Zainspirowany wątkiem o mafii podręcznikowej kontynuuję temat szkolny, choc mniej poważnie i na pewno krócej. Bo mam tylko pytanie o jedną, jakże istotna reformę rządu PO - obowiązek zapewnienia szafek na książki, żeby dzieci ich do domu dźwigać nie musiały. Wytłumaczy mi ktos, jak ma to działać by faktycznie ulżyć przeciążonym kręgosłupom? Za moich czasów, a dawno to nei było, ksiażka była raczej potrzebna w domu, a nie w szkole - z niej sie człowiek uczył, a jak były jakieś zadania w niej, to odrabiał (matematyka, choćby). Teraz mamy ideę amerykańskich szafek - wiec jak funkcjonują teraz szkoły na ten amerykański wzór. Juz sie książek w domu nie uzywa? Bo rozumiem, zę nie działa to tylko w ten sposób, ze skoro mam np. geografie w piątek, to książkę zabieram ze szkoły w czwartek, by sie pouczyc, a w piatek taszczę ja z powrotem, by schować ja do mojej fajnej szafki po lekjcji - to byłoby tylko odwrócenie kolejności... A więc tych ksiazek sie do domu nie zabiera? Czy jestem jakis zacofany?
A może tot akei cwiczeni z logistyki - planowanie obciążenia, harmonogram nauki by dźwigać jak najmniej...
A może najlepiej byłoby zlikwidować podręczniki?
Pomysł z szafkami to o kant dupy rozbić. Najczęściej zabiera się wszystkie książki do domu, aby się uczyć. Poza tym trzeba się "uczyć" systematycznie jak to mówią szanowni nauczyciele i to jest kolejny argument, że szafki nie spełniają swojej roli.
Są dobre tylko po to, aby móc zostawić buty, kurtkę, strój na WF i inne cenne rzeczy w miarę bezpiecznym miejscu.
Ale jak się ma 1 szafkę na 3 osoby (tak miałem w LO) no to już tak fajnie nie jest...
Szafki sa jak najbardziej uzasadnione, kiedy mlodziez bedzie juz miala wszystkie te obiecane netbooki, laptopy, tablety.
Szkola bedzie zacyfrowana i nie potrzeba bedzie juz ksiazek, stad pomysl szafek, gdzies bedzie je trzeba trzymac.
Niedlugo mlodziez nie bedzie potrzebowac ksiazek, bo wraz z aktem urodzenia dostana wpis do rejestru magistrow, zeby PO moglo sie pochwalic jak to sie zwieksza poziom wyksztalciuchow w Polsce...
Polecam obejrzec -> http://www.youtube.com/watch?v=_Hb71gfYZDc
Moja córka właśnie poszła do pierwszej klasy. Na pierwszym zebraniu okazało się , że szafki w szkole powinny być . . . ale pani dyrektor nie ma pieniędzy i szafki mogą sfinansować rodzice z tak zwanego Komitetu Rodzicielskiego . . .
Ja miałem szafki w LO i ludzie faktycznie zostawiali książki - część podręczników nie była potrzebna w domu więc po co je taszzczyć ?
Ewolucja szkolnego plecaka to jakiś koszmarny absurd. Plecaki rzadko kiedy były lekkie, ale kiedyś nikt nie zmuszał 8-latków do chodzenia z zestawem ważącym ładnych kilka kilo. Dzisiejszy widok dzieciaków z tornistrami większymi od nich albo tymi wersjami walizkowymi, które się ciągnie po chodniku, to coś strasznego :|.
W takim przypadku szafki to konieczność (chociaż tu też pewnie powstanie problem jakości szafki względem ceny - tak chodzi mi o kradzież). Ale zastanawiam się czemu po prostu nauczyciele nie mogą zrezygnować z części podręczników, skoro sami przekazują wiedzę.
W mojej podstawówce było jeszcze inne, dobre rozwiązanie. Przez pierwsze trzy klasy mieliśmy większość zajęć w jednej klasie, więc klocki można było trzymać w pulpitach.
Wystarczy od małego uczyć dzieci, że nie trzeba mieć wiecznie wszystkich książek przy sobie i czasami można się z kimś podzielić :P
Może zaraz wyskoczą, że trzeba kupić dwa zestawy podręczników? Jeden do trzymania w szkolnej szafce. drugi do nauki w domu?
A może szkoła szkolne-szafkowe podręczniki zafunduje, tzn. będą one własnością szkoły tylko na użytek podczas lekcji, a uczniowie będą mogli swoje trzymać w domu? Tylko wtedy trzeba by znieść system corocznej zmiany podręczników, bo by szkoły nie wyrobiły, wrócą czasy, kiedy jeden podręcznik pozwalał uczyć się kilku rocznikom ;)
Też nie chodziłem do liceum dawno, bo raptem 3 lata temu, ale z tego co pamiętam po południu uczyłem się jednego, czasem dwóch przedmiotów. Zamiast więc nosić 6 książek na lekcje, bierze się ze szkoły 2 i odnosi 2, podczas gdy na lekcjach korzysta się z podręczników bardzo często.
[9] Niestety ale w młodszych klasach sa "podręczniko-ćwiczenia", które trzeba mieć przy sobie i nie mozna mieć wspólnych z kimś innym.