Mistrz i uczeń - Karate Kid po 26 latach
Cha cha cha miałem to samo napisać odnośnie tytułu. Powinieneś dodać, że tym swoim "kung fu", którego nauczył się w zaledwie parę tygodni zdołał pokonać gości, którzy uczą się prawdziwego kung fu od kołyski a już na pewno dłużej od niego. A śpiewającego Justina B. dodałbym do minusów.
Mi się tam nowy "Karate Kid" zajebiście podobał. Szczerz mówiąc nie spodziewałem się wiele po tym filmie a zaskoczył mnie dosyć pozytywnie. Na kwiatki fabularne nie zwracałem w ogóle uwagi, z racji tego iż jest to produkcja stricte familijna, a jak wiadomo w takich filmach to norma. Osobiście się nawet zżyłem trochę z tym Dre. Sam za małolata często biłem się ze starszymi ode mnie i wyrywałem starsze dziewczyny, chociaż w sumie to raczej one wyrywały mnie. ;p Nie żebym był jakiś maczo-dżelero czy coś w tym stylu, po prostu nigdy nie przejmowałem się konsekwencjami, a dziewczyny mnie lubiły... :) Niestety te cechy przyrządziły mi w życiu więcej problemów niż to wszystko warte. Bez ojca, pół życia na kolendzie... To tak na marginesie. Nie przyszedłem się tutaj wyżalić, czy coś. Chcę jedynie powiedzieć, że siłą rzeczy, takie postacie zawsze wciągają mnie mocniej do swojego świata, niż jakieś przychlasty, które boją się mówić co myślą, czy zrobić jakąś akcje, bo nie mam nic z nimi wspólnego. Dlatego możliwe iż jestem nieobiektywny, ale w mojej ocenie ten film wypada lepiej od pierwowzoru i ma u mnie solidne 8/10.
Uczciwie powiem, ze nie cierpie "dynastii aktorskich", gdzie synek idzie w slady ojca albo i dziadka, szczegolnie gdy zaczyna w wieku mocnodzieciecym i jest nieznosnie zmanierowany, co po prostu widac.
Pierwowzor wydal mi sie do d... dawno temu, tego po prostu nawet nie tkne kijem.
Ledwo, ledwo wytrzymałem na filmie. Żałuję, że wcześniej nie przeczytałem recenzji podobnej do tej, bo przynajmniej nie zmarnowałbym dwóch godzin.
Obejrzałem i podzielam zdanie autora. Liczyłem na coś więcej, a zawiodłem się na całej linii.
Cytuję: Chłopaka, któy wygląda jak niedożywiona wydra, a który zgrywa w Chinach kozaka nad kozaki.
WTF?! Tak ciężko "profesjonaliście" sprawdzić zdanie po napisaniu?
:P film to bajeczka, ale ocena wg mnie bardzo krzywdzaca, mi sie milo ogladalo do snu ja bym dal przynajmniej 5,5/10
Ciekawostka dla ciekawych - w napisach końcowych śpiewa sam Justin B.!
To jest już najlepszy powód aby tego nie oglądać ;)
A tak na serio zobaczę bo lubię filmy z Jackie Chanem a napisów końcowych przecież oglądać nie muszę ;)