) Dane DeHaan jako Harry / Green Goblin – przede wszystkim zaznaczyć trzeba, że podobnie jak Garfield i Stone, DeHaan to obsadowy strzał w dziesiątkę. Jest jednym z ciekawszych młodych aktorów, o ogromnym potencjalne, talencie i charyzmie. One smile is all what it takes. Jego wspólne sceny z Peterem, choć nieliczne to iskrzą, a Green Goblin w jego wykonaniu to jedyny w tym filmie łotr, który nie jest "zły, bo zły" i ma swoją motywację. I właśnie to mnie tutaj boli, że potencjał na tak świetną postać, i na tak ciekawą relację prywatną z Parkerem został generalnie zmarginalizowany. Może to pokłosie filmów Raimiego, gdzie wątek młodego Osborna jest kluczowy dla całej tryglogii, i tutaj Webb nie chciał rozbudowywać tak bardzo roli Harry’ego. Dla mnie to błąd i wielka strata. Teraz już jako Green Goblin będzie on głównym przeciwnikiem Spidey’a i twórcą Sinister Six. Nie do końca pasuje mi takie rozwiązanie i mam nadzieję, że jego postać nie straci nagle drugiego wymiaru. Szkoda właśnie tego aktorskiego potencjału DeHaana. Zamiast odsyłania do internatu mógł pojawić się już w pierwszej części. Osobiście stawiam go na równi z Jamesem Franco, ale z pełną świadomością, że przy lepszym scenariuszu mógłby być zdecydowanie górą. Wciąż może i na to liczę.

0) komiksowe walki w stylu cut-scenek z gier komputerowych – jeszcze przed wizytą w kinie, a bogatszy o obejrzenie większości zwiastunów przyznawałem w komentarzach rację, że walki te będą minusem filmu. Po seansie już tak jednoznacznej opinii nie mam. Narzekanie na ich komputerową realizację to tak naprawdę narzekanie, że w ogóle powstały. W końcu jak inaczej można było pokazać walkę z człowiekiem składającym się z prądu? Ich wizualny styl to również wypadkowa tonacji filmów Webb, o czym wspominam wyżej. Potrafię wyobrazić sobie, że mogło to być zrealizowane w inny sposób, ale w takiej komiksowej konwencji nie ma co narzekać. Tak musiało być.

Co się zaś tyczy minusów filmu, czyli gdzie amazing przestało być amazing:

-) chaos proporcji scenariusza – nie uważam, żeby The Amazing Spider-Man 2 cierpiał na przypadłość "zbyt wielu grzybów w barszczu", ponieważ to nie o samą ilość, ale o jakość zaprezentowanych wątków rozbija się zarzut chaotycznego scenariusza. O jakość i proporcje. O sposobie przedstawienia bohaterów piszę niżej, o lekkim zmarnowaniu potencjału Harry’ego pisałem wyżej. Ciocia May wypada na plus, ale już końcowy przeskok w czasie (5 miesięcy, a przerobiliśmy wszystkie pory roku) i brak rozwinięcia Spider-Mana jako nadziei dla mieszkańców Nowego Jorku są potraktowane bardzo skrótowo. I tak też nieodzowne wątki: superbohaterski i miłosny nie odnajdują między sobą idealnej równowagi. Filmy Raimiego (może poza 3jką) były pod tym względem dużo bardziej wyważone.

-) złe, bo złe szwarccharaktery – poza Harrym wszyscy antybohaterzy to postacie w najlepszym razie papierowe. Karykaturalny Rhino, który pojawia się w zaledwie kilku scenach to pełna frajdy szarża Paula Giamattiego, bez żadnego tła. Zupełną abstrakcją jest inna też postać posługująca się fałszywym akcentem, czyli demoniczny doktor Kafka z Instytutu Ravencoroft. Absurdalnie zły i przerysowany. Rola Donalnda Menkena (kogo?) czyli The Evil Bureaucrat z Oscorpu, to również jednowymiarowa wydmuszka obdarta z ludzkich emocji. Najboleśniej wypada jednak ten, który dostaje najwięcej czasu, czyli slapstickowy Max Dillon aka Electro. Jego kreacja zamiast wzbudzać we mnie sympatię i współczucie (tak jak choćby Sandman z Spider-Mana 3, rewelacyjne sceny po przemianie) to budziła politowanie i lekkie zniesmaczenie. To był ten rodzaj dziwaka, który sam sobie nie pomaga a nawet ci dobrzy trzymają się od niego z daleka. Bliżej mu było to niestabilnego mentalnie psychofana niż niegroźnie sympatycznego geniusza. Postać plastikowa, której motywacje nie są właściwie usprawiedliwiane. Zejście na drogę zła każdemu z wspomnianych bohaterów przychodzi zdecydowanie za łatwo.

-) dysonans pomiędzy bohaterami, a szwarccharakterami – wspomniane wyżej przedstawienie wrogów składa się właśnie na kolejny minus, czyli ogromny dysonans pomiędzy kinem indie (w którym dobrze czuje się Marc Webb) i wrażliwością Petera Parkera, a jednowymiarowymi adwersarzami pochodzącymi gdzieś z obszarów bezmyślnie stereotypowego przedstawiania postaci komiksowych. Dziś nie ma już miejsca na takie wydmuszki, a dziwi to o tyle, że Sony planuje przecież osobne spin-offy dla Sinister Six i Venoma. TASM2 kładzie się cieniem na ich zasadności, ponieważ tak jak tutaj filmy te wyglądać nie będą mogły. Całe szczęście pojawią się po The Amazing Spider-Man 3, a więc będzie jeszcze czas na nabranie głębi i charakterologicznej różnorodności.

-) logika walki wodą z prądem – Jak walczyć z prądem? Wodą oczywiście. Jak unieruchomić Electro? Do wody go. Bo przecież woda nie przewodzi prądu… Dobrze pomyślane, nie? Electro raził sam siebie. Ja wiem, ja wiem to ekranizacja komiksu i inny wymiar logiki. Czepiam się z przymrużeniem oka ;)

spoiler stop

Moja cyferkowa ocena filmu to dobre 8/10.

W Polsce generalnie film ten przyjmowany jest bardzo dobrze ( 4/5 na Hataku, 4/6 Gazeta Prawna, pozytywna recenzja na Filmweb.pl) ale gorzej wygląda to jeśli chodzi o resztę świata. Przynajmniej na razie, ponieważ film nie wszędzie miał swoją premierę. Na zdanie widzów warto więc poczekać, ale jeśli chodzi o krytyków to mamy marne 55/100 na MetaScore (dopiero 15 recenzji, ale na dużą zmianę nie ma co liczyć) i słabiutkie 69% na RottenTomatoes (już z 75 recenzji). Czepiać to się może Spider-Man, a nie żeby jego się czepiać. Fani będą happy. Wyłączyć myślenie i dobrze się bawić – oto recepta.

http://blog.hatak.pl/nihilistyczneimpresje/ni-37-the-amazing-ultimate-spider-man-2

30.04.2014 17:27
VenomP23
8
odpowiedz
VenomP23
57
Pretorianin

W linku zaznaczyłem spoilery, tutaj zapomniałem na śmierć. My bad, sorry ! Ja nie mogę już zedytować wpisu, proszę więc żeby admin naprawił mój błąd i ospoilował co potrzeba gdyby ktoś jeszcze tu wpadł.

Z drugiej strony po co czytać komentarze przed filmem? jak jesteś zdecydowany żeby iść to idź z czystą głową, bez małpy na plecach.

30.04.2014 17:50
MichałPolak
9
odpowiedz
MichałPolak
104
Generał

,, atakowanie trzeba złoczyńcami od pierwszego zwiastuna to duży błąd" to w ogóle jest po polsku?

30.04.2014 17:54
Bezi2598
😍
10
odpowiedz
Bezi2598
139
Legend

Jak ma ci admin ukryć tekst? Też ma sobie zaspoilerować?

Debilne przeklejanie recenzji na 20 innych serwisów.

30.04.2014 19:53
sekret_mnicha
11
odpowiedz
sekret_mnicha
254
fsm

GRYOnline.plTeam

MichałPolak - To literówka, której nie zauważyłem :) Powinno być "trzema złoczyńcami". Poprawione, dzięki.

30.04.2014 20:00
Parker
👎
12
odpowiedz
Parker
168
Konsul

Ja również dziękuję za spoiler... Grafomani którym się wydaje, że absolutnie nikt nie może przeoczyć ich zajebistego tekstu.

30.04.2014 20:03
sekret_mnicha
13
odpowiedz
sekret_mnicha
254
fsm

GRYOnline.plTeam

Admin zadziałał. Już po krzyku. Wstydź się, Venomie.

30.04.2014 20:33
VenomP23
14
odpowiedz
VenomP23
57
Pretorianin

honest mistake. Jeszcze raz sorry.

30.04.2014 20:50
15
odpowiedz
zanonimizowany5018
15
Legend
Image

Ja cały czas czekam na mrocznego Spider-Mana. Da się to zrobić, ale trzeba pominąć te zabawy dla dzieci w stylu walki z goblinami czy innymi elektrycznymi gównami. Dawać Savage Showdown i tego doktorka, co go trzymał za mordę. Spider-Man, jak trochę dojrzał, to naprawdę wkręcił się w problemy moralne. Takiego filmu mi brakuje, bo te jego nastoletnie czasy są tandetne jeśli chodzi o ekranizację kinową.

30.04.2014 23:53
Ksanth
16
odpowiedz
Ksanth
145
Lord Sith

Dla zainteresowanych .. na FB jest juz treaser ASM3. Tym razem nie bedzie trzech a szesciu przeciwnikow. Sinister Six.

01.05.2014 10:50
VenomP23
17
odpowiedz
VenomP23
57
Pretorianin

@Kruk

Takie mroczne i poważne były filmy Raimiego. Myślę, że Webb i Sony świadomie postawili teraz na zupełnie inną tonację. Bliższą takiej kolorowej komiksowości zakrawającej miejscami na camp. Czy po drodze nabiorą głębi? Myślę, że tak, bo nie mogą zrobić filmu Sinister Six i Venom w takim klimacie. Chyba, że celują w komedię.

01.05.2014 11:03
18
odpowiedz
zanonimizowany166638
152
Legend
Image

Takie mroczne i poważne były filmy Raimiego.

01.05.2014 11:09
Martius_GW
19
odpowiedz
Martius_GW
61
Generał

Da się to zrobić, ale trzeba pominąć te zabawy dla dzieci w stylu walki z goblinami czy innymi elektrycznymi gównami
W komiksach już tak próbowali i średnio to wyszło. Spider powinien wrócić do Marvela ale niestety Sony będzie wypluwało filmy na tyle często żeby zarobić i utrzymać prawa.

01.05.2014 11:13
wysiak
😱
20
odpowiedz
wysiak
95
tafata tofka

Takie mroczne i poważne były filmy Raimiego.

01.05.2014 11:16
21
odpowiedz
zanonimizowany166638
152
Legend

Swoją drogą, przyozdabianie tekstu o dojrzałości okładką z czasów Clone Sagi, też poważnie nie wygląda.

01.05.2014 14:55
22
odpowiedz
zanonimizowany5018
15
Legend

#Mephistopheles
Moja wiedza na temat komiksów jest z pewnością nieporównania mniejsza od Twojej, ale mam wrażenie, że w tym odcinku "The Amazing Spider-Man" Judas Traveller był śmiertelnie poważny. Podobnie, jak w odcinku wcześniej Shriek i chyba Carrion. Te dwie odsłony komiksu bardzo zapadły mi w pamięć. Może z powodu rozterek moralnych Parkera, a może mając przed oczami widok pokonanego Chameleona. Ten cały Judas Traveller sprawiał wrażenie potężnego przeciwnika, który zakwestionował wiele poglądów Spier-Mana. To zdaje się wspomnienia sięgające 1994 roku? Dobrze byłoby nie iść pod prąd i zrobić mniej gadżetowego i śniadaniowego Spider-Mana...

01.05.2014 15:13
23
odpowiedz
zanonimizowany166638
152
Legend

Sęk w tym, że cała Clone Saga to apoteoza LOL90s i spuścizna Death of Superman, która dla świata komiksów była tym, czym Modern Warfare dla FPSów (w ten sam schemat wpisał się zresztą Knightfall i Emerald Dawn) - wydmuszka, która udaje coś o wiele bardziej poważnego niż jest w rzeczywistości. Autorzy silili się za każdym razem na wielkie zmiany, pokazowy "mrok" i "dorosłość", a ostatecznie okazywało się, że i tak przywracali status quo w jakiś idiotyczny sposób, przy użyciu metod urągających inteligencji czytelników. O wiele dojrzalszy od całej Clone Sagi był choćby serialowy Spectacular Spider-Man, mimo że na pierwszy rzut oka wygląda na kolorową bajeczkę dla młodszej widowni.

01.05.2014 23:17
VenomP23
😉
24
odpowiedz
VenomP23
57
Pretorianin

@Mephistopheles , wysiak

Obejrzyj jeszcze raz "Spider-Man 2". Ja oglądałem w zeszłym tygodniu i w szoku byłem jaki to film. Nie pamiętałem, że tak dorby i tak serio. A za potwierdzenie "informed opinion" niech świadczy choćby Metascore 83/100. Dla porównania The Dark Knight miał 82/100. Yup, suck it up!

To było poważne podejście do tematu superbohaterów, a to, że po teraz percepcja tego filmu jest inna (i najgłośniej wypowiadają się ci którzy pewnie już go nie pamiętają) nie zmienia faktów. Deal with it.

01.05.2014 23:26
25
odpowiedz
zanonimizowany166638
152
Legend

To nie są żadne argumenty. A już na pewno argumntem na potwierdzenie "mroku i powagi" nie jest Metacritic. Filmy Raimiego, niestety, pamiętam wystarczająco dobrze. Pamiętam Goblina bardziej przerysowanego niż w którymkolwiek komiksie, Octopusa, którego do złych czynów namawiały jego macki i zapłakanego Sandmana. Tylko Venoma już zapomniałem, bo go tam prawie nie było. Druga część chyba faktycznie była najbardziej oglądalna, ale w żadnym miejscu nie była "mroczna i poważna".
Dziwnym trafem, jakoś pominąłeś część pierwszą i trzecią...

01.05.2014 23:29
VenomP23
26
odpowiedz
VenomP23
57
Pretorianin

Spójrz na Metacritic innych ekranizacji o superbohaterach. Którą część Iron-Mana uznałbyś za najpoważniejszą?

01.05.2014 23:31
wysiak
27
odpowiedz
wysiak
95
tafata tofka

VenomP23 --> Akurat ogladalem go calkiem niedawno, bo z miesiac temu ciagle puszczali go na Sky Movies (pewnie dla przygotowania ludzi na premiere nowego filmu w kinach). Ze starszej trylogii to moze i jest najlepszy, ale generalnie cala ta trylogia to jedna wielka komedia. Sam Raimi zwyczajnie nie umie (albo raczej nie chce) rezyserowac w prawdziwie powaznym stylu, absolutnie nie mowie, ze to wada, bo wiele jego filmow to dla mnie czysta klasyka, ale sorry - 'powazne filmy' z krecacym sie zawsze w okolicy Brucem Campbellem i Tedem Raimim? Toz nawet jego ostatni pseudo-horror (Drag me to hell) to generalnie komedia...:)

01.05.2014 23:34
28
odpowiedz
zanonimizowany166638
152
Legend

Najpierw może odpowiedz, jaka korelacja zachodzi pomiędzy powagą filmu, a jego oceną na Metacritic...

01.05.2014 23:39
VenomP23
😃
29
odpowiedz
VenomP23
57
Pretorianin

Aha, zgadza się. Iron-Man 1 - pierwsza, najlepsza część - najbardziej serio i widać to w cyferkach Metacritic. I tak, filmy Raimiego były poważne. Argumenty: postać Doc Ocka (cytat: W filmie Otto Octavius został przedstawiony jako dużo bardziej tragiczna postać. Wybitny naukowiec, którego podziwia Peter Parker, zawsze stawiał dobro ludzkości ponad osobiste potrzeby, uważając, że inteligencja niesie za sobą obowiązki, a nie przywileje. Zakochany w swojej żonie Rosalie, żyje w szczęśliwym małżeństwie i teraz stoi przed najważniejszym krokiem w karierze naukowej. Dzięki zaangażowaniu Harry'ego Osborna i dotacji z Oscorpu, Octavius ma zamiar przeprowadzić epokową fuzję. (...) Chip mechanicznych ramion uległ uszkodzeniu, co umożliwiło im wniknięcie do świadomości doktora. Śmierć żony, porażka naukowa oraz wpływ sztucznej inteligencji doprowadził Octaviusa do szaleństwa..

2. Wątpliwości Parkera: cytat: "Kolejnym ważnym motywem, wokół którego oscyluje fabuła filmu, jest zwątpienie Parkera w swoje możliwości i chęć porzucenia odpowiedzialności, którą jest maska Spider-Mana. Niemożność pogodzenia życia osobistego, pracy oraz studiów z działalnością superbohatera wywołuje w Peterze frustrację. Powoli zaczyna wątpić w swoją misję, a wraz z depresją traci swoje zdolności. Brak mocy to brak odpowiedzialności, więc Peter postanawia wyrzucić na śmietnik kostium i ułożyć swoje życie u boku Mary Jane." + zmęczenie ciągłymi atakami w prasie

3. Brak humoru = powaga. Albo przynajmniej względna powaga.

To trzy pierwsze jakie przychodzą mi do głowy. Tak, chodzi o 2gą część, która jest najlepsza. Pierwsza utrzymana jest w bardzo podobnym tonie. 3 w kilku kwestiach zawodzi (nie wina Raimiego, Avi Arad się wtrącił) ale samo przedstawienie Sandmana i przerobienie motywu, tutaj znowu cytat: "Głównym przesłaniem historii miało być to, że nawet superbohater może zbłądzić na ścieżkę zła, a złoczyńca – dokonać największego poświęcenia w imię dobra".

Tak, uważam filmy Raimiego za poważne (nie tak poważne, jak oczywiście arcydzieła kina, ale poważne w kontekście ekranizacji komiksów) i swoją opinię popieram wyżej wypisanymi argumentami.

Co ważniejsze, nie próbuję nawet przekonywać Cię do zmiany zdania - nie podoba mi się jednak zarzucanie mi ignoracji. Moja opinia jest w pełni uzasadniona, a w myśl maksymy "są gusta i guściki" a także poszanowania dla odmienności zdania uważam taką zaczepkę za bezpodstawną. Choć sam cytat jest oczywiście bardzo fajny i nie zawaham użyć się go w przyszłości ;)

01.05.2014 23:41
30
odpowiedz
zanonimizowany840053
50
Konsul

Jak normalna wersja 3D? Żadnego Imaksa w pobliżu nie mam, dlatego chciałbym się dowiedzieć czy są tam tylko 2-3 efekty, czy się bardziej postarali.

01.05.2014 23:41
VenomP23
31
odpowiedz
VenomP23
57
Pretorianin

@wysiak

Raimi uwielbia obsadzać Bruce Campbella w swoich filmach. To easter egg i jego styl. Nie widzę tu zależności co do jego tonacji filmów. Na podobnej zasadzie mamy traktować pojawienie się Stana Lee w niemal każdym filmie Marvela?

01.05.2014 23:45
VenomP23
32
odpowiedz
VenomP23
57
Pretorianin

@Mephistopheles

Filmy poważne, czyli kręcone na serio z przemyślanym scenariuszem i ciekawą historią mają na Metacritic wysokie oceny - to portal dość hmm.. konserwatywny i zbiera recenzje uznanych krytyków.

Filmy niepoważne (nawet celowo niepoważne) takie jak słownikowy blockbuster Avengers mają na Metacritic znacznie niższe oceny (bodajże 69/100).

Powaga filmów Raimiego zawiera się też w ogromnych ilościach patosu i pompatycznych dialogów (ciocia May) jakie tam zawarł.

Podkreślam jednak, że nie zamierzam przekonywać ani Ciebie, ani wysiaka. Burzę się tylko przed nazywaniem mnie ignorantem.

01.05.2014 23:48
VenomP23
33
odpowiedz
VenomP23
57
Pretorianin

@Neqtunek

Ja osobiście obejrzałem w 2D z napisami i byłem w pełni zadowolony ;) Czytając jednak opinie w internetach (choćby tutaj, wyżej pisze fsm) to 3D jest ponoć niezłe ;) To tak z drugiej ręki info, więc lepiej żeby ktoś kto sprawdził na własne oczy się wypowiedział.

02.05.2014 00:34
34
odpowiedz
zanonimizowany166638
152
Legend

Hulk z Baną, The Wolverine, czy Watchmen były poważniejszymi produkcjami niż którykolwiek z przytoczonych tu tytułów, a wszystkie zostały ocenione niżej (odpowiednio 54%, 60% i 56%). Idąc tokiem rozumowania, który usiłujesz narzucić, A History of Violence (też ekranizacja komiksu) był mniej poważny niż Spider-Man 2, bo dostał tylko 81%. Sin City najwyraźniej też było tylko średnio poważne - 74%.

A może jednak ocena na Metacritic nie jest zależna od "powagi", tylko stanowi średnią ważoną wielu recenzji, które z kolei odzwierciedlają stosunek przyjemności czerpanej z seansu w stosunku do oczekiwań? A nawet gdyby, to wyznacznikiem powagi nie byłyby patos i pompatyczne dialogi. Kolejne części Iron Mana dostawały niższe noty niż jedynka z wielu powodów, które często powtarzały się w recenzjach. jakoś nie przypominam sobie, żeby to akurat na brak powagi się skarżono.

Natrętnie używasz znaczeń, których nie rozumiesz i budujesz wokół tego teorie, niczym niegdyś ś.p. K.Skuza na łamach gameplaya. Spider-Many od Raimiego to takie same blockbustery jak Avengers. Pierwszy akapit z postu [29] pasuje nawet do Mr. Freeza z Batman & Robin, drugi to motyw wałkowany w komiksach od zawsze (już wcześniej powstały dwie części X-Menów, wśród których wielu wcale nie chciało być mutantami), a trzeci to jakiś absurd - już początek filmu stanowi istną komedię ze Spider-Manem dostarczającym pizzę. Wspominana rola Campbella też jest stricte komediowa. Sceny, w której macki zaczynają gadać do Ocka również nie można brać na poważnie. Swego czasu Nostalgia Critic całkiem zręcznie wypunktował te wszystkie dziwne motywy, które Raimi powrzucał do swoich filmów - każda część jest ich pełna.

Istnieje proste wyjaśnienie, dlaczego SM2 był stosunkowo dobrze oceniany. Bo powstał w 2004 roku, kiedy na polu filmów komiksowych nie miał praktycznie żadnej konkurencji. Jedynym tytułem, od jakiego wymagano jakiejś tam dozy powagi, byli X-Meni. Hulk poległ, bo widzowie oczekiwali dwugodzinnej nawalanki, a dostali dramat psychologiczny. SM2 tego błędu nie popełnił i dostarczył zwykłej rozrywki. Serio. To tyle.

02.05.2014 00:35
35
odpowiedz
zanonimizowany868766
59
Pretorianin

@Mephistopheles . "Filmy Raimiego, niestety, pamiętam wystarczająco dobrze. Pamiętam Goblina bardziej przerysowanego niż w którymkolwiek komiksie, Octopusa, którego do złych czynów namawiały jego macki i zapłakanego Sandmana. Tylko Venoma już zapomniałem, bo go tam prawie nie było."

Postawiłbym Ci browca za te słowa. Doskonałe podsumowanie. Zdecydowane NIE dla Spidermana Maguire`a i jego świty. Prosimy iść grać życiowe niedojdy gdzie indziej. Scena z pizzą kiedy szef mówi mu, że wylatuje bo spóźnił się minutę, a Parker ze spuszczoną głową wychodzi nic nie mówiąc, już zawsze będzie mi drzazgą w oku. I ta pseudo-przemiana z trójki, Toby tak źle grał bad-guya, że ciężko było stwierdzić, czy śmiać się czy płakać (za przykładem bohatera). Spider zawsze wydawał mi się bohaterem najtrudniej radzącym sobie ze swoją mocą. Do tego spotykało go co rusz coś nie fajnego. Ale nigdy nie był beksą, a jego cięte docinki przebijał chyba tylko Deadpool.

02.05.2014 01:21
VenomP23
36
odpowiedz
VenomP23
57
Pretorianin

Przy Hulku z Baną nie do końca się zgodzę, przy The Wolverine jak najbardziej. The Watchmen to z kolei świetna ekranizacja, ale w Ameryce krytycy mają wyraźny problem z twórczością Zacka Snydera i oceny nijak się mają do jego filmów. Trzeba to mieć na uwadze.

Przesadzasz też oczywiście z sugerowaniem, że A History of Violence jest gorsze od SM2, bo ma jedne punkcik mniej - jasna sprawa, że tak nie uważam. Poza tym choć oparte na komiksach to ja brałem pod uwagę historie superbohaterów. I kolejna oczywistość - nie forsuję nigdzie absolutnej zależności między "powagą" (bo jak ją formalnie i uniwersalnie zdefiniować?) a oceną na Metacrtic. To był przykład wskazujący, że Spider-Man 2 to naprawdę bardzo dobre kino (a bardzo dobre kino to zwykle kino na serio). Ocena na Metacritic zależy od bardzo wielu czynników - poziom satysfkacji względem oczekiwań to jeden z nich. Słabo pamiętasz Iron-Mana 3, bo oprócz oczywistego zarzutu względem postaci Mandaryna, to bardzo często pojawiał się zarzut o zbytnią komediowość - lekką licząc każda sytuacja poważna była balansowana żartem. (Mi to nie przeszkadzało, ale to już temat na inną dyskusję).

Nie wiem o jakie natrętne używanie "znaczeń" ci chodzi, których to ponoć nie rozumiem i nie bardzo mnie to interesuje. Bardzo prosto byłoby mi odbić taki zarzut wskazując, że to ty nie rozumiesz co mam na myśli. Do jednego worka wrzucasz bardzo wiele przykładów i nawet nie starasz się spojrzeć na sprawę z innej perspektywy - co poniekąd jest elementem ignorancji. Wolno ci, nie mój problem. Jasne, że SM i Avengers to tak samo blockbustery. Jasne, że tak samo SM, Avengers i Transformers to blockbustery. Jasne, że blockbusterem były też filmy Nolana o Batmanie. I dla mnie jasne jest, że w obrębie tych blockbusterów można (a czasem powinno się) rozróżniać filmy. Avengers z kolei nazwałem "słownikowym blockbusterem" (czyli filmem, który staje się kasowym przebojem) bo spełnia wszystkie jego założenia letniej i efektownej rozrywki, i realizuje je w sposób bardzo dobry. Gorzej już jednak jeśli chodzi o "drugą warstwę".

W czym fakt, że drugi wspomniany przeze mnie punkt jest wałkowany w komiksach zaprzeca jego powadze? Tzn skoro ktoś już podobny motyw podjął, to kolejne jego użycie nie jest już poważne? Okej, humor pojawia się w trylogii Raimiego, ale nie jest nigdzie blisko tego poziomu z filmów Webba. Nie widzę jednak przeszkody, żeby elementy komediowe miały jednoznacznie wykluczyć poważny ton filmu. A te u Raimiego można policzyć na palcach dwóch rąk (Campbell i jego sceny, pizza, Spidey porzycający bycie Spider-manem i naprawiający motor, tańce Parkera połączonego z symbiotem. Na przestrzeni 3 filmów nie jest tego dużo) No cóż, zaczeliśmy niefortunnie od zbyt generalnego stwierdzenia "mroczne i poważne" i tak sobie możemy teraz gdybać. Macki gadające do Ocka (efektem złego działania chipu) to taka sama metafora konfliktu wewnętrzengo jak Williem Defoe gadający z lustrem albo maską - całkiem zgrabny i popularny motyw nie wykluczający tonacji "na serio". Słabo, oj słabo jednak pamiętasz filmy Raimiego. "Przerysowany Goblin"? Defoe szarżował, ale w swojej wizji postaci nie zgubił wątku - generalnie jego postać to duży plus, a jedyne czego fani się czepiali to kombinezon. "Zapłakany Sandman" to również gruba i niesprawiedliwa przesada. Sandman był bardzo dobrze wykreowany w myśl przesłania, że "zły może czynić dobrze". Kierowały nim zrozumiałe motywacje, i choć człowieczeństwo w pewien sposób utracił to był w stanie na ludzkie uczucie się zdobyć. No cóż, można też ochrzcić go zapłakanym.

Istnieje bardzo proste wyjaśnienie dlaczego SM2 ma dobre oceny - to po prostu bardzo dobry film. Serio. To tyle.

- - -
Choćbyśmy dyskutowali 100 lat i zniżyli się do poziomu inwektyw i obrażania (co zwykle się dzieje) to ani ja ciebie, ani ty mnie nie przekonasz. I nie ma w tym żadnego problemu. Ty inaczej odbierasz filmy Raimiego, ja odebrałem je inaczej i dobieramy pasujące argumenty. Świat nie jest czarno-biały i ignorantem jest ten, kto wierzy w jedną i ostateczną prawdę. "Punkt widzenia zależy od..." itd. Możemy zgodzić się co do niezgody i rozstać pokojowo (moja propozycja) albo niech będzie - możemy nawet myśleć sobie, że druga strona się fatalnie myli (co w zasadzie było powodem dla którego początkowo zareagowałem) - nie ma jednak sensu ciągnąć tego dalej ;) Zaprezentowałeś swoją opinię, a ja swoją - we can call it a night.

02.05.2014 08:45
37
odpowiedz
zanonimizowany166638
152
Legend
Wideo

nie forsuję nigdzie absolutnej zależności między "powagą" (bo jak ją formalnie i uniwersalnie zdefiniować?) a oceną na Metacrtic
Chłopie, przecież kilka postów z rzędu o tym pisałeś. To ja próbuję tu uzmysłowić, że taka korelacja nie istnieje. Teraz twierdzisz też, że nie da się obiektywnie określić powagi jakiegoś filmu, chociaż wcześniej rozwodziłeś się nad rzekomą powagą trylogii Raimiego. To właśnie jedno z tych słówek, które tak namiętnie tutaj męczysz. Innym jest "ignorancja", którą szastasz na prawo i lewo.

Spider-Many od Avengersów w kwestii "blockbusterowości" różnią się jedynie skalą. Rzewne historyjki, jak twoja o Ocku, można przypisać choćby Lokiemu (doliczając Thora 1 i 2, jego backgroung jest dużo bardziej przekonujący). Teksty o poświęceniu pasują nawet do Iron Mana, kiedy wleciał wgłąb portalu, żeby zlikwidować flotę Chitauri i ocalić Nowy Jork. A to i tak oczywiste doszukiwanie się znaczenia na siłę, bo żaden z tych filmów nie ma na celu niesienia żadnego przesłania.

Nie widzę większego sensu w odpisywaniu na pozostałe rzeczy, bo po prostu odmawiasz przyjęcia do wiadomości, że filmy Raimiego są pełne rozmaitych wad ("szarżujący" Defoe to ładny eufemizm, ale jego Goblin zachowywał się bardziej komiksowo niż ten z prawdziwych komiksów). Po prostu to tutaj zostawię: http://www.youtube.com/watch?v=kqiQokkPMWY

Tak na marginesie - Watchmeni w żadnym wypadku "świetną" ekranizacją nie byli. Ale pisałem o tym na forum tyle razy, że już dam sobie spokój. Niemniej, to wyraźnie pokazuje, że szybko kupujesz produkt, zwracając uwagę wyłącznie na otoczkę, a nie faktyczną treść. Tę dopisujesz sobie sam.

02.05.2014 11:11
VenomP23
😉
38
odpowiedz
VenomP23
57
Pretorianin

Nie przyjmujesz do wiadomości, że moje oczekiwania względem kina, preferencje, a także percepcja może róznić się od Twojej. Ba, nie tylko nie przyjmujesz tego do wiadomości, ale uważasz moje podejście za gorsze.

Jeśli dla Ciebie wszystko jest takie czarno-białe i nie dopuszczasz odmienności opini, a recenzje krytyków traktujesz tylko jako wypadkową okoliczności to już nic z tym nie zrobię. Nie ma problemu, żyj w swoim świecie, ja zostaję w swoim. Nie ma sensu dalej brnąć.

pozdro ;)

02.05.2014 11:24
wysiak
👍
39
odpowiedz
wysiak
95
tafata tofka

Venom ma racje, kazdy ma prawo uwazac na przyklad pierwszego Terminatora z 1984 roku za dramat obyczajowy, a jego wysokie oceny traktowac wlasnie jako dowod glebi psychologicznej przedstawionych postaci, w szczegolnosci cyborga. W koncu kazdy ma prawo miec inne oczekiwania i preferencje, a takze percepcje, i nikt nie ma prawa uwazac takiego podejscia za gorsze. Trzeba dopuszczac odmiennosc opinii, no!

02.05.2014 11:30
40
odpowiedz
zanonimizowany166638
152
Legend

Jeśli czyjaś percepcja warunkowana jest nisko zawieszoną poprzeczką, to tak - takie podejście jest mniej wartościowe niż ocenianie produktu z pewnym dystansem. I to właśnie jest przykład rozróżniania jedynie czerni i bieli.

A to, że okoliczności mogą sprzyjać ocenie filmu jest oczywiste dla każdego, kto ma o tym choć minimalne pojęcie. Stąd choćby wysyp nagród dla Hurt Locker, który dziesięć lat później mógłby uchodzić co najwyżej za przyzwoitego średniaka. Innym zabawnym przypadkiem był na przykład Slumdog Millionaire, który zgarnął wór Oscarów tylko za to, że w tamtym roku akurat nie miał żadnej przyzwoitej konkurencji.

No, ale skoro sam przyznajesz, że wolisz żyć we własnym świecie...

02.05.2014 11:39
chudyplay
41
odpowiedz
chudyplay
19
Alhamdulillah

Według mnie, spiderman był inteligentny, lecz troszeczkę fajtłapowaty. Nie przesadzajmy oczywiście, bo aż taką "pizdeczką", za przeproszeniem, nie był. Ja uwielbiam jego charakter, żart i tą lekką fajtłapowatość. Generalnie zawsze udaje im sie zrobić dobrego spidermana i ja osobiście się nie czepiam.

02.05.2014 11:50
VenomP23
42
odpowiedz
VenomP23
57
Pretorianin

No cóż, wyciągasz pochopnie wnioski nazywając moje oczekiwania nisko zawieszoną poprzeczką. Nie będę ukrywał, że jestem entuzjastą kina i w pierwszej kolejności doceniam je za plusy, ale ocenianie czyichś preferencji jako gorszych jest dla mnie niesprawiedliwe.

Podajesz też przykład okoliczności, które wpływają na NAGRADZANIE Oskarami filmów, a nie ocenę. Każdy kto ma choć minimalne pojęcie, wie, że Oskary nie są z reguły nagrodami sprawiedliwymi artystycznie, a wiąże się z nimi cała otoczka poprawności politycznej itd itp. I tak świadomie oceniamy Hurt Lockera i Slumdog Millionaire jako filmy co najwyżej dobre, pomimo sprzyjających im okoliczności. Ten przykład jest, więc chybiony. Jeśli jednak przeczytasz mój post jeszcze raz to zauważysz, że nigdzie nie zaznaczyłem, że okoliczności NIE MOGĄ wpłynąć na ocenę. Mogą i często się tak dzieje, ale uważam za błąd myślenie, że TYLKO one na ocenę wpływają. To jest oczywistość, więc nie muszę Cię przekonywać. Dlatego też za mylne postrzegam stwierdzenie, że wysokie oceny SM 2 to zasługa wyłącznie sprzyjających okoliczności, a nie faktu, że film w swojej treści jest bardzo dobrą pozycją.

Każdy żyje gdzieś w swoim świecie, to już kwestia światopoglądu, ale nie miejsce tutaj na filozoficzne wycieczki.

02.05.2014 12:07
43
odpowiedz
zanonimizowany166638
152
Legend

Sam przedstawiłeś swoje oczekiwania jako niskie, rozwodząc się nad rzekomą głębią scenariuszy Raimiego. Ja tylko nazwałem rzeczy po imieniu. Jeszcze raz odsyłam do materiału, który zmontował Nostalgia Critic. On sam przyznał, że stare Spider-Many do jakiegoś stopnia lubi, ale nie udaje, że nie są najeżone głupotami, które ty zręcznie ignorujesz lub usiłujesz racjonalizować (z miernym skutkiem).

Warunkowanie ocen i ilości nagród od okoliczności zewnętrznych działa na tej samej zasadzie. W miarę świeżym przykładem jest choćby Dredd, który uznanie zyskał dopiero po tym, jak poniósł porażkę finansową w kinach. Z kolei zyski ze sprzedaży DVD i BD okazały się tak wysokie, że twórcy na poważnie zaczęli myśleć o sequelu. Takich przypadków, kiedy film dopiero po jakimś czasie zyskiwał status kultowego, było w historii mnóstwo.

Każdy żyje gdzieś w swoim świecie
Niektórzy bardziej niż inni.

02.05.2014 12:13
VenomP23
44
odpowiedz
VenomP23
57
Pretorianin

Jeśli już koniecznie musimy zawiązać tę dyskusję, a nie rozejść się w zgodzie co do niezgody, to musimy wrócić się do punktu wyjścia, czyli stwierdzenia "mroczne i poważne". Pominę jednak przymiotnik "mroczny" bo jest on dzisiaj z lekka nadużywany i z łatwością można go przypisać większości produkcji (jego definicję można do woli rozciągać i dopasowywać do własnych potrzeb)

W takim razie mamy film poważny. Co to jest film poważny? Taki, który w poważny (dojrzały) sposób porusza ważne, poważne wątki i najlepiej niesie ze sobą przesłanie? Okej, zgadza się.

Czy możemy nazwać poważnym film, który w dojrzały sposób będzie poruszał abstrakcyjne (wyolbrzymione) problemy? Mam tu na myśli np. dojrzałe kino sci-fi i niedawnego Snowpiercera. Moim zdaniem można tak powiedzieć.

Czy poważnym będzie film, który w niepoważny sposób, albo z przymrużeniem oka będzie poruszał ważkie tematy? Tutaj szczerze powiedziawszy pewien nie jestem. Przykład takiego filmu? Pierwszy z brzegu - "The World's End". Ale jest takich wiele.

Do czego dążę? Do zaznaczenia, że trudno jest określić jedną, uniwersalną definicję filmu "poważnego". I tak nawet The Wolverine, co do którego zgadzamy się, że jest dość poważny w swoim podejściu, to nie porusza on przecież ważnych społecznie tematów i nie niesie ze sobą głębszego przesłania.

I tak dochodzimy do pytania czy podejście do abstrakcyjnego tematu na serio (trylogia Nolana i Raimiego) może być uważane za podejście poważne? No cóż, ja uważam, że tak, z tym, że nie ma jednego "poważnie" i trzeba świadomie rozróżniać o czym mówimy.

02.05.2014 12:18
VenomP23
45
odpowiedz
VenomP23
57
Pretorianin

Nie rozwodziłem się nad głębią całego scenariusza Raimiego, pokazałem, że takie ELEMENTY w sobie ma. Nie ignoruję wad jego filmów, nigdzie nie napisałem, że są to pozycje IDEALNE. Brutalnie generalizujesz....

Przykładów, że film niemal z miejsca staje się kultowym również jest mnóstwo. I byłby uważany za kultowy niezaleznie od okoliczności. Podtrzymujesz, że TYLKO okoliczności wpływają na ocenę filmu?

02.05.2014 12:25
VenomP23
46
odpowiedz
VenomP23
57
Pretorianin

Acha, no i oczywiście cały ambaras o to, że ja uważam podejście Raimiego za podejście "na serio", mimo iż film ma wady i elementy komediowe, a ty uważasz je za... ? No w każdym razie za "niepoważne". Ja mam swoje argumenty, Ty swoje. Dla mnie nie ma tu dalej o czym dyskutować. W prostym zestawieniu uważam filmy Raimiego za bardziej poważne, niż te bardziej rozrywkowe Webba. Co nie wyklucza faktu, że ktoś kiedyś pokusi się może o jeszcze poważniejszą wizję.

02.05.2014 12:40
47
odpowiedz
zanonimizowany166638
152
Legend

Film, który zasługuje na poważne traktowanie to taki, który zachowuje odpowiednią strukturę* (logiczna konstrukcja zdarzeń, brak wytrącających z nastroju scen, sensowne uzasadnienie decyzji bohaterów itp). Nawet absurdalna komedia (vide trylogia Cornetto) może wpisać się w te ramy, jeśli jej forma nie stoi w sprzeczności z treścią. Żaden ze Spider-Manów nie spełnia tych warunków, bo nawet jeśli stara się w minimalny sposób uderzyć w poważny ton, to za chwilę atakuje widza jakąś niedorzecznością. Najbardziej było to widoczne w części trzeciej, ale poprzednie również dzieliły tę wadę. Po raz kolejny: Nostalgia Critic.

* Są od tego wyjątki, ale Raimi Lynchem, Bergmanem, czy innym Cronenbergiem nie jest, więc się nie załapuje.

Przykładów, że film niemal z miejsca staje się kultowym również jest mnóstwo. I byłby uważany za kultowy niezaleznie od okoliczności.
I w jaki sposób to zaprzecza moim wcześniejszym twierdzeniom?

Podtrzymujesz, że TYLKO okoliczności wpływają na ocenę filmu?
Pokaż może jakiś cytat, w którym coś takiego bym stwierdzał.

Ja mam swoje argumenty, Ty swoje.
Tyle tylko, że moje da się odnieść do świata rzeczywistego, a nie tylko "swojego".

02.05.2014 12:59
VenomP23
😊
48
odpowiedz
VenomP23
57
Pretorianin

Okej, wg takiej definicji, która jest oczywiście sensowna filmy Raimiego poważne nie są. Przyjmuję to do wiadomości.

Ja wcześniej pytałem, żebyś pokazał gdzie napisałem, że okoliczności nie mogą wpłynąć na ocenę filmu, a to mi zarzucałeś. Bez sensu się o to kłócimy, skoro żaden z nas nie powiedział tego co zarzuca mu drugi. Skończmy z tym.

No i na koniec nawiązujesz dalej do "świata rzeczywistego", czyli wiary w jedną prawdę objawioną. Mój świat jest tak samo rzeczywisty, jak twój. Zupełnie abstrakcyjna dyskusja, też nie warta zachodu. Szkoda ładnej pogody.

Ostatnie słowo: zgadzam się, że wg tak rozumianej definicji poważnego filmu Raimi nie spełnia warunków. (Co zresztą prawdopodobnie nie było jego celem, ale to znowu inny temat). Przyznaję się otwarcie, że pod kilkoma względami mnie przekonałeś (czego nie uważam za oznakę słabości, ale otwartości umysłu) i z tej dyskusji, (którą generalnie utrzymaliśmy na akceptowalnym poziomie) wychodzę mądrzejszy, niż byłem przed nią. I nie mówię tego w stylu "na odpieprz się, wiem swoje". Ergo nazywanie filmów Raimiego o Spider-Manie to zbyt bolesne uproszczenie i na przyszłość zapamiętam żeby swoje stanowisko wytłumaczyć precyzyjniej.

I tak na koniec zaapeluję tylko jeszcze raz do poczucia tolerancji wobec odmienności opinii, bo choć przyznaję ci rację, to nie uważam swojego gustu (oczekiwania, preferencje, percepcja) za gorszy. Za inny? Jak najbardziej. Bo są gusta i guściki, a o gustach się ponoć nie dyskutuje.

I tym powiedzmy optymistycznym akcentem zakończę, życząc udanej reszty długiego weekendu. Pozdro ;)

02.05.2014 17:14
sekret_mnicha
49
odpowiedz
sekret_mnicha
254
fsm

GRYOnline.plTeam

Ożywcza dyskusja, nie ma co :) A ja jestem bardzo ciekawy, jak Ty, Mephisto (z racji zdalnego, internetowego szacunku, który mam dla Twojej wiedzy o różnych komiksowych i nie tylko sprawach) odbierasz mój tekst? BTW nie wspomniałem o tym nigdziue (chyba), ale już kilka miesięcy temu obejrzałem Spoorloos, które mi polecałeś, i w końcu powstanie tekst na GP. Świetny film.

02.05.2014 18:54
50
odpowiedz
zanonimizowany166638
152
Legend

Problem w tym, że nie czytam recenzji przed seansem, a na wychodzenie do kina teraz nie mam czasu, więc do tekstu odnieść się nie mogę.
Za to recenzję Spoorloos chętnie przeczytam. Jeśli nie pomyliłem się w rachunkach, to jesteś bodaj szóstą osobą na forum, która obejrzała go za moją naradą. Co, zważywszy że forsuję tę produkcję jakoś od 2006, daje średnio 0,75 osoby rocznie. To niewątpliwy sukces.

gameplay.pl To ja też zrecenzuję Niesamowitego Spider-Mana 2