Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Przed premierą 3 sierpnia 2011, 11:32

Wrażenia z kampanii dla jednego gracza w Might & Magic: Heroes VI

Na kilka tygodni przed premierą gry Might & Magic: Heroes VI sprawdziliśmy, jak w kampanii dla jednego gracza radzi sobie frakcja: Świątynia.

Przeczytaj recenzję Pełna zmian, ale wciąż świetna - recenzja gry Might & Magic: Heroes VI

Artykuł powstał na bazie wersji PC.

Miłośnicy serii Heroes of Might and Magic nie są przez jej twórców przesadnie rozpieszczani – odkąd żywot zakończyło studio New World Computing, przygotowywanie kolejnych odsłon tego cyklu trwa piekielnie długo. Nie można jednak zarzucić firmie Ubisoft, że nie stara się udobruchać wiernych fanów – całkiem niedawno w Internecie pojawiło się obszerne demo, które wszystkim zainteresowanym pozwoliło dogłębnie zapoznać się ze zmianami, jakie szykowane są w mającej ukazać się już za kilka tygodni „szóstce”. My również otrzymaliśmy do testów kolejnych Heroesów, ale w nieco bardziej rozbudowanym wariancie. Oprócz znanego z wersji beta dwuetapowego prologu mogliśmy przetestować również pełnoprawny zestaw scenariuszy dla Świątyni i to jemu poświęcę w całości niniejszy tekst.

Mimo że rasa wodolubnych stworów niespecjalnie przypadła mi do gustu (to zdecydowanie nie moje klimaty), to jednak ogólne wrażenia po kontakcie z grą mam pozytywne. Ucieszył mnie przede wszystkim przygodowy charakter rozgrywki, który zbliżył węgierski produkt w stronę serii King’s Bounty. Zmagania w „szóstce” koncentrują się na wykonywaniu zadań: zarówno tych podstawowych, rozwijających akcję, jak i tych drugorzędnych, które są nieobowiązkowe, ale za to sowicie wynagradzane. Warto od razu zaznaczyć, że położenie większego niż zwykle nacisku na questy nie zaszkodziło części strategicznej. Eksploracja świata, rozbudowa miast, walka z innymi bohaterami – wszystkie te elementy pełnią tu równie istotną rolę co poprzednio.

W „szóstce” niemożność przejmowania wrogich kopalń próbuje się zniwelować w inny sposób. Wśród umiejętności bohatera pojawiła się opcja plądrowania i sabotowania cudzych budynków.

O rozmaitych usprawnieniach w mechanice rozgrywki pisaliśmy w ostatnich miesiącach wielokrotnie, nie ma więc sensu po raz kolejny wymieniać ich wszystkich. Podobnie jak spore grono miłośników tej serii, najbardziej obawiałem się wszelkiej maści uproszczeń – dobrym przykładem będzie tu kontrowersyjna redukcja surowców. Początkowo uważałem ten pomysł za chybiony, ale już po kilkudziesięciu minutach zabawy przestałem zwracać uwagę na absencję rtęci, siarki i klejnotów. Bo w końcu, co z tego, że liczba kopalni niezbędnych do prawidłowego rozwoju miasta zmniejszyła się o połowę, skoro tworzenie infrastruktury wcale nie idzie przez to sprawniej. Podczas rozbudowy włości należy gimnastykować się równie mocno jak we wcześniejszych odsłonach, o czym przekona się każdy, kto spróbuje w szybkim tempie zasilić armię elitarnymi, najpotężniejszymi jednostkami.

Oczywiście nie oznacza to, że wszystkie pomysły Węgrów przypadły mi do gustu, co to, to nie. Denerwuje mnie na przykład fakt, że uszczuplony podczas starcia oddział można w łatwy sposób odtworzyć, wykorzystując do tego celu zwykłe zaklęcie lecznicze. Nie wiem też, dlaczego program zaleca okrążać przeciwników na polu bitwy, skoro ataki od tyłu nigdy nie są premiowane dodatkowymi obrażeniami. Niezrozumiałych dla mnie decyzji autorzy podjęli zresztą znacznie więcej – mam nadzieję, że testujący produkt fani zdążyli wybić im je już z głowy (tak jak było to w przypadku ekranów miast) i finalny produkt doczeka się odpowiednich poprawek.

Wróćmy jednak do kampanii. Jak już wspominałem, istotną rolę w kolejnych scenariuszach pełnią zadania. Jest ich sporo i co ważne, nie sprowadzają się one wyłącznie do zabijania konkretnych przeciwników – o różnorodności na poziomie gier RPG nie ma tu rzecz jasna mowy, ale miło, że twórcy postarali się odpowiednio urozmaicić zmagania. W niektórych misjach można nawet dokonać wyboru postępowania, co jest ściśle związane z zaimplementowanym w grze systemem reputacji. Decyzje mają ponadto bezpośredni wpływ na wydarzenia fabularne, co obrazuje przykład z pierwszej misji kampanii Jeśli z dobroci serca nie wykonamy egzekucji na upokorzonym rywalu, ten powróci w kolejnym scenariuszu i nadal będzie uprzykrzać nam życie. Gdy natomiast nie okażemy mu litości i zabijemy nieszczęśnika, zarówno jego, jak i związanego z nim questa, nie uświadczymy w następnym etapie.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

Po co komu nowe Heroes of Might and Magic, skoro nadchodzi Songs of Conquest
Po co komu nowe Heroes of Might and Magic, skoro nadchodzi Songs of Conquest

Przed premierą

W niszy, która powstała po porzuceniu przez Ubisoft serii Heroes of Might and Magic sukcesy odnosić mogą mniejsi twórcy, tacy jak Lavapotion. Ich Songs of Conquest może być najlepszą grą w stylu „hirołsów” od czasów kultowej trójki.

STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?
STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?

Przed premierą

W jednym z „fałszywych” zakończeń gry S.T.A.L.K.E.R.: Cień Czarnobyla bohater wyraża życzenie: „Chcę, by Zona zniknęła”. I rzeczywiście, cykl, który dał nam Strefę, zaginął na lata – aż teraz nagle zapowiedziano jego kontynuację. Czy to może się udać?

The Elder Scrolls VI - jaki powinien być następca Skyrima?
The Elder Scrolls VI - jaki powinien być następca Skyrima?

Przed premierą

Bethesda Softworks nie pozostawia nam złudzeń – upłynie jeszcze dużo czasu, zanim The Elder Scrolls VI trafi do naszych rąk. Jednak od premiery Skyrima minęło już prawie pięć lat, więc to pytanie samo ciśnie się na usta: czego oczekujemy od jego następcy?