Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 25 lutego 2014, 09:43

autor: Przemysław Zamęcki

Recenzja gry Castlevania: Lords of Shadow 2 - zmarnowany potencjał - Strona 3

Pierwsza Castlevania: Lords of Shadow z powodzeniem mogła stawać w konkury z najpopularniejszymi na rynku slasherami. Studio Mercury Steam nie chciało podążać już raz wydeptaną ścieżką i kontynuację przygotowało w nieco innej konwencji.

Drakula dysponuje także kilkoma innymi sztuczkami. Posiada nieskończoną liczbę sztyletów, których jednak nie da się rzucać jak popadnie, tylko trzeba chwilę poczekać, aż umiejętność się zregeneruje. Na tej same zasadzie działa stado nietoperzy na kilka sekund odwracające uwagę przeciwnika, a także możliwość zamieniania się w mgłę. Uważam jednak, że tym razem autorzy nie w pełni wykorzystali taki potencjał. W zasadzie prawie żadna z tych umiejętności nie przydawała mi się w walce. O sztyletach zapomniałem, nietoperzy używałem tylko w tych sekcjach, w których gra wymusza taki manewr, podobnie zresztą jak i zamianę w mgłę, choć ta akurat okazała się także przydatna podczas zbierania znajdziek.

Z tego zucha tryska jucha. - 2014-02-25
Z tego zucha tryska jucha.

Ponadto postać przenosi relikty. Są to znajdowane przy poległych przeciwnikach, w zniszczonych elementach otoczenia oraz możliwe do zakupienia w sklepie Chupacabry (to ten sam nieprzyjemny typek, który poprzednio wykradał ekwipunek Gabrielowi) przedmioty, wykorzystywane zarówno w trakcie walki, jak i poza nią. Drakula może między innymi regenerować zdrowie, spowalniać bieg czasu czy uaktywnić coś w rodzaju pomocnika wskazującego znajdujące się w okolicy znajdźki.

Wspominałem o świetnej mechanice walki, będącej w dużej mierze kalką poprzednika, ale niestety nie mogę przejść obojętne obok faktu, że są miejsca, w których ona szwankuje. W „dwójce” przeciwnicy bardzo często wykorzystują ciosy, których Drakula nie jest w stanie zablokować. Jedynym sposobem więc na nieotrzymanie obrażeń jest unik. Nie ma z tym problemu na zewnątrz budynków, gdzie ma się spore pole manewru. Jednak to, co działa na otwartej przestrzeni, szwankuje w małych pomieszczeniach i wąskich korytarzach, których w grze jest bez liku. Zamiast na potyczce trzeba skupić się na walce z kamerą i często zwyczajnie nie widzimy, kiedy wróg wyprowadza śmiertelne uderzenie lub po prostu nie mamy gdzie się usunąć. Co gorsza, spryciarze potrafią atakować w ten sposób raz za razem, zamiatając podłogę naszym wampirem jak brudną szmatą.

Jedna z walk z bossem, z bossą... z szefową. - 2014-02-25
Jedna z walk z bossem, z bossą... z szefową.

Bliskie śmierci potwory można wykończyć prostym finiszerem, dzięki któremu Drakula regeneruje część punktów życia. W pierwszej części bohater mógł niemal bezkarnie wyżynać całe watahy słabszych wrogów bez konieczności ich osłabiania, teraz już taki numer nie przejdzie. O wiele częściej trafiamy też na minibossów, których nie da się wykończyć w standardowy sposób, bo potrafią się za każdym razem zasłonić się czy odskoczyć. Wymaga to znalezienia specjalnego sposobu na ich pokonanie. Gra potrafi pod tym względem zaskoczyć, a także wywołać wielkiego banana na twarzy – przez dłuższą chwilę nie mogłem przestać się szeroko uśmiechać, gdy do akcji wkroczyły wampiry z shotgunami. Warto bowiem w tym miejscu wspomnieć, że broń palna jest w Lords of Shadow 2 zjawiskiem dość powszechnym i wielokrotnie trzeba będzie śmigać pomiędzy wrażymi siłami, starając się uniknąć wystrzeliwanego przez nie ołowiu.

Dziesiątki szkieletów nie wróżą nic dobrego. - 2014-02-25
Dziesiątki szkieletów nie wróżą nic dobrego.

Osobny akapit należy się bossom. Niektóre walki z nimi są niesamowite. Już sekwencja początkowa, w której musimy stawić czoła jednemu z paladynów Bractwa Światła, daje jasne pojęcie o intensywności tych starć. Oczywiście nie wszystkie stoją na jednakowo wysokim poziomie i katuszy na miarę przepraw z tytanami z poprzedniej odsłony raczej się nie spodziewajcie, ale jest ich wystarczająco wiele i są wystarczająco zróżnicowane, by jakiekolwiek narzekanie nie miało racji bytu. To mocny akcent rozgrywki, przypominający, że Mercury Steam potrafi zapewnić swoim klientom prawdziwie epickie momenty.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej