Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 2 maja 2013, 12:30

autor: Grzegorz Bobrek

Recenzja gry Blood Dragon - samodzielnego DLC do Far Cry 3 - Strona 2

Ubisoft najpierw wszystkich wkręcił primaaprilisowym kawałem, aby kilka dni później potwierdzić prace nad najbardziej absurdalnym dodatkiem wszech czasów. Niestety, Far Cry 3: Blood Dragon nieco kwasi puentę całego dowcipu.

Przygody Rexa nie korzystają – przypuszczam, że rozmyślnie – z najciekawszych atutów Far Cry 3. Eksploracja jest beznadziejna: silny filtr fuksjowy nie pozwala cieszyć się widokami, pojazdy są praktycznie bezużyteczne, a znajdźki, swoją drogą uroczo komentowane przez bohatera, rozłożono bez ładu i składu. Zawodzi także arsenał, kilka giwer na krzyż to słabo względem bardzo rozbudowanej podstawki, a co więcej – modyfikacji podlega zaledwie parę z nich. Same dodatki potrafią być całkiem klawe (jak wybuchowe pociski do snajperki), ale forma ich odblokowywania też budzi wątpliwości. W wielu wypadkach najpierw trzeba zaliczyć odpowiednią misję drugorzędną bądź znaleźć kilka fantów rozrzuconych po wyspie. Szkopuł w tym, iż Blood Dragon nawet nie udaje, że projektanci kiwnęli palcem przy konstruowaniu tych zadań. Mamy do czynienia z treścią kopiuj/wklej, co przypomniało mi pozorny ogrom świata Just Cause 2, wypełniony po brzegi identycznymi elementami. Ponadto świeże – względem Far Cry 3 – pomysły są niedopracowane. Dobrze to widać przy odbijaniu naukowców z rąk Omega Force – sztuczna inteligencja ewidentnie ma problem z ustaleniem priorytetów i nawet po podniesieniu alarmu nigdy nie zostałem ukarany zamordowaniem zakładnika przez strażników.

Denver, ostatni dinozaur. - 2013-05-02
Denver, ostatni dinozaur.

Przyznam, że wśród czynności pobocznych trafiają się perełki, a bawić potrafią nawet same wprowadzenia do nich – instrukcje pozornie nie mają żadnego sensu (bohater oczywiście daje upust irytacji), aby dopiero z czasem widoczna stała się puenta dowcipu. Dość powiedzieć, że istota pewnego zlecenia na cztery mieszkające w kanałach żółwie nie dotarła do mnie, dopóki nie natknąłem się na pudełka po pizzy. Nie muszę chyba podkreślać, jak wojowniczo były nastawione te sympatyczne stworzenia po wtargnięciu na ich teren.

Recenzja gry Blood Dragon - samodzielnego DLC do Far Cry 3 - ilustracja #2

„Mam nadzieję, że nie będę musiał zbierać żadnych cholernych flag!” – mówi Rex, co oczywiście jest szyderą ze znajdziek w Assassin's Creed.

Twórcy najwyraźniej zdawali sobie sprawę z monotonii nadprogramowych zadań oraz nudy nieustannego operowania tym samym arsenałem, stąd próba wprowadzenia mechaniki skradankowej. W początkowym etapie rozgrywki tytułowe gady są śmiertelnie niebezpieczne, toteż konieczne jest omijanie ich oraz odwracanie ich uwagi poprzez miotanie serc wyrwanych przeciwnikom (he, he), które blood dragony uważają za niebiański delikates. Niby otwiera to też wachlarz dodatkowych taktyk – np. sprowadzenie na posterunek wroga stada wygłodniałych dinozaurów, jednak już po góra dwóch godzinach smoki bardziej opłaca się ubijać własnoręcznie. Suta gratyfikacja w postaci 5000 punktów doświadczenia działa tu podobnie jak maniakalne dodrukowywanie pieniędzy w dwudziestoleciu międzywojennym – wraz z inflacją wartość nagrody za normalne czynności drastycznie spada, a postać pęka w szwach od pedeków. 30 poziom osiągniecie na długo przed ujrzeniem napisów końcowych. Kto wie, może to kolejny żart, tym razem z wszechobecnych ostatnio elementów RPG?

Ludzie z Ubisoftu wykazali się więc diabelskim sprytem – ewidentne wady produkcji zawsze można przecież wytłumaczyć zamierzonym działaniem, a każdy denerwujący i odtwórczy patent przedstawić jako składową większego dowcipu, którego malkontent najwyraźniej nie zrozumiał. Ja osobiście odnoszę wrażenie, że w szyderstwie, kosztem mechaniki zabawy, zrobiono o krok za daleko, ale niektórzy na pewno docenią to, jak trafnie Ubisoft przedstawił klimat produkcji z niskiej półki. Nietrudno też o wniosek, że najbardziej dopracowanym elementem DLC jest ścieżka dźwiękowa. Elektronika przygotowana przez australijski duet Power Glove wymiata od początku do końca.

Blood Dragon stara się ukryć swoje korzenie, ale palmy w czerwieni to nadal palmy. - 2013-05-02
Blood Dragon stara się ukryć swoje korzenie, ale palmy w czerwieni to nadal palmy.

Blood Dragon to z pewnością jeden z najbardziej oryginalnych dodatków, w jakie dane mi było zagrać. Twórcom udało się przenieść do serii Far Cry klimat z kompletnie innej bajki i dostarczyć pierwszorzędną parodię, śmieszną od samego intra aż po napisy końcowe. Niestety, przy okazji zrezygnowano z głównych atutów Far Cry 3, a monotonia, nawet przerywana komicznymi gagami z najwyższej półki, przypomina o sobie zbyt często. Ośmieszenie trendów na rynku strzelanin jest zabawne do momentu, w którym Blood Dragon sam zaczyna nudzić, a do użytkownika dociera, że czas przeznaczony na ten wyborny suchar można było poświęcić produkcji prawdziwego rozszerzenia do Far Cry 3. Mówi się, że dobry żart funta wart. Ale 15 funtów (czy też euro)? To już każdy musi zdecydować sam.

Grzegorz Bobrek | GRYOnline.pl