W piątek oddałem mieszkanie, z właścicielką nie było przez ponad rok żadnego problemu, mieszkanie odebrała i ewentualnie miała się odezwać.
Okazało się, że ściana za pralką (jednocześnie pod zlewem) jest zalana. Okej, poprosiłem o zdjęcia, bo tego nie widziałem i wyceny. Nie wiem kiedy to się mogło wydarzyć, bo było pare okresów, kiedy nie było mnie tam przez pare tygodni, nigdy też nie wycierałem żadnej wody w łazience czy kuchni. Właścicielka twierdzi, że stało się to prawdopodobnie przez wężyk od pralki, który mógł zalać ściany. Tu ciekawostka, bo pralki nigdy nie używałem, wody nie odkręcałem ani zakręcałem. Tak patrze na te zdjęcia i czy to możliwe, że tak czy siak ja to zalałem jakimkolwiek sposobem? Czy nie wygląda to bardziej na jakieś wewnętrzne zalanie?
Jak ktoś zna się na 'zalaniach' to dajcie znać co o tym sądzicie. I czy ewentualnie takie coś nie powinno być przez nią ubezpieczone np. itp.
Pozdrawiam
http://img545.imageshack.us/img545/6126/hpu5.png
http://i.imgur.com/dLQiddh.png
http://img32.imageshack.us/img32/2521/smbe.png
http://i.imgur.com/SOBCsYF.png
Również twierdzę, że to od środka.
A nawet jeżeli była to wina uszkodzonej pralki, to nie przypadkiem wynajmujący powinien ponosić koszt remontu ?
Wężyk cały ? Cały. Sprawdzić sąsiada za tą ścianą albo instalację w tej ścianie.
U mnie tak wyglądała ściana kiedy sąsiadowi za nią zaczęła przeciekać wanna. Przez scianę przeszło i tynk zaczął się odklejać jak u Ciebie + grzyb bo to było za szafa po mojej stronie.
Edit:
Właściciel na pewno jest ubezpieczony od zalania. Więc nie sądze że powinien Ciebie obarczać za zdarzenie bądź co bądź losowe.
Kase i tak odzyska.
Rzeczoznawca w razie czego (np. hydraulik przysłany przez administratora budynku) powinien szybko wyjaśnić sprawę.
Dwa razy przeżyłem zalanie mieszkania przez sąsiadów z górnego piętra i trochę śladów czegoś takiego widziałem - przyłączam się do zdania kolegów powyżej, za ścianą coś musiało pójść.
Jeżeli:
- nigdy nie korzystałeś z pralki
- nie wymieniałeś jej części eksploatacyjnych (uszczelki, rury, zawory)
to wystarczy puścić jedno kontrolne pranie i sprawdzić czy skądś cieknie - chyba wystarczy żeby udowodnić właścicielce że nie miałeś z tym nic wspólnego. Nie ma upływów - nie Twoja wina.
Mogło też być tak, że w tej ścianie coś było szpachlowane i nasiąkło, a potem wyschło, skurczyło się inaczej niż otoczenie i dlatego "pękło". Wtedy to wina szpachlującego (a raczej popeliny na szybko).
Gdyby coś ciekło powinny być zacieki - jakem domorosła złota rączka ;)
Night Prowler, za sciana jest kuchnia, zdjecie nr 2. Trojka to bok tej sciany wychodzacy do duzego pokoju. Nie chce sie z nia szarpac o kilkaset zloty, ale nie chce tez placic za cos co po pierwsze nie jest z mojej winy, a po drugie wyglada jakby na uszkodzenie wewnetrzne tak jak mowicie. Jestem z innego miasta, wiec specjalnie jechac mi sie tam nei chce, po drugie niekoniecznie na miejscu lubie zalatwiac takie sprawy, bo nie jestem domorosla zlota raczka i predzej mi ktos cos wmowi, niz ja :)
Zł, ale czy wtedy przeszloby tez na ten maly dolny fragmencik w duzym pokoju? A mieszkanie wczesniej rzeczywiscie bylo zalane, bo to ostatnie pietro i cos z dachu sie lalo. Hm, czyli chyba nie powinienem brac winy na siebie.
Zdecydowanie wygląda na zalanie od środka.
Bo z wężyka to byłoby widać spływ wody, albo woda podsiąkała by z poziomu podłogo do góry, a tu mamy w losowym dość miejscu uszkodzenie.
Sorry stary, skoro tak wygląda ściana w kiblu ORAZ w kuchni, to nawet nie ma co się zastanawiać, na pewno zalewa coś od środka. Jeszcze zagrzybienie tak sufitu komuś jest jak najbardziej realne, ale żeby tyle wody przepompować na wylot ściany do tego jeszcze bez zacieków - nie ma szans.
I z ciekawosci - jak można coś wynajmować i nie używać pralki? ;)
To bylo jakby moje 'drugie' mieszkanie, akurat przez rok mialem prace w tygodniu w innym miescie, natomiast na weekendy i czasami jakies dluzsze okresy wracalem do siebie ;)