Starcie królów
Sam właśnie skończyłem czytać Starcie królów i już jestem w trakcie czytania Nawałnicy mieczy. Powiem szczerze, dużo bardziej mnie wciągnęło niż Gra o tron. Wszystkie te intrygi, wielość wątków, często zbierałem gębę z podłogi by potem zastanowić się na chwilę o co tu naprawdę chodzi. Tak jak zostało to wspomniane, postać Tyriona to istny majstersztyk. Jest przebiegły, sprytny i jego wątek zaintrygował mnie najbardziej. Ogólnie wydarzenia w królewskiej przystani były IMO najciekawsze. Littlefinger, Varys, Cersei, nie wiadomo kto z kim trzyma, kto komu jest naprawdę wierny. Cudo :).
Poza tym wątek nocnej straży był również wysokich lotów. Od początku byłem ciekaw co też za murem się dzieje i kiedy dojdzie do spotkania pomiędzy czarnymi wronami, a dzikimi. Gdzie podział się Benjen Stark itd.
Na minus muszę dodać trochę nużące rozdziały z Sansą, która już w Grze o tron strasznie mnie irytowała swoją naiwnością i głupotą.
Nie podobało mi się jak
spoiler start
został potraktowany wątek Renly'ego i jak został uśmiercony. Od początku czułem, że Stannis nie da za wygraną, ale myślałem, że spór zostanie rozwiązany w inny sposób. W końcu byli braćmi. Zirytował mnie również sposób w jaki Stannis przegrał bitwę pod królewską przystanią. Od początku stawiałem na to, że czerwona twierdza wraz z rycerzami Lannisterskimi poniesie sromotną klęskę i zostaną pokonani, ale cóż
spoiler stop
Jak na razie jestem pod wrażeniem i mam nadzieję, że nic nie popsuje tego. Jestem na początku Stali i śniegu i zapowiada się znakomicie. Czekam z niecierpliwością na rozwinięcie się pewnych wątków i mam nadzieje, że się nie zawiodę :).
Zasadniczo, pierwszy tom sagi jest najsłabszy. Co, oczywiście, nie znaczy, że jest zły.
@koobon
Zupełni się z Tobą nie zgodzę :) Moim zdaniem pierwszy tom jest zaraz obok Starcia Królów najlepszym (człowiek jeszcze nie wie o tym ze Martin może od tak uśmiercić kogoś wydawałoby się super ważnego i że to co wydaje nam się centralnym punktem książki bardzo łatwo może okazać się niczym przy innej intrydze, ogólnie pierwsze wrażenie jest najlepsze i jak dla mnie najmocniej wrzyna się w pamięć), najsłabiej ze wszystkich wspominam Uczte dla wron:cienie śmierci, troche przegadana jak dla mnie oraz bez wątków które najbardziej mnie interesują.
przeczytanie tego przed obejrzeniem serialu to błąd! Serial jest imho kilkakrotnie lepszy od książki, która jest po prostu rozwlekła, ale teraz już znasz wydarzenia i nie będzie się fajnie oglądać serialu :P
keeveek mam nadzieję, że to ironia... :D
Wpisu nie czytam, by sobie jeszcze zabawy nie zepsuć.
Jestem dopiero gdzieś w połowie Starcia Królów, ale jeszcze nie mogę powiedzieć czy tom ciekawszy od pierwszego.
IMO równy poziom.
Choć zadziwia mnie popularność cyklu, bo jak na tak opasłe książki, to nie są tak rajcujące jak Czarna Kompania chociażby.
Ot znośne pół-fantasy, ale na pewno nie jakiś rarytas...
meryphilia
Co Ty widzisz w Czarnej Kompani ?? Nie zdołałem tego przeczytac powyzej 200 stron a i te przemeczyłem. Fatalny język, brak podłoża psychologicznego, papierowi bohaterowie z którymi nie mozna sie utozsamic, mnóstwo sztucznych zwrotów akcji pozbawionych logiki.
Najstraszniejszy jest jednak styl narracji, w 70% to zdania oznajmujące bądź równowazniki zdań. Makabra jak dla mnie.
no to po Starciu Królów dobry tom Nawałnica mieczy a potem Uczta dla wron już wpada w monotonie troche nuży brakuje już pomysłów a Taniec ze smokami kontynuuje to jako że 5 chyba ? lat sie czekało na Taniec ze smokami to dla mnie zawód Martin skupia się bardziej na duperelach że się tak wyrażę niż na konktretach ale książka ok narazie oceniam część 1 bo jak zwykle Zysk nie spieszy się z wydaniem 2 części normalne najgorsze polskie wydawnictwo eh po co oni je dzielą miałem w rękach oryginał w całości i super i wygodna
keeveek
nie zgadzam się z Tobą owszem serial naprawdę bardzo wysoki poziom dla mnie najlepszy serial świetni aktorzy kreacje itd być może dlatego że produkcję nadzorował sam Martin ale na pewno serial nie jest lepszy od książki. Gre o tron przeczytałem po obejżeniu serialu bo dzięki niemu dowiedziałem się o sadze Pieśń Lodu i Ognia i książka dla mnie lepsza ciekawsze więcej wątków. SPOILER tylko przyznam się szczerze czytając książkę zabrakło mi konwersacji Jamiego z ojcem Tywinem co była w serialu naprawde podobała mi się ta scena a widze że to było dodane.
Mr.Kalgan >>> Z Jednookim i Goblinem wszystko jest strawne w tej sadze. ;]
Poza tym pierwsze tomy zawierają Kruka, jeden z fajniejszych baddassów, których w ogóle spotkałem w literaturze Fantasy. Poza tym patrząc na całe 10 tomów historia jest całkiem ciekawa z sporą liczbą różnych "hintów" i czyta się przyjemnie.
Czy język jest fatalny?
Nie wnikam, bo czytałem z większym zapałem niż jakikolwiek inny cykl Fantasy...
Dla mnie "język" widocznie był znośny; przykładowo "bułkę przez bibułkę" i "oh! oh! oh! jaki piękny styl" Władcę Pierścieni męczyłem kilka lat i ostatecznie udało mi się przebrnąć przez tom pierwszy dopiero w wieku chyba 20 lat, gdzie już może innego fantasy śmiecia zdołałem przetrawić.
Zresztą co by nie biadolić i się wymądrzać, książki o Jednookim, Goblinie, Konowale i reszcie ferajny, są przyzwoite dla miłośnika fantasy i jeśli mu się nie podobały... to widocznie nie jest miłośnikiem fantasy. ;]
nie znam cyklu książki, ale starcie królów to następny sezon serialu Gra o Tron, którego jeszcze nie ujawniono, więc dlatego by nie poczytać tym większy kąsek dla spragnionej wiedzy sięgnąć teraz po książkę. Ja tak miałem z Harry Potterem przeczytałem ks cz. 6 i 7 i nie żałuje a potem obejrzałem filmy, czemu przeczytałem w tej kolejności bo zżerała mnie ciekawość losów bohaterów i wydarzeń, dwa to zmiana reżysera filmu wyszła kinowemu obrazowi na gorsze. Książka okazała się lepsza.
Starcie Królów to moja ulubiona część, wiele się wyjaśniło i rzuciło historię na odpowiednie tory. Trzeci tom również jest dobry, aczkolwiek już nie tak porywający jak poprzednie. W uczcie dla wron pojawia się według mnie za dużo nijakich postaci, do których człowiek się nie przywiązuje mając w pamięci bohaterów z poprzednich tomów. Dobrze, że w tańcu ze smokami wracają starzy dobrzy znajomi, jednak obawiam się, że w drugim jego tomie wrócą nudziarze z uczty.
Od trzeciego tomu nie pojawia się już tyle niespodziewanych zwrotów akcji co wcześniej, ale z jednej strony to dobrze, bo nadaje historii więcej realizmu.
@keeveek
Mam nadzieję że żartujesz z tym, że serial jest lepszy od książki :P Przed pojawieniem się serialu miałem już całą wydaną wtedy część sagi za sobą i powiem szczerze, że mimo że produkcja HBO nawet mi się podobała to nie dałem rady obejrzeć jej do końca. Jednym słowem serial jest naprawdę doby ale to mimo wszystko nie ta liga co książka.
Nie żartuję. Książka jest napisana prostym językiem, i pełna jest opisów i wydarzeń, które nie mają żadnego wpływu na fabułę. Ok, może są ludzie, którzy lubią po prostu klimat, jaki on tworzy, ale ja zdecydowanie bardziej wolę serial, ponieważ potrafił wybrać to, co najwazniejsze w pierwszym tomie (a to jest kilkaset stron jednak...) i podał to w wyśmienitej formie.
Bo jak by nie patrzeć, pierwszy tom - kilkaset stron , a wydarzeń ile? Dwie bitwy? I co, to tyle?
Jak dla mnie Martin jest niestety grafomanem i dlatego pisze tak dużo, o niczym. Aha, dobrze też, że w serialu zrezygnowano z tych beznadziejnych wstawek, takich jak [SPOILERY] mleko tryskające z piersi Daenerys przy wchodzeniu w stos ognia, próba uprawiania seksu ze sparaliżowanym Khalem, oraz faktu, że Daenerys ma te trzynaście lat, czy ile tam.
Dlatego przygodę z książką skończyłem na pierwszym tomie, dalej będę oglądać już tylko serial.
W takim tomie Wiedźmina, który jest kilka razy cieńszy, masz kilka razy więcej treści.
Jeśli treść przeliczasz na ilość bitew to faktycznie możesz się Martinem możesz się znudzić.
Bo jak by nie patrzeć, pierwszy tom - kilkaset stron , a wydarzeń ile? Dwie bitwy? I co, to tyle?
Od kiedy to ilość bitw i ich opisów decyduje o tym, czy książka jest fajna?
Siłą Gry o Tron nie są batalie lecz intrygi, polityka, postacie, intrygi i postacie.
Problemy ze zrozumieniem tekstu? Martin wprowadza wojnę między dwoma potężnymi rodami, tylko po to by pokazać dwie beznadziejne bitwy i tyle.
Wprowadza postać Khala Drogo, który planuje wielką wyprawę tylko po to, by za chwilę go uśmiercić.
Zabija jednego z głównych bohaterów tylko po to, by jego oprawca zginął w trzecim tomie w niezbyt interesujących okolicznościach.
Po kilkuset stronach pierwszego tomu niewiele się zmieniło. Układ sił pozostaje zbliżony. Nudy i brak celu.
Dowiaduję się teraz, że Danerys będzie się włóczyć bez sensu przez kilka tomów i dopiero w piątym ruszy coś powaznego ze smokami. Nuuda.