Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 12 czerwca 2002, 15:24

autor: Artur Okoń

RIM: Bitwa o Planetę - recenzja gry - Strona 2

RIM: Battle Planets to gra strategiczna przenosząca graczy do odległej przyszłości. Ziemski statek badawczy Solarius przemierzając przestrzeń gwiezdną natrafia, w strefie nazywanej Outer RIM, na ślady starożytnej, wysokorozwiniętej cywilizacji.

W czasie gdy my się ruszamy - on również się rusza. Gdy my atakujemy - on też atakuje! I o ile nie ma tu nic dziwnego gdy akcja rozgrywa się w czasie rzeczywistym, to w trybie turowym jest to pewna innowacja. Moim zdaniem pomysł jest zupełnie chybiony! Spójrzmy na przykładową sytuacje. Natrafiamy na jednostki nieprzyjaciela. Gra znajduje się w fazie ruchu. Zarówno my jak i przeciwnik przemieszczamy się w tej samej chwili. Jeśli poczekamy i on ruszy się pierwszy, to uzyskamy olbrzymią przewagę ustawiając nasze oddziały tak by znajdowały się poza zasięgiem strzału jego wojsk, a jednocześnie same mogły zadać obrażenia! Komputer głupi jest ;) więc ruszy się pierwszy, ale co się stanie gdy zmierzymy się z żywym przeciwnikiem który stosuje tę samą metodę? Będziemy sobie stać aż któremuś się nie znudzi ;). To jednak nie koniec udziwnień, bo podczas fazy ataku pojawia się kolejny smaczek. W teorii jednostki atakują jednocześnie. Wygląda to jednak tak, że najpierw strzelamy my, pokazuje się za ile trafiliśmy wroga, później strzela wróg i pokazuje nam za ile zostaliśmy trafieni. Często zdarza się więc, iż przeciwnik po naszym strzale powinien zginąć, a tymczasem on mimo wszystko odda swój strzał. I kolejna sytuacja - mamy dwie jednostki - czołg i artylerie. Przeciwnik ma jedną, trochę już „ranną” jednostkę. Wydajemy rozkaz ataku - najpierw ma strzelać nasz czołg i na wszelki wypadek wydajemy rozkaz artylerii by dobiła nieprzyjaciela. Nasz czołg zaliczył celne trafienie i zniszczył wroga. Mimo to nasza artyleria i tak będzie w niego strzelać! Eh, bardzo mi się to nie podoba! Na koniec warto skreślić kilka słów na temat samego przemieszczania wojsk. Po zaznaczeniu jednostki ukaże się nam obszar na który możemy ją przemieścić i jednocześnie zobaczymy na jaką odległość może razić wroga. Po najechaniu na obcą jednostkę uzyskamy identyczne dane dzięki czemu możemy dokładnie przemyśleć nasze działania. Niestety zabrakło mi tu dwóch opcji, przez które rozgrywka robi się wręcz nieznośna. Po pierwsze nie ma grupowego wydawania rozkazów - każdą jednostkę musimy przesuwać pojedynczo, co przy licznej armii trwa bardzo długo. Po drugie jednostkę możemy przesunąć wyłącznie o odległość dostępną w danej turze. Nie można wytyczyć jej drogi którą będzie sama podążać w turach kolejnych. Braku tak elementarnej opcji nie mogę zrozumieć.

Przyjemność z gry jest niestety znikoma. O ile pierwsze misje mogą wydawać się jeszcze ciekawe, o tyle później zabawa z RIM zaczyna szybko stawać się męcząca. Jak długo można wydawać rozkazy: przesuń, strzel? Przy liczniejszych armiach jesteśmy zmuszeni przesuwać dziesiątki jednostek - pochłania to stanowczo za dużo czasu. Gdy już uda się nam napotkać wroga i rozpocząć potyczkę nasze emocje też zbytnio nie wzrosną. RIM oferuje za niski poziom skomplikowania walki. Ot, prosta technika- ustawić się tak by razić przeciwnika podczas gdy on nie może nas zranić. Cały geniusz taktyczny polega na tym by spróbować wziąć jednostkę nieprzyjaciela w ogień krzyżowy i zadać jej większe niż standardowo obrażenia. Dla mnie to o wiele za mało, by piętnasta stoczona z kolei potyczka wciąż była emocjonująca. Zabrakło tu wprowadzenia większej ilości czynników (np. morale, szyków, zaopatrzenia). Twórcy gry dodali jednostkom wyłącznie możliwość zdobywania doświadczenia, za które możemy zakupić ich ulepszenia. Pomysł całkiem ciekawy, ale mi bardziej przypadało rozwiązanie klasyczne, czyli, że każda jednostka zdobywa własne doświadczenie, a jej możliwości rosną wraz z zabiciem każdego kolejnego przeciwnika.