Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 30 czerwca 2014, 12:01

autor: Grzegorz Bobrek

Recenzja gry Sniper Elite III: Afrika - hitlerowcy do piachu! - Strona 2

Sniper Elite III stara się połączyć elementy skradanki i strzelaniny rzucając nas na mniej znany front II wojny światowej. Sprawdzamy, czy północna Afryka to strzał w dziesiątkę.

Snajperski sprzęt w pełnej okazałości. Tylko gdzie się podział k98?

Wrogowie nie raz potrafią zaskoczyć – szczególnie pod okiem oficera wykazują inicjatywę, przyszpilą nas ogniem, kiedy ich towarzysze z pistoletami maszynowymi zachodzą nas z flanki, obrzucą nasze pozycje granatami i za wszelką cenę spróbują zmniejszyć dystans, aby pozbawić nas przewagi lunety i karabinu snajperskiego. Z drugiej strony, AI łatwo wyprowadzić w pole, korzystając z pewnych ubytków w skryptach. Zranienie przeciwnika w nogę potrafi rozpocząć absurdalny łańcuszek śmierci. Wołający o pomoc Niemiec zawsze ją otrzyma od swoich towarzyszy, więc pozostaje nam zrezygnować z headshotów na rzecz strzałów w kolano, aby kolejni delikwenci opuszczali bezpieczne schronienie i dołączali na otwartym terenie do jęczących kombatantów. Czasem też kuriozalnie wyglądają próby znalezienia przez rywali dobrej osłony – niby żołnierz przytula się całym ciałem do murku, ale spoza niego wystaje mu pół głowy, ręka a z innej strony nawet dolna część pleców. Komiczne są również scenki, kiedy po ucieczce snajpera w bezpieczne miejsce, po chwilowym szoku Niemcy przyzwyczajają się do ciepłego jeszcze trupa swojego kompana i jakby nigdy nic wracają do poprzednio wykonywanych czynności. Cóż, przynajmniej jedna gęba mniej do wykarmienia!

Sceny penetrujących ciała pocisków wyglądają świetnie, ale na dłuższą metę są nużące.

Recenzja gry Sniper Elite III: Afrika  - ilustracja #3

Sniper Elite po raz kolejny pozwala graczom precyzyjnie dostosować stopień trudności do własnych preferencji. Umiejętności przeciwników, zaawansowanie balistyki pocisku i stopień ułatwień interfejsu to trzy osobne parametry. Szkoda, że tak mało gier korzysta z podobnych modułowych rozwiązań.

Owe mankamenty SI nie są tak widoczne przy wyłączonych wszystkich pomocach interfejsu. Sniper Elite III jest grą wręcz stworzoną do grania na wysokim stopniu trudności, bez minimapy i oznaczonych na niej przeciwnikach oraz wskaźników widoczności i wykrycia. Każda partia wymaga wtedy solidnego główkowania, zręczności, celnego oka i wykorzystywania okazji do uszczuplenia zasobów wroga. Wtedy też w pełni przydają się gadżety, lornetka oraz cierpliwość i obserwacja ruchów przeciwnika. Nie zapomniano o dostosowywaniu ekwipunku przed misją - z kolejnymi poziomami doświadczenia odblokujemy chociażby kolejne trzy karabiny snajperskie, które same podlegają też ograniczonej modyfikacji chociażby lunety czy zamka. Profil rozwijamy wspólnie dla wszystkich dostępnych trybów, więc zdobytą w kampanii fabularnej peemkę wykorzystamy chociażby na polach starć sieciowych. Szkoda tylko, że po wbiciu 10 poziomu doświadczenia kolejne rangi mają jedynie symboliczne znaczenie. No chyba że jakieś nagrody przewidziano dla graczy na bardzo wysokich poziomach. Ja pomiędzy 11 a 18 levelem nie otrzymałem nawet jakieś alternatywnej skórki do trybu multi.

Recenzja gry Sniper Elite III: Afrika  - ilustracja #4

Sniper Elite III nie jest symulatorem i operuje na przerysowanej balistyce pocisków. Choć większość strzałów oddajemy na odległość 50-150 metrów, to w grze należy brać mocno przesadzone poprawki. W rzeczywistości, przy takiej prędkości wylotowej korekta na siłę grawitacji nie miałaby większego znaczenia. Przykładowo, kula wystrzelona z M1 Garand po pokonaniu 180 metrów opada ledwie o 25 centymetrów. Prawdziwy snajper celując Niemcowi w czoło trafilłby więc w szyję. W takiej samej sytuacji w Sniper Elite III może drasnęlibyśmy mu duży palec u nogi.

Podobnie szybko wyczerpuje się pomysł rentgenowskich ujęć, które pozwalają śledzić koszmarny efekt kuli na ciało ofiary. Przy setnym trafieniu rozwiązanie to zaczyna przeszkadzać, a sprawę pogarsza jedynie kosmetyczne znaczenie brutalnych prześwietleń. Pocisk niby rozrywa pół twarzy celu, pozbawiając go oczu i nosa (brrr...), ale właściwy model postaci pozostaje nienaruszony. Jest to pewna nieścisłość, która udowadnia, że słynne „x-raye” to bardziej marketingowy lep na muchy, niż faktyczny element mechaniki. Lepiej już na wstępie ograniczyć częstotliwość ich wyświetlania do minimum. Mnie w sumie większą satysfakcję sprawia oglądanie przez lunetę snajperską efektów prowadzonego ognia, niż z zewnętrznej, „filmowej” kamery. W samej kampanii niepotrzebnie też starano się udziwnić fabułę – mamy tu archetypicznego, złego do szpiku kości Niemca, tajny projekt, mający zmienić losy wojny i naciągany motyw zemsty. Jestem pewien, że Sniper Elite III nic nie straciłby, gdyby mocniej stąpał po ziemi, a nie odjeżdżał w kierunku komiksowych przygód niczym z kart Kapitana Ameryki.