autor: Grzegorz Bobrek
Recenzja gry Sniper Elite III: Afrika - hitlerowcy do piachu! - Strona 3
Sniper Elite III stara się połączyć elementy skradanki i strzelaniny rzucając nas na mniej znany front II wojny światowej. Sprawdzamy, czy północna Afryka to strzał w dziesiątkę.
Sam w sobie singiel to mocna propozycja dla fanów kombinatoryjnych strzelanek, ale spragnieni zabawy w towarzystwie też nie mają na co narzekać. Po pierwsze, mocny nacisk postawiono na kooperację. Nie dość, że całą kampanię można przejść w dwie osoby, to do tego przygotowano dwie osobne, pełnoprawne misje z asymetryczną strukturą. Jeden gracz pełni bowiem rolę snajpera, natomiast drugi wciela się w agenta, działającego znacznie bliżej swoich przeciwników. Z pistoletem maszynowym i wytłumionym Welrodem przekrada się pomiędzy szeregami wroga, namierza cele dla kolegi i wytrychem otwiera drzwi budynków kryjących dodatkowy ekwipunek. Konieczna jest tu ścisła współpraca – bez komunikacji głosowej ani rusz. Z Hedem bawiliśmy się pierwszorzędnie.
Od strony technicznej Sniper Elite III trzyma solidny poziom. Choć nie ma mowy o efektach rodem z Battlefielda 4, to grafika ma swój unikatowy klimat, mocno plastyczny i z ładnie zrealizowanym oświetleniem. Ograniczenia silnika widać za to w oddaniu destrukcji otoczenia oraz w fizyce. Z ciałami przeciwników pod wpływem ragdolla dzieją się czasem niestworzone rzeczy. A to się trup zapadnie pod ziemię, albo stanie na głowie z nogami opartymi o drut kolczasty. Brak wybitnych fajerwerków przekłada się przynajmniej na rozsądne wymagania sprzętowe. Na X4 955 z GTX 660 w rozdzielczości full HD grałem komfortowo na najwyższych ustawieniach (40-60 klatek).
Tryb multiplayer to inna para kaloszy. Podobnie jak w Sniper Elite V2 sieciowe rozgrywki są bardzo hermetyczne, przeznaczone dla konkretnego typu odbiorcy. Łatwo tu o frustrację, czasem o nudę – niezależnie od trybu zabawy snajperskie pojedynki wymagają uważnego śledzenia ruchów przeciwnika i cierpliwości. Tutaj nie sypią się fragi na lewo i prawo, czasem jedno zabójstwo na 2 minuty stanowi zadowalający wynik. Względem poprzednika poprawiła się jakość map – afrykańskie wioski i arabskie miasteczka stanowią bardziej czytelne pole walki niż zrujnowany Berlin. Łatwiejsze namierzanie przeciwników oczywiście działa w obie strony i wymusza na snajperach częste zmiany pozycji. Ogrom defensywnych środków oddanych do dyspozycji żołnierzy nadal nagradza raczej defensywny styl gry, utrudniając zachodzenie z MP40 czających się wszędzie „kamperów”. W jednym trybie w ogóle zrezygnowano z takiej opcji i obie drużyny są wyraźnie od siebie oddzielone na dwóch osobnych partiach mapy. Ot, taki raj dla strzelców wyborowych.
Sniper Elite III nie jest grą bez wad – wrogowie miotają się, reprezentując wszystkie stadia inteligencji od geniuszu po kretynizm, na rozwój postaci na pół gwizdka i pstrokaciznę fabuły też lepiej przymknąć oko. Kilka nietrafionych rozwiązań w żaden sposób nie jest jednak w stanie rzucić złego światła na grę jako całość. Otrzymujemy bowiem bardzo bogaty zestaw, pakiet łączący w sobie pełną półotwartych misji kampanię dla jednego gracza, dodatkowe wyzwania kooperacyjne i rzetelny multiplayer, będący czymś z kompletnie innej beczki, niż to, co reprezentują inne militarne strzelaniny na rynku. To co, Panie Fairburne, następnym razem już czysty strzał w dziesiątkę?
Grzegorz Bobrek | GRYOnline.pl