Czy wierzycie w tego typu podziały na człowieka, który jest humanistą, lub (czy) ścisłowcem ? Czy nie uważacie, że jest to w jakimś stopniu ograniczanie, lub zniechęcanie kogoś kto preferuje nauki humanistyczne do uczenia się matmy i innych ścisłych przedmiotów ? Chodzi mi tu raczej o strereotyp, że taki przykłądowy "humanista" nigdy nie będzie dobry z matmy i powinien zająć się kształceniem humanistycznym, lub na odwrót (w przypadku "ścisłowca"). Chętnie poznam wasze opinie.
No cóż...
Do tematu- jak komuś nie idzie matematyka, to zostaje humanistą
A jak ktoś nie umie pisać lub twierdzi, że 'historia go nie obchodzi' to jest nikim? :)
Owszem, wierzymy. Humaniści wyrywają najładniejsze panny a ścisłowcy siedzą w swetrach przed kompem i ściskają w dłoni przyrodzenia.
poczciwina --> I czytają demotywatory i słuchają metalu.
Do tematu- jak komuś nie idzie matematyka, to zostaje humanistą
nie
W pewnym stopniu tak. Nie uważam natomiast, że bycie humanistą musi równać się kompletnemu nieogarnianiu matematyki czy też w drugą stronę. Każdy człowiek ma określone predyspozycje, jednym łatwiej przychodzi rozwiązywanie zadań z matematyki, inni z kolei potrafią lepiej zrozumieć przesłanie różnych tekstów poetyckich czy tego typu rzeczy :)
Owszem, podział ma sens ale pamiętajmy o jednym: pomiędzy predyspozycjami a całkowitym skupieniu na jednym z tych biegunów jest cała masa szczebli pośrednich.
Poza tym... zawsze jest coś za coś. Jakieś zdolności kosztem innych. Tyle, że czasem nie jest to tak oczywiste.
Jeszcze jedno: humanista to jest ktoś, kto potrafi dyskutować, ma pomysły, dociera do źródeł i faktycznie wykazuje się jakąś nazwijmy to aktywnością. Czasem musi się po prostu tego nauczyć. Ktoś kto jedynie opanowuje materiał odtąd dotąd to w zależności od wyników kujon albo tłuk... ale nie humanista choć często jest z takim mylony.
Wysiak --> w punkt.
Nie uznają takiego podziału (a przynajmniej nie w takim rozumieniu, jakie powszechnie się przyjęło). Ten, kogo obecnie określa się mianem "ścisłowca", najczęściej poradzi sobie także mniej lub bardziej sprawnie (ale bez trudności) z przedmiotami humanistycznymi. Niestety w drugą stronę to działa dużo rzadziej, gdyż utarło się mówić, że humanista to ktoś, kto nie radzi sobie za bardzo z przedmiotami matematyczno-przyrodniczymi, ale jakoś mu idzie (albo dobrze sobie radzi) nauka przedmiotów humanistycznych. Przypomnę, że humanista to człowiek wszechstronny, a nie kujący historię, filologię czy tam inny WOK z pasji bądź (może częściej) z braku głowy do mat-przyr.
EDIT: Cóż... wysiak nieco dosadniej wyraził swoje zdanie, ale trudno się nie zgodzić :)
Inteligentny czlowiek jest inteligentnym czlowiekiem, i na jakims tam poziomie poradzi sobie ze wszystkim. Specjalizacja to oczywiscie jedno, ale matematyk, nie potrafiacy wyslowic sie w rodzimym jezyku, nie znajacy kanonu lektur, czy podstawowych dat z historii, to zwykly polinteligent. Tak samo jak swietny humanista, nie potrafiacy obliczyc pola kwadratu czy nie kumajacy twierdzenia Pitagorasa. Zreszta o humanistach czy scislowcach mozna i tak mowic dopiero gdzies na poziomie studiow lub ewentualnie co poniektorych mocno profilowanych liceow - ponizej tego srednio inteligentny czlowiek powinien byc w stanie opanowac program szkol ogolnoksztalcacych bez wiekszych problemow. 'Humanisci' czy 'scislowcy' w gimnazjach to kupa smiechu.
Ukończyłem liceum o profilu matematyka - fizyka .
Trafiłem do tej klasy tylko dla tego, że nie lubię wybierać łatwizny.
Zdawałem maturę rozszerzoną z języka polskiego .
Nie lubię matematyki , uwielbiam fizykę - uznałem najnormalniej ,że przedmioty ścisłe po prostu mnie męczą , choć jestem przekonania ,że wystarczy się do nich przyłożyć i systematycznie wykonywać działania.
Jeżeli miałem podtrzymywać katuszę z matematyką kilka lat dłużej, tylko ze względu na merkantylne następstwa - wybieram inną drogę .
Nimreh --> Nie do końca o to mi chodziło. Jeżeli facetowi od małego wpajali, że jest on urodzonym humanistą po tatusiu/mamusi/babci etc. ma zdolność do pisania/recytowania etc. to nie potrzebna mu jest matma, bo już liczyć pieniążki umie, dodawać, odejmować. I taki człowiek całe życie uważać będzie, że nie rozwiąże żadnego zadania z matmy, bo wie, że sobie nie poradzi i poza tym jest już urodzonym humanistą i matematyka do niczego jest mu nie potrzebna, będzie pracował w danym zawodzie, czy to aktor, czy też pisarz, dlatego matmę sobie olewa i nie idzie np. na maturę z matematyki. Mam nadzieję, że mnie zrozumieliście, bo już trochę poplątałem. W dużym skrócie chodziło mi o to, iż takie nagadanie np. przez rodzica, czy samemu uświadamianie sobie swoich predyspozycji zniechęca do uczenia się tego przedmiotu/ów, którego/ych nie ma aż takich zdolności by być drugim Einsteinem czy Mickiewiczem. Ja sam chodzę do Technikum Informatycznego, lecz mam większe predyspozycje do przedmiotów humanistycznych i mogło by się zdawać, że osoby będące w technikum są umysłami ścisłymi :)
w tej chwili humanista nazywa sie kazda niedojde ktora nie potrafi nawet obliczyc ile to jest 15% ze 100 zl.Jak klient nie wie ile to 1/2+3/4 - humanista ,jak na pytanie co to jest pierwsza zasada dynamiki nwetona glupawo sie usmiecha - zagdliscie to tez humanista.
Humaniści wyrywają najładniejsze panny a ścisłowcy siedzą w swetrach przed kompem i ściskają w dłoni przyrodzenia. ya to potem humansita ten pryzsyzwanz ofc stoi w kolejce do posredniaka a ten scislz jeydyi dobra bryka,taka jest roznica pozniej :)
@dexapini9
Tego rodzaju podziały, jak większość podziałów binarnych, są nadmiernym uproszczeniem (którego główną wadą jest to, że całkowicie ignoruje trzecią dziedzinę nauk). Całkowitym błędem jest zaś zastosowanie alternatywy kategorycznej i wynikania jednostronnego (tzn. uznanie, że człowiek musi należeć do jednej z tych dwóch grup, a istnienie przesłanek przeczących przynależności do jednej z nich są równoznaczne przesłankom potwierdzającym przynależność do drugiej). Człowiek, który ma problemy z matematyką nie musi być humanistą, może być po prostu mało inteligentny, co działa również w drugą stronę.
"Ścisłowiec" to człowiek utalentowany w zakresie nauk ścisłych, "humanista" to człowiek utalentowany w zakresie nauk humanistycznych. Większość ludzi nie posiada żadnego z tych dwóch talentów, więc nie zalicza się do żadnej z tych grup. Człowiek posiadający talent artystyczny, rzemieślniczy lub społeczny może nie znać się na żadnej nauce, ani ścisłej, ani humanistycznej, albo nie mieć preferencji (tzn. umieć opanować jedne i drugie w identycznym stopniu). Można też nie posiadać żadnego talentu i nie znać się na niczym.
Przyswajanie konkretnych rodzajów wiedzy i posługiwanie się nimi to odrębne umiejętności, pomiędzy którymi zachodzi lekka synergia. To oznacza, że ludzie mogą mieć pewne preferencje (wynikłe z procesu wychowania, być może także z pewnych skłonności na poziomie neurologicznym), ale nie determinują one jednego, konkretnego typu wiedzy.
Podsumowując - jeżeli komuś nie wchodzi matematyka, to nie znaczy, że "jest humanistą" ani że "nie jest ścisłowcem". To znaczy tylko tyle, że nie wchodzi mu matematyka. Nic więcej, nic mniej.
A jeżeli mogę sobie pozwolić na prywatną opinię, to uważam, że człowiek nie może uważać się za wykształconego, nie posiadając żadnej wiedzy ścisłej. Osoba nie posiadająca podstawowej wiedzy z zakresu logiki nie może być humanistą.
I jeszcze końcowa uwaga do tego, co napisał wysiak. W szkołach średnich, poza najlepszymi, podział na "ścisłowców" i "humanistów" jest o tyle nieuprawniony, że nie ma symetrii w ich nauczaniu. Nauki ścisłe są nauczane zgodnie z ich ideą, czyli poprzez rozwiązywanie problemów praktycznych (zadania). Nauka przedmiotów humanistycznych najczęściej zaś sprowadza się do archaicznego uczenia się na pamięć. Problem polega na tym, że człowiek znający kilka równań i zasad fizycznych albo postawy języka programowania może stworzyć z tego coś wartościowego. Aby stworzyć wartościową pracę humanistyczną, trzeba posiąść bardzo szeroką wiedzę, co oznacza przeczytanie setek źródeł i porównanie ich z własnymi obserwacjami. To wymaga czasu i wysiłku. Uczenie się "co poeta miał na myśli" w żaden sposób nie sprzyja zdobyciu wiedzy humanistycznej.
To jest konflikt dla idiotów, którzy ani w jednym, ani w drugim nie są dobrzy. Gdyby byli to pewnie doszliby to takiego etapu rozwoju, że wartościowanie nauki nie ma jakiegokolwiek sensu. Poza tym ten podział jest sztuczny, warto przecież wspomnieć o naukach przyrodniczych, społecznych czy filologicznych, które - uwaga - nie należą ani do nauk humanistycznych, ani tym bardziej do tzw. nauk ścisłych. Zresztą to drugie pojęcie jest sztuczne.
Gepard206 - Trafiłem do tej klasy tylko dla tego, że nie lubię wybierać łatwizny. - Trochę nie rozumiem tego stwierdzenia. Że niby w klasach humanistycznych jest łatwiej, czy zamiast skupić się na przedmiotach, które lubisz i które bardziej Cię interesowały, wolałeś uczyć się wszystkiego na około a te, które zdawałeś na maturze - w swoim zakresie?
w klasach humanistycznych jest za to wiecej ludzi ktorzy nie wiedza sami czego by chcieli od zycia za to wiedza ze sie nie chca przemeczac.
Belert -> Dokładnie tak jak w ogólniaku ;)
Tak, wierzę.
Ale to ze ktoś nie kuma matematyki, nie znaczy ze jest humanistą!
np. mój kumpel, z matmy zero, i z humanistycznych zero.
Ja z matmy kompletnie nic nie kumam, głowa mnie boli na sam widok wzorów, a interesuje się literaturą, wszystkie lektury przeczytałem i to z wielką przyjemnością, niektóre po 3 razy. Maturę z polaka napisałem najlepiej z całego powiatu, jako jedyny sam pisałem sobie pracę ustną.I zdałem na 100%. Chyba moge nazwać się humanistą, a zerowym ścisłowcem.
EDIT: mefsybil - ba, i nie musi, nie mam sie czym chwalić, wolałbym być ścisłowcem, takiemu to łatwiej o dobrą robotę.
wysiak - zgoda, ale jest tez kwestia slawnego polskiego 'ksztalcenia', ktore to wlasnie dzieli mlodych na frakcje dobra/zla i zla/dobra, gdzie nie ma wyboru czego mlody czlowiek chce sie nauczyc
oczywiscie, nie mam na mysli gimnazjum - choc to wlasnie tam powinno sie odbierac ostateczne szlify w dziedzinach, ktore potem beda tzw. zbyteczne =]
[19]
edit: powaznie, czy wy wiecie kim jest humanista? straszna jest dewaluacja tego pojecia, przeciez to nie oznacza kogos, kto sobie slabo radzi z przedmiotami scislymi : |
powaznie, czy wy wiecie kim jest humanista? straszna jest dewaluacja tego pojecia, przeciez to nie oznacza kogos, kto sobie slabo radzi z przedmiotami scislymi : |
Wiem. No i chyba mogę się tak nazywać, skoro nie tylko nie radzę sobie ze przedmiotami ścisłymi, ale jak pisałem, INTERESUJĘ się bardzo, literaturą, i ogólnie sztuką, i potrafiłem (czy potrafię), np. w szkole, napisać bez większego wysiłku np. z matury, bez uprzedniego przygotowania, porównanie wiersza Mickiewicza i jakieś tam innej poetki ( nie pamietam nazwiska), na 4 strony. I to najlepiej z powiatu.
Ja wierzę w takie podziały, ale nie do takiego stopnia, że humanista nie umie matmy, czy ścisłowiec polskiego. Ja jestem ścisłowcem, a interesuję się historią. Pisać też jakoś potrafię, więc to są po prostu podziały na to kto gdzie czuje się lepiej. Chociaż humaniści których znam utwierdzają mnie w przekonaniu, że poszli na humana tylko po to, by iść do liceum, a potem być bezrobotnym. Humanistki to już kompletnie. U nas w budzie są bardziej "męskie" niż humaniści płci męskiej, którzy są cipkami, albo dresami, którzy się tylko lansić potrafią. Nie mówię, że tak jest u wszystkich to tylko obserwacje z mojej szkoły.
@Belert
w klasach humanistycznych jest za to wiecej ludzi ktorzy nie wiedza sami czego by chcieli od zycia za to wiedza ze sie nie chca przemeczac.
Zabawa zaczyna się w chwili, gdy taki człowiek idzie na studia i na przykład na filologii dostaje w twarz językoznawstwem i teorią literatury, a na prsychologii - neurologią i psychometrią (czyli ciut bardziej zaawansowaną algebrą). I nagle się okazuje, że cały ten "humanizm" tak naprawdę był niechęcią do nauk ścisłych.
@Jedziemy do Gęstochowy
wolałbym być ścisłowcem, takiemu to łatwiej o dobrą robotę
Wcale nie. Absolwent dowolnego akademickiego kierunku ścisłego albo przyrodniczego ma bardzo poważne problemy. Nawet inżynierowie o bardziej egzotycznych specjalizacjach nie mają pod tym względem lekko.
@Pawlo94
Masz na myśli klasy humanistyczne? Czego teraz tam się w ogóle uczy?
Moim zdaniem, w przeciętnym liceum (zwłaszcza współczesnym) klasy humanistyczne to pomyłka. Jeżeli ktoś chce iść na studia humanistyczne, powinien iść do normalnej szkoły/klasy ogólnokształcącej. Inaczej naprawdę nie da sobie rady na dobrych studiach humanistycznych (w porównaniu z liecalnym/akademickim kształceniem w zakresie przedmiotów ścisłych i przyrodniczych).
[25] Co do klas humanistycznych w liceum - masz rację. Całe szczęście się tam nie wybrałem, bo zmarnowałbym 3 lata swojego życia. Mam znajomych, którzy tam są/byli i opowiadają, że jest tam dużo lajtu, małe wymagania i w ogóle raj na ziemi.
Ja poszedłem do technikum informatycznego i bardzo się z tego powodu cieszę. Co prawda mam problemy z naukami ścisłymi, ale to czego się nauczyłem na pewno nie poznałbym tego w liceum o profilu humanistycznym ;)
Ja poszedłem do technikum informatycznego
ja tak samo, jakoś sobie z informatyką radziłem, ale mata to dno było...