Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 5 września 2013, 14:30

Recenzja gry Diablo III w wersji na konsole - król hack'n'slash na padzie - Strona 3

W Diablo III może już grać konsolowa brać i mimo obaw, piekło nie zamarzło. Pecetowy produkt przeprowadzkę na kanapę zniósł dzielnie, a jakość konwersji nie pozostawia wiele do życzenia.

Na plus wersji konsolowej wypada zaliczyć też tryb offline. W sieci oczywiście grać można, ale znikła konieczność stałego podłączenia do internetu (co ma szczególne znaczenie dla mniej zamożnych użytkowników trzystasześćdziesiątki), gra nie potrzebuje też do szczęścia autorskiego wynalazku Blizzarda, czyli battle.netu. Rzeź można uskuteczniać nawet w cztery osoby przy jednej konsoli, a zapisanych bohaterów przenosić pomiędzy urządzeniami za pomocą dowolnego pendrive’a. Radosna eksterminacja potworów w grupie znajomych to kolejny atut, choć trzeba pamiętać, że wiąże się ona z pewnymi niedogodnościami. Gdy któryś z uczestników zabawy zechce pogrzebać w ekwipunku lub zmienić umiejętności, reszta musi cierpliwie zaczekać, nie mogąc w tym czasie robić nic innego. Postacie muszą też być cały czas widoczne na jednym ekranie, możecie więc zapomnieć o okazjonalnych skokach w bok i powrocie w pojedynkę do miasta – jeśli ktoś otworzy portal, podróż czeka wszystkich bez wyjątku. Problem może także sprawiać wspólny loot. Nie ma tak dobrze jak w trybie online, gdzie każdy uczestnik dostaje swoje znaleziska. Tutaj trzeba brać poprawkę na to, że siedzący obok kolega jest w stanie zwinąć nam sprzed nosa atrakcyjny przedmiot i nie da się nic z tym zrobić – przynajmniej w samej grze.

Każdy gracz w trybie multiplayer swoje wskaźniki ma w jednym z rogów ekranu. Ikony nie są niestety zbyt czytelne i można mieć problem z zauważeniem, czy po użyciu są znów gotowe do działania.

Przygotowując konsolową edycję Diablo III, Blizzard udowodnił, że dla chcącego nic trudnego. Można bez problemu zamknąć rdzennie pecetowy produkt w niewielkiej obudowie konsoli i sprawić, by nie dało się odczuć dyskomfortu z powodu zmiany sposobu obsługi gry. Biorąc pod uwagę wcześniejsze eksperymenty innych deweloperów na tym polu, trudno nie czuć respektu przed autorami portu. Przy okazji udowodnili też, że konwersja pod kilkoma względami jest w stanie przewyższyć pierwowzór. Wiele rzeczy zostało w edycji na Xboksa 360 i PlayStation 3 zrobionych lepiej niż na PC, a najdobitniejszym tego przykładem jest elementarna dla tej serii kwestia lootu. W wersji konsolowej nikt nie musi iść pod prąd, decydując się na zabawę bez wizyt w domu aukcyjnym, bo tego ostatniego po prostu nie ma. Kontrowersyjny pomysł Blizzarda zemścił się na nim samym, bo okazało się, że kilka gruntownych modyfikacji jest w stanie całkowicie zmienić wizerunek ostatecznego produktu. W Diablo III na konsoli polegamy przede wszystkim na tym, co wypadnie z ubijanych stworów, a jest to rzecz, którą wielu fanów poprzednich odsłon cyklu chętnie powitałoby na blaszakach.

Oczywiście otwarta pozostaje kwestia ewentualnych łatek. Posiadacze sprzętu Sony i Microsoftu czekali na swoje Diablo długo, ale od razu otrzymali je w wersji 1.07, a jak wiemy, Blizzard poddaje swoje produkty dość konkretnym zmianom. Sporo innowacji przyniesie zapowiedziany niedawno dodatek Reaper of Souls, ale ten otrzymają tylko pecetowcy. Na razie musi więc nam wystarczyć obietnica, że kolejne patche będą publikowane. Czy to samo dotyczy nadchodzącego rozszerzenia, tego nie wiadomo.

Przewroty przydają się do ucieczki, np. przed bestiami na Polach Niedoli.

Podsumowując, konwersja „Rogatego” to dobra inwestycja, zarówno dla tych, którzy dotąd nie zetknęli się z dziełem Blizzarda, jak i dla tych, którzy ze względu na kontrowersyjne rozwiązania się od niego odbili. Konsolowe Diablo III ma bowiem dwie rzeczy, za którymi wielu posiadaczy pierwowzoru tęskni od dawna: tryb offline oraz dopracowany i konkretny loot, wynagradzający wielogodzinną młóckę wirtualnych stworów. Wprawdzie pod względem wizualnym gra nie wypada tak samo dobrze, jak na PC, ale to akurat da się przełknąć. Produkt nadrabia nieco słabszą grafikę innymi walorami, których z kolei próżno szukać w oryginalnej edycji, a to jest argument przeważający szalę na korzyść portu. Czy komuś się to podoba, czy nie.

Krystian Smoszna | GRYOnline.pl

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej