Za miesiąc mam maturę. Piszę rozszerzoną matmę, chemię i angielski. Na polibudę warszawską powinienem się po maturze dostać. Tylko mam obecnie dylemat czy w ogóle iść na studia. 3-5 lat nauki to sporo czasu i się zastanawiam czy zamiast studiować nie zająć się od razu pracą.
Przez 5 lat nabyłbym doświadczenia w różnych miejscach, do tego w między czasie bym zrobił sobie certyfikat z angielskiego i może niemieckiego jakbym dał rade. Do tego jakieś szkolenia, kursy by poprawić atrakcyjność dla potencjalnych pracodawców. Poza tym mógłbym się kilka lat szybciej wyprowadzić od rodziców i wynająć sobie mieszkanie.
Jak sądzicie?
Tu jest właśnie mały problem. Dobrze znam angielski ustnie i pisemnie. Niemiecki na tyle by się dogadać, ale ledwo. Brak doświadczenia zawodowego[ulotki i stanie przy banerze reklamowym raczej nie są specjalnie imponujące :P]
Zależy jaki zawód sobie upatrzyłeś.
Jak Ci stac, to studiuj - w zyciu sie jeszcze napracujesz, a kiedys mozesz pozalowac ze ominal Ci ten etap zycia.
Proponuję studia zaoczne + pracę...
...chyba, że na studiach nic się nie nauczysz i potrafisz przekonać pracodawcę do siebie, to wtedy tylko praca.
...chyba, że nic nie umiesz, to wtedy idź na dzienne i się ucz.
Katane trochę niesprecyzował pytania. Gdzie chciałbyś pracować i co umiesz z rzeczy, które przydadzą Ci się w tej pracy?
jak najlepiej podnieść kwalifikację?
A co Cię interesuje? Nad jaką pracą i nad jakimi studiami myślisz?
certyfikaty szkoda czasu i pieniędzy.
Zależy. Wiele certyfikatów to ściema, podczas gdy całkiem sporo jest przydatne.
Zendon - Wiem
Matt - Mnie nie stać, rodziców tak.
Chętnie bym podniósł jakoś kwalifikacje, ale nie mam specjalnie pomysłów jak. Poza certyfikatami z języków jak najlepiej podnieść kwalifikację?
IMHO jesli nie masz pomyslu na studia i nie wiesz co chcesz studiowac i czy w ogole, to radze poszukac pracy (bedzie ciezko bez doswiadczenia zawodowego i po liceum) i dopiero pozniej zaczac nauke w tym kierunku ;) Mowi to magister informatyki studiujacy wlasnie zaocznie geodezje ;)
[9] Czemu? Ja słyszałem że wprost przeciwnie.
"czy zamiast studiować nie zająć się od razu pracą. " Właśnie tu jest ten problem, że ciężko będzie znaleźć prace bez kwalifikacji.
Poza tym nie świrujcie tak z tymi studiami. Może zacząć studiować w wieku 25 lat, do tego czasu może nabyć wiele doświadczenia i kontaktów.
Idz na dziennie, po semestrze rozpocznij prace. Bedziesz mial znajomych, od ktorych bedzie mozna brac notatki, a czasu na nauke i na prace ci nie zabraknie.
Czemu? Ja słyszałem że wprost przeciwnie.
Mi się do niczego nie przydaływ życiu zawodowym, ale nie żałuję czasu spędzonego na kursach. Zawsze była okazja sobie porozmawiać z Anglikami...
studia mogą Ci zapewnić nie tylko wyższe wykształcenie, ale również znajomości które mogą w późniejszym etapie na prawdę Ci si przydać.
lepiej nie popelniaj bledu i nie szukaj doswiadczenia na rynku pracy gdzie takich jak ty jest na kopy.Polibuda to niezly wybor ,jakis mily kierunek inzynierski powinien ci dac niezla przyszlosc a w czasie studiow mozesz zaczac jakies praktyki i zbierac doswiadczenie ,skoro jestes taki mobilny.
Cala zabawa polega na tym zeby wyrwac sie w gore piramidy ,im masz mniej konkurencji tym latwiej o prace a ludzi ktorzy maja mature i cos tam powiedza po angielsku i niemieckiego jest sporo .Zreszta to dla pracodawcy zaden problem sciagnac paru z angielskim jak bedzie potrzebowal za psie pieniadze.
Kierunki ktore moga byc niezle to praktycznie wszystkie budowlane ,kanalizacyjne ze tka powiem , geodezja , informatyka .
Takich jak ty ktorzy chcieli najpierw "zdobyc doswiadczenie" i skonczyli na kasie w Tesco znam paru.
Matme i scisle przedmioty zapominasz w postepie geometrycznym , mozna powiedziec ze sie roztrenowywujesz, a potem straqsznie ciezko wrocic do formy tej po maturze.Najczescie trzeba sporo kasy i na dodatek sporego samozaprcia ale wtedy naogol juz jest dziewczyna na powaznie , trzeba sie zenic etc etc .
Belert dobrze mówi. Zawsze znajdzie się ktoś bez studiów z lepszym pomysłem i samozaparciem od Ciebie. Kończysz polibude - masz w kieszeni inżyniera automatyka dajmy na to. Żadna poważniejsza firma nie zatrudni na fachowe stanowisko człowieka, nawet z setką certyfikatów ale bez konkretnego wykształcenia. Nie warto też odkładać. Zazwyczaj jest tak, że jeśli nie idziesz na studia od razu po maturze, to nie idziesz na nie wcale. Jak chcesz pracować dobrą opcja są zaoczne lub wieczorowe. Chociaż i na dziennych można coś robić, ale to raczej tylko dla kasy. Nie znajdziesz na pierwszym, drugim roku żadnej pracy w branży coby zdobyć doświadczenia bo nie ma na to czasu.
Zależy czego oczekujesz od życia. Bez studiów nie zostaniesz prawnikiem, lekarzem, inżynierem, architektem, księgowym etc. Chyba tylko w IT miałbyś szanse ale z tego co piszesz nie wynika żebyś programował/rysował etc. Czyli zostaje Ci coś w stylu przedstawiciel handlowy/budowlaniec. Jeśli Twoim marzeniem jest kłaść do 67 roku życia bruk, malować domy, to czemu nie? Angielski otworzy przed Tobą świat brytyjskiej budowlanki, niemiecki niemieckiej. A za piętnaście, dwadzieścia lat, w świecie praktycznie samych magistrów będziesz interesującym wyjątkiem.
Studiować.
za piętnaście, dwadzieścia lat, w świecie praktycznie samych magistrów będziesz interesującym wyjątkiem
Obecnie z roku na rok jest mniej studentów, a zawodówki zaczynają znowu być postrzegane za dobry wybór... nie powiedziałbym zatem, że będzie to świat samych magistrów, ba pewnie będzie ich tyle co teraz, a tytuł ten będzie miał mniejsze znaczenie niż obecnie.
Certyfikaty - mam FC, byłem na ładnych kilku rozmowach w firmach kalibru Big4 - nikt nigdy o żaden nie pytał. Inna sprawa że czasem Twój rozmówca po polsku po prostu nie mówi...
Musisz popatrzeć się JAKIE studia są teraz ważne - jak chcesz iść na gówno pokroju Turystyka czy Filologia (jak ja, niestety...), to szkoda kasy rodziców, a twojego czasu.
Teoretycznie nie warto iść na siłę na te studia, które może i są dobre, bo znajdziesz po nich pracę, ale dla ciebie są za trudne - wywalenie po roku z powodu kilkunastu niezaliczeń nie jest miłe. Ale nie rób też jak ja - że pójdziesz na łatwe studia, bo lubisz przedmiot z nimi związany, teraz siedzę bez roboty, a moje studia to przydają się tylko po to, żebym w CV wpisał wykształcenie - wyższe.
Generalnie jeżeli masz jakiś fach w ręku, masz do czegoś smykałkę, albo znasz kogoś kto cię przyuczy - to warto rozważyć pracę. Jak nie - to lepiej studia.
Bez studiów nie zostaniesz prawnikiem, lekarzem, inżynierem, architektem, księgowym etc.
Mirencjumowi jakoś się udało
"Musisz popatrzeć się JAKIE studia są teraz ważne - jak chcesz iść na gówno pokroju Turystyka czy Filologia (jak ja, niestety...), to szkoda kasy rodziców, a twojego czasu. "
Na pewno nie filologia i nie turystyka. Coś z politechniki. Zależy jak pójdzie matura i na co się dostane.
Lindil - zwróć uwagę, że ten certyfikat jest nic nie warty; btw wiesz jaka to męka dla drugiej strony gadać z kimś na poziomie FCE? :)
Zwróciłem. Dlatego mówię, że certyfikaty są bez sensu - masz się swobodnie porozumieć i tyle.
Też mam podobny dylemat - co prawa do matury jeszcze dwa lata, a ja już teraz kompletnie nie widzę się na studiach.
Ewentualnie myślę o jakichś zaokach, łączonych z pracą, chociaż wiem, że już z samą pracą będzie ciężko... Ale nie powiem, zarobek na wejściu rzędu 1500zł na rękę mocno by mnie zadowolił.
[9] Na certyfikaty szkoda czasu i pieniędzy.
Czyżby? Czyli w tym kraju już nawet znajomość języka jest oceniana na podstawie ładnej buzi i 2-minutowej pogadanki po angielsku na rozmowie kwalifikacyjnej? Śmiech na sali.
Mam FCE i nie żałuję pieniędzy wydanych na egzamin. Tym bardziej, że koledże czy uniwersytety zagraniczne wymagają dokumentu potwierdzającego znajomość języka w stopniu umożliwiającym pobieranie nauki po angielsku. Zapisałem się już też na egzamin z business english.
FCE nazywasz dowodem tego, ze mozna pobierac nauke po angielsku?;D Niezle jaja. Za moich czasow to dzieciaki w gimnazjum to robily.
Aplikujac na uczelnie na Tajwanie bylem zmuszony zrobic TOEFL iBT i uwazam to za najgorzej wydane pieniadze w zyciu. Aplikujac do pracy nikt nigdy nie pytal o zaden certyfikat, zawsze wystarczalo 2-3 minuty rozmowy po angielsku. Certyfikaty uwazam za strate czasu i pieniedzy, bo w 50% sprawdzaja znajomosc jezyka, a w 50% to, jak wiele testow probnych ktos zrobil i do jakiej wprawy doszedl w rozwiazywaniu zadanek.
Lindil - chodzi o to, że FCE potwierdza szczątkową znajomość języka. Co do certyfikatów - zawsze lepiej mieć niż nie mieć. Szkoda tylko, że przystąpienie do nich jest tak drogie (vide egzaminy cambridge'owskie).
Z mojego CPE miałem taki pożytek, że pani na UW jak zobaczyła to stwierdziła, że nigdy wcześniej nie widziała kogoś z takim certyfikatem.
Ogromna satysfakcja. No i chodzić na lektoraty nie musiałem...
Teraz 'dobra' znajomość angielskiego to nic wyjątkowego.
Przepytaj 10 losowych osób, które sobie wpisały w tę rubrykę dobra/komunikatywna i wróć z wynikami. Zaręczam, że już podczas 2-3 pierwszych testów będziesz miał nie lada bekę. Albo inaczej - wypuść ich w angielskie miasto, he he he...
No i chodzić na lektoraty nie musiałem...
Ano. Jedyny powód, dla którego zdawałem CAE to zaliczony lektorat z języka na ocenę 5.
@Ered
Krótka piłka. Studia służą do tego, aby dać konkretną wiedzę. Co z nią zrobisz - to Twoja działka. Nie słuchaj wszystkich głupot w stylu "nie idź na filologię, szkoda czasu", czy "idź na kierunek inżynierski". Takie rady nie mają sensu. Jeżeli masz pomysł jak wykorzystać umiejętności oferowane na danym kierunku studiów to idź właśnie tam. Jeżeli nie wiesz jeszcze, co chcesz robić, to nie idź na studia. Złap jakąś pracę, poobracaj się wśród róznych ludzi, zobacz, co ci leży. Znajdziesz swoją branzę - idź na studia czy do jakiejś szkoły. Jeżeli zaczniesz od szukania, to co się dowiesz, to twoje. Jeżeli zaczniesz od wybranych na chybcika studiów, to może sięokazac, że zmarnujesz tylko czas.
Mamy XXI wiek - dzisiaj człowiek ma duże możliwości komunikacji i zmiany pracy, świat wokół niego też się zmienia. Podejrzewam, że w życiu zmienisz jeszcze zawód, może więcej niż raz. Lepiej pójść na studia w wieku lat 30, mając jakieś doświadczenie zawodowe i wiedząc, co i dlaczego studiujesz, niż zmarnować lata 19-24 na coś, co ani Tobie się nie podoba, ani nie wiesz, jak to zastosować.
Chętnie bym podniósł jakoś kwalifikacje, ale nie mam specjalnie pomysłów jak. Poza certyfikatami z języków jak najlepiej podnieść kwalifikację?
Pracując. Nie ma lepszych sposobów. Ewentualnie uczestnicząc w jakichś kursach, ale kursy są dobre dla zawodowców, którzy wiedzą, czego konkretnie się chcą nauczyć. Młodzi ludzie powinni pracować, aby poczuć, czy dany zawód jest "dla nich" i poznać różne kultury pracy (to też umiejętność!). Na począku żadna praca nie będzie stratą czasu, a możesz zdobyć doświadczenie i jeszcze zarobić na kieliszek chleba.
@poquelin
Czyżby? Czyli w tym kraju już nawet znajomość języka jest oceniana na podstawie ładnej buzi i 2-minutowej pogadanki po angielsku na rozmowie kwalifikacyjnej? Śmiech na sali.
Znajomość języka bardzo łatwo ocenić na podstawie krótkiej rozmowy kwalifikacyjnej w danym języku. Zwłaszcza jeżeli oceniana jest bezpośrednia zdolność komunikacyjna. Jeżeli zaś wymagana jest znajomość specyficznejodmiany języka, to i tak na ogół przeprowadzane są wewnętrzne testy. Pracodawcy na ogół nie interesuje zgodność umiejętności pracownika nie z czyimś testem, ale z wymaganiami w jego firmie.
@Lindil
Zwróciłem. Dlatego mówię, że certyfikaty są bez sensu - masz się swobodnie porozumieć i tyle.
Chyba że chcesz studiować bądź uczyć się za granicą, bo tam ludzi są przyjmowani na podstawie złożonych dokumentów, a nie rozmowy kwalifikacyjnej. Da się to zrobić bez certyfikatu, ale nie jest lekko. No, chyba że trafisz do miejsca, gdzie są wstępne egzaminy ustne, wtedy problem rozwiązuje się sam.
@Slasher11
Jasne, że lepiej mieć niż nie mieć. Jednak w życiu FC przydało mi się tylko do ominięcia egzaminu na maturze. FCE potwierdza znajomość szczątkową, wszędzie gdzie byłem na rozmowie kwalifikacyjnej wymagany był angielski biegły, i ani brak lepszego papieru nie był problemem, ani na moje FC nikt patrzyć nie chciał. Z jednym wyjątkiem - administracja publiczna - tam bez papierka nie ma startu.
@Zenedon
To chyba oficjalnie pierwsza sytuacja w której mamy podobny pogląd na jakąś sprawę.
Ja studiowalem i pracowalem, teraz tylko praca :) I zyskalem na tym bo: mam wyksztalcenie i doswiadczenie :)
Jesli studiowac, to tylko kierunki techniczne.
Jesli studiowac, to tylko kierunki techniczne.
lol, po medycynie to same prostaki i hultaje
Ta, medycyna.... ciekawe komu by sie chcialo tyle uczyc :P
Przepytaj 10 losowych osób, które sobie wpisały w tę rubrykę dobra/komunikatywna i wróć z wynikami. Zaręczam, że już podczas 2-3 pierwszych testów będziesz miał nie lada bekę. Albo inaczej - wypuść ich w angielskie miasto.
Miałem okazję kiedyś pracować we Francji, nie znając języka Francuskiego. Mimo, że rozmawiałem prawie tylko z polakami, to po dwóch miesiącach, bez problemu potrafiłem dogadać się w sklepie. Od tej pory znam język francuski na komunikatywnym poziomie :). Na podstawie tej krótkiej historyjki, można się domyśleć, co sądzi pracodawca o osobach, które "komunikatywnie" znają angielski...
Ta, medycyna.... ciekawe komu by sie chcialo tyle uczyc :P
Ciesz się że tacy się znajdują, bo bez nich to byś już pewnie dawno zdechł
Dominik1991 - nie bardzo :) Nigdy nie bylem obloznie chory, jedynie goraczka jakas, bol gardla i katarek, tyle w temacie :)
Dominik1991 - nie bardzo :) Nigdy nie bylem obloznie chory, jedynie goraczka jakas, bol gardla i katarek, tyle w temacie :)
Ta po cholerę komu lekarze i medycyna masz racje, dalsza rozmowa nie ma sensu, nie będę karmił trola...