Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 30 czerwca 2014, 12:01

autor: Grzegorz Bobrek

Recenzja gry Sniper Elite III: Afrika - hitlerowcy do piachu! - Strona 3

Sniper Elite III stara się połączyć elementy skradanki i strzelaniny rzucając nas na mniej znany front II wojny światowej. Sprawdzamy, czy północna Afryka to strzał w dziesiątkę.

Sam w sobie singiel to mocna propozycja dla fanów kombinatoryjnych strzelanek, ale spragnieni zabawy w towarzystwie też nie mają na co narzekać. Po pierwsze, mocny nacisk postawiono na kooperację. Nie dość, że całą kampanię można przejść w dwie osoby, to do tego przygotowano dwie osobne, pełnoprawne misje z asymetryczną strukturą. Jeden gracz pełni bowiem rolę snajpera, natomiast drugi wciela się w agenta, działającego znacznie bliżej swoich przeciwników. Z pistoletem maszynowym i wytłumionym Welrodem przekrada się pomiędzy szeregami wroga, namierza cele dla kolegi i wytrychem otwiera drzwi budynków kryjących dodatkowy ekwipunek. Konieczna jest tu ścisła współpraca – bez komunikacji głosowej ani rusz. Z Hedem bawiliśmy się pierwszorzędnie.

Recenzja gry Sniper Elite III: Afrika  - ilustracja #2

Od strony technicznej Sniper Elite III trzyma solidny poziom. Choć nie ma mowy o efektach rodem z Battlefielda 4, to grafika ma swój unikatowy klimat, mocno plastyczny i z ładnie zrealizowanym oświetleniem. Ograniczenia silnika widać za to w oddaniu destrukcji otoczenia oraz w fizyce. Z ciałami przeciwników pod wpływem ragdolla dzieją się czasem niestworzone rzeczy. A to się trup zapadnie pod ziemię, albo stanie na głowie z nogami opartymi o drut kolczasty. Brak wybitnych fajerwerków przekłada się przynajmniej na rozsądne wymagania sprzętowe. Na X4 955 z GTX 660 w rozdzielczości full HD grałem komfortowo na najwyższych ustawieniach (40-60 klatek).

Tryb multiplayer to inna para kaloszy. Podobnie jak w Sniper Elite V2 sieciowe rozgrywki są bardzo hermetyczne, przeznaczone dla konkretnego typu odbiorcy. Łatwo tu o frustrację, czasem o nudę – niezależnie od trybu zabawy snajperskie pojedynki wymagają uważnego śledzenia ruchów przeciwnika i cierpliwości. Tutaj nie sypią się fragi na lewo i prawo, czasem jedno zabójstwo na 2 minuty stanowi zadowalający wynik. Względem poprzednika poprawiła się jakość map – afrykańskie wioski i arabskie miasteczka stanowią bardziej czytelne pole walki niż zrujnowany Berlin. Łatwiejsze namierzanie przeciwników oczywiście działa w obie strony i wymusza na snajperach częste zmiany pozycji. Ogrom defensywnych środków oddanych do dyspozycji żołnierzy nadal nagradza raczej defensywny styl gry, utrudniając zachodzenie z MP40 czających się wszędzie „kamperów”. W jednym trybie w ogóle zrezygnowano z takiej opcji i obie drużyny są wyraźnie od siebie oddzielone na dwóch osobnych partiach mapy. Ot, taki raj dla strzelców wyborowych.

Specjalne gniazda snajperskie pozwalają rzucić okiem na całą okolicę.

Sniper Elite III nie jest grą bez wad – wrogowie miotają się, reprezentując wszystkie stadia inteligencji od geniuszu po kretynizm, na rozwój postaci na pół gwizdka i pstrokaciznę fabuły też lepiej przymknąć oko. Kilka nietrafionych rozwiązań w żaden sposób nie jest jednak w stanie rzucić złego światła na grę jako całość. Otrzymujemy bowiem bardzo bogaty zestaw, pakiet łączący w sobie pełną półotwartych misji kampanię dla jednego gracza, dodatkowe wyzwania kooperacyjne i rzetelny multiplayer, będący czymś z kompletnie innej beczki, niż to, co reprezentują inne militarne strzelaniny na rynku. To co, Panie Fairburne, następnym razem już czysty strzał w dziesiątkę?

Grzegorz Bobrek | GRYOnline.pl