Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 14 lipca 2014, 12:57

Recenzja gry The Wolf Among Us - Baśnie twórców The Walking Dead - Strona 2

Do sprzedaży trafił już ostatni epizod pierwszego sezonu serialu The Wolf Among Us, jest to więc doskonały moment, żeby podsumować najnowsze dzieło twórców gry The Walking Dead.

Szybkie wciskanie klawisza to jeden z elementów "zręcznościowych".

Powyższe wprowadzenie może brzmieć odrobinę dziwacznie, dlatego ludzi nieznających komiksu pragnę od razu uspokoić – The Wolf Among Us to gra jak najbardziej dorosła, poruszająca śmiertelnie poważne tematy. Bigby jest doskonałym przykładem zmęczonego życiem detektywa, który najchętniej nie ruszałby się z domu, odpalał jednego papierosa od drugiego, pochłaniając przy tym oceany whiskey. Leśniczy – jego pogromca z bajki – również często zagląda do kieliszka, a gdy akurat nie topi smutków w wódce, to wyżywa się na bezbronnych kobietach, tłukąc je bez jakiegokolwiek poczucia wstydu. Na z pozoru idealnym małżeństwie Pięknej i Bestii cieniem kładą się problemy finansowe, gdyż para ewidentnie żyje ponad stan, nie potrafiąc związać końca z końcem. Podejrzane interesy, kłamstwa i ogólna degrengolada to codzienna, smutna rzeczywistość, której próbują rzucić wyzwanie bajkowi bohaterowie. Jeśli komuś wydaje się, że ta opowieść nosi jakiekolwiek znamiona banalnych historyjek dla dzieci, jest w ogromnym błędzie.

Milczenie to też odpowiedź.

Konstrukcja The Wolf Among Us do złudzenia przypomina The Walking Dead, więc jeśli komuś nie przypadł do gustu czynnik „mało gry w grze”, może spokojnie darować sobie wizytę w Baśniogrodzie. Większość czasu spędzamy tu na oglądaniu przerywników filmowych i prowadzeniu konwersacji. Rozmowy wymagają dokonania wyboru jednej z czterej kwestii w ograniczonym czasie, przy czym cisza jest również traktowana jak odpowiedź. Zabawę urozmaicają sekwencje typowe dla innych przygodówek, gdzie eksplorujemy niewielką lokację w poszukiwaniu śladów zbrodni lub konkretnych przedmiotów, a także stosunkowo liczne sceny, wymagające szybkiego wciskania pokazywanych na ekranie klawiszy. Gra nie stanowi praktycznie żadnego wyzwania umysłowego, nie sposób się tu zaciąć, a z „zagadkami” poradziłoby sobie kilkuletnie dziecko, choć rodziców lojalnie ostrzegam, że produkt nie jest skierowany do najmłodszych! Główną atrakcją The Wolf Among Us są interakcje pomiędzy poszczególnymi bohaterami oraz rozmaite wybory moralne, jakich dokonujemy praktycznie na okrągło.

Trudne wybory moralne.

Te ostatnie nie mają oczywiście większego przełożenia na końcowy wynik, scenariusz podąża ustalonym torem od pierwszej do ostatniej minuty opowieści. Po drodze jednak gra nad wyraz często testuje nasze zachowanie, stawia nas w trudnych sytuacjach, nierzadko zmuszając do wyboru mniejszego zła. Napotykane problemy można rozwiązać na różne sposoby, bo i opcje dialogowe Wilka oferują przynajmniej dwie przeciwstawne postawy. Czy spróbujemy uspokoić rozwścieczonego adwersarza dobrym słowem, czy też będziemy masakrować go, aż on sam utonie w morzu krwi – to zależy już wyłącznie od nas samych. Co prawda autorzy dają od czasu do czasu pewną dozę swobody w podejmowaniu dalszych kroków, ale jest to wolność złudna. Nie ma tu żadnego znaczenia, czy odwiedzimy jedną lokację, ignorując automatycznie drugą. Prędzej czy później i tak dotrzemy do tego samego finału, który był zaplanowany dla wszystkich stworzonych po drodze rozgałęzień. Dlaczego tak jest? Odpowiedź jest banalnie prosta. W The Wolf Among Us nie rozchodzi się wcale o podążanie do celu różnymi ścieżkami, sednem jest wyrażanie naszych odczuć czynami Bigby’ego. W ten produkt, podobnie zresztą jak w The Walking Dead, powinno się zagrać tylko raz, a podjęte wybory uznawać za nieodwracalne i ostateczne.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej