Forum Gry Hobby Sprzęt Rozmawiamy Archiwum Regulamin

Publicystyka FILMag #14 - masa oskarowych produkcji i Drogówka od Smarzowskiego

26.01.2013 11:32
A.l.e.X
1
A.l.e.X
152
Alekde

Premium VIP

Lincoln - rewelacja po prostu Daniel Day-Lewis jest poza zasięgiem, jak patrzy się na jego grę aktorską od Ostatni Mohikanin, po Bokser, Gangi Nowego Jorku, Aż poleje się krew i kończąc na Lincolnie to mam wrażenie, że lepszego aktora ciężko znaleźć. Film zależy, jednym będzie się podobać innym nie ale warto zobaczyć go właśnie do pokazu gry aktorskiej. Warto też poczekać na Icemana, nie wiem tylko co robi w zestawieniu ta propagandowa sieczka jak wróg nr 1, film o polowaniu na człowieka stworzonego przez US, takie rzeczy tylko w hamburgerolandzie. Django bardzo dobry, Życie Pi też oba filmy warto zaliczyć, a szczególnie życie pi w 3D. Niestety nie widziałem Sęp'a ale może to i dobrze, za parę lat będzie dostępny w jakieś gazecie to może obejrzę.

26.01.2013 12:29
2
odpowiedz
Nikow1987
94
Pretorianin

Django Unchained (Django)
Odciski palców Quentina, czuć tutaj od pierwszych minut. Każda scena, każdy dialog, każda postać, ma znaczenie. Trzeba u niego docenić to, że nie idzie na ustępstwa. Piszę to co czuję, i nie patrzy, czy coś jest powszechnie nieakceptowalne. Krytycy są oburzeni, nadużywaniem słowa „Nigger”, ale jak inaczej miał to napisać? Wątpie, by w czasach niewolnictwa, mówili „Mój Afro-Amerykanin”.
Charaktery są wprowadzane do historii powoli. Zabieg potęgujący emocje, bo nie zwalają się wszyscy na raz – a my czekamy, aż ich drogi się skrzyżują – tylko dochodzi do tego naturalnie. Z początku, większość zakocha się w doktorze Schultzu. Jest kontynuacją świetnej współpracy na linii reżyser-aktor, którą pokazali w „Bękartach Wojny”. Tarantino wie jak wykorzystać Austriaka, bo w międzyczasie wystąpił w kilku produkcjach, a zadowolony może być tylko z „Rzezi” Polańskiego.
Po chwili, zaczniemy dostrzegać przemianę Django. Z przygaszonego niewolnika, w pewnego siebie rewolwerowca. Zapewni on, typową dla QT, brutalność, a i będziemy mu kibicować, bo to on walczy w słusznej sprawie, odzyskania miłości. Jest prostym w budowie protagonistą, który będzie postawiony w sytuacji, gdzie musi grać kogoś kim nie jest, by akcja się powiodła.
Złoty chłopiec Hollywood – Di Caprio – w roli „tego złego”. Takie zestawienie dostajemy rzadko, ale to możę się zmienić, bo Candie wychodzi na niezłego skur.... Typowy magnat, którym rządzą pieniądze. Czy jest największym antagonistą w filmie? Niekoniecznie. Jego prawą ręką, podwładnym, lokajem, a dokładnie nikczemnym czarn...afro-amerykaninem, jest Samuel L. Jackson (Stephen). To jeden z tych niewolników, którzy chcą być ponad wszystkimi i włażą głęboko w tyłek swojego Pana - rola zajebista, ale nie sposób takiego człowieka szanować, co doskonale pokazuje Jackson.
To są te 3-godziny, których nie ogląda się z potem na czole i zamykającymi się oczami, jak jakiś „Atlas Chmur”. Wszystko jest tak, jak u Quentina być powinno, co też niesie ze sobą drobne minusy (kiczowate sceny). Zło konieczne, trzeba przeboleć. Podobnie sprawa się ma z momentami, którym towarzyszy tylko muzyka. Są one w klimatach westernowego gatunku, ale miewałem wrażenie, że jest ich trochę za dużo - może to wynikło z tęsknoty, do świetnych rozmów. Robi się wtedy taka sinusoida. Początek genialny, potem spokojniej, znów genialnie, i koniec wybuchowy, choć mało skomplikowany.
Jamie Foxx jest dobry, ale gra obok Christopha Waltza, kradnącego każdą scenę w której jest. On znowu gra obok Di Caprio, który kradnie każdą scenę w której jest, a Leo gra obok Samuela, który... kradnie każdą scenę w której jest. Wybuchowa mieszanka, dająca genialny produkt. Mogliby przegadać cały film, a i tak oczy będą przyklejone do ekranu – 8/10 - Najlepszy film 2012.

Sęp
Kiedy tylko “naszych”, ponosi na coś ambitniejszego, coś Hollywoodzkiego, to kwestia czasu, aż zaczną się wykładać. Jeśli już chcemy kogoś kopiować, to miejmy chociaż trzeźwą głowę, by stwierdzić, czy posiadamy do tego odpowiednie narzędzia – budżet, aktorów, scenariusz. Ambicje można mieć, ale cóż z tego, jak nie wychodzi. „Sęp” – choć wolę to nazywać padliną – razi po oczach, na prawie każdej płaszczyźnie. Największą bolączką są dialogi, bo takiej kolebki werbalnych wymiocin, dawno nie słyszałem. Jeśli już wydukają coś konkretnego, to nie ma to żadnego przełożenia na film. Szczyci się on tekstami, z których wnioski wyciągnąć ciężko, bazując na nim samym. Nie poznałem „równania nieśmiertelności”, i nie wiem, czy od uzyskanej odpowiedzi, ważniejsze jest zadanie właściwego pytania.
Na papierze, obsada jest naprawdę mocna. Wiele znanych polskich nazwisk, które tylko potwierdzają, że powinny być znane, jedynie na naszym podwórku – wstyd wypływać na szersze wody. Piotr Fronczewski trzyma poziom, który jest nieosiągalny dla reszty, i na tym chyba koniec pozytywów. Reszta jest nijaka, z drobnymi wyjątkami, wśród osób, które są na ekranie przez 5min – nawet ciężko ich chwalić. To szczególnie bolesne, kiedy jedną z ważniejszych ról gra Daniel Olbrychski. Niestety, pracować nie było z czym. Postaci wycięte z kartonu.
Kupy się to wszystko nie trzyma. Zakończenie byłbym w stanie zaakceptować, ale w filmie, który by opowiadał inną historie. To dobre rozwiązanie, ale nie tego równania. Po tych wzniosłych, końcowych minutach, pozostało mi jedno pytanie – po co była cała reszta? Po co mi było oglądać kiepskie montaże, jeszcze gorszych umiejętności walecznych, Przybylskiej. Po co mi było wysłuchiwać tanich komediowych zagrywek Małaszyńskiego – obgadujesz ją, a ona stoi za Tobą? Oryginalne... Po co mi było patrzeć na tego cierpiącego chłopaka, który był bodźcem do romansu – równie słabego, co reszta. A już naprawdę nie wiem, po co mi było czytać te oczywistości, które wypisywał tytułowy Sęp na tablicy. Kojarzy się to z thrillerem „Numer 23”, kiedy wpadają na błyskotliwą myśl, że 32, to 23 od tyłu... Wow, to pewnie te mądrości, które wyciągnęli z tych wielu naukowych książek na półce.
To, że nasz bohater będzie uprawiał parkour, a dodamy do tego graficzne filtry. To, że muzyka będzie pełna patosu, a antagoniści będą psychopatami z językami na wierzchu. Nie zrobi z nas Hollywood. Mroczny Sęp... padł, nie powstał. – 3/10

26.01.2013 18:25
victripius
3
odpowiedz
victripius
92
Joker

Kilka świetnych filmów w lutym, chociaż nawet kilka nominacji do Oskara nie jest w stanie zrobić z filmu arcydzieła. Na pewno muszę nadrobić zaległości i obejrzeć Django :)

26.01.2013 18:57
4
odpowiedz
kolo558
13
Legionista

Szklana pułapka do obejrzenia

Drogówka do obejrzenia

Lincoln bardzo dobry

Wróg numer jeden słabizna

Gangster Squad do oglądnięcia

Poradnik pozytywnego myślenia bardzo bobry

26.01.2013 20:09
Rimon
😍
5
odpowiedz
Rimon
17
Pretorianin

"Na jaki film wybierasz w lutym do kina?"
Ludzie piszą recenzje a nie znają składni...Nie mam zamiaru tego dalej czytać.

26.01.2013 20:24
6
odpowiedz
maniac047
35
Chorąży

To zestawienie to jakaś kpina, dlaczego na liście nie ma moim zdaniem (po obejrzeniu) kandydata do najlepszego filmu tego roku czyli The Impossible ? Film tak poruszający jakiego dawno nie oglądałem, polecam wszystkim !
Jeśli ktoś by się czepiał że to są premiery lutego a film miał premierę wczoraj to dodam że w poprzednim zestawieniu też go nie było... Same la amerykańskie bezpłciowe przeładowane akcją filmy, ehh ludzie nie wiecie co dobre...

26.01.2013 21:09
sekret_mnicha
7
odpowiedz
sekret_mnicha
254
fsm

GRYOnline.plTeam

maniac047 - Trzeba umieć klikać :P O "Niemożliwe" napisaliśmy miesiąc temu https://www.gry-online.pl/S018.asp?ID=888&STR=7 bo to premiera styczniowa, a tu są tylko premiery lutowe.

Rimon - Znasz pojęcia "literówka", "błąd" lub "niedopatrzenie"? No właśnie... Poprawimy, nie martw się. I dzięki za zwrócenie uwagi w tak uprzejmy sposób :)

27.01.2013 11:47
A.l.e.X
8
odpowiedz
A.l.e.X
152
Alekde

Premium VIP

Akurat mi się całkowicie Niemożliwe nie podoba, ba oceniłbym go na maksymalnie 4/10, bo po prostu znam historię Tsunami które się wydarzyło i wiem ile osób zginęło, film co prawda przedstawia historię w miejscu gdzie zginęło w/d ok. 5000 osób, to jednak sam obraz przedstawiający uderzenie fali w ludzi, dzieci, itc. to istne nieporozumienie, nawet jeśli oni się uratowali to przebieg zdarzeń na pewno nie był taki. Niema szans aby kilkumetrowa fala nie zrobiła z nich miazgi, wie to każdy kto ma choć minimalne pojęcie o hydrologii. Dlatego między innymi najwięcej ofiar z całej tej tragedii to były kobiety i dzieci, czyli osoby które w zderzeniu z niszczycielskim żywiołem były najsłabsze. Powiem więcej nie cierpię jak się żeruje na tragedii w ten sposób. Na pewno wydarzenia z 2004 zasługują na obraz katastroficzny pokazujący całą tą tragedię i ignorancje niebezpieczeństwa przez władzę poszczególnych krajów, a nie pokazanie schematycznego filmu. Bardziej ten film to bym typował do gniotu roku mimo całkiem niezłej obsady, niż piał z zachwytu.

27.01.2013 13:37
9
odpowiedz
Nikow1987
94
Pretorianin

Film sprawia wrażenie „niemożliwego” do przebrnięcia. Bynajmniej nie chodzi o to, że jest głupi i nudny. Wręcz przeciwnie, przedstawia kataklizm tak dosłownie, że nawet najtwardzsze głowy się skrzywią momentami. Pokazali, jakie woda może siać spustoszenie, czego zabrakło w „Bestiach z Południowych Krain”. Owszem, tam też była tragedia, ale taka, na którą wszyscy byli gotowi - woda ich zalewa, a oni się uczą łowić ryby rękami. Tutaj, rodzina spokojnie żyje sobie na wakacjach – dostajemy kilka minut, żeby ich poznać – aż nagle jebut, ściana wody nadchodzi. Gdy tylko wypływają na zniszczoną powierzchnie, ich ciała wyglądają adekwatnie do reszty. Z Naomi Watts, cieknie prawie tyle samo krwi, co wody. Robi wszystko, żeby się nie wykrwawić i odnaleźć jakąś iskierke nadziei. Tego paskudztwa jest sporo, co robi z „Impossible”, wizualnie mocne widowisko.
Podobieństw do „Bestii”, jest więcej, bo i tu i tam, aktorsko błyszczą najmłodsi. Motyw podobny – żywioł nadchodzi, Twoje dzieciństwo się kończy. Tom Holland, może nie jest tak dobry, jak tamtejsza Quvenzhané Wallis, ale to o nim będzie się mówiło najwięcej. Chłopak z gatunku odważnych, który w dobie nieszczęścia, zaczyna pomagać wszystkim co może – efekt to ta część rodziny, za którą kciuki będą zaciśniete najmocniej.
Drażniło tylko usilne stawianie przeszkód przed bohaterami. Intrygi żadnej nie ma, więc paliwem dla opowieści, stają się tanie chwyty. Próbują się ratować z wody, już leżą na materacu, już prawie łapią się za ręce... jebut, drzewo przed nimi, spadli. Izby chorych, do których trafiają, też utrudniają życie, w mało przekonujący sposób. Spuścisz osobę bliską z oczu, to – na 99% - zaraz ją przetransportują, żebyś miał co robić, szukając jej w filmie. Zapytasz gdzie ich zabrali. Nikt nic nie wie. Taki dramat na kolanie pisany. Zabija to we mnie, to współczucie, które chcieli wycisnąć – 6/10

28.01.2013 11:42
beowulf117
10
odpowiedz
beowulf117
64
Dragonslayer

książka Życie Pi mnie zmiażdżyła po prostu. Serdecznie polecam
Filmu raczej nie obejrzę, boję się spłyconych wątków

09.02.2013 03:19
Nolifer
11
odpowiedz
Nolifer
166
The Highest

No Życie Pi i Lincoln zdecydowanie przypadły memu gustu. Interesujące propozycję , polecam każdemu , zwłaszcza osobom które lubują się w historii ( Lincoln rzecz jasna )

09.02.2013 11:33
secretservice
12
odpowiedz
secretservice
55
Generał

Lincoln

+ Day-Lewis, Sally Field, Tommy Lee Jones
+ oprawa techniczna

- wyrafinowane kunktatorstwo Spielberga i robienie filmu pod wiadome statuetki,
- spłycony zarys historyczny: wojna domowa - niewolnictwo - Lincoln - emancypacja
- z tego powyżej wynika obła fabuła, miałki scenariusz, nieprzekonywujące drugorzędne wątki
- Williams za miałkość i rutynowe akordy w tle.

Ekranizacja postaci Lincolna zasługiwała na wnikliwą analizę podzielonego kraju, a wynikła poprawna politycznie uwspółcześniona spłycona karykatura Lincolna, XIX wiecznej Ameryki i niewolnictwa, kreślona z punktu widzenia XXI wieku ku jedności, poprawności i pokrzepieniu serc. Nie było jeszcze tak spektakularnej próby podkręcenia mitu, jakoby milion białych zginęło by zatrzymać lub uwolnić czarnych, kto niezaznajomiony z tematem w to uwierzy? Wielu uwierzy, tak działa magia ekranu, a przecież Spielberg jest mistrzem S-F.

Publicystyka FILMag #14 - masa oskarowych produkcji i Drogówka od Smarzowskiego