Więc tak zamierzam pogłębić swoje słownictwo z języka anielskiego, czy jak bedę czytała ksiązki po angielsku to wyjdzie mi to na lepiej, oczywiście wszystkich słówek nie będę tłumaczyć, tylko te co nie rozumiem lub nie umiem wyłapac z kontekstu, czy uczenie się nowych słówek w ten sposób jest dobre?
czy uczenie się nowych słówek w ten sposób jest dobre?
Pewnie, że jest dobre (na pewno nie zaszkodzi ;P), w każdym razie duzo lepsze od lektury słownika. Dużą zaletą czytania książek obcojęzycznych, jest to, że mozesz załapać dużo zwrotów i słówek bez zaglądania do słownika.
powiem Ci szczerze, ze ja w ten sposob niewiele sie nauczylem, jakos i tak pozniej zapominalem te slowka
ale na penwo przyspieszylo to teraz moje czytanie branzowych tekstow napisanych po angielsku
ale moze Ty masz lepsza pamiec:)
Ksiazki w orginale to jest bardzo dobry sposob, ale twoj jezyk powinien byc na dosyc zaawansowanym poziomie (advanced/upper-intermediate), zebys czerpala jak najwiecej, nie meczac sie przy tym strasznie. Do tego czasu można czytac rzeczy typu Penguin Reader. Problem z nimi jest taki, że są bardzo drogie. Dobre są tez specjalne podrczniki do nauki słownictwa, bazujace na poziomowanych fragmentach powiesci, opowiadaniach, artykulach.
Przy anglojezycznej prasie tez trzeba uwazac, bo dziennikarze czesciej lubią bawić się jezykiem niż niejeden nie-dzennikarz.
Bardzo dobre, rob dokładnie tak jak mowisz, wyłapuj tylko te ktorych zupełnie nie kojarzysz (nie domyslasz sie co znacza, nie mozesz wyłapac z kontekstu itp) jakis dziwnych "specjalistycznych" tez nie ma co na siłe tłumaczyc, przynajmniej na poczatku. Spisuj sobie na karteczkach i co jakis czas przypominaj.
Na poczatek cos prostego (jakis np sztampowy kryminał) i niezbyt długiego, a po przeczytaniu dorwac audiobooka i przerobic ten sam tekst ze słuchu.
Zalezy jakie ksiazki chcesz czytac, nie polecam normalnych ksiazek od razu poniewaz sie zniechecisz brakiem znajomosci slownictwa i spowodowana nia potrzeba ciaglego zagladania do slownika. Absolutnie odradzam ksiazki starsze (typu Shakespeare) lub takie ktorych nie czytalabys po polsku(typu Joyce) poniewaz wnioskuje, ze jestes pewnie jeszcze w gimnazjum. Na poczatek polecalbym ksiazki stworzone do nauki jezyka angielskiego, widzialem takie wydane przez CUP i OUP - na kazdy poziom zaawansowania.
Poczytaj sobie klasyków w oryginale - Twaina, Stevensona, Kiplinga, Conrada, czy Doyle'a. Piszą stosunkowo prostym, choć barwnym językiem i poza poznaniem kanonu literatury anglojęzycznej z pewnością złapiesz mnóstwo słownictwa. Dickensa jedynie odradzę. Znam tylko stare tłumaczenia (o ile powstały w ogóle jakieś nowe) i znacznie lepiej czytało mi się go po polsku. W oryginale jest strasznie toporny.
codeine --> Żeby w pełni zrozumieć Shakespeare'a w oryginale to licencjat z filologii czasem nie starcza. A na Ulissesa, czy (ha-ha-ha!) Finneagans Wake to i magister za mało. :-)
Volenti nihil difficile (choc trzeba przyznac, ze do czytania Joyca i czerpania z tego czytania przyjemnosci sama chec niestety nie wystarczy ale frazes pasuje ;), to zeby takich ksiazek unikac to tylko moja osobista rada. :)
Jesli jezyka sie dopiero uczysz, to stanowczo odradzam klasyke literatury angielskiej.
O wiele przyjemniej (i naturalniej) czyta sie ksiazki wspolczesne, jak chociażby Gaimana, Kinga, Ann Rice, moze Pratchetta, i mnostwo, mnostwo innych.
Taki J. Conrad ze dluzyznami o łódkach, łajbach, statkach, stateczkach, jachtach, parowcach i murzynach jest wymagajacy nawet po polsku. Twain, z pierdylionem dialektow, równiez do lekkich czytadel nie nalezy. Heh, kiedys byl podobny watek, i ktos osobie poczatkujacej polecil ksiazke dla dzieci - Alice's Adventures in Wonderland :)
tmk13 -> akurat po angielsku sporo czytam, ale przez Alicję nie mogłem przebrnąć bez polskiego przekładu pod ręką. Liczne neologizmy, zabawy słowem, dziwne konstrukcje składniowe, umyślnie popełniane błędy - nie, Alice nie jest moim zdaniem dobrym materiałem na początek.
nie ma to jak kontakt z prawdziwym czlowiekiem ze stanów czy z anglii
Zależy jak u Ciebie obecnie ze słownictwem. Bo np. literatura piękna, jeśli masz zwykłe, szkolne przygotowanie, będzie tylko zniechęcać (mnóstwo wyszukanych słówek).
Moim zdaniem na początek lepsze są filmy, a dokładnie seriale. Np. dość formalne i podkreślające gramatykę konstrukcje dialogów mają Star Treki (doskonałe do uczenia się "słyszenia" angielskiego; w gruncie rzeczy amerykańskiego, ale kij z tą różnicą), a przede wszystkim Star Trek: The Next Generation. Doskonale wpaja wiele podstawowych zwrotów i słówek z kontekstów (właśnie przez swoistą precyzję/formalność wysłowień i teatralność). Doskonałe są też filmy dokumentalne.
Później można spróbować np. Friendsów (Przyjaciele). Już mniej suche dialogi, bardziej potoczne, czasami nawet bawiące się słowem, ale nadal jeszcze proste. Z sitcomów kolejnym krokiem mogłoby być Dwóch i pół.
Zresztą, kwestia osobistego odkrywania. Ja - ze swej strony - polecam po prostu ten sposób (przez filmy i seriale) i podkreślam znakomite zastosowanie Star Treka w początkach (no, ale wypadałoby Treka lubić, by go wykorzystać).
up:)
Czytanie po angielsku (jak i oglądanie filmów/seriali w oryginale z użyciem angielskich podpisów) to świetny sposób żeby poprawić znajomość angielskiego w ogóle (nie tylko słownictwo, ale też gramatyka, składania, etc). Odradzam jednak czytanie klasyków, ponieważ często zawierają dużo już nieużywanego słownictwa, albo zwyczajnie są trudne w odbiorze. Najlepiej czytaj coś współczesnego, ale też z gatunków, które lubisz - nic nie da jeśli wybierzesz prosty romans jeśli nie lubisz tego gatunku i książka będzie Cie nudzić. Moją pierwszą anglojęzyczną książką była Diuna w gimnazjum z tym, że najpierw przeczytałam wersję polską. W sumie to jest dobry sposób przeczytać jakąś książkę najpierw po polsku następnie po angielsku, żeby się "przestawić". Jeśli nie będziesz mieć trudności to spokojnie możesz czytać nieznane wcześniej książki.
Właśnie, a co polecacie do uczenia się "słuchania" angielskiego. Bo o ile mam do przeczytania tekst to go rozumiem, tak samo z napisaniem, coś tam napisze zawsze. Jednak ze słuchaniem mam największe kłopoty, nie mogę na bieżąco "łapać" tego co lektor mówi.
@halfmaniac, autorka wątku
Jeżeli lubisz biologię, polecam obejrzeć na YT wykłady albo filmy tworzone przez R. Dawkinsa - specjalistycznego słownictwa jest mało, za to prof. Dawkins ma nienaganną, brytyjską dykcję. Mówi powoli, wyraźnie z nienagannym akcentem.
Amerykanie często gadają cholernie szybko, seplenią, jadą slangiem, a na słuchaniu "typowych" (oczywiście pod względem językowym) Brytyjczyków można się wiele nauczyć.
Poza tym, amerykańskie dzienniki piszą niezbyt skomplikowaną angielszczyzną.
halfmaniac --
Mówię - seriale sci-fi często mają przejrzyste teksty z których można się podstaw osłuchać. Niestety zazwyczaj amerykańskich, bo do ang. wymowy trzeba się oddzielnie przyzwyczajać. Trochę to głupie, bo w gruncie rzeczy w życiu bardziej przyda się amerykański ang. niż ang. (chyba, że chcesz na Wyspy emigrować).
Spróbuj zresztą, chociaż daję fragment przypadkowy, bo akurat jest na youtubie (który zresztą ma słabą jakość dźwięku), bez polskich napisów:
http://www.youtube.com/watch?v=h_0cjlClhwU
Ashaard --
Amerykanie seplenią? Może w filmach dla nastolatków, czy gangsta. Zazwyczaj to seplenią, plują i mają uroczy (u kobiet), ale absurdalny akcent Angole :)
[7]
Dickens toporny? Chyba żartujesz... Zdecydowanie bardziej określenie to pasuje do Conrada, Joyce'a czy też D. H. Lawrence'a.
spamer --
Conrad toporny? Dobre :)
A co powiecie o Verne? Mam "Podróż do wnętrza ziemi" po angielsku - nie zniechęcę się do obcojęzycznych książek? :)
A może ma ktoś doświadczenia z hiszpańskimi książkami?
alpha_omega --> Nie ma to jak promowanie ST :) Ale fakt, serial ma dosyć przejrzyste i wyraźne dialogi. Gorzej z techno-bełkotem. :)
Ja zaczelem czytac ksiazki po angielsku jakis rok temu. Mam w sumie na półce z 10-12 książek, głównie sensacyjne/kryminalne jak Coben, Ludlum itp.
Co mogę powiezieć z wlasnego doswiadczenia to to, ze na poczatek polecalbym wlasnie Cobena. Jego jezyk jest stosunkowo prosty i nie zniechecisz sie, a jednoczesnie masz szanse przyswoic sobie czytanie w obcym jezyku.
Ludlum to juz znacznie ciezszy kaliber, duzo slow nieznanych. NIemniej dosyc latwo jest zrozumiec o co chodzi w calych akapitach, rozdzialach i ksiazce.
Niemniej nie polecam metody z szukaniem slowek i tlumaczeniem. Mam notesik i jak jakies slowo mnie zaciekawi to sobie je wynotowuje. Wynotowywaie wszystkich nieznanych slow doprowadzi predzej czy pozniej do tego ze nie uda Ci sie sledzic fabuly ksiazki, bo co chwile bedziesz sie odrywac i notowac slowka...
Ale to moje doswiadczenia :)
Czy mogę przyjąć generalną zasadę, że książki przeznaczone dla dzieci powinny być napisane łatwiejszym językiem? Czy osoba średnio-zaawansowana przeczyta po angielsku na przykład.. no nie wiem, harrego pottera? Może znacie jekieś przygodowe tytuły, które czytają brytyjskie dzieciaki?
Spróbuj czytając takie książki wyłapywać zwroty i tworzyć sobie z nich bazę danych do programów typu SuperMemo lub Anki w celu utrwalenia wiedzy.
polecam Ludluma na nauke. Bardzo czytelnie pisze i zrozumiale.
a co do samego pytania... pewnie ze warto. Uczac sie angielskiego, na poczatku uczylem sie na grach, pozniej filmach, a pozniej zeby wzbogacic slownictwo ksiazkach. Filmy i gry maja je ograniczone mocno...
Zasada jest taka, że angielscy autorzy piszą w dużo bardziej skomplikowany sposób niż amerykańscy. Więc na początek poszedłbym w jankesów.
http://www.gutenberg.org/wiki/Main_Page
Tu jest od groma książek za friko, wyłącznie klasyka.