Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 20 maja 2014, 15:54

autor: Konrad Kruk

Recenzja gry Men of War: Oddział szturmowy 2 - udany powrót na fronty II wojny światowej - Strona 2

Operacje Torch, Market Garden, walki na Łuku Kurskim, w Ardenach i na Filipinach. Do tego tony sprzętu pancernego wspartego dziesiątkami żołnierzy, zażarta wymiana ognia oraz mozolne zdobywanie przyczółków. Słowem, Ludzie Wojny znowu w akcji.

Cała zabawa polega na tym, aby każde ze wspomnianych strategicznych miejsc zostało przejęte i utrzymane. Wraz z postępującą ofensywą otrzymujemy pulę punktów, które możemy wymienić na posiłki w postaci oddziałów piechoty (w tym tej przeciwpancernej), snajperów, różnorakich pojazdów opancerzonych czy desantu spadochroniarzy. Realizm zabawy objawia się również w zachowaniu samych żołnierzy. Po uzupełnieniu braków amunicji można zobaczyć jak przeładowują broń. Gdy nakażemy wojakom uruchomienie np. czołgu, widać jak jeden z nich gramoli się na maszynę lub korzysta z frontowego włazu. W tym czasie kolega przejmuje KM na wieży, a pozostali zasiadają na kadłubie i można ruszać do boju. Takie smaczki jak holowanie armat czy dział przeciwpancernych przez transportery są już doskonale znanym standardem.

Mariany - żołnierz japoński naprawia uszkodzoną gąsienicę. Niestety - dla czołgu obok było już za późno. - 2014-05-20
Mariany - żołnierz japoński naprawia uszkodzoną gąsienicę. Niestety - dla czołgu obok było już za późno.

Podobnie zresztą jak korzystanie z zasłon w postaci naturalnej przeszkody terenowej czy takich elementów jak okopy, murki, płoty, zabudowania czy same pojazdy bojowe. Niemniej każdy z tego typu elementów podnosi jakość rozgrywki i chociaż w minimalnym stopniu nakreśla żmudność prowadzenia działań taktycznych. W tym kontekście nie można nie wspomnieć o kolejnym sprawdzonym już rozwiązaniu: zasięgu ognia. W Men of War: Assault Squad 2 obszar skutecznego rażenia pociskami jest naprawdę imponujący. To kolejny powód, dla którego podjęcie jakichkolwiek działań zaczepno-ofensywnych powinno być starannie przemyślane, gdyż taktyka na „hura i do przodu” szybko zamieni nasze linie piechoty w krwawy dywan, a pancerne zagony w dymiące złomowisko.

Obrona punktu strategicznego. Po lewej stronie można dostrzec skrzynię z amunicją. Damy radę. - 2014-05-20
Obrona punktu strategicznego. Po lewej stronie można dostrzec skrzynię z amunicją. Damy radę.

Nie da się ukryć, iż najnowsze rozszerzenie wymaga od gracza skrupulatności, anielskiej cierpliwości i jako takiej wiedzy na temat możliwości bojowych sprzętu. To bez wątpienia jeden z największych plusów tej produkcji, ale jednocześnie też jej największa bolączka. Monotonia prowadzenia batalii, bez względu na zakątek świata w jakim przyszło nam prowadzić operacje, szybko daje się we znaki. Zarzut może wydawać się przesadzony, szczególnie jeśli ma się do czynienia z taktycznym RTS-em, jednak nie można zaprzeczyć, że schematyczność działań zarówno naszych, jak i komputerowego przeciwnika, towarzyszy zabawie od pierwszej do ostatniej misji każdej kampanii. Zdobywanie punktów strategicznych lub obrona własnych pozycji przed zmasowanym szturmem to właściwie wszystko. Rzecz jasna całość opływa we wcześniej wspomniane detale, na mapie sporo się dzieje, huk grzmiących haubic brzmi kapitalnie, podobnie jak „turkot” karabinów maszynowych, krzyki żołnierzy czy charakterystyczny zgrzyt boksujących czołgowych gąsienic. Na szczęście twórcy gry po raz kolejny zaproponowali interesujący tryb rozgrywki wielosobowej, gdzie na jednej arenie może stanąć do boju 8 graczy. Na dobrą sprawę wszystkie kampanie można potraktować jako samouczek i poligon doświadczalny przed rozpoczęciem zabawy z prawdziwie wymagającym przeciwnikiem.

Siedzimy w okopie, chłop przy chłopie... W zapalnych punktach mapy, takie miejsca są na wagę złota. - 2014-05-20
Siedzimy w okopie, chłop przy chłopie... W zapalnych punktach mapy, takie miejsca są na wagę złota.

Na koniec wypadałoby wspomnieć o oprawie graficznej, która mimo zastosowania pełnego środowiska 3D w zasadzie nie różni się od pierwszej części serii. Zdecydowanie daleko jej do choćby tej z Company of Heroes 2. Największym zgrzytem są tutaj modele żołnierzy, szczególnie gdy przyjrzymy się im z minimalnej odległości. Na szczęście są to tylko detale, które nie wpływają zbytnio na odbiór całości. Twórcy całą parę wtłoczyli w aspekt ściśle militarny, który moim zdaniem został wykonany poprawnie. Mnogość drugowojennego sprzętu, do tego utrudnienia dla każdej armii choćby w kontekście deficytu amunicji, wielozadaniowość żołnierzy i ogólna dynamika starć z użyciem pojazdów pancernych, szczególnie w trybie multiplayer, stanowią faktyczną esencję Men of War: Assault Squad 2.

Konrad Kruk | GRYOnline.pl