Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 12 sierpnia 2014, 15:00

autor: Arkadiusz Stadnik

Recenzja gry Risen 3 – fani Gothica wystąp! Władcy tytanów nie zawodzą - Strona 2

W Risen 3 studio Piranha Bytes połączyło sprawdzone rozwiązania znane z serii Gothic wzbogacając je elementami wprowadzonymi w Risen 2. To połączenie dla fanów produkcji niemieckiego studia wypadło nad wyraz dobrze.

Nasze podróże skończą się jednak szybko, jeśli nie dorobimy się odpowiednio dopakowanej postaci. System rozwoju przypomina ten z Risena 2, jest jednak bardziej rozbudowany. We Władcach Tytanów powracają wprowadzone w Mrocznych wodach Punkty Chwały, które dostajemy za każde działanie w grze – niezależnie, czy jest to zabicie szczura, dopłynięcie do nowej wyspy, czy wykonanie misji. Punkty Chwały działają de facto niczym waluta, za pomocą której zwiększamy nasze współczynniki w głównych kategoriach; jest ich więcej niż w „dwójce”, bo osiem. Podnoszenie współczynników jest o tyle istotne, że nie tylko intensyfikuje obrażenia jakie zadajemy, przykładowo mieczem czy przy użyciu magii, ale też uprawnia nas do wykupu konkretnych umiejętności u nauczycieli. Trenerzy w zamian za złoto mogą nauczyć nas bardzo przydatnych zdolności, których nie zdobędziemy żadną inną drogą.

Towarzysze bywają pomocni. Tutaj Kostuch leczy bohatera.

Część talentów dostępna jest od samego początku, możliwość pozyskania innych otwiera się dopiero po dołączeniu do jednej z trzech frakcji (Łowcy demonów, Strażnicy i tubylcy), które wyjątkowo nie rywalizują ze sobą nawzajem. Siedziba każdej z nich znajduje się na innej wyspie, każda ma własne problemy i zadania, które możemy jej pomóc rozwiązać. W szeregach naszej społeczności możemy oczywiście awansować, co skutkuje otrzymaniem wyższej rangi, lepszego sprzętu i dostępu do bardziej zaawansowanych zdolności – klasyka.

W Risenie 3 fajne jest to, że wykupywane umiejętności potrafią ułatwić nam zabawę, ale większość potworów – przy pewnej dozie cierpliwości i chłodnej głowie – da się pokonać na bardzo wczesnym etapie gry. Gracze z odpowiednim skillem szybko wyłapią mechanizmy rządzące starciami i zachowania przeciwników, przez co zupełnie znika znany z „dwójki” problem irytującej walki z potworami i przegiętych muszkietów. Nie warto już łapać za broń palną, by na zmianę strzelać do przeciwników i uciekać od nich, bo sprawniej i zabawniej można ich pokonać w standardowej potyczce. Broń palną wciąż można rozwijać, ja korzystałem z niej jednak rzadko, a po opanowaniu pierwszych zaklęć voodoo usunąłem ją nawet z paska szybkiego dostępu. System walki w Risen 3 sprawia dużo frajdy i jest najlepszym, jaki kiedykolwiek zastosowała Piranha. Mógłby z nim konkurować tylko ten z pierwszego Risena, jednak mechanizmy wprowadzone we Władcach Tytanów są bardziej dynamiczne (są nawet finishery). Walka jest płynniejsza, a ciosy można łączyć w sekwencje – bohater zazwyczaj nie ma nawet problemu, by trafić w oponenta, który stoi za nim. Nie dajcie się jednak zwieść. W Risenie 3 będąc nieuważnym wciąż da się łatwo zginąć, a bezmyślna klikanina najczęściej nie przyniesie żadnych rezultatów.

Wygrany pojedynek często kończy się finisherem.

Jakby tego było mało, w starciach mogą nas wspierać towarzysze, z których składa się nasza załoga. Znajomi przydają się głównie do skupiania na sobie uwagi bestii, ale nie tylko – część z nich potrafi uleczyć gracza lub siebie. Aktywność towarzyszy nie kończy się jednak wyłącznie na walce. Żywo komentują odwiedzane miejsca, potrafią wtrącić się do rozmowy z bohaterami niezależnymi, a także dzielą się przemyśleniami na temat naszych postępów.

W grze zaimplementowany został – w uproszczeniu nazywając – system moralności. Z racji faktu, że Bezimienny został pozbawiony duszy, jego akcje zostawiają teraz swoje piętno, przybliżając go do człowieczeństwa lub potępienia. Szkoda tylko, że to tak naprawdę wydmuszka. Punkty duszy otrzymujemy lub tracimy głównie za to, czy w rozmowie z NPC-em zwracamy się do niego grzecznie, czy agresywnie. Rzadko zdarza się, by o wyniku decydował sposób rozwiązania questa, a o żadnych poważniejszych decyzjach nie może być mowy. Brakuje też fizycznych zmian w prezencji bohatera (przynajmniej gdy postępujemy dobrze). Najpoważniejszą konsekwencją, jaką odnotowałem, jest ryzyko opuszczenia nas przez towarzyszy, gdy nadmiernie podążymy w którąś ze stron.

Risen 3 to nie tylko tropikalne klimaty.

Przed premierą gry razem z omawianym przed chwilą wskaźnikiem duszy zapowiadano także odwiedziny gracza w świecie umarłych i ten element można niestety uznać za rozczarowanie. Zaświaty w żadnym wypadku nie są równorzędnym dla świata realnego polem zabawy. Odwiedzamy je zaledwie kilkukrotnie, najczęściej w snach. To bardzo ograniczone lokacje – tak pod względem rozmiaru, jak i rzeczy, które możemy w nich robić. Zdarza tam się odbyć bardzo krótkie rozmowy z duchami zmarłych, poza tym zbieramy tak zwany pył duszy (zamienny na punkty człowieczeństwa lub złoto). Nieco lepiej wypada – o ile ją rozwiniemy – astralna wizja, którą wykorzystujemy do podświetlania istotnych komponentów otoczenia, ale nie przeceniałbym jej przydatności.

W zaświatach spotkamy mniej lub bardziej przyjazne postacie.