Beczlog: nieumarły no-life
pierwszy!!!!!
Pierwsze dwa komentarze jak na GOLu. Trzeci też niech będzie jak na GOLu, czyli: chłopaki, obaj spamujecie :)
@Marcin:
Gry z trybem multi - masz głęboką rację i całkiem się zgadzam. Praktycznie jedyne wrażenia, jakie dadzą, opierają się o pozytywne odczucia z uczestniczenia w społeczności. To jest zamiennik - ta potrzeba, którą gra sieciowa zaspokaja, powinna nas motywować do rozwoju w prawdziwym życiu, zawierania znajomości, czegoś, co daje dużo więcej korzyści i samej przyjemności, ale jest trudniejsze. Łatwiejszy zamiennik. Mnie ten fakt na szczęście, tworzenie sztucznego rankingu fajności, który w nas powstaje, odrzucał zawsze od tego typu gier.
I tutaj problem dotyczy nie tylko gier mmo czy innych, ale też społeczności takich jak www.wykop.pl, nawet forów, na których można siedzieć z ludźmi i nie robić nic całymi dniami. To jest naprawdę bardzo popularne wśród młodych i niebezpieczne. Tutaj już sam byłem przykładem.
Inną konsekwencją jest to, że taki człowiek odchodzi od zwykłej społeczności, oddala się, robi się dla niego coraz trudniej nawiązywać kontakty i nawet wydaje się to mniej atrakcyjne.
Teraz trochę o grach z grubsza nie-multi. Tutaj też jest uzależnienie, tym razem jednak opiera się o całkowicie wirtualne odczucia (chociaż achievementy nie wiem jak działają na ludzi, czy naprawdę konkurują), czyli skutki immersji. Idąc dalej dostajemy satysfakcję, ale również inne odczucia - ja pamiętam zanurzenie w Morrowindzie - tą wolność, dzięki której mam teraz marzenie pojechać na Syberię (raczej nie pociągiem :)). Ogólnie, raczej wrażenia dzięki zanurzeniu były szersze. I nie powiedziałbym, że były jakieś nieprawdziwe, wirtualne - wirtualne było tylko źródło. Ale niestety niewymagające wysiłku, przez co uzależniające, oraz - chyba - ogólnie rozleniwiające. Bo jeśli coś fajnego mamy za darmo, to psychika protestuje przeciw robieniu czegoś za coś. Podobnie jak z grami sieciowymi i aktywnością w niewirtualnych społecznościach. Dlatego tutaj też leży szkoda. Ale z tym akurat ciężko coś robić, chyba, że rodzice niech korzystają z tego, że gry nie są na tyle w kulturze żeby dzieci miały silny argument "ale wszyscy w klasie grają" i zakazują im lub mocno ograniczają. Tylko od samego początku.
Fajną kampanię robisz, ale powiem ci, że tobie się tak wydaje, że ci szkoda, ale nie bierzesz poprawki na to, że w wieku szkolnym byłeś zupełnie innym człowiekiem. A ciężko w wieku, w którym wszyscy żyją na pełnym luzie zająć się czymś dość niszowym. To wymaga trochę odwagi społecznej, bo kojarzy się - mnie przynajmniej - z takim fanatyzmem jak to określiłeś, nawet jeśli tym fanatyzmem nie jest, i przez to odrzuca dość mocno. Dorośli sobie z tym radzą bo...są dorośli, czują się dorośli. Każdy ma tendencję do dostosowania się do swojej pozycji i odejście od tego jest trudne.
Co do studiów - 200% się zgadzam. Dowodami niech będą stypendyści ze studiów chemicznych w McDonaldach i w ciucholandach jako sprzedawcy (osobisty przykład mogę podać).
Pozdrawiam, fajny Beczlog, ogólnie gratuluję odwagi scenicznej :)
już sobie wyobrażam studia o grach wideo na zaliczenie trzeba przejść np. gothic-a.
a materiał fajny
Krzychu, znamy już kulisy tej afery z Wonziem xD
Link: http://www.youtube.com/watch?v=Q8W6SRvy8ug&feature=player_embedded
„No-life" to dla mnie wymyślanie koła na nowo, osoby na swój sposób samotne istniały, zmienia się tylko to, na co marnują czas.
Odnośnie afery z Wonziem, to moim zdaniem on się wygłupił. Dziwne bo przecież jest tendencja do tego, że wszyscy którzy robią gry/krytykują to chcą pokazać że gry to "coś więcej" a Wonziu zaczął mówić że gry to tylko rozrywka. Nie czytałem książki, ale jeśli któś chociaż próbuje filozofować na temat gier to już jest to godne uwagi. A wspomniane "kolesiostwo" to już był cios poniżej pasa. Wszyscy co trochę oglądają filmy Krzyśka to wiedzą że zawsze jest krytyczny wobec samego siebie. W ogóle nie rozumiem o co to wszystko. Wonziu niech lepiej dalej robi nostalgiczny doom starców i się nie wypowiada jak nie ma nic mądrego do powiedzenia.
Lubie twoje filmiki Krzysiek, popieram wykorzystywanie gier (czasami) do poważniejszych spraw i też uważam granie 12 dziennie za głupote, ale plz bez takiego moralizatorstwa ;)
Z twojego filmiku wynika, że jak ktoś gra w gry 4-5h , to powinien się z nich czegos uczyć. Uczyć angielskiego, myśleć o pracy w branży itp. itd. Na prawdę niektorzy gracze mają już pracę, znają angielski, są zadowoleni z życia i wiesz czemu grają w gry? UWAGA UWAGA WIELKIE ODKRYCIE....... dla rozrywki! Strata czasu? Na prawdę całe życie trzeba wykorzystywać mądrze? Jak ide z kumplami na piwo to mam mysleć o socjologi? Jak oglądam w kinie Transformersy, to mam myśleć o przyszłości reżysera? Może jeszcze dojdziemy do tego, że jak uprawiam sex, to mam być znawcą kamasutry ;) Każde z tych zajęć można uznać za stratę czasu, a gry nie wiele się od nich różnią. Takie jest już człowiek zbudowany, że lubi czystą rozrywkę i na prawdę nie musi być w niej żadnej filozofii ;)
Czerpanie czegoś więcej z gier jest fajne, ale gadanie, że jak ktoś tego nie robi, to traci czas jest śmieszne. Równie dobrze móglbyś zrobić filmik o szkodliwym wpływie papierosów i alkocholu. Nie bronie ci tego, ale daj wtedy jakieś ogłoszenie "Beczlog do lat 12" ;)
popieram kropka84, sami (na TVGry i Gameplay.pl) utwierdzacie stereotyp, że gra tylko młodzież,
nawet na facebooku ktoś ostatnio z Was dał wpis w stylu: "zostało Wam już tylko 1,5 miesiąca wolnego" :/
Czyli jak? Jak ktos jest no-lifem to wystarczy ze nauczy sie angielskiego, zacznie zarabiac na graniu, bedzie sie "znal na grach" i wtedy wszystko jest OK - nikt nie ma juz prawa tak o tobie mowic??
No-life odnosi sie do braku innego zycia niz swiat naszych zainteresowan (w tym wypadku gier). Jak kazdy nalog staje sie wazniejszy od wszystkiego innego i nie mozna go usprawiedliwiac tym ze cos tam z niego masz.
no life nie jest dla mnie słowem obraźliwym, stanowi o jakiś przydomku nas, ktoś jest np. pedofilem, bombiarzem wykreślonym przez społeczeństwo, a ja wolę być no-lifem. Czepiam się, ale interesujmy się książkami, ale bez przesady nie czytajmy ich, nie poznawajmy ich treści -mole ksiażkowe. Popatrz tylko na okładkę i odłóż. To, że grę ma się na 60H a książkę na trzy noce wystarcza, to nie jest jakaś skaza, po to to kupuję by poznać treść. Nie gram w multi to chyba nie jestem no-lifem strasznym, a single spędzam 4- 5 -3 H dziennie. Gram w różne tytuły, lecz nie każde jakie pojawiają się na rynku: nie mam walizki posła. Tak warto zainteresować się czymś z danej branży, ale nie jest powiedziane, że każdy osiągnie w tej dziedzinie sukces i zostanie literatą, producentem wydawcą czy pisarzem- nie każdy jest na tyle zdolny też.
No-life to według mnie ktoś kto nie ma życia poza komputerem, nie lubi chodzić na piwo z kumplami etc. Czasem ma to związek z grami, czasem nie. Tymczasem filmik wygląda jak nagrana na wideo definicja słowa przepisanego z wątpliwej jakości encyklopedii. Konsultowałeś się z językoznawcą przed nagraniem?
@macio209: studia, o których się wypowiada dotyczą projektowania gier wideo, nie ich przechodzenia. Takie kierunki są bardzo popularne na zachodzie, u nas dopiero powstają i ma to duży związek z popularnością Witchera na świecie.
Felix - The One
naprawdę? to co ja napisałem to był żart myślałem że to jest zrozumiałe.
@macio209: No cóż, my bad, tym razem nie zrozumiałem ;) I cieszy mnie to, że to był żart, czasami można się przerazić powagą niektórych wypowiedzi.