W obronie filmów z lektorem
Lektor jest dobry, ale nie we wszystkich filmach. Tak jak mówiłeś, "faki" i inne "szity" lepiej brzmią po angielsku, aniżeli po polsku. Szczególnie seriale lubię oglądać z napisami, lektora w nich nie trawię. Co do filmów - najgorzej jest z dubbingiem, nienawidzę go. :D
Dobry lektor + dobre tłumaczenie = miód.
Mam jeszcze nagranego na VHS'ie Człowieka Demolkę z wybitnym tłumaczeniem. Lektor śle tam takie panny w powietrze, że aż uszy więdną (oczywiście wtedy kiedy trzeba).
Nie wyborażam sobie niektórych filmów bez lektora :)
Też kocham "klimat" lektorów z VHS-ów - ma to niepowtarzalny urok. Te ulubione filmy oglądane kiedyś kilkadziesiąt razy.... ahhh ;)
Problem w tym, że cały ten klimat, urok, atmosfera, ble ble ble... to jeden wielki syf, bo opiera się na najzwyklejszej sieczce naszych mózgów, jest to jedna wilka ułuda, a za wszystko odpowiada jeden z najbardziej fałszujących czynników znanych ludzkości - NOSTALGIA.
Innymi słowy, mimo że kocham ten klimat lektorów, wiem też, że wszelkie jego rzekomo dobre cechy wynikają TYLKO i WYŁĄCZNIE z moich łechtanych komórek pamięci.
Dlatego też podsumowując napiszę: PRECZ Z LEKTOREM. lektor to chała, szajs i jeden wielki terroryzm ścieżki dźwiękowej filmu. Powinni tego zabronić!
unikam lektora, nie lubie. aleeee.. pamiętacie Desperado z Tomaszem Knapikiem? takie tłumaczenie to ja mogę oglądać nawet z lektorem a i Knapik był dobry. W tamtych czasach "pieprzyć" to było "pieprzyć" a nie "ciupciać" tak jak jest teraz.
a dlaczego nie powtarzają często na otwartych kanał ''Pulp fiction" z lektorem ?
bo lektor daje tam takie wiązanki , że aż się świetnie słucha!
Na C+ puszczali Przyjaciół z dubbingiem, to dopiero była masakra. Wspomniany Pulp Fiction z lektorem daje rade http://www.youtube.com/watch?v=OdfVjE3aCkU&feature=related, ale mimo wszystko ja stawiam na napisy.
Pamiętam jak w telewizji leciał jakiś film, z lektorem właśnie, postać mówi "motherfucker", a lektor dumnie wygłasza "chcesz cukierka?". Nigdy tego nie zapomnę, ktoś wie co to było? :D
Ja się cieszę, że nie ma u nas jak np. we Francji. Filmy aktorskie z dubbingiem. W kinie! U nas na szczęście bawią się w to tylko przy produkcjach familijnych.
Stare pirackie Imperium kontratakuje: odprawa łowców nagród z Vaderem. Vader do łowców: "No disintegrations" a lektor "Nie rozpraszać się".
W kategorii sentymentów OK. Sam mam stare video i kolekcję VHSów w liczbie około trzydziestu tytułów. Wiele bym stracił gdyby nie kilka kultowych tekstów wprost od lektora, np. wybornie zaakcentowana kwestia: "Czuję zapach cipy" w Milczeniu Owiec albo "Facet ze zjebaną dupą" w Big Lebowskim. Niestety te argumenty i wszystkie inne zbija walor edukacyjny, z którego można czerpać tylko z filmów z napisami. I wcale nie mówię tylko o angielskim, ale o innych językach. Nie mam problemu z podzielnością czy dynamicznością uwagi, która dla niektórych stanowi zaporę przed napisami.
-Czy Marcellus Wallace wygląda jak dziwka?
-Nie.
-To dlaczego próbujesz go wydymać?
Lektor czasami jest spoko :-)
Lektor to po prostu zło!
Osobiście preferują tylko oryginalne ścieżki językowe + ewentualne napisy, gdy nie znam języka.
Teraz, gdy mamy cyfrową telewizję naziemną, każdy kanał ma ustawowo nadawać 3 ścieżki audio (polska, oryginalna i audio subskrypcja) oraz napisy w formacie DVB. Każdy tuner DVB-T, jak również telewizor sprzedawany w naszym kraju musi mieć możliwość wyboru ścieżki dźwiękowej i włączenia napisów.
Zatem telewizja może nadawać zarówno wersję z lektorem jak i oryginalną. Niestety wersji oryginalnych jest jak na lekarstwo...
Oglądanie z napisami wcale nie wymaga podzielności uwagi. To kwestia analfabetyzmu. Nie ma co oczekiwać od człowieka, którego kontakt z czytaniem sprowadza się do tele programu czy faktu, że nauczył się kiedykolwiek sprawnie czytać. Osoby, które sporo czytają i nie chodzi mi tylko o mole książkowe, nie mają problemu z odczytywaniem kątem oka dwóch linijek napisów w pół sekundy.
jakiś czas temu oglądałem Superbad na Polsacie właśnie z lektorem. Jako że film ma sporo mięsistych żartów o seksie to chyba ktoś z kierownictwa Polsatu doszedł do wniosku, że nawet lektor nie ugrzeczni tego filmu, więc poszli na całość. O ile nie było rzucania k i ch na lewo i prawo o tyle bogactwo nieprzyzwoitych epitetów z naszego ojczystego języka sprawiło, że śmiałem się częściej niż gdy pierwszy raz oglądałem film bez lektora. Niestety to jeden z nielicznych wyjątków, gdzie nie cackają się z tłumaczeniem
Psucie sobie oglądanie filmu z napisami to jest dopiero debilizm. A co wam szkodzi lektor jeśli w tle leci oryginalna ścieżka z fuckami, to, że nie tłumaczą świadczy o kulturze, a to że pada w filmie, to chyba każdy laik to sobie sam przetłumaczy/ i rzadko się zdarza tekst motyla noga, czy cholewka! kto wie może ty takie stosujesz słownictwo. Co innego dubbing w filmie tego nie trawię, ze względu na szacunek do lektora. Nie pasuje mi dubb w filmach, a to dlatego, że istnieje świadomość jaki aktor posługuje się swoim głosem, i taki Bruce Willis w polskim wydaniu u mnie nie przejdzie czy Jason Stathan. to co nie dopowie lektor sam sobie przetłumaczę o ile będę umiał składnie angielską.
Doskonałym przykładem świetnej pracy lektora jest film "sprzedawcy 2". Polska wersja jest lepsza od oryginału, właśnie dzięki bogactwie polskiego języka.
Najlepszym filmem, jaki najbardziej zapadł mi w pamięć z lektorem, jest Martwica Mózgu. Czyta tam jeden z najbardziej rozpoznawalnych głosów tamtych czasów. Sam film jest świetny, ale kiedy muzyka już wybrzmi i słychać "Jeeezu" - bezcenne.
Zresztą - łapcie: http://www.youtube.com/watch?v=A2Izi9YdU4k
:D
Wspomniana scena: http://www.youtube.com/watch?v=A2Izi9YdU4k#t=24m20s
Zależy od filmu, ale najczęściej lektor jest dobry, ale nie lubię tłumaczenia w stylu "Fuck - Kurczę ";P