Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 28 września 2013, 13:00

autor: Tomasz Chmielik

Recenzja gry Shadow Warrior - nowoczesny remake od twórców Hard Reset - Strona 2

Polacy z Flying Wild Hog udowodnili, że w klimatach oldskulowych strzelanin czują się jak wieprzek w błocie. Po niezłym Hard Reset przyszedł czas na Shadow Warriora.

Innym sympatycznym elementem są ciasteczka z wróżbą, zawierające ogrom „życiowych” porad i sentencji. W pewnym momencie złapałem się na tym, że eksploruję uważnie kolejne mapy, aby żadnego z nich przypadkiem nie przeoczyć. Miły ukłon w stronę lat 90. XX wieku stanowią również salony gier, w których znajdują się automaty z produkcjami Devolver Digital i Flying Wild Hog. To naprawdę wspaniały pomysł na lokowanie produktu, który nie wkurza swoją nachalnością. Takiego subtelnego puszczania oka w kierunku graczy jest zresztą w Shadow Warriorze znacznie więcej.

Pełna uroku krwawa łaźnia

Rozgrywka w Shadow Warriorze to powrót do klasyki gatunku FPS. Polega na przedzieraniu się przez kolejne fale wrogów, odnajdywaniu kluczy otwierających drzwi i nieustannym parciu naprzód. Twórcom udało się jednak i w tym aspekcie wprowadzić kilka elementów, które ożywiają ów ograny na wszelkie możliwe sposoby schemat.

Wesoła rozwałka miotaczem ognia. - 2013-09-27
Wesoła rozwałka miotaczem ognia.

Shadow Warrior to chyba pierwsza gra, w której ponad wesołą rozwałkę za pomocą różnego rodzaju strzelającego żelastwa przedkładałem walkę wręcz. Starcia z użyciem katany są tu bardzo dobrze dopracowane i przede wszystkim satysfakcjonujące. Duża w tym zasługa różnego rodzaju mocy, które wykupujemy w trakcie rozgrywki. Sprawiają one, że zamiast bezmyślnie wciskać przycisk ataku, planujemy różne kombinacje ciosów, za pomocą których robimy z przeciwników krwawą papkę. Toczące się po ziemi głowy, odcięte kończyny, fontanny krwi – Shadow Warrior oferuje to wszystko i znacznie więcej. Praktycznie każde starcie jest zresztą oceniane i na podstawie pomysłowości oraz różnorodności ataków gracz otrzymuje notę. Uwierzcie, że chęć dostania jak najwyższej oceny stanowi solidną motywację do przechodzenia kolejnych walk. Programiści z Flying Wild Hog bardzo mocno się postarali, aby zabawa nie była monotonna.

Ta sama uwaga dotyczy zresztą otwierania kolejnych drzwi. Mimo że technicznie wciąż chodzi o to samo, to jednak raz poszukujemy kapliczek, których zniszczenie dezaktywuje pieczęcie, innym razem kluczy lub kart kodowych, a jeszcze innym różnego rodzaju przełączników, zaworów itp. Od czasu do czasu zdarza się również np. podłożyć ładunki i wysadzić wrak statku, jest więc pewne urozmaicenie. Dodatkowo możemy pobawić się w oldskulowe odnajdywanie sekretów, jednak akurat ten aspekt wypada kiepsko, ponieważ są one mało różnorodne.

Taki duży, a taki głupi. - 2013-09-27
Taki duży, a taki głupi.

Słabszy element rozgrywki stanowią również starcia z bossami. Jak przebiega finałowa walka, nie będę zdradzać, aby nikomu nie popsuć zabawy, jednak wcześniejsze potyczki są zbyt schematyczne. Polegają bowiem na strzelaniu w określone miejsca pancerza wroga aż do ich chwilowej dezaktywacji, podczas której należy zniszczyć chroniony przezeń element. I tak w kółko. Wydaje mi się, że można było tutaj nieco pokombinować, ponieważ w takiej formie walki te są po prostu nudne. Bossowie prezentują się kozacko, szkoda więc, że tak łatwo dają się zabić.

Personalizacja bohatera

Ostatnim aspektem, na który warto zwrócić uwagę, jest system rozwoju postaci. W grze występują trzy rodzaje zasobów, które pozwalają na spersonalizowanie bohatera. Pierwszy z nich to gotówka, drugi kryształy ki, trzeci zaś punkty karmy. Pieniądze pozwalają na modyfikowanie posiadanej przez Lo Wanga broni oraz dokupywanie amunicji. Każda spluwa może otrzymać trzy różne ulepszenia, z czego jedno zapewnia zawsze alternatywny tryb prowadzenia ognia. Dla przykładu znana z oryginału możliwość posiadania dwóch uzi, tutaj potraktowana została jako trzecie ulepszenie pistoletu maszynowego. Oczywiście im potężniejsza znaleziona przez nas broń, tym droższe jej modyfikacje. Szkoda, że w remake’u zabrakło działka szynowego (railguna), który był jedną z moich ulubionych pukawek. Wybór jest jednak i tak dość szeroki – od pistoletu poprzez kuszę aż do wyrzutni rakiet.

Rozwój postaci, czyli zabawa w kolorowanie. - 2013-09-27
Rozwój postaci, czyli zabawa w kolorowanie.