Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 5 listopada 2013, 08:59

autor: Grzegorz Bobrek

Recenzja gry Call of Duty: Ghosts - czy to jest nowa generacja? - Strona 4

Call of Duty: Ghosts stawia na sprawdzoną formułę, dorzucając niewielkie ilości nowości. Nie da się jednak nie zauważyć powiększającej się z roku na rok przepaści w stosunku do konkurencji.

Choć nadal w multiplayerze czekają całe dziesiątki godzin zabawy, a swobodna, bezpretensjonalna demolka niesamowicie wciąga, to daleko mi do zachwytów – i tutaj formuła Call of Duty zaczyna się wyczerpywać. Miło, że nadal twórcy kombinują w obrębie wypracowanych wzorców – cieszy np. rozbudowanie opcji gry z botami w ramach drużynowych wojen, które pozwoli większemu gronu użytkowników poznać uroki starć sieciowych bez wystawiania się na ogień starych wyjadaczy. Doceniam poszerzanie zakresu trybów i dopieszczenie kilku wybranych map. Z pewnością osoba, która ostatni kontakt z serią miała przy okazji Black Ops, będzie czerpać z multi w Ghosts wiele radości. Trudno byłoby mi jednak polecać nowe Call of Duty jedynie na podstawie rozgrywki wieloosobowej – na szczęście na szalę trafia jeszcze kooperacyjny tryb Extinction.

Postapokaliptyczna wyprawa do Stanów to najlepszy pomysł na co-opa od czasu Nazi Zombies w World at War. W skrócie: jest to pewna odmiana hordy, w której wędrując po dużej, opanowanej przez obcych mapie, nowe przejścia wywiercamy... świdrem. Szkopuł w tym, że przy każdym uruchomieniu urządzenia zergopodobny rój wysyła przeciw nam kolejne fale coraz mocniejszych przeciwników. Nie pozostaje więc nic innego jak wybierać spośród czterech klas postaci (żołnierza, tanka, medyka i inżyniera), z postępami w eliminowaniu kolejnych wylęgarni rozwijać umiejętności, kupować lepszą broń, poszukiwać specjalnych bonusów poukrywanych w zakamarkach mapy i tak wzmocnionym starać się jak najdłużej przeżyć. Zabawa okazuje się przednia, szczególnie w cztery osoby, kiedy zdolności poszczególnych klas zaczynają się uzupełniać. Mnie na dłuższą metę zmęczyło rozpoczynanie od najniższego poziomu, ale fani nazistowskich umarlaków z pewnością i z Extinction wycisną wszystkie soki. Kooperacyjna sieczka przeważa szalę na korzyść Call of Duty: Ghosts – w całym pakiecie to ona wprowadza najwięcej świeżości.

Call of Duty: Ghosts najbardziej zyskuje, kiedy podchodzi się do niego właśnie jak do pakietu, zawierającego trzy całkowicie odmienne formy zabawy. Trudno wtedy narzekać na brak zawartości – multiplayer to nadal solidny kawał rozrywki, z 14 mapami, masą broni, nowym ekwipunkiem i przemieszanym systemem rozwoju postaci. Kooperacja też niczego sobie – można na rynku znaleźć mniej rozbudowane produkcje sprzedawane całkowicie oddzielnie. Największą bolączką pozostaje kampania, w której najbardziej rzucają się w oczy pradawne rozwiązania, schematy i ewidentny brak pomysłu twórców na przyszłość serii. Mimo to oferuje ona znane, lubiane, choć dość tanie, emocje i trwa na tyle krótko, że w małych porcjach jest całkowicie zjadliwa. Szczególnie dla tych odbiorców, których jakimś cudem ominęło Black Ops 2.

Pożegnanie z bronią. I psem. - 2013-11-05
Pożegnanie z bronią. I psem.

Trudno jednak zaakceptować kierunek, w jakim systematycznie zmierza cała seria. Call of Duty: Ghosts z pewnością nie jest najlepszą częścią cyklu, nie jest też grą nowej generacji. Odnoszę wrażenie, że Activision przespało ostatni dzwonek i straciło szansę, aby możliwie bezboleśnie przejść na kolejny etap rozwoju. Twórcy nie wykorzystali też zakończenia trylogii Modern Warfare, aby dokonać tak popularnego ostatnio restartu i wrócić do korzeni. Dopóki Call of Duty tak mocno będzie trzymać się starych konsol i zajechanego klimatu „wojny niedalekiej przyszłości” i dopóki twórcy nie odważą się zaryzykować tak, jak niegdyś zaryzykowali z „czwórką”, dopóty CoD będzie cieniem tego, co kiedyś reprezentował ten zasłużony cykl. Niestety, samo zakończenie kampanii nie wróży dobrze na przyszłość. Saga o duchach dopiero się rozpoczęła.

Grzegorz Bobrek | GRYOnline.pl