Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 11 maja 2013, 13:00

autor: Maciej Kozłowski

Recenzja gry Eador: Masters of the Broken World - turowej strategii dla fanów serii Heroes i Disciples - Strona 3

Eador: Władcy rozdartego świata to prawdziwa perełka w gatunku turowych strategii. Weterani kultowych serii Disciples i Heroes of Might and Magic nie powinni przejść obok niej obojętnie.

Heroes of Eador

Zupełnie osobną kwestią są bitwy, które toczymy na niewielkich i całkowicie autonomicznych planszach. Kiedy armia naszego bohatera spotyka się z siłami zbrojnymi przeciwnika, zwykle dochodzi do potyczki. Pole walki podzielono na sześciokąty, z których tylko bardzo niewielka część stanowi przeszkody nie do przebycia – sporo jest za to bonusów i obszarów specjalnych. Rozstawienie wojsk ma kluczowe znaczenie dla starcia: przykładowo łucznicy strzelają dalej, kiedy stoją na wzgórzach, natomiast lasy chronią przed wrażym ostrzałem. Każdy żołnierz jest przy tym opisany szeregiem statystyk, wśród których występują nie tylko różne rodzaje ataku i pancerza, ale również morale i zmęczenie. Wynika z tego, że bitwy mają bardzo taktyczny charakter, więc optymalne wykorzystanie umiejętności posiadanych zastępów szybko staje się niezbędne. Oddziałów do wyboru jest niemal sto, trudno zatem narzekać na nudę.

Recenzja gry Eador: Masters of the Broken World - turowej strategii dla fanów Heroes of Might and Magic i Disciples - ilustracja #1

Ciekawym elementem gry jest karma – „moc” zapożyczona z filozofii Wschodu, która zależy od naszych poczynań w świecie gry. Jeśli zachowujemy się niemoralnie, rekrutujemy chaotyczne lub złe jednostki, wznosimy obrazoburcze ołtarze i korzystamy z usług złodziei i morderców, gromadzimy negatywną karmę. W ten sposób co prawda zyskujemy szacunek mrocznych istot, ale też sprowadzamy na siebie liczne katastrofy (takie jak powodzie czy trzęsienia ziemi). Wszechświat został bowiem tak skonstruowany, by dobro zawsze triumfowało, i to nawet mimo przewagi zła. Praworządne zachowanie jest więc nagradzane przez siły natury, ale wiąże się ze sporymi wydatkami i licznymi wyrzeczeniami. Cóż, coś za coś!

Zarówno bohaterowie, jak i żołnierze dostają punkty doświadczenia za sukcesy w bitwach – mogą więc rozwijać swoje statystyki i stawać się coraz skuteczniejsi. Jednostki otrzymują nawet medale za szczególnie brawurowe akcje, które odczuwalnie polepszają ich osiągi. To zaś wymusza dodatkowe inwestycje, bo weterani żądają wyższego żołdu, co potrafi nadszarpnąć budżet państwa. Inaczej wygląda sprawa z herosami, których podzielono na cztery różne klasy (wojownik, zwiadowca, dowódca i mag), a wraz z osiągnięciem dziesiątego poziomu mogą oni wybrać jedną z czterech specjalizacji. Umiejętności śmiałków rozwijamy w wybrany przez siebie sposób, korzystając z puli dostępnych bonusów – nie ma problemu, by stworzyć np. kilku zupełnie różnych magów. Awanturnicy biorą przy tym czynny udział w starciach, a z biegiem czasu mogą nawet radzić sobie sami z całymi armiami wrogów (no, może z wyjątkiem dowódcy, którego jedynym celem jest wzmacnianie posiadanych oddziałów). Każdego z bohaterów da się przy tym wyekwipować w znalezione lub zakupione przedmioty, tym samym znacznie polepszając jego statystyki lub możliwości.

Walki pomiędzy bohaterami są zwykle bardzo wymagające. - 2013-05-09
Walki pomiędzy bohaterami są zwykle bardzo wymagające.

Eador: Niedokończona opowieść

Tytuł stworzony przez rosyjskich programistów to bez wątpienia dzieło udane, ale nie brakuje w nim też bardzo irytujących wad. Pomijając już oprawę rodem z poprzedniej dekady i słabe AI komputerowych przeciwników, w oczy przede wszystkim rzuca się gigantyczna liczba błędów. Niektórych zadań nie można ukończyć, gra lubi wysypać się do Windowsa, czasami zawodzą animacje, a pewne zdolności po prostu nie działają. Co prawda niemal codziennie pojawiają się nowe łatki, ale w chwili swej premiery Eador był momentami niegrywalny.

Największym zarzutem wobec tej produkcji nie jest jednak jej niedopracowanie, a ograniczenie jednego z najważniejszych jej elementów – trybu wieloosobowego. Z żywymi uczestnikami zabawy możemy rozgrywać wyłącznie pojedyncze bitwy, ale nie całe scenariusze (o kampaniach nie wspominając). W ogromnym stopniu umniejsza to potencjał tytułu, który aż prosi się, by grać w niego naprzemiennie i razem kierować podbojem galaktyki. Czy zaimplementowanie takiego systemu naprawdę przerosło możliwości programistów?

Potyczka jest jedyną opcją, jaką oferuje tryb wieloosobowy. - 2013-05-09
Potyczka jest jedyną opcją, jaką oferuje tryb wieloosobowy.

Gdyby nie powyższe uchybienia, Eador: Master of the Broken World zasługiwałby na najwyższą notę w swojej kategorii. Trzeba przy tym zaznaczyć, że zdecydowanie nie jest to gra dla wszystkich. Niektórzy mogą boleśnie odbić się od tej produkcji, ponieważ ma ona bardzo wysoki próg wejścia: jest dość skomplikowana i początkowo onieśmiela ilością rzeczy, którymi trzeba się zająć. Osobiście nie mogę doczekać się kontynuacji i liczę, że będzie ona już dziełem o kilkumilionowym budżecie. Eador naprawdę na to zasługuje.

Maciej Kozłowski | GRYOnline.pl