Wita! Był już z gola ktoś na tym filmie? Obsada miażdży, ale wiadomo że nie ona jest najważniejsza. na necie można spotkać się z dwoma skrajnymi opiniami - absolutnie genialny i absolutnie nudny. jak to w końcu z tym filmem jest?
Chodzi o Tinker, Tailor, Soldier, Spy? Ogladalem to pare miesiecy temu, kiedy grali to w UK - masakryczna nuda.
Tak o ten film mi chodzi z czym mozna go porownac. Czy klimatem przypomina autora widmo
Chodzi o Tinker, Tailor, Soldier, Spy? Ogladalem to pare miesiecy temu, kiedy grali to w UK - masakryczna nuda.
O, czyli bez wybuchów i z ciekawą intrygą?
Please elaborate
Edit: o, scenariusz robiony także przez scenarzystę "człowieka, co się gapił na kozy"... może się wcześniej skuszę na ten film..
Nie interesowałem się tym tytułem, ale że zazwyczaj podobają mi się nudne filmy, to może się skuszę.
jesli taka nuda jak 'the american' to zajebiscie, bo film z clooneyem to swietna produkcja
Przez pol filmu wydawal mi sie nudny, poki sie nie rozwinela akcja. Potem juz bardziej trzymal w napieciu, choc wybuchow i strzelanin nie ma praktycznie wcale. Czesto tez sa takie przeskoki w akcji, ze mozna zgubic ciag przyczynowo-skutkowy, wiec lepiej sledzic uwaznie film :)
Ogolnie mi sie nawet podobal, ale jak mowie, poczatek dosc nudny, poki nie wiadomo o co chodzi.
Z drugiej strony mojej dziewczynie sie bardzo podobal.
Filmu co prawdę nie widziałem ale jestem niezmiernie ciekawy ponieważ opiera się na książce Johna le Care, przypomina też historię Kima Philby'ego i siatki szpiegowskiej z Cambridge
"O, czyli bez wybuchów i z ciekawą intrygą?"
Raczej bez wybuchow i bez ciekawej intrygi, z mnostwem przedluzanych sztucznie scen. Ogolnie do filmow szpiegowskich bez wybuchow i strzelanin (lub ze znikoma ich iloscia) nic nie mam, ale ten wydal mi sie po prostu dosc kiepsko zrealizowany. I ja, i zona, mocno sie znudzilismy.
a czy ten film ma cos wspolnego z brytyjskim serialem pod tym samym tytulem - taka staroc z konca lat 70tych albo 80tych?
Podejrzewam, że film jest tak samo nudny jak Amerykanin, gdzie większość widowni oceniła film po plakacie i doszła do wniosku, że Clooney będzie się ciągle naparzał.
Ze Szpiegiem jest pewnie podobnie, wszyscy sądzą, że skoro coś ma tytuł "szpieg" to musi być to kolejny odpał po Jamesie Bondzie. Ale dokładniej wypowiem się na temat w filmu w następnym tygodniu. Chociaż obsada zobowiązuje i nie może być źle...
cóż, mi nawet Pojedynek bardzo się podobał wiec myślę że się nie wynudzę
tak w ogóle to dawno nie widziałem filmu na rt, który miałby taką ocenę
http://www.rottentomatoes.com/m/tinker_tailor_soldier_spy/
wiem, widziałem; skąd wiesz że Muppety nie są dobrym filmem (w ramach gatunku)
czy może jednak ci chodzi o "oo kolejny film, z taką oceną" ?
imo bardzo dobry film
dobra fabuła, dobra scenografia, dobra gra aktorska
Jezeli ktos oczekuje transformersow czy 007 to film nie bedzie sie podobal( niedlugo nowy MI wychodzi, doczekacie :)) . Dla ludzi ktorzy potrafia docenic dobra gre aktorska i swietny scenariusz to absolutna masakra.
[10] ta
@TeRiKaY
absolutnie genialny i absolutnie nudny. jak to w końcu z tym filmem jest?
Bardzo dobry, realistyczny film o pracy wywiadowców. Powiedziałbym, że jeden z najlepszych pod tym względem. Przeznaczony głównie dla ludzi autentycznie interesujących się tematyką, tradecrafterm i historią Zimnej Wojny, inni mogą się znudzić.
Tak o ten film mi chodzi z czym mozna go porownac.
Z serialem "Tinker Tailor Soldier Spy" :) Z nowszych filmów - z "Syrianą", "Good Night, and Good Luck", "Krawcem z Panamy" ("Tailor of Panama"), "Zdrajcą" ("Traitor"), w pewnym sensie z "Body of Lies" ("W sieci kłamstw"), ale nie jest tak widowiskowy, nieco bardziej z serialem "Akwarium czyli samotność szpiega" (podobnie jak "Szpieg" również nakręconym na podstawie książki).
Czy klimatem przypomina autora widmop
Trochę.
Ciesz sie, ze sie wam podobal. Dla mnie rozlozylo ten film byc moze np to, ze jakos po 15 minutach domyslilem sie, kto jest wtyczka, co przy kompletnym braku zwrotow akcji i zaskoczen bylo troche demotywujace.
Moge tylko jeszcze napisac, ze wszystkie wymienione przez Dzikouaka filmy - jak rowniez Ghost Writer, oraz jeszcze pare innych zblizonych, chocby stare Trzy Dni Kondora, nowsze Spy Game czy np Rekrut (skoro Body of Lies sie lapie) - sa imho od TTSP sporo lepsze.
Obejrzałem wczoraj. Bardzo dobry film z gromadką pierwszoligowych angielskich aktorów. Gary Oldman znowu udowadnia, że powinien grać porządne role, a nie tylko statystować w blockbusterach. Film bez koncertu eksplozji i wystrzałów, ale za to świetnie pokazujący jak wyglądały realia walki wywiadów w okresie Zimnej Wojny. Polecam.
PS. Jim Prideaux spotyka się w Budapeszcie z kontaktem (ma go doprowadzić do generała chcącego zmienić stronę), którego zagrał węgierski aktor Zoltan Musci. Wiedziałem, że pamiętam skądś faceta. Zagrał jednego z kontrolerów metra w Budapeszcie w niezłej komedii „Kontrolerzy”. Może ktoś z Was też go rozpoznał :)
Zasugerowałem się oceną z Rotten Tomatoes, wiedziałem, że idę na trochę ambitniejsze kino i byłem na to przygotowany a mimo to nie jestem specjalnie zadowolony.
Zacznę od tego, że bardzo szybko połapałem się kto jest kretem, a potem było już tylko nudno, co idealnie opisał wysiak.
Wbrew pozorom sama fabuła jest dość prosta, ale sprytnie odwraca się od tego uwagę widza stosami historii, nazwisk i skoków akcji. W ogóle całość wydaje się być skonstruowana na zasadzie powycinania połowy dialogów z książki i udawania, że mamy do czynienia z czymś wybitnym. IMHO nie tędy droga.
Film niezły, scenografia i gra aktorska też, ale zupełnie nie moje klimaty i trochę się zawiodłem. Na pewno podejdę do niego jeszcze raz albo dwa, ale wydaje mi się, że tylko wyłapię więcej głupot, bo jakiegoś drugiego dna czy smaczków to bym się tu nie doszukiwał.
W skrócie - jak jesteś homoseksualistą, to na pewno przypadnie Ci do gustu. Kilku na sali nawet płakało. I nie doszukujcie się w moich słowach ironii, bo jej nie ma. Odnoszę dziwne wrażenie, że film był robiony głównie pod takich ludzi - bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że co trzeci szpieg woli chłopców? :D
no ja o ile jest to moj ulubiony gatunek filmu zasnalem w kinie... jakbym z kims nie byl akurat to bym przespal chyba caly film.
a jest to jeden z moich 2 ulubionych gatunkow.
Mam mniej więcej takie same odczucia jak Bajt; zaznaczę, że książki nie czytałem, serialu sprzed kilku dekad również nie oglądałem. Mniej więcej w połowie do uczucia znużenia dołączyło pytanie "co w tym takiego świetnego?!". Jednakże później wraz z zazębianiem się kluczowych wątków było już tylko lepiej. Zgadzam się, że w sumie można się domyślić stosunkowo wcześnie, kto jest owym kretem "rajt of de top of de sajkus" ;-) Inne tropy jakoś niespecjalnie odwracają uwagę, no ale czy o to w tym chodzi? W recenzjach były akcentowane inne aspekty, które wg mnie stanowią o sile tego filmu. Obok "analogowości", oszczędności środków (jasne, chwilami drażniących) ciekawe dla mnie były postacie Tarr'a i Prideaux'a.
spoiler start
U tego drugiego - dochodzenie do siebie po węgierskiej wsypie, to jak po "patronowaniu" nad szkolnym outsiderem, przegnał, by nie stał się kimś takim jak on w sensie mentalnym.
spoiler stop
Dodatkowym plusem jest dla mnie klimatyczna muzyka Alberto Iglesiasa i scenografia. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to stosunkowo dziwne zakończenie. Ogółem film zasługuje na oceny jakie ma branżowych serwisach.
Byłem wczoraj i do teraz jestem nieco... zmieszany. Bezsprzecznie film zasługuje na miano filmu co najmniej dobrego, jednak abym mógł ocenić go wyżej i w pełni sprawiedliwie musiałbym obejrzeć go jeszcze kilka razy i poskładać sobie to wszystko do kupy.
Oczywiście, w stopniu podstawowym film został przeze mnie zrozumiany - wiedziałem o co się rozchodzi, kto jest kim itd. Jednak moim zdaniem scenarzyści zaczęli rzucać zbyt wielką ilość nazwisk, pseudonimów czy miejsc, przez co film bardzo się skomplikował.
Tak jak już wyżej pisano - akcji praktycznie zero, cała magia filmu tkwi w aktorstwie oraz klimacie lat 70. Mistrzowskim rozwiązaniem w tym przypadku była praca kamery podczas kręcenia kilku scen na zewnątrz - pierwszy plan bardzo wyraźny, a drugi z kolei sztuczny i niewyraźny, taka jakby imitacja makiety (pewnie ma to jakąś fachową nazwę, ale mniejsza o to - podobało mi się to).
Gary Oldman dalej na bardzo wysokim poziomie, Colin Firth strasznie przypominał mi króla Jerzego VI. Z kolei cichym bohaterem wydał mi się Benedict Cumberbatch - bardzo specyficzny aktor.
Podsumowując film wymaga odpowiedniego podejścia do seansu, dużo uwagi oraz cierpliwości. Scenarzyści nie wykładają wszystkiego na tacy, tylko wszytko komplikują, poświęcając wiele czasu na przedstawienie rysów psychologicznych szpiegów czy też na świetne ujęcia, nie mające wiele wspólnego z filmem, ale budzących podziw.
Muszę również przyznać, że porównywanie Szpiega do Amerykanina cz Autora Widmo nie ma większego sensu - poza tym, że wszystkie tytuły są dobrymi filmami.
Poszedłem na ten film.
Tak jak bartek zauważył przeszkadzały mi historyjki miłosne gejów. Naiwna, wręcz infantylna i sztuczna była też historyjka miłosna między Rosjanką, a szpiegiem.
Przede wszystkim jednak przeszkadza mi zbyt duże gmatwanie fabuły różnymi zabiegami na formie. Wszystko powinno mieć umiar, a w tym filmie pojechali po bandzie. Też się pogubiłem i do teraz nie wiem, dzięki czemu udało się sprowokować ustawione spotkanie z kretem :)