Jako, że dotknęła mnie dziś dość nieprzyjemna sytuacja w autobusie, chciałbym się Was spytać czy macie jakieś dobre sposoby na pozbycie się natrętnych żuli/złodziei (często pod wpływem alkoholu i narkotyków), którzy próbują wyłudzić od Was kasę? Jakieś w miarę skuteczne gadki, czynności?
Dzisiaj taki osobnik przypierdzielił się do mnie na dobre i skutecznie sprawił, że podróż autobusem nie była przyjemna, choć miałem ciepłe miejsce siedzące przy oknie. Na oko ponad 30 lat, większy ode mnie, zakazana morda, pewnie na jakichś prochach, bo gadał od rzeczy, ale w miarę ubrany nie w jakichś łachach. Słuchałem sobie muzyki wpatrzony w okno, a ten zwyrol tak mi się nachylił nad moją twarzą, że myślałem, że się zrzygam. Odepchnąłem typa i zaczęło się. Chciał klasycznego piątaka oraz szluga. Jako, że drobnych nie miałem (tak mi się wydawało), a papierosów nie palę, to nawet nie miałem co mu dać. No i zaczęło się zastraszanko, jaki to on macho jest, że mnie zleje jak tylko wyjdę z busa, bo w środku są kamery, że jest psychopatą i wyłupie mi oczy, połamie palce etc. Koleś przyblokował mnie na siedzeniu tak, że bez przepychanki nie wyszedłbym z autobusu. Przyznam, że początkowo się lekko obsrałem i w sumie nie wiedziałem jak zareagować czy dzwonić na policję czy zaryzykować i zaatakować typa. Zawsze mógł mieć jakiś nóż i zrobić krzywdę. Oczywiście ludzie udawali, że nic nie słyszą i wszyscy, którzy koło mnie siedzieli, przenieśli się w inną część autobusu. Całe szczęście znalazłem 70gr, dałem mu i się odwalił, ale gdybym nie miał nic...
Dotychczas omijały mnie takie sytuacje, więc doświadczenie mam znikome. Macie jakieś rady?
Sztuki walki + nóż w kieszeni na "młodszych" a próba negocjacji na starszych
Lol, dać takiemu 70gr to znak twojej słabości. Ja bym się przesiadł, a jakby mnie zaatakował to w mordę. Naćpany jeszcze bardziej nieogarnięty, więc nawet by nic nie zrobił.
Lutuj w mordę z partyzanta :)
W dzikiej okolicy mieszkasz, nie ma ich kto wytresować.
U mnie żule mówią "Panie Prezesie" jak coś chcą. Gdy im powiesz żeby spadali bo nic im nie dasz to grzecznie odpowiadają "Nie ma problemu szefie", czy coś w ten deseń i odchodzą.
Nie wiem, natomiast pytanie o tym na forum i to tym forum to tylko strata Twojego czasu, jakby to forum istniało w 1939 i Józef Beck miałby tu konto, to usłyszałby tylko 'no jak to jak, napierdalaj niemca, szwagier czterech w zeszlym miesiacu polozyl"
[3] Takie naćpane są najgorsze bo nie ogarniają i nawet bólu nie czują jak się takiego rąbnie w łeb.
Z kopa w jaja albo w kolano, ew w splot słoneczny to sie zesra nawet na prochach. Nie radzę walić po mordzie bo fakt, może mieć noz czy cos a poza tym jeszcze się jakąś żółtaczką zarazisz.
Wołasz głośno kierowcę/motorniczego o pomoc.
Maja OBOWIĄZEK zareagować - chociażby tylko wzywając policję lub straż miejską.
Ludzie to dupki - wolą nagrywać filmik i puścić potem na youtube jak żul wpieprza pasażerowi lub odwrotnie niż zareagować i wykonać jeden telefon gdzie trzeba.
Czy dobrze że dałeś kasę? Dobrze, bo sie odczepił. Nie wiadomo jak taki koleś zareaguje, czy wyciągnie nóż, czy może ma HIVa - walniesz gościa, pokrwawi Cię a potem masz 3 miesiące niepewności czy nie złapałeś się na wirusa...
Głupie gadanie że ktoś by mu morde obił to takie chojrakowanie. Życie i zdrowie nie mają ceny - lepiej oddać kase, komórke, portfel niż głupio ryzykować.
Niedobrze że nie wykonałeś telefonu na policje po zdarzeniu - to jedyna rzecz jaką mogłeś zrobić lepiej - bo następnego klienta ten żul może juz pokiereszować.
Dokladnie - jedyne rozsadne co mozna w tej sytuacji zrobic to isc i zazadac od kierowcy pojazdu reakcji. On musi albo nachalnego wywalic na zewnatrz albo wezwac kogo trzeba jesli koles jest agresywny.
Gadki typu "ja bym dal w morde" sa dosc zalosne, bo prawie kazdy z takich forumowych chojrakow obsralby sie na miekko po majtach w podobnej sytuacji. Mowienie o jakichs sztukach walki to juz w ogole nie wiadomo jak traktowac. A jesliby nawet znalazl sie taki co by dal po mordzie - niewykluczone ze sam by za to odpowiedzial.
"Oczywiście ludzie udawali, że nic nie słyszą i wszyscy, którzy koło mnie siedzieli, przenieśli się w inną część autobusu."
heh, typowe.
Jak jakąś babkę typ ciągał za włosy w biały dzień na ruchliwym chodniku, na 20 osób tylko ja zareagowałem.
Szkoda, że żule nie czytają tego forum. Ze strachu przed sromotnym łomotem od gimnazjalistów przestaliby w ogóle ludzi zaczepiać.
Przecież to była zwykła napaść z rozbojem. Wiem że trudno takiego schwytać, ale dobrze by było żeby koleś odpowiedział za swoje czyny. W więzieniu może nawet by miał cieplej :]
Ubrany jest dlatego "w miarę" bo cwaniaki wiedzą że jeśli będą ufajdani to z miejsca ich usuną z dworca PKP , a tak to mają czas dopóki ktoś nie zapyta się ich o bilet.
ps. Ja kiedyś dawałem często. Odkąd sam mam kłopoty finansowe i ktoś mi mówi "SZCZERZE" że chce na piwo to mu mówię że ja też chce i czy on nie ma dla mnie 5 zł.
Hahah u mnie mówią księciuniu
Ja niestety przyciagam do siebie takich typow... nauczylem sie, ze najlepiej traktowac ich jak rownych sobie. Pogadac jak z kumplem, kilka razy przytaknac ale i tez podwazyc ich teorie (ooo tak, oni prawie zawsze maja jakies glebokie teorie) co by czuli, ze ich sluchasz i myslisz o tym co mowia :) a czasami mozna nawet uslyszec cos ciekawego i przejmujacego
Takich akcji moglbym wymienic wiecej niz kilka ale opowiem dwie ktore najbardziej zapadly mi w pamiec.
Calkiem niedawno podbil do mnie na przystanku mlody bezdomny, na oko ze 25lat. Po standardowej probie wyciagniecia szluga i drobnych zaczal poprawiac spodnie i w koncu wykonal ruch rodem z murzynskich teledyskow. Podciagnal bluze a ze spuszczonych nisko spodni wyciagnal... zajebiscie duza ksiazke w twardej oprawie :D spodziewalem sie klamki a moze raczej noza... w koncu to Warszawa a nie Los Angeles. Okazalo sie, ze znalazl "Ludzi Bezdomnych" gdzies na klatce i tak nosi wcisnietych w gacie od kilku tygodni. Nawet prawie doszedl do piecdziesiatej strony! Wszystko byloby ok gdyby nie zaczal wykrzykiwac mi czego zdazyl sie juz z lektury nauczyc. Zadal mi bardzo enigmatyczne pytanie... jak dzisiaj mowi sie na kobiety? Prawidlowa odpowiedz to K_RWY. Kobiety to k_rwy!. A jak mowiono kiedys? szmatławice, czaisz?. Zarowno ja jak i reszta osob na przystanku nie czailismy... ;) jechal jeszcze ze mna autobusem, wyglaszajac sporo ciekawych teorii. W pewnym momencie uznalem, ze jestem z nim na tyle blisko ze zrozumie jezeli powiem mu ze chce posluchac muzyki i odpoczac. Zrozumial i dal mi spokoj :)
Druga historia rozpoczela sie dokladnie na tym samym przystanku co pierwsza tyle, ze ponad rok wczesniej. Bylo juz grubo po 21, wsiadlem do pustego autobusu. Widze, ze na drugim koncu wsiada ktos jeszcze. Jak tylko ruszyl w moja strone to wiedzialem, ze sie przysiadzie... a im bardziej sie zblizal tym wiecej tatuazy widzialem na jego twarzy ;) Nie bede strugal bohatera, zestresowalem sie i to mocno. Gosciu mial max 30 lat i byl prawie caly w wieziennych tatuazach (interesuje sie tatuazami i sporo z nich rozpoznalem). Wydziabane mial czolo, tyl glowy, okolice oczu, cale dlonie i szyje. O drobne na browara poprosil calkiem grzecznie a ja rownie grzecznie odmowilem tlumaczac ze drobnych nie mam. Usiadl obok mnie i zaczela sie rozmowa, ktorej nigdy nie zapomne. W duzym skrocie: opowiedzial mi, ze ma zolte papiery - widzac BKR (Boze Kopsnij Rozmumu) na czole, uwierzylem na slowo. Twierdzil, ze w wiezieniu siedzial za morderstwo ale wyrok w jakis tam sposob skrocila mu ta choroba psychiczna. W pewnym momencie zaczal uderzac piesciami w szybe, kasownik do biletow, siedzenia - praktycznie wszystko dookola na szczescie z pomienieciem mojej skromnej osoby. Zaczal sapac, ze nie wytrzyma na wolnosci. Ze juz nie wie gdzie jest jego miejsce, ze ma corke ktora mieszka z matka jego zmarlej zony. Jak zmarla zona? Smierc naturalna czy wypadek samochodowy to byloby zbyt oczywiste - kobieta podpalila sie razem z domem w ktorym mieszkala. W koncu powiedzial, ze albo dzisiaj kogos zabije albo popelni samobojstwo. Zaczalem go uspokajac, ze przeciez ma corke, ze musi o niej myslec... Im wiecej okrucienstw opowiadal tym mniej sie go balem. Zaczal mnie pytac o jakies sprawy zwiazane z gangiem z Wolomina, pytal czy slyszalem jego ksywe w wiadomosciach twierdzac, ze pracowal dla nich jako kat - platny morderca. Zadal mi pytanie na ile wycenilbym ludzkie zycie... odpowiedzialem patetycznie ale zgodnie z sumieniem - jest bezcenne, koniec kropka. Okazalo sie, ze stare kontakty nie rdzewieja i juz sie do niego odezwali jacys ludzie ze zleceniem za 20tys zł. Teraz gdy o tym mysle to zdaje sobie sprawe, ze facet mogl mi wkrecac jakas bajke ale wtedy wierzylem mu na slowo i oczywiscie zaczalem go odciagac od tego pomyslu. Caly czas naprowadzalem jego mysli na to, ze ma corke dla ktorej musi sie zmienic. Jak wyszlismy z autobusu klimat troche sie rozluznil. Sam zaproponowalem mu piwo :) kupilem dwie puszki i chcialem isc juz do metra bo torche spieszylem sie do znajomych. Koles poszedl za mna, wciasnal mi jednego browara i poprosil zebym sie z nim napil... bylismy juz w metrze na peronie ;) wolalem mu nie odmawiac a rozmowa przeszla na muzyke. Zapytal czy lubie hip hop, przytaknalem. Powiedzial, ze pusci mi cos co sam nagral i tutaj troche mnie zatkalo. Technicznie i wokalnie to byla kiszka ale tekst byl tak osobisty ze przesluchalem do konca. Nawijal o tej zmarlej zonie, o corce, o tym ze sam do siebie nie ma szacunku przez to co robil. Normalnie wgniotlo mnie w krzeslo i autentycznie zrobilo mi sie go zal. Na koniec zapytal mnie o ksywe i zaczal o mnie freestyleowac w wagonie pelnym ludzi :D nazwal mnie spoko kolesiem a ja nie zalowalem nawet minuty poswieconej temu czlowiekowi bo o jego historii mysle do dzisiaj.
sorry za chaos w pisowni ale robie kilka rzeczy naraz i pisze tego posta na raty od godziny 16 :)
Ja mam prosty tekst, w większości zawsze skutkuje "Mam tylko kartę przy sobie, z gotówką nie biegam"
Może pytanie bez znaczenia, ale autobus miejski czy PKS? Bo o ile w miejskich nigdy z taką sytuacja się nie spotkałem, tak mam świadomość jakie ścierwo czasem wchodzi do autobusu PKS (oczywiście nie płacąc, tymczasem kierowca do byle pierwszego człowieka który wygląda na przyzwoitego by krzyknął, że biletu nie pokazał lub nie kupił). I nie wiem, czy tylko ja zaobserwowałem, że to się w ciągu ostatnich jakoś dwóch, trzech lat nasiliło.
Ja raz jechałem autobusem z jakimś bezdomnym, ale to już inna historia. Było święto zmarłych, na cmentarz pojechałem autobusem. Szybciej tak, niż stać w korkach samochodem, przy czym autobus ma oddzielny pas, przez pół miasta. Jakoś na początku drogi, wszedł ~35 letni mężczyzna. Z początku normalnie wyglądał, lecz gdy się odwrócił dopiero zobaczyłem, jakby nie miał połowy czaszki. Skóra zwisała, głowa wklęsła. Ustąpiłem miejsce. Usłyszałem takie dzie-dzienkuje. Poczułem też niestety obrzydliwy smród. Ale no cóż poradzić chory człowiek, zapewne bezdomny. Wyglądał tak przez okno mówił, że już liście spadają, zima idzie, takim dziwnym głosem. Po jakimś czasie już był taki tłok w autobusie, że trudno nie usłyszeć obelg w jego kierunku. Co prawda ja też cały nos zatkałem, już wytrzymać nie mogłem, bo zapach przerażający, no ale wiadomo, chory człowiek. Stał obok wielce udany człowiek. Żul 100%, ale to już taki typowy gbur. Zaczął mu cisnąć. "Ten to ku*wa idzie już się na cmentarz położyć", "Wypierdalaj śmierdzielu z tego autobusu ku*wa." Obok również dresiki 2 też pociskają co im na język popadnie. Ten chory tak patrzył przez szybę, jakby nie zwracał uwagi na nich, nie ogarniał pewnie co się dzieje. Ja z tatulkiem wtrąciłem w rozmowę, bo to już są żarty jakieś. Pogadaliśmy na "spokojnie" z panami i się wreszcie zamknęli.
Sir klesk - szkoda gościa. Przykład człowieka na którego każdy patrzy jak na psychopatę, a takiemu się życie nie udało.
Garret Rendellson - Sam z siebie, z marzeń z dzieciństwa zapewne nim nie został.
szkoda gościa. Przykład człowieka na którego każdy patrzy jak na psychopatę, a takiemu się życie nie udało.
No szkoda mordercy na zlecenie rzeczywiście.
powiedz, ze nie masz hajsu i trzy dni nie jadles. Kto wie moze zul jeszcze tobie kasiore da i bedziesz na +
Trzeba im zawsze stanowczo odpowiadać utrzymując kontakt wzrokowy, 100% skuteczności.
Ja odradzam tak jak inni mówią żeby gościowi zaj****, może się to źle skończyć, gościu może zgłosić sprawę na policję, a jeżeli ludzie się tak zachowują w autobusie to raczej świadków byś nie miał.
Kumpel ma taki sprawdzony sposób, że jak podchodzi do niego żul, to go wyprzedza samemu pytając się o drobne. O dziwo, zazwyczaj działa.
Wiadomo, że jak taki typowy żulik-staruszek kulturalnie poprosi o 2 zł na piwo, to jak mam gdzieś w kieszeni (portfela wyjmować nie będę), to dam. Ten wyglądał na takiego młodego żula-zwyrola. Tak jak koledzy wyżej napisali, po prostu strach, żeby nie zrobił żadnej krzywdy, bo nie wiadomo czy ma kosę, HIVa czy co jeszcze. W dodatku nie będę dawać w ryj, bo na monitoringu w autobusie wyjdzie na to, że to ja zaatakowałem, a świadków brak. Najgorsze w tym wszystkim było to, że niespodziewanie przybliżał swoją twarz do mojej normalnie na odległość 1 cm i się patrzył prosto w oczy. To było chore.
Co do policji, to nie zadzwoniłem, bo niestety typ mówił, że zaraz ma wysiąść, a nawet jeśli nie, to wątpię, żeby reakcja policji była na tyle szybka, aby gościa złapać. Kiedy mnie zastraszał, to myślałem sobie, że wysiądę gdzieś blisko komisariatu, ale nie mogłem sobie przypomnieć, gdzie może być jakiś najbliższy. Mógłbym typa wtedy efektywnie podpie#dolić. Na moje nieszczęście miałem w ręku telefon i też zaczął się czepiać, że taki telefon, a kasy to nie ma. Czyli klasyczny tekst.
Polecam jedną ze sztuk walki ;) Sam uprawiam dla zdrowia, ale głównie dla samoobrony.
Jak już pojawiają się takie historie to i ja dorzucę coś od siebie. Mnie nigdy nie przytrafiła się indywidualna dyskusja finansowa z żulem. Raz trafiła się z osobą która zbierała na bilet kolejowy i jak później widziałem okazało się to prawdą. Kilka razy podbijali kiedy znajdowałem się w grupie i zawsze im parę groszy skapnęło. Nieraz w środkach komunikacji miejskiej natykałem się na takich osobników ale właściwie nigdy nie byli nachalni ani tym bardziej agresywni.
Raz za to podczas jednej ze swoich podróży przez miasto zagadnął mnie starszy mężczyzna poszukujący ośrodka terapii uzależnień a że było to po drodze, 1,5 km dalej to zabrał się ze mną i opowiedział mi historię swojego życia. Mówił o wyjeździe do Stanów Zjednoczonych, rozkręceniu firmy i dobrym jej prosperowaniu przez kilka lat, później o jej stopniowym upadku, bankructwie i wpadnięciu w alkoholizm skutkiem czego był powrót do kraju żony i dzieci, o kilku latach wegetowania na najniższym poziomie okraszonych konfliktem z prawem i krótkotrwałym pobycie w więzieniu, w końcu o próbach odbicia się od dna, o powrocie do kraju, odnowieniu kontaktu z rodziną i starcie nowego życia w czym miały pomoc między innymi wizyty w tymże ośrodku. Także jak już było wcześniej pisane, czasem warto wysłuchać historii takich osób bo mogą mieć coś ciekawego do powiedzenia.
Już nie w kontekście "żuli" ale w jednym niegdyś dość często uczęszczanym przeze mnie miejscu można było spotkać starego kulawego (po postrzale) weterana wojennego który opowiadał rożne ciekawe historie z bliższej i dalszej przeszłości, albo w autobusach jednej z linii zwykłego starszego człowieka opowiadającego różne rzeczy z życia Wrocławia w latach 1950-90.
Moje ulubione posty to zdecydowanie te o sztukach walki w autobusie.
Polaco to nie ty czasem nie tak dawno założyłeś temat o znieczulicy na ulicy, że jakiś chłop bił starszą panią i już już miałeś mu podejść dać w ryj, ale coś tam ci przeszkodziło?
Może nie miał wtedy 70 groszy