Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 3 czerwca 2014, 08:38

autor: Przemysław Zamęcki

Recenzja gry Murdered: Śledztwo zza grobu - marne L.A. Noire w Salem - Strona 2

Dobrych przygodówek w klimacie mocnych thrillerów nigdy za wiele. O ile za temat biorą się profesjonaliści. Seryjny morderca, czarownice, duchy - Murdered: Sledztwo zza grobu miało szansę wytyczyć nowy kierunek gatunkowi.

Gra jasno daje do zrozumienia gdzie mamy szukać wskazówek i ile ich jest.

Śmierć i dziewczyna

Śledztwo zza grobu nie trzyma w napięciu i nie sprawdza się jako thriller, więc może radzi sobie lepiej jako gra przygodowa? Jako że Ronan jest duchem, nie potrafi on wpływać na fizyczne przedmioty. Może gdyby miał więcej czasu nauczyłby się tej sztuczki, podobnie jak Patrick Swayze w filmie Duch, ale jeżeli Ronanowi brakuje czegoś poza życiem, to właśnie czasu. Morderca działa intensywnie aby dopaść kolejne ofiary i już wkrótce nasz bohater zjednuje sobie do pomocy dziewczynę-medium, która jako jedna z niewielu osób widzi świat duchów. I nie, nie jest to Whoopi Goldberg.

Tego typu rozmów, charakterystycznych dla gatunku przygodówek jest w grze zaledwie kilka.

Bohater zawiera układ z dziewczyną, która poza udzielaniem od czasu do czasu pomocnych wskazówek, niekiedy staje się też jego rękoma, co jest przydatne podczas eksploracji. Detektyw jest duchem, lecz nie może on przenikać przez wszystkie ściany. Autorzy sprytnie wymyślili sobie, że wszystkie domy w mieście zostały kiedyś poświęcone więc ich zewnętrznych murów nie da się przeniknąć. Wewnątrz owszem, można dotrzeć przez ściany niemal w dowolny zakamarek i przeszkodę stanowią jedynie gęsto usiane “widma przeszłego Salem”. W związku z tym młoda pomocniczka służy także jako odźwierna.

Sam Ronan zaś jest mało interesującą postacią. Nie usłyszymy z jego ust zapadających w pamięć onelinerów, autorzy nie dają szansy wykazać mu się jakąś szczególną cechą charakteru. Ciepłe kluchy, którego nie wystarczy sportretować jako typa nie wyciągającego papierosa z kącika ust. Humpreyem Bogartem to on zdecydowanie nie jest. Przy okazji warto dodać, że twórcy wyraźnie starają się inspirować również klimatem noir, ale szczerze mówiąc, wychodzi im to beznadziejnie.

Przemieszczanie się pomiędzy świetlistymi punktami pozwala pozostać w ukryciu przed demonami. Skorzystanie z usług widmowego ptaka odwraca uwagę demona i pozwala na jego łatwą eliminację.

Hello Kitty

Miasto jest niewielkie i ma strukturę otwartą. Można się po nim przechadzać, choć niewiele w nim do podziwiania. Zawsze wiadomo gdzie iść w następnej kolejności, co wynika z danych zebranych w poprzednim miejscu. Ewentualnemu zagubieniu przeciwdziałają informacje wskazujące kierunek do następnej lokacji, która jest ładowana jako oddzielny poziom.

Salem. Mieszanka stylu nowoczesnego, zamglonego Londynu końca XIX wieku i purytańskiej dziury sprzed trzech trzech stuleci.

Kiedy dotrzemy na miejsce rozpoczyna się bardziej interesująca część gry. Możemy wykorzystać zdolność Ronana do opętywania mieszkańców, a co za tym idzie, odsłuchać ich nieciekawych myśli - w przypadku policjantów będą to na przykład mądrości typu “gliny powinny trzymać się razem” - poza samym faktem bycia w grze nie ma to żadnego znaczenia. Na niektóre osoby możemy też wpływać. W trakcie całej gry wykorzystuję się jednak tę możliwość zaledwie kilka razy. Kilka razy będziemy zmuszeni także skorzystać też z umiejętności poltergeista, uruchamiając jakieś urządzenie, by wywołać efekt pozwalający przejść dalej. Gra pod tym względem nie umywa się do mobilnego Ghost Tricka i ani razu nie osiąga jego poziomu skomplikowania. Nie jest to też kolejna część popularnej serii niezależnych przygodówek Blackwell, a Artight Studio bardziej chyba zależało na większym rozmachu i częściowym miksie takich tytułów, jak Heavy Rain i L.A. Noire. Na początku rozgrywki, w czymś w rodzaju tutorialu, musimy nawet, sterując lewym analogiem i pomagając sobie jednym z przycisków pada, wywołać pewne interakcje. Ale jest to tylko ten jeden raz i później podobnej czynności już nie wykonujemy. Zupełnie jakby autorzy po zaimplementowaniu takiej możliwości we wstępie gry nie mieli pomysłu jak ją potem wykorzystać. Poza ludźmi można opętać i posiąść także ciało kota, co pozwala wejść do niedostępnych w inny sposób miejsc i jest jakimś tam urozmaiceniem.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej