Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 23 lipca 2002, 10:20

autor: Krzysztof Żołyński

Eurofighter Typhoon - recenzja gry - Strona 3

Eurofighter Typhoon to najnowszy symulator lotu twórców doskonałego EF2000 i TFX. W grze możemy pilotować w pełni interaktywne wersje prototypowego myśliwca Eurofighter, wykonując wiele złożonych misji bojowych.

Jeszcze dwa słowa na temat grafiki. Jest ona dość skromna, ale w zasadzie wystarcza, aby spokojnie pograć. Gra wygląda miło, ale na pewno nie można o niej powiedzieć, że grafika powala na kolana. Można dopatrzyć się kilku bugów, ale nie są one tak porażające, aby rugać za nie producentów.

Dzięki rezygnacji z wielu fajerwerków grafika zyskuje na szybkości, a co za tym idzie komputer, na którym gramy w Typhoon nie musi być tak zaawansowany jak symulowany samolot.

Symulacja

Model lotu jako taki nie należy do najgorszych. Podstawowa dynamika lotu jest w porządku, ale moc i sterowanie są mocno podrasowane - jak się wydaje w celu ułatwienia życia graczom. Również wytrzymałość maszyny jest znacznie przesadzona, dla przykładu: można zarzynać silnik, a ten wciąż zachowuje się jakby przed momentem przybył z fabryki albo, co jest jeszcze ciekawsze, nawet najtwardsze lądowania nie wyrządzają samolotowi żadnej szkody. Bardzo rozbawiła mnie możliwość posadzenia samolotu na ziemi nawet przez człowieka, który nie ma o tym zielonego pojęcia. To chyba najlepiej obrazuje jak bardzo zapomniano o realizmie lotu i uszkodzeniach. Drążyłem temat dalej, bo pomyślałem, że może tak ma być. Na królika doświadczalnego wybrałem symulator Falcon 4. Okazało się, że tutaj sytuacja wygląda normalnie, gdyż lądowanie w wykonaniu żółtodzioba zazwyczaj kończyło się zamianą pięknego samolotu w efektowną kulę ognia prującą ziemię.

Czasami zdarza się, że samolot nie zauważa prób manewrów i jedyną dostępną opcją jest pełny automat. Na dodatek wielu graczy orzeka dość zgodnie, że charakterystyka lotu wygląda zbyt dobrze, aby mogła być prawdziwa.

Sterowanie i wyposażenie

Całe sterowanie zostało uproszczone do maksimum. Wszystko zostało tak zorganizowane, aby gracz jak najmniej przejmował się poszczególnymi ustawieniami, sterami i innymi „niepotrzebnymi” rzeczami i mógł spokojnie pograć.

Także uzbrojenie, jakim normalnie dysponuje Typhoon, dla potrzeb gry zostało poważnie okrojone. Mamy tu: działko, pociski Meteor BVR, pociski krótkiego zasięgu ASRAAM, pociski do zwalczania okrętów Penguin, pociski mylące radary ALARM, jedną bombę naprowadzaną i dwie zwykłe oraz rakiety. Całe uzbrojenie zostało podzielone na dwie grupy, czyli na: samonaprowadzające się i sterowane manualnie. W wypadku tych pierwszych sztuka użycia sprowadza się do namierzenia celu i odpalenia odpowiedniej broni. Na tym kończy się nasze zmartwienie, bo czarną robotą zajmą się urządzenia naprowadzające. Więcej zabawy jest w wypadku broni naprowadzanej manualnie, ale po kilku próbach dochodzimy do takiej wprawy, że jak mawiał swego czasu Bohdan Smoleń: „możemy się pomylić tylko o jedno biurko”.

Fabuła i misje

Akcja opisywanego symulatora rozgrywa się na Islandii, w czasie fikcyjnego konfliktu pomiędzy Rosjanami a koalicją. Wybór na teatr zmagań akurat Islandii jest dość dyskusyjny. Ma on zarówno dobre jak i złe strony. Wydaje się dobrym pomysłem, kiedy pod rozwagę weźmiemy niewielkie odległości - szybko włączamy się do akcji, a po drodze jest bardzo wiele małych lotnisk, które aż proszą się o lanie. Niestety ma to także duży minus, gdyż nie mamy szans na przyjmowanie wielu wyzwań i podejmowanie ważnych decyzji. Właśnie to było siłą EF2000. Bez przerwy byliśmy zmuszeni do podejmowania trudnych decyzji i wyborów - zwłaszcza w procesie planowania misji. Akcja rozgrywała się w Skandynawii w związku z tym odległości były wielkie. Bardzo istotnym czynnikiem było zużycie paliwa i znalezienie równowagi między jego ilością w zbiornikach a uzbrojeniem zabieranym na akcję. Takie rzeczy niestety nie pojawiają się w Eurofighter Typhoon.