Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 14 stycznia 2014, 15:00

autor: Maciej Kozłowski

Recenzja gry The Banner Saga - RPG z Kickstartera w klimacie Skyrima - Strona 2

Okazuje się, że gra ufundowana na Kickstarterze może zasługiwać na wysoką ocenę. The Banner Saga, dzieło studia Stoic to wybitny erpeg, który powinien zainteresować także fanów taktycznych, turowych walk.

Panie bohaterze, jak żyć? - 2014-01-14
Panie bohaterze, jak żyć?
Recenzja gry The Banner Saga - RPG z Kickstartera w klimacie Skyrima - ilustracja #2

The Banner Saga to pierwszy zrecenzowany przez nas produkt z Kickstartera, który zasłużył sobie na ocenę powyżej „ósemki”. Chociaż wiele innych produkcji próbowało osiągnąć ten cel, to jednak żadna z nich nie przypadła naszej redakcji na tyle, aby przeskoczyć wysoko postawioną poprzeczkę. Miejmy nadzieję, że tytuły takie jak Pillars of Eternity czy Torment: Tides of Numenera jeszcze bardziej podkręcą standardy dla tego sposobu finansowania gier.

Podczas licznych rozmów z sojusznikami oraz postaciami niezależnymi musimy rozważnie dobierać słowa oraz podejmować setki niejednoznacznych (również moralnie) decyzji, od których zależą dalsze losy wyprawy. Zdarza się, że z konsekwencjami naszych wyborów spotykamy się dopiero po pewnym czasie, ale najczęściej efekty są natychmiastowe – przykładowo przyjęcie pod swe skrzydła kilku dodatkowych wojaków odbije się na ilości posiadanych przez nas zapasów, a rozkaz podpalenia lasu zostanie wykonany od razu. Zupełnie osobną kwestią pozostaje to, że realne rezultaty niektórych postanowień mogą radykalnie różnić się od tych, które sobie zamierzyliśmy – szlachetne czyny niejednokrotnie przynoszą przerażające efekty, wliczając w to śmierć głównych bohaterów lub osób, które im zaufały. Brak czarno-białych rozróżnień to element charakterystyczny dla The Banner Saga – co jest tym ciekawsze, że produkcja nie oferuje możliwości swobodnego zapisu stanu gry, a jedynie opcję autosave. To zaś sprawia, że nie możemy „bezpiecznie” podjąć jakiegoś wyzwania, zwyczajnie wciskając klawisz F5 i sprawdzając, co się nam bardziej opłaci. Z tego też względu wszystko należy dokładnie rozważyć, bo w przeciwnym razie czeka nas powrót do znacznie wcześniejszego fragmentu fabuły lub… pogodzenie się z przykrymi następstwami naszych posunięć.

Jeden problem, kilka rozwiązań. - 2014-01-14
Jeden problem, kilka rozwiązań.

Ostatnim istotnym elementem zabawy są taktyczne bitwy, rozgrywane w trybie turowym na dość pokaźnych planszach. To właśnie przy nich spędzimy zdecydowaną większość czasu – nie tylko dlatego, że pojawiają się bardzo często (tylko części z nich można uniknąć dzięki dialogom), ale również ze względu na ich poziom trudności. O ile na stopniu „łatwym” starcia nie powinny sprawić nikomu najmniejszych problemów, o tyle te bardziej wymagające potrafią dać się we znaki graczom, którzy poczynili nierozważne kroki w pozostałych warstwach rozgrywki (np. wysłali najlepszego z wojowników na samobójczą misję albo zagłodzili swoją armię). Nie zmienia to jednak faktu, że same w sobie starcia potrafią przynieść sporo frajdy – zwłaszcza jeśli posiadamy niewielką drużynę wysokopoziomowych herosów, którzy bez zadyszki masakrują kilkukrotnie liczniejsze zastępy wroga. Nasz „oddział uderzeniowy” składa się z maksymalnie sześciu postaci (o zróżnicowanych umiejętnościach i statystykach), które możemy wyposażyć w magiczne artefakty. Warto wspomnieć, że w czasie bitew czynnik losowy został sprowadzony do minimum – nie ma tu żadnych rzutów kostkami, wszystkie obliczenia wykonuje się zaś poprzez proste zestawienie statystyk postaci oraz zewnętrznych modyfikatorów (jak np. specjalna zdolność bojowa lub bliskość przyjaznego tarczownika). Dzięki temu możemy szczegółowo zaplanować każdy ruch, a winą za ewentualną klęskę obarczamy wyłącznie siebie, a nie mechanikę gry.