Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 23 maja 2014, 14:00

autor: Szymon Liebert

Recenzja gry Wolfenstein: The New Order - nowy porządek w FPS-ach - Strona 2

Wolfenstein: The New Order otrzymał kilka świetnych zwiastunów, sugerujących, że gra będzie wyrazista, mięsista i w inteligentny sposób zabawna. Czy za tak dobrym marketingiem stoi równie dobra gra?

Ironią losu byłaby sytuacja, w której nowy Wolfenstein błyszczałby w kwestiach fabularnych, a zawodził pod względem rozgrywki. Spokojnie, nic takiego nie ma miejsca. MachineGames stworzyło grę, która łączy stare z nowym i próbuje wyciągnąć z tego nową jakość. Produkcja ma więc stosunkowo „miękki” model strzelania wzorem Call of Duty, ale rozgrywkę znacznie bardziej swobodną i otwartą od najpopularniejszej obecnie serii strzelanek. Weźmy chociażby takie mapy – w The New Order można się czasem pogubić, nawet mimo faktu, że olbrzymie one nie są. Twórcy gry praktycznie zawsze dają nam pewną swobodę działania i nie boją się pewnego ryzyka – umieszczania obszarów, których pewnie część graczy nie znajdzie. Przechodząc grę drugi raz odkryłem na przykład mały strych w zakładzie psychiatrycznym, czy ukryte korytarze w siedzibie Trupiej Główki – w tych miejscach zwykle kryją się znajdzki w postaci złota, listów, czy kodów enigmy. Strasznie podoba mi się to, że praktycznie zawsze możemy zajść przeciwników z boku albo biegać między różnymi pozycjami strzeleckimi. W Wolfenstein: The New Order jest taktyka, eksploracja i swoboda – rzeczy, od których współczesne strzelanki nas odzwyczaiły. Ujmując rzecz humorystycznie, można powiedzieć, że to corridor shooter, w którym korytarze są bardzo szerokie i pełne zakamarków.

Skradanie się potraktowano zaskakująco lekko. - 2014-05-23
Skradanie się potraktowano zaskakująco lekko.

Współczesne strzelanki nie mogą stać tylko i wyłącznie strzelaniem – to nie przystoi. W The New Order jest na przykład motyw skradania się, które najczęściej stosuje się, żeby po cichu wyeliminować oficerów - jeśli bowiem zaatakujemy frontalnie to wezwą posiłki i sprowadzą nam na głowę spore kłopoty. Skradanie się jest wykonane w intuicyjny i bardzo uproszczony sposób – MachineGames nie kłopocze się wskaźnikami widoczności postaci, czy nawet szczególnie wyszukanymi skryptami sztucznej inteligencji. Przecież to strzelanka, a nie skradanka, więc czemu gracz ma się męczyć?

Recenzja gry Wolfenstein: The New Order - nowy porządek w FPS-ach - ilustracja #3

Wolfenstein: The New Order nie mógłby obyć się bez systemu ulepszeń i osiągnięć. Autorzy podeszli do sprawy w dość ciekawy sposób, bo zamiast dawać graczowi punkty wybory i drzewka umiejętności, zintegrowali osiągnięcia i ulepszenia. Podczas gry możemy w dowolnym momencie zaliczać różne wyzwania, których lista jest w menu. Jeśli nam się uda, odblokujemy pewien pasywny modyfikator – np. większe obrażenia przy trafieniach w głowę.

Być może niektórzy będą narzekali, że skradanie jest do niczego, a przeciwnicy głupi – ja jednak doceniam odpowiednie ustawienie priorytetów. Podobne podejście autorzy stosują do innych typowych elementów gier – projektują je dobrze, ale ich nie nadużywają i nie męczą gracza. Jedynym wyjątkiem jest pomysł, którego bałem się najbardziej - „przecinarka”, czyli narzędzie i broń, które wykorzystujemy między innymi przy eksploracji. Nie bardzo pasuje mi to do postaci Blazkowicza, ale przecież B.J. w tej grze zmienia swój wizerunek. Niemniej, fragmenty z cięciem metalu i szukaniem przejścia dalej nie zdążyły mnie zmęczyć, więc mogę powiedzieć, że autorzy gry się wybronili. Nie zabrnęli przy tym w próbę zawarcia w strzelance gry logicznej – zwykle poziom zagadek jest dobrze dobrany i nie wymaga zbytniego łamania sobie głowy

Blazkowicz w tej grze lubi majsterkować, ale na szczęście nie zapomina o strzelaniu. - 2014-05-23
Blazkowicz w tej grze lubi majsterkować, ale na szczęście nie zapomina o strzelaniu.