Forum Gry Hobby Sprzęt Rozmawiamy Archiwum Regulamin

gameplay.pl Mike Oldfield - Man on the Rocks - Recenzje(25).

04.03.2014 12:14
Amazing_Maurice
1
Amazing_Maurice
100
Konsul

Byłem pewien, że zrecenzujesz tę płytę ;)
I muszę Ci przyznać rację niemal w całej rozciągłości. Bardzo zawiodłem się na tej płycie. Gdy dowiedziałem się, że Oldfield chce nagrać trochę mocniejszą płytę (jeszcze nie było wtedy nazwy, jedynie kilka przesłanek tu i tam) miałem cichutkie nadzieje, że będzie to Guitars II. Co prawda nie jest to wybitny album, ale kontynuacja mogłaby być jakimś powrotem Oldfielda. Jednak miałem też olbrzymie obawy co do jego powrotu. Po usłyszeniu Sailing za pierwszym razem prychnąłem. Za drugim i trzecim razem pomyślałem, że może to będzie pewien powrót do środkowej twórczości, tego drugiego typu, o którym mówisz. W kawałku czuć było to "coś", w jego budowie, gitarze, melodii... Jednak cała płyta okazała się mega niewypałem. jest tak jak napisałeś: nudno, miałko, męcząco i bezpłciowo. Chariots jest faktycznie najmocniejszym punktem płyty, Sailing też uważam, że jest całkiem OK, ale tylko wtedy, gdy się nie patrzy na klip. W paru miejscach doprawdy czuć, że to Oldfield (niektóre linie basu, np w Chariots, w paru solówkach, np Following the Angels), jego stylu nie sposób pomylić, nieważne co by grał. Ale ten pan już się wypalił. Z tego co pamiętam ma podpisany kontrakt na jeszcze jeden (dwa?) album. Jeśli będzie to coś takiego jak ta płyta to ja nie wiem... Jednym słowem OLDFAILED.
PS. ja bym twórczość Michała Staropolskiego podzielił właściwie na trzy typy, dwa określone przez Ciebie i jeszcze typ fascynacji elektroniką, (Light & Shade, Tr3s Lunas, które są chyba jakoś związane z jego pomieszkiwaniem na Ibizie, poza tym wcześniejsze świetne The Songs of Distant Earth).

04.03.2014 12:25
2
odpowiedz
darth16
24
Pretorianin

Z tym podziałem - przyznaję rację, choć jakoś z przyzwyczajenia dzielę już jego twórczość na rzeczy długie oraz rzeczy krótkie. Poza tym ten etap elektroniki mam obadany najsłabiej, czas będzie to zmienić ;)

04.03.2014 12:43
Aen
3
odpowiedz
Aen
232
Anesthetize

Poza Sailing i Man On The Rocks albumu jeszcze nie słyszałem, ale bardzo mnie zasmuciłeś. Przesłucham, wtrącę swoje trzy grosze.

04.03.2014 14:36
4
odpowiedz
Abacab
1
Junior

Ja niestety również muszę się zgodzić z recenzentem. Oj wiele sobie obiecałam po tej płycie i napaliłam się na nią jak szczerbaty na suchary. Nie tego spodziewałam się po tak wybitnym muzyku, gdyby album nagrał jakiś pop rockowy artysta to można by go uznać za naprawdę dobry, ale nie Oldfield znany z głównie pięknych rozbudowanych kompozycji muzycznych.
"Man on the rocks" jest płytki, miałki i nudny. Ale na szczęście nie cały album taki jest. "Sailing" tryska energią i optymizmem, w "Moonshine" słychać dobrze motywy znane z płyty "Voyager", jest nostalgicznie i folkowo. "Chariots" jest jednak tutaj główną gwiazdą, piosenka naprawdę dobra i taka właśnie cała płyta powinna być.
Oldfield popada ze skrajności w skrajność po bardzo dobrym "Tres Lunas" i symfonicznym "Music of the Spheres" wydał płytę absolutnie nie "oldfieldową", ale może właśnie to autor miał na myśli?
Z wielką nadzieją (znowu) czekam na następny album.

04.03.2014 15:22
Amazing_Maurice
5
odpowiedz
Amazing_Maurice
100
Konsul

Abacab, a co z Light & Shade? Widać tam powiew Tr3s Lunas, ale rzeczy w stylu Angelique i Quicksilver sprawiły, że pierwsze odsłuchanie albumu sprawiły, że chyba pierwszy raz zwątpiłem w niego. Już nawet ostatni utwór z Millenium Bell wydawał się świetną kompozycją ze swoimi umcyk umcyk ;)

04.03.2014 19:43
6
odpowiedz
Abacab
1
Junior

Pominełam celowo Light & Shade. Chociaż i nawet na niej znalazły się takie perełki jak choćby wspomniany przez ciebie "Angelique", "Surfing", "Tears of an Angel" czy "Our Father". Ocena płyty to zawsze subiektywna ocena i tak naprawdę nie da się jednoznacznie ocenić albumu.
A wracając do "Man on the Rocks" jestem właśnie w trakcie odsłuchiwania dema odśpiewanego w całości przez Oldfielda i wierzcie mi niektóre piosenki (choćby "Chariots") brzmią o wiele lepiej, nie chodzi o wokal, ale o warstwę muzyczną.
Ktoś kto zremiksował album chyba nigdy nie prześledził kariery Oldfielda i przez to strasznie skrzywdził tą płytę no cóż, ale teraz muzykę traktuje się jak produkt, który trzeba jak najlepiej sprzedać i wycisnąć tyle kasy ile się da. Wystarczy popatrzeć na współczesnych muzyków.

04.03.2014 21:02
7
odpowiedz
domzz
74
Centurion

Niestety najgorsza płyta Oldfielda, bez kórego nie mogę żyć od usłyszenia w wieku 12 lat Platinum i Islands - poraziło mnie i tak już zostało :) Mike na złą drogę zaczął już schodzić przy TB2, BTW genialne dzieło, ale słychać już było, że zaczyna skręcać nie w niewłaściwym kierunku. Ogólnie Oldfield to niepowtarzalny i niekopiowalny geniusz muzyczny... niestety raczej już nic dobrego nie stworzy. Man on the Rocks nie powinna powstać.

05.03.2014 21:03
8
odpowiedz
zanonimizowany981523
1
Junior

Parafrazując autora: Coż żeś, recenzencie, narobił?!

Nóż mi się otwiera w kieszeni, jak czytam te bzdury... "Płyta Man on the Rocks to nieciekawe, pretensjonalne dzieło, które nie wywołuje żadnych emocji, poza nudą i zmęczeniem uszu"?! Co za brednie!

Najnowszy album Oldfielda pokazuje, że Mistrz powrócił w świetnej formie. Po shitach typu Light & Shade i Tubular Beats byłem przygotowany na najgorsze, a tu świetny, dojrzały materiał. Kawałkami od 1 do 8 włącznie jestem absolutnie oczarowany i zachwycony. Moje wątpliwości obudził dopiero refren numeru nr 9 "Following The Angels", a "dzesiątka" - "Irene" - niestety okazała się niestrawna - raczej będę to przełączał, tym bardziej, że zamykający płytę "I Give Myself Away" jest więcej niż przyjemny. Absolutne perły to "Moonshine", "Man On The Rocks", "Castaway", "Nuclear" i "Chariots"...

Koncepcyjnie album jest znakomity - miał pomysł i zrealizował go idealnie, wszystkie kawałki w klimacie. Co najważniejsze, w zdecydowanym przeciwieństwie do szanownego powyższego pana recenzenta, wyczuwam tam mnóstwo fajnej energii i ani przez chwilę się nie nudziłem (no...może troszeczkę na FTA)... a najważniejsze: jest dużo Oldfieldowej gitary! To z pewnością najlepszy album od czasów Guitars (choć Music Of The Speheres z 2008 roku też mi się podoba). Moim zdaniem - jako całość - znacznie lepszy od Earth Moving i Heaven's Open.

Malkontentom radzę się pogodzić z faktem, że porównywanie obecnego Mike'a do arcydzieł pokroju Ommadawn, Tubular Bells, Amarok czy trylogii QE2 / Five Miles Out / Crises jest co najmniej nie na miejscu. Pewne jest jedno - Mike Oldfield już nic nie musi - sześćdziesiątka na liczniku, żyje sobie pięknie w prawdziwym raju, a że jeszcze mu się zachciało nagrać coś nowego? Bardzo dobrze! Ceszę się, że wrócił, bo nie tylko nie ma wstydu, ale wręcz miejscami jest naprawdę pięknie.

Wnerwia mnie to pisanie w stylu "po twórcy Tubular Bells można, a wręcz trzeba było spodziewać się czegoś znacznie ambitniejszego"... bzdura! Mike ma w swoim dorobku takie gówno jak np. "Romance" (kawałek z "Light & Shade" - szczerze nie polecam), co osobiście postrzegam jako "sorry, zawsze eksperymentowałem, ale trochę się w tych swoich eksperymentach pogubiłem i jeszcze nie miał mi kto rozsądny doradzić". Dla mnie MOTR jest naprawdę dużym krokiem naprzód - przebojowym i optymistycznym... a jeśli Mike jeszcze się szarpnie na nagranie czegoś dużego instrumentalnego - co jest prawdopodobne, bo się zbroi w nowy sprzęt - byłoby miodnie, bo tą płytą pokazał, że nie zapomniał ani warsztatu ani jak się robi klimat płyty ani jak się komponuje piękne melodie.

A co do jakości nagrania - szanownemu panu recenzentowi radzę zainwestować w sprzęt muzyczny, skoro Man On The Rocks mu "huczy" ;) Album nagrany jest znakomicie i w pełni profesjonalnie, Oldfield i jego ekipa przyłożyli się do jakości jak mało kto, więc akapitu na temat "fatalnej jakości" kompletnie nie rozumiem. Chyba, że pan recenzent słucha ocenianych przez siebie płyt na boomboxie, którego dostał z okazji I komunii świętej jeszcze w tamtym stuleciu. Moja rada jest taka: albo kup sobie nowy sprzęt albo zaprzestań pisania recenzji, bo piszesz bzdury i wprowadzasz ludzi w błąd.

05.03.2014 22:21
9
odpowiedz
darth16
24
Pretorianin

Hahahaha - muszę powiedzieć, że nie wiem od czego zacząć. Albo wiem - od sprzętu. Źle trafiłeś z tym chłopcze, bo ja pracuję i utrzymuje się ze znania na sprzęcie z segmentu hi-end. Także daruj sobie te teksty o boomboxach, bo nie wiesz o mnie nic ;) To raz. Dwa - ewidentnie nie tylko mnie nie spodobał się ten album, o czym możesz się przekonać czytając powyższe komemntarze.

I po trzecie - to MOJA recenzja, MOJA opinia - i Tobie nic do niej. Możesz mieć swoją, ale pozwól mi wyrazić moją ;)

EDIT: Żeby nie być gołosłownym - wejdź tu: http://www.highfidelity.pl/@main-1970&lang= i zjedź na sam dół. Tam masz system, na którym odsłuchałem tej płyty.

05.03.2014 22:34
wysiak
10
odpowiedz
wysiak
95
tafata tofka

EDIT: Żeby nie być gołosłownym - wejdź tu: http://www.highfidelity.pl/@main-1970&lang= i zjedź na sam dół. Tam masz system, na którym odsłuchałem tej płyty.
Nie rozumiem, nazywasz sie Wojciech Pacula (TEN Wojciech Pacula)? Czy mamy rozumiec, ze do sluchania uzywasz systemu referencyjnego highfidelity (na raz gramofonu, komputera, sluchawek i glosnikow - nie zapominajac o wszystkich stojakach sluchawkowych i podkladkach antywibracyjnych, oczywiscie)?

05.03.2014 22:37
11
odpowiedz
darth16
24
Pretorianin

Nie, ja syn ;) I tak - części płyt słucham na tym systemie, najczęściej korzystając z CD jako źródła.

05.03.2014 22:43
12
odpowiedz
zanonimizowany30338
137
Legend

darth16
Odwaze sie napisac, ze ze wzgledu na brak zainteresowanych na Facebooku, chyba wygralem u Ciebie soundtrack z filmu Catching Fire. Sa jakies szanse na to, abym te plytke otrzymal?

05.03.2014 22:44
13
odpowiedz
darth16
24
Pretorianin

Jasne. Napisałem wiadomość na moim FB z prośbą o adres do wysyłki na PW ;)

06.03.2014 01:22
14
odpowiedz
Abacab
1
Junior

Mnie najbardziej wkurzyło zdanie: "Mike nie podjął najwyraźniej dobrej decyzji o powrocie do komponowania". Fakt MOTR wybitnym dziełem nie jest, od początku wiadomo było, że album będzie raczej z tych "lżejszych" ("Sailing" już to zwiastował), po 2 dwudniowym i parogodzinnym przesłuchaniu albumu w wersji oryginalnej, demo (z wokalem i mixem Oldfielda), oraz instrumentalnej mogę powiedzieć tylko 1: Mike pracuj sam i nie pozwól ingerować w swoje pomysły.
Mike jako muzyk osiągnął wszystko i nic nie musi nikomu udowadniać. Jeśli nagrałby coś powiązanego z dzwonami, "Omaadawn", czy "Incatations" zaraz posypały by się gromy, że odcina kupony od swojej twórczości. Radzę dobrze przesłuchać album najlepiej w wersji deluxe oferującej 3 różne warianty MOTR. Moja poprzednia opinia została wystawiona trochę pochopnie i gdybym mogła na pewno bym ją zeedytowała.
Autor recenzji raczej zbyt dobrze nie zna dyskografii Oldfielda skoro do tej pory zrecenzował tylko 4 płyty.
Radzę drogi autorze dokładnie prześledzić karierę Oldfielda, bo jego muzyki nie można wrzucić do 1 worka. Każdy następny album reprezentuje inny gatunek muzyczny:przykładem może być elektroniczne "Light & Shade", a potem wydanie "Music of the Spheres" z muzyką klasyczną na czele.
Ktoś w komentarzach wspomina płytę "Platinum" jako dzieło wybitne, ale gdy zostało wydane w '79 roku krytycy nie zostawili na nim suchej nitki, płyta została wydana by pod naciskiem wytwórni oraz w akcie desperacji (Oldfield był bliski bankructwa).

06.03.2014 08:37
15
odpowiedz
darth16
24
Pretorianin

Ja nie odsluchalem tylko 2 albumow Oldfielda, wiec skad pomysl, ze nie znam jego dyskografii??? ;)

06.03.2014 09:12
wysiak
👍
16
odpowiedz
wysiak
95
tafata tofka

Udalo mi sie wreszcie przesluchac, i musze powiedziec, ze plyta calkiem mi sie podoba, slychac klimaty oldfieldowskie, choc niepodobne do wiekszosci poprzednich plyt - szczerze mowiac calosc calkiem przypominala mi tworczosc Marillion (z Hogarthem, nie wczesne plyty). Dla mnie to nie wada, bo Marillion, podobnie jak Oldfielda, bardzo lubie. wiec taka fuzja akurat mi pasuje:) O poszczegolnych utworach nie bede sie rozpisywal, bo na razie przesluchalem tylko raz, z jednym tylko musze sie zgodzic - dosc marna jakosc nagrania, dynamic range lezy i kwiczy (przynajmniej w porownaniu do realizacji innych plyt Oldfielda, bo jest duzo gorszych produkcji). Zauwazylem to nawet na sluchawkach przenosnych w drodze do pracy, az boje sie wlaczac na porzadniejszym sprzecie - niedoskonalosci bedzie slychac tylko lepiej..
Ale generalnie jestem na plus.

06.03.2014 09:21
17
odpowiedz
darth16
24
Pretorianin

@Abacab - siadłem do kompa, więc mogę odpisać coś więcej. Po pierwsze - naprawdę nie rozumiem skąd wpadłaś na pomysł, że nie znam jego dyskografii? Bo zrecenzowałem tylko 3 (nie 4 nawet!) krążki? A widziałaś u mnie recenzje jakiejś płyty Queen? Czy to znaczy, że w ogóle ich nie znam? Po drugie - to moja recenzja i moja opinia. Tak, wg. mnie Mike powinien posłuchać tego głosu, który zagłuszył po Igrzyskach i nie nagrywać tego. Możesz się nie zgodzić, jasne. Ale nie mów mi, proszę, że to wynika z mojej nieznajomości Oldfielda (bo to tylko insynuacje), albo że nie mam prawa tak mówić. Mam i mówię :)

@wysiak - czekam w takim razie na głębsze przemyślenia po lepszym zapoznaniu się z płytą ;)

06.03.2014 09:32
HubertT
18
odpowiedz
HubertT
46
Łowca Androidów

Właśnie płytę przesłuchałem. Muszę powiedzieć, że mi się nie wydaje taka zła. Jest przeciętna co jak na Oldfielda oznacza wiele. Kilka utworów się wyróżnia, m.ni. Nuclear innym tempem i brzmieniem. Zabrakło troszkę ale nie aż tak dużo jak sugeruje Darth.

06.03.2014 10:22
wysiak
19
odpowiedz
wysiak
95
tafata tofka

Wlasnie koncze sluchac drugi raz w pracy, i zdanie sie potwierdza - plyta wiecej niz poprawna, jest calkiem dobra. Jest kilka swietnych kawalkow (Moonshine, Man on the rocks, Castaway, Nuclear, Chariots, I give myself away), pare przecietnych (zbyt rozciagniete i przynudzajace Following the angels, Irene), za to nie ma nic, co zbytnio wybijaloby sie na minus i nie pasowalo do reszty, jak chocby Man on the Moon na Tubular Bells III, ktory zwykle przeskakuje, bo jest kompletnie z innej bajki, i psuje mi odbior calosci. Slychac, ze plyta nagrana 'z glowa' i zgodnie ze spojnym planem - tak to sobie Oldfield zaplanowal, i tak zrobil. A srednia tak czy owak wychodzi calkiem dobrze.

PS. Z ciekawosci sprawdzilem na dr.loudness-war.info, i rzeczywiscie jest to najgorzej pod wzgledem technicznym zrealizowana plyta Oldfielda.. Pozostaje miec nadzieje na jakas poprawiona, zremasterowana reedycje...

06.03.2014 11:01
20
odpowiedz
darth16
24
Pretorianin

Powiem szczerze, że po raz pierwszy napotkałem tę dziwną stronę. Nie lepie bazować na tym co się po prostu słyszy? ;)

06.03.2014 11:23
wysiak
21
odpowiedz
wysiak
95
tafata tofka

Powiem szczerze, że po raz pierwszy napotkałem tę dziwną stronę. Nie lepie bazować na tym co się po prostu słyszy? ;)
Brzmi to dziwnie od czlowieka, uzywajacego do sluchania takiego audiofilskiego sprzetu.. Majac mozliwosc doskonalego technicznie odsluchu, osobiscie wole przy kupnie plyty, ktora na przyklad posiada rozne edycje, wybrac mozliwie dobry technicznie remaster - do sprawdzania tego glownie tej strony uzywam.
Sztandarowy przyklad:
http://dr.loudness-war.info/album/list/dr?artist=metallica&album=death+magnetic
Majac wybor, wolalbys sluchac oryginalnego wydania albumu, czy wersji z Guitar Hero?

06.03.2014 11:41
22
odpowiedz
darth16
24
Pretorianin

Zle mnie zrozumiales. Mnie chodzilo o to, ze swoj werdykt dot. jakosci nagrania dales dopirto po sprawdzeniu trgo na jakiejs stronie. I to mnie, jako osoby ktora slucha muzyki na audiofilskim sprzecie, wlasnie dziwi.

06.03.2014 11:47
wysiak
23
odpowiedz
wysiak
95
tafata tofka

Przeczytaj moj pierwszy post jeszcze raz - przeciez wyraznie napisalem, ze nawet sluchajac w pociagu na sprzecie przenosnym cos mi tam nie pasowalo, sprawdzilem wtedy od razu przez porownanie z remasterowanym Tubular Bells. A strone sprawdzilem godzine pozniej...

chcialem tylko napisac, ze nie widze sensu posilkowania sie takimi stronami i tyle.
Sens posilkowania sie takimi stronami wytlumaczylem post wyzej, nie chce sie powtarzac. Oczywiste, ze jak sie juz posiada dane nagranie, to mozna samemu ocenic jego jakosc - gorzej, gdy sie go nie posiada, i dopiero przymierza sie do kupna..

06.03.2014 11:51
24
odpowiedz
darth16
24
Pretorianin

Wiem, widzialem ;) chcialem tylko napisac, ze nie widze sensu posilkowania sie takimi stronami i tyle.

06.03.2014 11:59
25
odpowiedz
darth16
24
Pretorianin

U audiofili zasada jest banalna - albo szukaj pierwszych wydan, albo japonskich. A w wypadku tej plyty sprawa jest jeszcze prostsza - nie ma innej wersji poki co, bo to nowosc, wiec ten argument w tym wypadku traci racje bytu.

06.03.2014 12:09
wysiak
😒
26
odpowiedz
wysiak
95
tafata tofka

Zalamujesz mnie:) Przeciez naprawde bardzo wyraznie napisalem dlaczego W TYM PRZYPADKU zajrzalem na ta strona i poszukalem informacji - na kiepskim sprzecie i w kiepskich warunkach jakosc nagrania wydawala mi sie dosc slaba, wiec chcialem sprawdzic czy mialem sluszne odczucie, a moze na przyklad pliki kiepsko mi sie zgraly z cd (choc EAC zawsze robil to dobrze). Do wieczora nie bede mial mozliwosci posluchania prosto z plyty na sprzecie lepszym, wiec chcialem zaspokoic swoja ciekawosc. Tyle.

06.03.2014 12:53
27
odpowiedz
darth16
24
Pretorianin

Eh, moglbym napisac to samo, ale zgadzam sie w tym, zebysmy to zakonczyli.

06.03.2014 15:09
28
odpowiedz
zanonimizowany981713
1
Junior

Jako fan muzyki Mike'a od ponad dwudziestu lat, dumny posiadacz całej dyskografii i innych trudno dostępnych materiałów muszę się zgodzić z recenzentem. Przykro mi było że od Light & Shade nie licząc symfonicznego Music of.. Mike nic nie nagrał. Minęło długich 9 lat od albumu L&S a od dobrego moim zdaniem 18 (Voyager). Płyta przypomina mi końcowe dzieła z okresu pamiętnego kontraktu z Virgin gdzie nagrywał cokolwiek żeby tylko wypełnić zobowiązania, mam tu na mysli Earth Moving czy Heavens Open. Płyty o niczym a ostatnia nagrana z jego własnym wokalem co niosło świadomy przekaz dla Bransona. Najnowszy album niestety mogę porównać do tej wspomnianej, lepszej odrobinę o wokal właśnie. W mojej opinii jest to składanka "pioseneczek" których autorem mógłby być każdy. Włączając starsze płyty Oldfielda od razu słychać że to jego dzieła, tutaj gdybym nie widział napisu na okładce nie zgadłbym że to Mike. Jedyna piosenka która przypomina mi starsze dzieła to właśnie Chariots w której czuć trochę feelingu i która podobna jest do Discovery z płyty o tym samym tytule. Z przykrością to wszystko napisałem,ale niestety nie tego się spodziewałem po moim ulubieńcu. Zaryzykuję tezę że odkąd wyniósł się z Anglii (przez zakaz palenia w miejscach publicznych) i zaczął beztroskie życie na Bahamach, zatracił zupełnie pomysły i chęci do dalszego nagrywania utworów stylu którym raczył mnie od dawna. Pozdrawiam

06.03.2014 16:51
😉
29
odpowiedz
zanonimizowany981770
1
Junior

odsłuchałem tę płytkę raz, drugi, trzeci ...dziesiąty i ... będę słuchać dalej, bo bardzo poprawia mi nastrój. Co do opinii recenzenta, że płyta nie wywołuje emocji, że nudna bla bla... cóż, każdy ma prawo do swojego zdania. A może trzeba posłuchać tej płyty gdy ma się dobry nastrój, gdy świeci słońce za oknem, gdy słychać w oddali szum ciepłego morza... Tego radzę i może wtedy od razu recenzja byłaby lepsza.

06.03.2014 17:23
30
odpowiedz
darth16
24
Pretorianin

Hah, do płyty wrócę na pewno kiedyś, by zrewidować moją opinię. Jednak dobra płyta powinna być dobra niezależnie od pogody, prawda? ;)

06.03.2014 19:01
wysiak
31
odpowiedz
wysiak
95
tafata tofka

Jednak dobra płyta powinna być dobra niezależnie od pogody, prawda? ;)
No i jest dobra niezaleznie od pogody, zdaniem juz przynajmniej kilku osob, prawda?

06.03.2014 19:04
32
odpowiedz
darth16
24
Pretorianin

A wedlug kilku nie - i koniec tematu ;)

gameplay.pl Mike Oldfield - Man on the Rocks - Recenzje(25).