Forum Gry Hobby Sprzęt Rozmawiamy Archiwum Regulamin

Forum: Mieszkanie z rodzicami i dziadkami - wracają rodziny wielopokoleniowe?

22.01.2013 13:29
1
Kajfasz
3
Pretorianin

Mieszkanie z rodzicami i dziadkami - wracają rodziny wielopokoleniowe?

W zachodnich krajach pogrążonych w kryzysie wraca zjawisko rodzin wielopokoleniowych (czyli takich gdzie conajmniej 3 pokolenia mieszkają razem). Młodzi nie mają pracy, nie mają pieniędzy na kupno mieszkania, albo nawet na samodzielne utrzymanie się. Starzy mają za małe emerytury, aby wykupić sobie opiekę, więc potrzebują kogoś na miejscu. Rodzice nie mają pieniędzy na przedszkole dla swoich dzieci, więc potrzebują kogoś kto z nimi posiedzi w domu.

Rodzina wielopokoleniowa zaspokaja potrzeby każdego pokolenia, jednostkowe koszty życia zmniejszają się im rodzina jest liczniejsza. Umacniają się więzi rodzinne i łatwiej pokonywać życiowe problemy.

Czy jednak jest tak łatwo? Kłótnie, poczucie porażki życiowej u młodych, frustracja.

Takie zmiany od kilku lat już zachodzą we Włoszech, Hiszpanii, Grecji. Być może już niedługo także i u nas.

Jesteście gotowi w razie czego zamieszkać ze swoimi rodzicami i dziadkami? A może już tak mieszkacie?

Uważam że rodzina wielopokoleniowa jest naturalna i społecznie korzystna. Sam mieszkam z żoną, córką i teściem - bardzo sobie chwalę, bo dzięki temu mieszkamy w domu, gdzie jest więcej miejsca niż w bloku, a z teściem dogaduję się bardzo dobrze, robimy wspólne interesy. Oczywiście można trafić gorzej, na rodzica który jest utrapieniem i zamienia życie w piekło, ale tacy to chyba wyjątki? Jeśli widzą korzyść we wspólnym mieszkaniu to nie powinni mieć nic przeciwko...

22.01.2013 13:35
Kyahn
2
odpowiedz
Kyahn
267
Rossonero

Ja sobie nie wyobrażam mieszkania z rodzicami/teściami.
Wolę mieszkać w mniejszym mieszkaniu, wynajętym czy też kupionym, ale samemu z żoną i dziećmi.
Brak prywatności, głupie komentarze na temat podejścia do wielu spraw, nie to nie jest dla mnie.
Rozumiem, że dla wielu nie ma wyjścia i że tak jest o wiele łatwiej z ekonomicznego punktu, ale na szczęście ja nie muszę tego praktykować.

22.01.2013 13:43
3
odpowiedz
108
3 grosze

Takie zmiany od kilku lat już zachodzą we Włoszech, Hiszpanii, Grecji.

Skąd masz takie dane? W tych krajach modele rodzin wielopokoleniowych są głęboko zakorzenione od zawsze i ich rządy prowadziły z kiepskim skutkiem wiele akcji promujących odwrotne podejście, czyli mieszkanie osobno. Nie potrafię teraz podać namiarów na wyniki, ale jakoś rok temu w Włoszech huczało z powodu rekordowej liczby "starych kawalerów" mieszkających z matkami. I chodziło NIE o "mieszkających z matkami" tylko "kawalerów".

22.01.2013 13:46
4
odpowiedz
zanonimizowany849979
6
Generał

Choć póki co sam mieszkam z rodzicami (raczej z wygody. w wieku jeszcze nie jestem takim, że mogłoby to podpaść, warunki też mamy w miarę komfortowe), to osobiście nie wyobrażam sobie mieszkania z własną rodziną i rodzicami w jednym domu.

Ale jeśli komuś to nie przeszkadza, to nie widzę problemu. Często jest tak (co widzę choćby na przykładzie własnych dziadków), że dzieci się wyprowadzą i zostaje dwójka staruszków w wielkiej chałupie, która tylko niszczeje i się marnuje, a pomieściłaby ze trzy rodziny.

22.01.2013 13:56
nutkaaa
5
odpowiedz
nutkaaa
196
Panna B

W tej chwili jednak większym czynnikiem na kształtowanie się domów z wielopokoleniowymi rodzinami są faktycznie bardziej kwestie finansowe niż społeczne. Problem jednak ostatnio zauważam taki, że to częściej rodzice naciskają na to, żeby dzieci z nimi mieszkały niż, dzieci wybierają to z własnej woli. Wielu znajomych, klientów, buduje/pobudowało domy z perspektywą właśnie rodziny wielopokoleniowej i jakże mocno są teraz zaskoczeni, że dzieci nie chcą z nimi mieszkać, że wolą często wybrać ciasne ale własne chociażby wynajmowane mieszkanie.
Kocham swoich rodziców, ale wydaje mi się, że i zdrowsze i bardziej umacniające więzi rodzinne jest właśnie mieszkanie chociażby kilkaset metrów od siebie ;)

22.01.2013 14:03
graf_0
6
odpowiedz
graf_0
117
Nożownik

Rodzina wielopokoleniowa to jest wtedy gdy poszczególne jej pokolenia MAJĄ finansowe możliwości życia osobno, ale ze względu na korzyści finansowe, jak również np. emocjonalne wspólnie decydują się na życie razem.

Nie muszę wspominać że wymaga to odpowiednich warunków mieszkaniowych, choćby i po to aby wszyscy mogli bzykać się prywatnie. To może działać np. na wsi. Duży dom, rózne zawody, albo zstępstwo zawodu rolnika z ojca na syna. Chodzi o to aby każdy miał w tej rodzinie swoje miejsce fizyczne i swoje miejsce w rodzinie.

W momencie gdy taka rodzina jest wymuszona wyłącznie względami finansowymi będzie to rodziło mnóstwo frustracji, stresów i konfliktów. Nic zdrowego.
Tak jak w krajach południa gdzie kawalerowie nawet pozywali rodziców którzy ich wyrzucić z domu chcieli.

Btw - w arabskich krajach islamskich wielu mężczyzn nie ma najmniejszych szans na znalezienie żony i założenie własnego domu. Oni chyba do śmierci w domu rodzinnym mieszkają. To ciekawe kwestia jest.

22.01.2013 14:09
7
odpowiedz
Lookash
155
Legend

Wydaje mi się, że zamieszkujące ze sobą rodziny z wielu pokoleń to coś, co ma swoją bardzo długą tradycję i ciężko nazwać to czymś nienaturalnym.

Osobiście ze zdziwieniem patrzę czasem na osoby prące na przekór wszystkiemu ku własnemu mieszkaniu, najczęściej zaciągając 30-40 letnie kredyty i zakładając sobie bardzo ciężkie jarzmo na kark. Trzeba mieć naprawdę przesrane relacje z rodzicami/teściami, aby takie parcie po trupach, z wielkimi wyrzeczeniami, miało dla mnie sens.

Oczywiste jest, że rodzina ma więcej prywatności, jeśli w pokoju obok nie siedzi druga rodzina. Ale to wszystko jest kwestią dogadywania się w swojej mikrospołeczności. Nie można mieć wszystkiego.

graf_0 -- W jakich krajach? Ciekawe. To i pewnie wiele kobiet tam nie ma szans na męża.

22.01.2013 14:11
8
odpowiedz
108
3 grosze

Jeśli ta dyskusja ma być poważna - powinno się spojrzeć na to też z drugiej strony - jedno z "dziadków" umiera i drugie zostaje samo. Moja mama mieszka Z NAMI. Dorzuca swoją część, ma swoje graty w kuchni i swój pokój, sama zaproponowała udział w kuchennych obowiązkach, przyjęła do wiadomości, że fasolowa żony jest o niebo lepsza ... ;) żona przyjęła, że z ogórkową nie ma szans. Wymagało dotarcia - teraz praktycznie zero problemów i kłótni. Gdyby została sama - jestem pewien, że umarłaby.
Dotarcie wymagało MOJEJ kłótni z "jedna i drugą" - teraz trzymają razem ;)
Większy problem to to, że zauważam rzeczy, których wcześniej nie widziałem np.
dlaczego mama nie idzie z tym do lekarza? dlaczego mama nie powiedziała, że idzie do lekarza i tłukła się autobusem? dlaczego mama nie poprosiła o pomoc w ...?

22.01.2013 14:14
9
odpowiedz
Lookash
155
Legend

ZŁ -- Jak małżonka zareagowała na pomysł zamieszkania z twoją matką? Znam przykłady rodzin, gdzie byłoby to niemożliwe ze względu na któregoś współmałżonka. W sumie chodzi najczęściej o partnerkę i teściową, tutaj konflikt wydaje się dość naturalny, między mężem a teściem zwykle relacje są o wiele bardziej neutralne i co za tym idzie w sumie pozytywne.

22.01.2013 14:15
Flyby
😊
10
odpowiedz
Flyby
235
Outsider

Może się mylę ale to nie jest temat który można uogólniać. Zbyt wiele czynników społeczno-gospodarczych ma w takim zjawisku znaczenie i udział - włączając w to różnorodność tradycji wychowawczych oraz sytuacje materialne rodzin. Wystarczy wspomnieć o t.zw. rynku mieszkaniowym - w zależności od danego kraju inaczej się przedstawia i inne zachowania wymusza ;) Kiedy dołączymy do tego zmiany pokoleniowe i tutaj nie uzyskamy wspólnego mianownika dla "krajów pogrążonych w kryzysie". Jest jeszcze parę dość istotnych różnic..

22.01.2013 14:18
graf_0
11
odpowiedz
graf_0
117
Nożownik

Lookash - hmmm, fakt, najlepsze źródło (czyt wiki) pisze że raptem 3% małżeństw jest poligamiczne czyli to za mała różnica.
Czyli wcześniejsze informacje które posiadałem są nieprecyzyjne. Musze doczytac. Ciekawe jaka jest średni wiek mężczyzny w czasie ślubu w islamie...

A co do kredytu i parcia na swoje. Inna jest perspektywa jak masz 25 lat i narzeczoną, a inna jak masz 35, żonę, dwójkę dzieci i ciągle mieszkacie w jednym pokoju u rodziców. Niezależnie od tego jak dobre miałbyś z nimi relacje, samo zagęszczenie mieszkańców będzie powodować konflikt.

ZŁ - Twoja sytuacja jest zupełnie inna. Bo to jest wzięcie rodzica pod opiekę, to nie to samo co wspólna rodzina.

22.01.2013 14:21
12
odpowiedz
108
3 grosze

Jak małżonka zareagowała na pomysł zamieszkania z twoją matką?
Moja teściowa jakiś czas temu zachorowała i wcześniej omawialiśmy mieszkanie JEJ matki z nami - temat mieliśmy dokładnie omówiony i reakcja była "normalna" - nie można jej zostawić samej - pewnie uznała to za konieczność wynikającą z człowieczeństwa (ja tak podchodziłem do pomysłu mieszkania z teściową) - po znormalizowaniu stosunków nie dała odczuć (a zauważyłbym), że coś jest nie tak - widzę, że moja matka tez się stara ..

graf_0 -> to nie to samo co wspólna rodzina.
Zupełnie się z tobą nie zgadzam - myślę, że to właśnie dlatego, że tworzymy wspólną rodzinę - jest dobrze.

22.01.2013 14:30
13
odpowiedz
Kajfasz
3
Pretorianin

Myśmy przed przeprowadzką dom przedzielili na dwie części. Mamy osobną kuchnię i łazienkę. Teść protestował że to zbytnie wyrzucanie pieniędzy, ja się obawiałem konfliktów. Ostatecznie gotujemy w jednej kuchni, nasza stała się magazynkiem brudnych naczyń :) Natomiast osobne łazienki to dobry pomysł.

Moja siostra stryjeczna mieszka ze swoją teściową (i do niedawna matką teściowej), mówiła że najgorzej było właśnie ze wspólną kuchnią. Ale to kobiety, wiadomo że może być kłótnia gdzie chować patelnię po umyciu...

Osobom mówiącym że nie wyobrażają sobie mieszkania ze starszym pokoleniem, radziłbym jednak sobie to powyobrażać. Nie musicie od razu robić przeprowadzki, ale biorąc takie rozwiązanie pod uwagę już teraz, w przyszłości będzie dużo mniej stresu jeśli taka konieczność wystąpi.

Istotą powodzenia tego przedsięwzięcia jest chyba to, że każda ze stron widzi w tym swoją korzyść a więc zależy jej na utrzymaniu takiego układu. Jeśli zależy tylko jednej stronie, a druga uważa to za karę boską - szybko się okaże że atmosfera w rodzinie jest skrajnie nieznośna...

22.01.2013 14:31
graf_0
14
odpowiedz
graf_0
117
Nożownik

ZŁ - ja nie mówię że to źle, nic podobnego. To jest jak najbardziej godne pochwały, i zapewne kiedyś też się tak rodzicami zajmę, nie wyobrazam sobie inaczej.
Chodzi mi o to że relacje są inne.
Ty z żoną jesteście "głową rodziny", matka - osobą o ktorą się troszczycie.
Natomiast relacja ojciec z żoną+córka z mężem+dziecko to zupełnie co innego.

22.01.2013 14:33
Belert
15
odpowiedz
Belert
182
Legend

i to jest rozwiazanie : na razie z japonii ale pewnie juz niedlugo u nas .

Starsi ludzie powinni mieć prawo, żeby "pospieszyć się i umrzeć", zamiast narażać rząd na koszty ponoszenia opieki medycznej - powiedział japoński minister finansów i były premier Taro Aso, pisze serwis Business Insider
- Boże uchowaj, żeby być zmuszonym do życia, kiedy chce się umrzeć. Nie można spokojnie spać, wiedząc, że rząd płaci za to wszystko. To nie będzie rozwiązane, dopóki nie pozwoli im się pospieszyć i umrzeć - miał powiedzieć Aso na spotkaniu narodowej rady ds. reform społecznych. Aso ma obecnie 72 lata. Sam, jak zapewniał, nie będzie potrzebował pomocy, bo umrze szybko. Zostawił już pisemne instrukcje, aby nie przedłużać sztucznie jego życia.

za GW.

22.01.2013 14:36
16
odpowiedz
Kajfasz
3
Pretorianin

ZŁ: przyznam się że nie szukałem nawet twardych danych o ilości osób które są zmuszone do wspólnego mieszkania. Być może czytaliśmy podobne artykuły tylko że zwracaliśmy uwagę na inne rzeczy :) Pamiętam artykuł o tych kawalerach co się nie wyprowadzają :)

Natomiast coraz więcej w prasie jest informacji że właśnie kryzys zmusza ludzi do wspólnego mieszkania, na ile to jest oparte na masowości takiego zjawiska a na ile dziennikarskiej sensacji, nie wiem.

Natomiast bardzo mnie zastanawia to iż tak łatwo łączy się "rodzinę wielopokoleniową" z "zmuszeniem". Sam to zrobiłem powyżej. Przecież to również może być nie zmuszenie ale normalna decyzja iż tak jest lepiej. Czy to nie raczej konsumpcyjny styl życia zmusza nas do życia osobno?

W interesie zarówno państwa jak i biznesu jest aby rodziny rozbić. 2 rodziny po 2 osoby kupują więcej niż jedna czteroosobowa rodzina: dwa razy więcej pralek, lodówek itp. Dla biznesu im więcej gospodarstw domowych tym większa sprzedaż. A i dla państwa młodzi rodzice którzy muszą wysłać dziecko do przedszkola, są bardziej zależni od państwa, łatwiej nimi sterować, niż rodzicami którzy mają dziadków do opieki nad dzieckiem. Wystarczy obiecać obniżenie opłat za przedszkole, zwiększenie miejsc o i już młodzi rodzice są dobrze nastawieni do takiego polityka.

Mam więc wrażenie że to do tej pory byliśmy zmuszani (bardzo perfidnie) do tego żeby mieszkać osobno. Przez kreowanie pewnego wzorca i promowanie go jako życiowego sukcesu w społeczeństwie.

22.01.2013 14:41
Orrin
17
odpowiedz
Orrin
234
Najemnik

Mieszkając w rodzinnym domu, nie miałem powodów do narzekań. Miałem swój pokój, zarabiałem na siebie i dokładałem do rodzinnego budżetu. Niby miałem prywatność itd.

Po 2 latach mieszkania na swoim, nie wyobrażam sobie powrotu. Jem obiad kiedy jestem głodny, a nie kiedy jest zrobiony. Sprzątam kiedy jest brudno, a nie kiedy jest sobota.

Zauważyłem odwiedzając rodzinę na święta, że takie drobne rzeczy mogą powodować wielką frustracje.

22.01.2013 14:42
Kyahn
18
odpowiedz
Kyahn
267
Rossonero

Ja wystarczy, że pobędę z ojcem kilka godzin w jednym domu i mnie krew zalewa.
Jemu się nie podoba to, on uważa tak, on by to zrobił inaczej etc.
Jakbym miał z nim spędzić kilka lat to bym chyba zwariował.

Zresztą dużo też zależy od tego, czy człowiek przed podjęciem decyzji: własne czy rodzinne mieszkał wcześniej sam. Jeżeli ktoś np studiował w innym mieście, był na "swoim" i po kilku latach wraca do rodziny i ma z nią mieszkać to jest mu na pewno o wiele trudniej niż osobie, która całe życie mieszkała z rodzicami.

22.01.2013 14:42
19
odpowiedz
Kajfasz
3
Pretorianin

Państwo próbuje odebrać jak najwięcej funkcji rodziny i przenieść je na siebie lub biznes. Czyli: niech dzieci nie zajmują się starymi rodzicami, damy im emerytury. Niech dziadkowie nie zajmują się małymi dziećmi, damy im przedszkola. itp itd.

To oczywiście wszystko kosztuje, więc bardzo trudne stało się utrzymanie domu z jednej pensji: państwo zabiera coraz więcej z pensji, aby utrzymać wszystkie funkcje które na siebie wzięło. To wymaga więc aby minimum dwie osoby pracowały na rodzinę. Co znów zwiększa zależność takiej rodziny od państwa.

I do tego to chyba zmierzało: wszyscy pracują, zabiera się im 75% zarobków, dając w zamian poczucie bezpieczeństwa, a w praktyce zniewalając... Natomiast wydaje mi się że cały misterny plan idzie właśnie w p....u. Tzn zabieranie ludziom pieniędzy udało się jak najbardziej. Zniewolenie też. Gorzej z zapewnieniem świadczeń które były obiecane...

22.01.2013 14:45
20
odpowiedz
108
3 grosze

ja nie mówię że to źle, nic podobnego. - nie brałem tego jako przytyk - po prostu język pisany ..

Ty z żoną jesteście "głową rodziny", matka - osobą o ktorą się troszczycie.
Też się nie zgadzam - to zbyt duże uogólnienie - takie podejście jest czynnikiem powodującym konflikt.
Dużo pisać (może napiszę o tym książkę ;) to skrót myślowy - osoba o którą "tylko się troszczysz" szybko zaczyna czuć się niepotrzebna co prowadzi do frustracji - od frustracji do jednego słowa za dużo jeden krok - a jedno słowo za dużo to najczęstsza przyczyna złej atmosfery w "takich układach".

To może brzmi okrutnie i zimno (skutecznie), ale z premedytacją przyjąłem warunki finansowe (płaci za siebie) i podział obowiązków - tzn. osoba "o którą się troszczy" ma obowiązki - z obowiązków wynika też prawo głosu .. demokracja jest jednak najlepszym wynalazkiem - liczba głosów przeważa - jeśli matka chce coś zrobić czego ja nie chcę - musi skaptować żonę ;) Oczywiście moja matka jest jeszcze w miarę na chodzie, więc to co piszę wyżej działa.

U mnie nie ma tez innego rodzaju problemów, ale z doświadczenia (nie swojego) wiem, że przyczyną konfliktów w układach jak moje jest też reszta (niezamieszkująca) rodziny - do pomocy nie ma nikogo - do wp...lania się wszyscy ;) chociaż - gdy matka zamieszkała z nami - jej koleżanka próbowała sprawdzać czy jest OK - na szczęście matka sama wskazała jej miejsce ;)

22.01.2013 14:48
graf_0
21
odpowiedz
graf_0
117
Nożownik

ZŁ - no, czyli znaleźliście system który działa, ja mogę tylko teoretycznie wymyślać.

22.01.2013 15:06
22
odpowiedz
108
3 grosze

Kyahn -> Ja wystarczy, że pobędę z ojcem kilka godzin w jednym domu i mnie krew zalewa [..].
To znaczy, że Ty jesteś normalny i Twój Ojciec też jest normalny.

Większość normalnych ludzi i ojców, których znam tak ma ..

22.01.2013 15:32
23
odpowiedz
razor19957
126
Mechatronik

Ja z własnego doświadczenia wiem, że osobno jest lepiej, po co mieć niepotrzebne problemy, ale to też zależy od ludzi. ,,Wolność Tomku w swoim domku,, ;) Albo jak mawia moja babcia ,,Co do kupy to do d**y,,

22.01.2013 17:45
Bullzeye_NEO
24
odpowiedz
Bullzeye_NEO
223
1977

to samo co kyahn

zarabiam na siebie, mieszkam na swoim, jak wracam co jakis czas do rodzicow to kontakty przez ten dzien sa duzo lepsze niz jak mialbym ich widziec codziennie bo by wtedy wojna trwala - zreszta pewna niezaleznosc jest zawsze lepsza, organizacja czasu tez, nie mowiac juz o prywatnosci i braku zawracania glowy

22.01.2013 18:04
A.l.e.X
25
odpowiedz
A.l.e.X
153
Alekde

Premium VIP

--->Kajfasz - jeśli nie chodzi o kwestie finansowe to o co ? Co za problem mieć 5 domów i każdy mieszka sobie sam, co za problem odwiedzać rodziców, co za problem z nimi rozmawiać przez telefon, to jest żadne problem. Mieszkanie razem jest podyktowane tylko brakiem innych możliwości. Ktoś powie mama jest już starszym człowiekiem to potrzebuje opieki, to można jej wynająć "opiekunkę" na 24 godziny na dobę, poza tym to chyba chodzi już o staruszki co mają 90 lat. W dzisiejszych czasach jeśli ktoś nie jest chory to nawet mając 80 lat potrafi jeszcze normalnie funkcjonować, ba nawet jeździć samochodem. Każdy z nas ma swoje przyzwyczajenia, ja z żoną jakbym mieszkał na 100m to pewnie byśmy się pozabijali ;) Jeden lubi tak drugi tak, jeden lubi mieć otwarte okna, drugi zamknięte. Kwestia łazienek, WC itd. Dla mnie to jest czysty surrealizm. Kwestia też, że starsi ludzie mają też swoje przyzwyczajenia np. moja mama lubi mieć ogród w domu, setki paprotek, i innego zielska, a że ma gdzie to ustawiać to są tego pewnie z tysiące. Kwestia zwierząt np. moja żona jest alergiczką nie może mieć nic innego poza rybkami, a ktoś chce mieć psa, kota, to mamy mu zabraniać ? Powiem więcej model odwiedzania, znajomi, nie raz jeździmy do znajomych którzy mają domy 350m, lub nawet więcej i zawsze zatrzymujemy się w hotelu, bo chcemy się czuć totalnie wolni, robić co chcemy, a nie komuś wisieć na głowie, jak ktoś do nas przyjeżdża to zawsze dajemy mu wybór, bo polską tradycją jest ugościć (jeśli ich taka wola to wynajmujemy im hotel) Chodzi po prostu o to aby się we własnym domu nie czuć zakładnikiem. Chce mieć 30C bo chce zimą biegać w bokserkach moja sprawa, a tak na pewno ktoś by mi powiedział jest za gorąco, itc. To tylko przykłady i myślę że każdy jakby miał wybór wybrał by mieszkanie samemu, nawet na jednej działce (aczkolwiek to też byłoby dziwne, bo ja lubię taką trawę i takie drzewka, a np. ktoś lubi postawić krasnala, czy jakąś inną krowę). Więc aby nie rozpisywać się za dużo, jeśli ktoś ma wybór na pewno chce być panem na swoich włościach. Pozdrawiam.

22.01.2013 21:40
26
odpowiedz
Kajfasz
3
Pretorianin

Alex: Myślę że masz duży problem z tolerowaniem innych. Oczywiście, możesz żyć sobie sam. Skoro żona Ci przeszkadza to po co w ogóle brałeś ślub?

Możesz wynająć opiekunkę do rodziców, dzieci wysłać do przedszkola, a dom kupić sobie tak wielki żeby żonę spotykać maksymalnie raz dziennie przypadkiem.

Pytanie co jest dla Ciebie ważne. Już widzę że na pewno nie inni ludzie. Oczywiście to Twój wybór, jednakże uważam że tracisz coś bardzo w moim odczuciu ważnego.

W ostatnie lato wybrałem się z żoną i dzieckiem na kilka dni w Polskę. Tak się złożyło że dwie noce spędziliśmy w agroturystyce i dwie w czterogwiazdkowym hotelu. Na wsi jedliśmy z gospodarzami i jeszcze paroma osobami które też tam nocowały. Nie miałem wyboru posiłku, gospodyni nas obudziła na śniadanie, jedliśmy na dworze pod wiatą, każdy sam się obsługiwał, gospodyni postawiła tylko miski z jedzeniem na stole. W hotelu oczywiście wybrałem sobie co chciałem, kelner kłaniał się w pas, a jedliśmy o tej godzinie o której chcieliśmy. I wiesz co? Rzygać mi się chciało na tą całą hotelową atmosferę, pustą salę restauracji, sztywnego kelnera, mało smaczne snobistyczne potrawy. Dzień wcześniej czułem się jak w rodzinie, wszyscy ze sobą rozmawiali przy jednym stole, żarty, domowe wiejskie jedzenie bez nadętości. Atmosfera świetna tak jak i jedzenie, proste i prosto od zwierząt w gospodarstwie. A dzień później czułem jakbym jadł w zakładzie pogrzebowym. Żarcie mimo że niby wyszukane, również smakowało jak upieczony trup z kurkami.

Dużo jeżdżę sam po Polsce i nienawidzę spać po hotelach. Niezależnie ile gwiazdek mają, to zawsze czuję się w nich po prostu samotnie. Jak miałbym jechać do znajomych, sto razy bardziej wolałbym nocować u nich niż w hotelu. Dlatego że szanuję ich inność, korona z głowy mi nie spadnie jeśli dostosuję się do gospodarza, a w zamian otrzymuję coś co jest bezcenne: innego człowieka.

A mimo wszystko uważam się za osobę społecznie niepełnosprawną, nie jestem szczególnie otwarty do ludzi...

22.01.2013 22:13
graf_0
27
odpowiedz
graf_0
117
Nożownik

Hotele są jak macdonaldsy. Dobre jak jesteś w obcym miejscu, zmęczony i nie masz siły na nic więcej.
Hotele są nigdzie. Bo nigdy nie są na miejscu, są zestandaryzowanym produktem zapewniającym jakiś tam poziom komfortu.

Co do znajomych i życia razem.
Znajomi rodziców. Kasy dużo (może nie jak lodu, ale dużo), nie muszą się pieniędzmi już nigdy martwić. Żyją na posiadłości w lesie, w pałacu. W pałacu tym przez 350 dni w roku (nie przesadzam) mieszkają goście.
A gospodarze regularnie urządzają przyjemne i skromne imprezy.
Nie widzę lepszego sposobu aby wydawać swoje pieniądze.

Co do mnie. Mimo wieku postudenckiego (31 lat) co dwa, trzy tygodnie zgadujemy się ze znajomym z kilku regionów Polski i wpadamy któremuś na chatę z śpiworami i karimatami aby razem spędzić weekend. I to z żonami i dziećmi. I za nic nie zamieniłbym tego na hotele.

22.01.2013 22:15
legrooch
28
odpowiedz
legrooch
231
MPO Squad Member

Bzdura za bzdurą bajkę napędza.

Mieszkam z teściami oraz dziadkami. Przez tyle lat od ślubu nie zdarzyło mi się jęczeć w tym temacie. No - poza zostawieniem marchewek na moim regale samochodowym koło pompy CR :)

Generalnie dzieci trafiają do przedszkola zgodnie z harmonogramem, nie wykorzystujemy się nawzajem. Więc ani to wygodnictwo, ani oszczędzanie, ani HaGieWu.

22.01.2013 22:59
29
odpowiedz
@d@m
170
En Ami

nutkaaa ---> Rodzice kuzyna kupili dzialke pod dom. Kuzyn tez - sasiednia. I teraz maja do siebie prawdziwy 'rzut beretem' ;-)

23.01.2013 01:06
A.l.e.X
30
odpowiedz
A.l.e.X
153
Alekde

Premium VIP

--->Kajfasz - ale mi "dowaliłeś" ;) ja toleruje wszystkich jak i ze wszystkim się dobrze rozumiem, nie mniej w domu lubię się czuć jak u siebie. Na kompromisy można chodzić jak się musi, a jak się nie musi to nie ma co się męczyć. Napisałeś o hotelu w kontekście, że to złe, a ja ci powiem tak, jadę sobie z żoną gdzieś nie zależnie jakie to jest miasto, czy kraj i jeśli tam mamy znajomych do odwiedzenia, lub z nimi się spotykamy (taki cel podróży), to nie mam zamiaru zamieniać odpoczynku na jakieś dziwne porządki. W hotelu robie sobie co chce, brudzę, rzucam ciuchy gdzie popadnie, dziesiątki ubrań, czy to damskich czy męskich, jestem na wakacjach, wypoczywam i mam naprawdę gdzieś robienie czegoś innego niż totalnie bycie na wakacjach. Zupełnie co innego spotkać się na wypadzie, zjeść wspólne śniadanie, obiad, kolacje (co to agroturystyka to coś złego ? sam lubię przebywać na letnisku przynajmniej 2 miesiące w roku, gdzie mam tylko puszczę i samą przyrodę), to nie zmienia tego że spotkać się, pobyć cały dzień, a w nocy zmęczony wyspać się i przyjść do hotelu gdzie nie obowiązują nas żadne zasady. Jak są u nas znajomi to też mogą wybrać gdzie chcą spać, gdzie im wygodnie i gdzie mogą robić co chcą, bo są na wakacjach. Dziwne że podsumowałeś to dystansem do ludzi, bo mylisz pojęcia wygoda i swoboda z tolerancją. Poza tym dziwne też są wypowiedzi innych, bo albo są dominujący u siebie i inni się podporządkowują, albo po prostu tego nie widzą. Pan domu chce to i to i tak ma być. Dziwnie macie, albo tego nie widzicie, albo ustępujecie. Ja mogę mnożyć setki przykładów, tylko po co ? Cieszę się że macie takie zgodne charaktery, lub jesteście tyranami, bo innej opcji nie ma, jak się z kimś mieszka to trzeba iść na ustępstwa i kompromisy. Kiedyś też byłem młody i mieszkałem z rodzicami, jednak jak tylko mogłem dostać wyprowadzę to z korzystałem z niej w trybie natychmiastowym. Co do dzieci, to dziwnie ludzie zawsze podchodzą do tego że ich rodzice, dziadkowie z racji tego że są dziadkami to muszą dziećmi się zajmować, bo tak. Mogą jeśli chcą, ale wcale nie muszą, jeśli rodzicie nie mają czasu, dziadkowie nie mają ochoty, to od tego są opiekunki, guwernantki, czy bóg wie jakie inne nazwy ;) Ja zawsze się każdego pytam, czy na pewno chce, a i tak wiem, że czasem postawione pytanie z góry sugeruje odpowiedz. Plusów z mieszkania razem nie ma żadnego są tylko minusy, jeśli ktoś mówi, że mama (babcia), czy (dziadek) zajmuje się dziećmi i to jest mega plus, to może równie dobrze wpaść na cały dzień, lub równie dobrze jeśli chce można mu dzieci zawieść, nie musi razem mieszkać. Tak samo jeśli chcemy mieć 20 osób z rodziny na śniadaniu to zawsze możemy ich zaprosić do siebie, wcale nie muszą mieszkać w domu razem żeby to zrobić. Po prostu ja szanuje każdego prywatność, i myślę że to jest przede wszystkim szacunek do drugiego człowieka. Razem tak jeśli nie ma innego wyjścia, jeśli jest to zawsze osobno. Żyjemy w XXI wieku możemy rozmawiać przez wideo-rozmowę, telefony, Internet, spotkać się, dojechać, wszystko równie tak samo jakbyśmy mieszkali razem. Poruszyłeś temat hoteli, nie wiem w jakich hotelach mieszkałeś, ja w hotelu czuje się zawsze bardzo dobrze, mam dużą przestrzeń, ładne widoki, (z tego oni żyją) i mogę robić sobie co chce nie obowiązują mnie tam żadne "zasady". Celowo napisałem w cudzysłowie, żeby ktoś nie skomentował tego w dziwny sposób. Poza tym co to za pytanie skoro żona ci przeszkadza ;) moja żona lubi np. spać przy otwartym tarasie nawet zimą, tak lubi i tyle mieć -12 w pomieszczeniach, dlatego ja w innej części domu mam +30 bo lubię spać w cieple, i wcale nie muszę spać z nią i jej wmawiać że jedyna słuszna temperatura to dodatnia. Zresztą nie będę się wysilał każdy na pewno dokładnie wie o co mi chodzi, a można o tym pisać bez końca. Pozdrawiam.

23.01.2013 01:13
😒
31
odpowiedz
zanonimizowany836035
12
Senator

Trudno mi to sobie wyobrazić, mam wspaniałą rodzinę, ale jestem zbyt duzym indywidualista, zeby rezygnowac z niezaleznosci idac na jakiekolwiek kompromisy wynikajace ze wspolnego mieszkania

23.01.2013 07:17
32
odpowiedz
zanonimizowany869910
114
Legend

Wiele zależy nie tylko od warunków mieszkaniowych (odpowiednio duży dom), ale też od relacji z poszczególnymi członkami rodziny. Mieszkanie z kimś kogo się nie znosi (np. z teściową), z kimś z kim nie ma się żadnej więzi emocjonalnej, z kimś z kim nie działa się na podobnych częstotliwościach kompletnie mija się z celem. Takie życie staje się piekłem i więzieniem.
Co innego jeśli rodzina jest zżyta, każdy ma przestrzeń i "swój własny kąt", konflikty są szybko zażegnywane. Wtedy rzeczywiście może być nie tylko ekonomiczniej, ale też "rodzinniej" w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

23.01.2013 08:44
33
odpowiedz
zanonimizowany153971
177
Legend

Kajfasz, zapomniałeś o jednym, większość polaków mieszka w miastach w ...........blokach, tak więc budowanie rodziny wielopokoleniowej na 47-60 metrach to może być mały koszmarek.

to jest jedna z przyczyn Exodusu młodych polaków za granicę, o ile najważniejszym powodem jest dobrze płatna, albo w ogóle jakaś praca, która właśnie pozwoli w efekcie końcowym wynająć/kupić mieszkanie i założyć własną rodzinę
- gdyby większość tych młodych mogła mieszkać z rodzicami w przyzwoitych warunkach, czyli takich gdzie swobodnie w jednym domu o odpowiednim metrażu może funkcjonować wielopokoleniowa rodzina- podejrzewam, że emigracja była by dużo mniejsza.

(31)

ale jestem zbyt duzym indywidualista

w moich czasach to się nazywało samolubstwo ;)

23.01.2013 09:05
Bullzeye_NEO
34
odpowiedz
Bullzeye_NEO
223
1977

moze sobie popolitykujmy? xDDD

23.01.2013 11:04
35
odpowiedz
Kajfasz
3
Pretorianin

Manolito: Oczywiscie, uwazam ze te okolo 20 m2 na osobe to jest minimum zapewniajace spokoj psychiczny. Ale to tez kwestia przyzwyczajenia, jako dziecko mieszkalem w 4 osoby z duzym psem w kawalerce. W podobnej znajomi mieszkali w 5 osob plus pies (tym razem mały ;) ). Zawsze obniżanie poziomu życia najbardziej boli, jak ktoś czuje się zmuszony do obniżenia tego poziomu to na pewno będzie reagował podwyższonym stresem.

Alex: Dowalać nie miałem zamiaru ;) Na pewnym poziomie krytykuję Twoją postawę ale tylko dlatego że jest to przykład w dyskusji, natomiast nie bierz tego do siebie, generalnie mi absolutnie jest obojętne jak ktoś inny żyje i jakie podejmuje wybory. Dyskusję traktuję abstrakcyjnie. Zdaję sobie sprawę, że każdy uważa swój sposób życia za najlepszy a odmienne za gorszy. To naturalne i dotyczy się także mnie :)

Nie uważam aby pójście na kompromis to "męczenie się". Już ze słów które używasz wychodzi Twoje negatywne nastawienie do pewnych spraw. Jeśli kompromis jest traktowany jako "wszyscy tracą" to oczywiście może męczyć. Wystarczy zmienić podejście na to że kompromis oznacza iż wszyscy zyskują. Zyskują chociażby inny punkt widzenia. Najprawdopodobniej żaden z nas nie przekona drugiego w tej dyskusji, ale nie uważam jej za straconą, bo jestem bogatszy o inne spojrzenie na problem. Inność to coś czego samemu nie jesteś w stanie wytworzyć. Dopiero drugi człowiek jest w stanie dostarczyć nam tej inności, która nie zawsze jest zła. Może być równie dobra, albo nawet lepsza. Jednakże trzeba być na nią otwartym.

Wspólne spędzanie czasu to także nawiązywanie więzi. Telefon czy komunikator to sposób na to aby nie spędzać ze sobą czasu. Oczywiście, dzięki skype i tanim rozmowom międzynarodowym moja babcia po 25 latach wreszcie ma stały kontakt z bratem który wyjechał do Australii. To jest duży plus. Natomiast jeśli mieszka się parę km obok i dzwoni zamiast pojechać, to jest już minus. Rozmowa telefoniczna nigdy nie pozwoli na takie nawiązywanie więzi jak rozmowa osobista. Za komuny więzi międzyludzkie były dużo bardziej rozwinięte i ważne bo ludzie non stop chodzili w gości, nie mieli telefonów, a znajomości to był klucz do przetrwania.

A jeśli chcesz być pozytywnie zapamiętany przez ludzi, to więź jest najważniejsza. Ja jak tylko jestem w pobliżu swoich dziadków to wpadam do nich bez zapowiedzi. Wiem że za parę lat ich już nie będzie. Mógłbym zadzwonić ale tak naprawdę nie interesują mnie informacje jakie mogę uzyskać przez telefon, bo do przekazywania informacji on jedynie się nadaje. Interesuje mnie spędzanie czasu z dziadkami póki jeszcze żyją.

Córkę zawożę do dziadków i pradziadków jak tylko mogę najczęściej nie dlatego że chcę się jej pozbyć a im zrzucić obowiązek zajmowania się nią, ale dlatego aby pamiętała swoich dziadków. Żyjemy dzięki nim, jesteśmy po części nimi. Każdy człowiek jak umiera to znika coś, czego już nigdy nie będzie. Przepada coś absolutnie unikalnego. Unikalny zestaw genów, charakteru, wspomnień i więzi międzyludzkich. Coś z czego można korzystać jedynie będąc blisko.

No i tu wracamy do kwestii wyborów. Co jest ważniejsze? Nie będę zestawiał par, żeby nie deprecjonować innych wyborów, myślę że każdy jest w stanie sobie taką parę zestawić i wybrać. I kiedyś ponieść taką czy inną konsekwencję tego wyboru.

23.01.2013 11:23
36
odpowiedz
Kajfasz
3
Pretorianin

Jednakże rozumiem Wasz punkt widzenia, gdyż jeszcze parę lat temu sam miałem podobny. Zanim wziąłem ślub żyłem sam w swojej norze i uważałem że nikt nie powinien mi się w nic wtrącać. Zmieniłem zdanie bo zobaczyłem jak bardzo wzbogaca się moje życie i ja sam dzięki akceptowaniu odmienności innych.

Zacząłem też wiele myśleć o tym co jest tak naprawdę ważne w życiu. I wniosek mam taki, że bez innych ludzi to wszystko ch... :) Wyobraź sobie że nagle znikają wszyscy inni ludzie. Zostajesz sam na całym świecie. Co wtedy jest ważne? Oprócz zaspokajania potrzeb czysto fizjologicznych, reszta naszych potrzeb wyższego rzędu jest nierozłącznie związana z innym człowiekiem.

Dlatego mimo iż raczej jestem odludkiem i też niestety egocentrykiem, to widząc ważność innego człowieka, staram się zmienić tak aby bardziej czerpać korzyści ze związków międzyludzkich. Oprócz może trochę górnolotnych idei które opisałem powyżej, są także bardzo prozaiczne korzyści: zwróćcie uwagę, że osoby łatwo nawiązujące kontakty, lubiane, mają praktycznie zawsze łatwiej w życiu. Mogą być brzydsze, głupsze, biedniejsze, a jeśli są lubiane to potrafią załatwić sobie sprawy, które mądrzejszym sprawiają problem :)

23.01.2013 12:52
Herr Pietrus
37
odpowiedz
Herr Pietrus
224
Ficyt

Bla bla bla....
"Po 2 latach mieszkania na swoim, nie wyobrażam sobie powrotu. Jem obiad kiedy jestem głodny, a nie kiedy jest zrobiony. Sprzątam kiedy jest brudno, a nie kiedy jest sobota."

I to jest z grubsza sedno. Oraz to, że z rodzicami mieszka się w 99% przypadków z musu. Chyba, ze jest te 20m2 na osobę - i raczej w domu, piętrowym...
W każdym razie ostatnei czego bym pragnął to zamieszkać z partnerka.żona i rodzicami/teściami. Nigdy w zyciu.

23.01.2013 13:10
38
odpowiedz
108
3 grosze

Trochę z innej beczki:

Jem obiad kiedy jestem głodny, a nie kiedy jest zrobiony. Sprzątam kiedy jest brudno, a nie kiedy jest sobota

zamieszkać z partnerka.żona

Nie wierzę, że mieszkając z żona/partnerką/mężem/partnerem/dziećmi zdanie pierwsze może być prawdziwe na dłuższą metę ;)

No chyba, że ktoś zmienia układ raz na tydzień lub dobrał drugą połówkę o takich poglądach (katastrofa - ekologiczna i zagrożenie epidemiologiczne ;)

23.01.2013 13:25
39
odpowiedz
zanonimizowany768165
119
Legend

Może dlatego, że łatwiej przekonywać młodsze osoby do swoich zwyczajów niż starsze? Niezależnie od więzów krwi.

I mam podobne zdanie:
Jem obiad kiedy jestem głodny, a nie kiedy jest zrobiony. Sprzątam kiedy jest brudno, a nie kiedy jest sobota

Z moją rodziną mam dobre stosunki, jedynie w momencie sprzątania (bo idą święta lub przyjeżdża ktoś z rodziny) pojawiają się awantury.
Ot, paradoks.

Forum: Mieszkanie z rodzicami i dziadkami - wracają rodziny wielopokoleniowe?