Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 1 sierpnia 2014, 14:21

autor: Przemysław Zamęcki

Recenzja gry Sacred 3 - pecetowy hack'n'slash zmieniony nie do poznania - Strona 2

Sacred 3 zrywa z tradycjami serii i podąża w zupełnie nowe rejony. Czy to rezygnacja niemieckiego dewelopera z rywalizacji z Diablo III o dusze graczy, czy też świadoma decyzja podążania w kierunku wytyczonym przez kooperacyjne nawalanki?

Walka w Sacred 3 składa się z całkiem przyjemnej, niezobowiązującej, konsolowej młócki oferującej po każdym z etapów punktowe podliczanie skuteczności gracza – niczym w jakiejś azjatyckiej produkcji – i powtarzalnych, nudnych schematów bez choćby odrobiny polotu. Narzekając, mam na myśli zdecydowanie zbyt częstą konieczność wykonywania uników przed nadlatującymi pociskami czy odłamkami skalnymi. Wygląda to trochę tak, jakby twórcy nie mieli czym zapełnić niektórych lokacji i żeby gracz się nie nudził, serwowali stale jeden i ten sam sposób na utrudnienie mu życia. Druga sprawa to bossowie i minibossowie, z którymi niemal każda walka wygląda identycznie. Nie ma przez to elementu zaskoczenia i jeżeli pokonało się kilku pierwszych “szefów”, to prawie tak, jakbyście już widzieli i pokonali tych ostatnich.

Przeciwnicy nie stronią od korzystania z magii.

Rozwój postaci opiera się na odblokowywaniu i późniejszym wyborze umiejętności przypisanych każdej z postaci. Służy do tego oczywiście zdobyte w trakcie misji złoto. Każdą z umiejętności można także ulepszać, posługując się prostym drzewkiem rozwoju. Jest to rozwiązanie bardzo podobne do tego zastosowanego w Mass Effect 3 – decydując się na jedno ulepszenie, blokujemy inne. Jednak nie jest to stan permanentny i płacąc odpowiedni haracz, można zrobić krok wstecz i przebudować postać. Warto przy tym wspomnieć, że poza kulami zdrowia i energii koniecznej do korzystania ze specjalnych umiejętności bojowych oraz pieniędzy, w Sacred 3 nie ma żadnego lootu. „Ekwipunek” sprowadza się do przypisanych każdemu z bohaterów kilku rodzajów broni i pancerza, posiadających własne drzewka rozwoju, oraz czegoś, co twórcy nazwali Duchami oręża. W miarę postępów fabularnych będziemy odkrywać ich nowe rodzaje (Gladiator, Driada, Wampir itp.), a każdy z nich inaczej wpływa na przebieg walk. Z bonusów może to być na przykład zwiększenie zadawanych przez bohatera obrażeń o 100%, kiedy ma on niski poziom zdrowia. Jednak odbywa się to kosztem zmniejszenia o jakąś wartość procentową szansy na wypadanie z wrogów kul zawierających energię magiczną. Coś za coś. Duchy oręża potrafią także czynić jakieś zabawne uwagi w czasie gry, a niektóre nawet sobie podśpiewują, co muszę przyznać, niezmiernie mi się spodobało.

Przykład jednego z duchów oręża.

Być może taką, a nie inną budowę gry zawdzięczamy popularności zabawy kooperacyjnej. Sacred 3 umożliwia jednoczesną zabawę aż czterem osobom. Temu trybowi rozgrywki przypisane są także oddzielne umiejętności wpływające na całą grupę. Zabawa nie różni się znacząco od tego, co można przeżyć w pojedynkę, ale rozumiem, że wspólne rozczłonkowywanie piekielnych istot może komuś sprawiać niekrytą satysfakcję. Dla mnie ponowne pokonywanie tych samych lokacji, tyle że w towarzystwie, nie wiązało się ze szczególną frajdą.

Oprawa graficzna jest bardzo przyjemna dla oka, co tylko podkreśla, że gry powstające głównie z myślą o poprzedniej generacji konsol naprawdę mogą się wciąż podobać. Co prawda testowałem edycję pecetową, ale jak sądzę, pomijając różnice dotyczące rozdzielczości obrazu, nie oferuje ona znacząco więcej od wersji na PS3 i X360. Także o dźwiękach można mówić w samych superlatywach. Dialogi i głosy postaci nie drażnią i są dobrze dobrane, a muzyka, jak zawsze w tej serii, stoi na wysokim poziomie.

Odnalezienie wielkiej skrzyni z mnóstwem złotych monet to okazja do graficznych fajerwerków.

Sacred 3 jest grą zupełnie inną niż poprzednie części i lojalnie ostrzegam, że fani nastawieni na eksplorację otwartego świata i rozwiązania rodem z klasyki gatunku hack’n’slash srogo się zawiodą. Może pisanie, że jest to gra dla nowego pokolenia konsolowych graczy, byłoby nieco na wyrost, ale nie da się ukryć, że to właśnie stojące pod telewizorami platformy są głównymi beneficjentami dzieła Keen Games. Odrzucając uprzedzenia i oczekiwania, Sacred 3 to całkiem niezła nawalanka w klimatach miejscami slapstickowego fantasy. “Konserwom” zostaje jak na razie Diablo III i Path of Exile albo oczekiwanie na świetnie zapowiadającego się Grim Dawn.

Przemysław Zamęcki | GRYOnline.pl

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej