Przed premierą "World War Z". 10 filmów o zombie, które musisz zobaczyć!
Bardzo dobry tekst. ;) Paroma tytułami mnie zaskoczyłeś i chętnie nadrobię zaległości w tematyce zombie.
W pierwszej chwili chciałem zganić za brak klasyków, ale w sumie o nich można przeczytać wszędzie, więc w sumie skupienie się na nowościach nie musi być złym pomysłem.
Niemniej, zainteresowani tematem powinni zapoznać się z takimi dziełami jak dawne filmy Romero, seria RotLD, czy Flesh Eatery. Z mniej znanych filmów warto polecić choćby Dellamorte Dellamore, Dead and Buried albo serię Re-Animator (w sumie dość znana, choć nie w naszym kraju).
A po samej "adaptacji" WWZ nie spodziewam się niczego dobrego. Samą książkę zarżnęli już na trailerach. Jeśli wyjdzie z tego coś oglądalnego to fajnie, ale nie wiem po jaką cholerę kupowali w ogóle licencję, skoro już teraz widać, że efekt końcowy nie będzie miał absolutnie nic wspólnego z pierwowzorem, na którego podstawie można by praktycznie za psie pieniądze stworzyć serial, który zostawiłby daleko w tyle większość produkcji z zombie, jaka kiedykolwiek powstała.
Mef -> WWZ ma jak do tej pory niecałe 70% na Rotten Tomatoes i ponoć słusznie - z wyczytywanych recenzji wynika, że film (zgodnie z przewidywaniami) z książką ma wspólnego tyle ----->
Z tego, co słuchałem w podkaście filmowym na GiantBombie, opinie są jasne: ludzie, którzy książki nie czytali, dostają przyzwoity zombie flick z wybuchami. Ci, którzy czytali, będą rzucać kurwami. Ponoć same truposze wyszły kiepsko - masówka CGI i kiepska charakteryzacja pojedynczych potworasów. Pójść i tak pójdę, choćby po to, by bluzgać w stronę ekranu.
Czyli tak, jak sądziłem. Tym bardziej nie rozumiem, po co nazywali to WWZ. Tylko zaprzepaścili szansę, że kiedyś zostanie ona przyzwoicie sfilmowana, a sam film mógłby równie dobrze poradzić sobie z każdym innym tytułem. Idiotyzm.
A same CGI-truposze już na trailerach wyglądały biednie i niesamowicie sztucznie, przypominając mocno to coś (wampirami tego nie nazwę) z I Am Legend. Najwyraźniej dzisiaj statyści kosztują więcej niż tona efektów.
"Western i horror z zombiakami? Tak, jak też nie mogłem uwierzyć, póki nie przekonałem się na własne oczy" - w grach mieliśmy to wcześniej ;)
Soul -> Problem w tym, że książek nie czytuję (i jestem z tego dumny), a jednak WWZ pochłaniam jako jedną z niewielu pozycji drukowanych regularnie, co roku, od chwili jej wydania. Bo to po prostu dobra rzecz i basta.
Kluczowy problem jest tak naprawdę jeden - poszedłbym na film o zombie z Pittem z wielką chęcią i bez uprzedzeń, bo lubię i truposze, i samego Bradleya. Ale w momencie, gdy film nosi tytuł książki, nie mając z nią zupełnie nic wspólnego, natychmiast naraża się na krytykę porównawczą. Przecież wystarczyło nazwać obraz "Szeregowiec Zombie", "Jak rozpętałem wojnę z Zombie", "Zombie w ogniu", "Cienki, czerwony zombie" czy cholera wie jak jeszcze i bez skrępowania wybuliłbym te dwie dychy na bilet. A tak szacunkowo 2 miliony (bo mniej więcej tyle kopii książki sprzedano) potencjalnych widzów będzie na filmie wieszać psy, nawet jeśli będzie zdatny do oglądania.
Wszyscy tacy zdziwieni, jakby The Walking Dead już ich nie przygotowało na rozbieżności z oryginałem.
Cienki, czerwony zombie :D Hahaha, to mnie zabiło.
Do do artykułu - inspirujący. Nie oglądałem wielu filmów z zombiakami, a co najlepsze to żadnego z wymienionych. Może pora nadrobić zaległości w tych klimatach?
Jak chcecie lepiej zapoznać się z filmową twórczością na temat zombie to polecam zwłaszcza [link]
A jest tego trochę więcej niż myślicie :P