Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 8 listopada 2013, 13:43

autor: Grzegorz Bobrek

Recenzja gry Battlefield 4 - wkraczamy na pole walki nowej generacji - Strona 2

Battlefield 4 nie jest grą idealną, ale w swojej kategorii multiplayerowych strzelanin nie ma sobie równych.

Nowy model odblokowywania elementów i tworzenia klasy żołnierza to krok w dobrym kierunku. Mechanika jest bardziej otwarta i pozwala na składanie w całość ciekawych kombinacji. Sam wybór broni to nie lada wyzwanie – poza giwerą „klasową”, czyli np. elkaemem wsparcia, do dyspozycji są cztery, a nie jak wcześniej dwie, otwarte kategorie. „Uwolnienie” karabinków i karabinów strzelca wyborowego to świetna decyzja. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby wcielić się w inżyniera, który zaminuje trasę dojazdową do wsi, odgryzie się stingerem przelatującemu śmigłowcowi, a wrogą piechotę położy celnym ogniem z odległości 200 metrów. Samo poszerzenie dostępnego arsenału i poprzekładanie umiejętności wymaga opracowania nowych taktyk. To, że zwiadowca nie jest już bezbronny przeciwko pojazdom, to jedno, ale na co zdecydujecie się jako wyżej wspomniany inżynier? Jest wyrzutnia, której rakiety lekko nakierowują się na cel, ale zadają małe obrażenia. Jest i RPG, trudniejszy w użyciu, ale znacznie poważniej kąsający wszystkie pojazdy. Dla koneserów pozostaje kolubryna w postaci SRAW, której pocisk ręcznie naprowadzamy na cel. Wybuchowe żelastwo nie wydaje się takie groźne, kiedy żołnierz wsparcia rozstawi MP-APS, detonujący przedwcześnie nadlatujące ładunki. Każda z klas i każdy pojazd otrzymały nowe dodatki i umiejętności – pula możliwych zagrań znacznie się więc poszerzyła.

Wszystkie pomysły wprowadzamy w życie na 10 mapach w 8 trybach zabawy. EA DICE starało się przygotować coś dla każdego typu odbiorcy. Wroga Transmisja i Zapora na Mekongu pozwalają na toczenie ogromnych bitew z wykorzystaniem wszelkiego typu sprzętu – coś dla miłośników 64 graczy na Wielkim Podboju. Na drugim końcu skali mamy Operację Blokada, czyli miejscówkę dla fanów Metra i dynamicznego trybu Dominacji, wyjętą prosto z Walki w zwarciu albo pierwszego z brzegu Call of Duty. Ciasne przestrzenie, masa zakamarków i niewielkie rozmiary pozwalają toczyć brutalne walki drużyn piechociarzy. Zestaw map jest naprawdę solidny i mnie osobiście bardziej przypadł do gustu niż podstawowy zestaw z „trójki”. Obok dość klasycznych terenów wiejskich, tutaj na myśl przychodzi Linia Kolejowa Golmud, występują też obszary wielkomiejskie, jak znane z bety Oblężenie Szanghaju. Na pewno nie można narzekać na różnorodność, choć i tak największe uznanie wzbudza Sztorm na Paracelach, gdzie widok wzburzonego oceanu powoduje dosłownie opad szczęki i gdzie najłatwiej przetestować nową kategorię łodzi bojowych.

… na polach i łąkach… - 2013-11-08
… na polach i łąkach…

W przypadku trybów rozgrywki absolutnie nie ma się do czego przyczepić. Większości grających i tak wystarczyłyby same Podboje i Szturmy, jednak dla różnorodności wprowadzono, poza wspomnianą Dominacją, Neutralizację, czyli wariację na temat Znajdź i Zniszcz z Call of Duty, oraz Unicestwienie. To ostatnie to ciekawa alternatywa dla Zdobądź Flagę – jednak zamiast donoszenia proporców do bazy koniecznie jest dostarczenie bomby do trzech wyznaczonych celów. Problem w tym, że ładunek wybuchowy mamy ledwie jeden, więc obie strony muszą zachować idealny balans między obroną a atakiem. Zbyt słaba drużyna wypadowa zawsze utraci cenny bagaż, z kolei przy masowym szturmie istnieje spore ryzyko wystawienia własnych punktów na nagłą kontrę przeciwnika. Rozgrywka często przypomina przeciąganie liny czy mecz futbolu amerykańskiego. Przyznam, że nieco brakuje tu jednej bomby więcej do zestawu – impasy byłby rzadsze, bo gra miałaby niekoniecznie tylko jeden przesuwający się front. Cóż, w sytuacji patowej winę zawsze można zrzucić na dowódcę.

… na otwartym morzu… - 2013-11-08
… na otwartym morzu…