Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 3 maja 2013, 13:00

autor: Szymon Liebert

Recenzja gry Star Trek - Kirk i Spock śmiało kroczą w kierunku katastrofy - Strona 2

Film Star Trek z 2009 roku przywrócił świeżość kultowej serii. Tegoroczna gra studia Digital Extremes ma kompletnie inny efekt. To kolejna mała katastrofa w tym roku, porównywalna z The Walking Dead: Survival Instinct

Postaram się krótko omówić każdy z wymienionych czynników. Numer jeden: w Star Treku strzelanie jest całkowicie nijakie i właściwie jedyną zaletą tak zwanych starć z wrogami okazuje się odpowiednio wysoki poziom trudności (nie ma mowy o szarżowaniu). Rodzajów broni występuje kilka i każdy oferuje coś innego, ale – szczerze mówiąc – nie ma wśród nich niczego godnego zapamiętania. Tym bardziej że efekty niektórych pocisków są wręcz komiczne – najlepszym przykładem niech będzie plazma, której rozbryzgi wyglądają jak zielona breja. Oczywiście autorzy trochę kombinują, wprowadzając pociski ogłuszające, które pozwalają podbiec i położyć wroga jednym ruchem. Szkoda, że te „widowiskowe” ciosy wyglądają, jakby ich nie było – to najmniej efektowne „nokauty”, jakie widziałem. Niewątpliwie miło, że pomyślano o zwolennikach ideologii pacyfistycznej i dodano skradanie, związane często z opcjonalnymi wyzwaniami (sugerującymi, aby nie atakować wrogów lub poszukać alternatywnej ścieżki). Warto by było jednak dołożyć do niego jakąkolwiek formę wskazania, kiedy jesteśmy ukryci – inną niż używanie nieporęczne tricodera. Bez tego działanie w cieniu jest raczej działaniem na chybił trafił. „Zobaczą mnie czy nie?” – mam wrażenie, że aby uzyskać odpowiedź na to pytanie, gra uruchamia maszynę losującą.

Rozgrywka nie sprowadza się tylko do strzelania, ale nie wiem, czy to zaleta. - 2013-05-02
Rozgrywka nie sprowadza się tylko do strzelania, ale nie wiem, czy to zaleta.

Fazery na pełną moc?

Wokół wspomnianego tricodera, czyli czegoś w stylu filtru detektywistycznego z Batman: Arkham Asylum, skupia się nadbudowa rozgrywki: od minigierek reprezentujących hakowanie, przez skanowanie obiektów w celu zdobycia punktów doświadczenia, aż po sprawdzanie, gdzie znajdują się panele sterowania (na podglądzie widzimy, jak powiązane są ze sobą różne urządzenia). Dzielnie przeczesywałem pierwsze poziomy w poszukiwaniu dodatkowych obiektów, aby szybko zdobyć nowe umiejętności dla mojego Spocka. Trafiłem na bodajże dwa z nich i jeden audiolog – żadna ze znajdziek nie sprawiła mi ani krzty radości. Powód jest prosty: system doskonalenia kompletnie nie ma zastosowania, bo postacie niczym się nie różnią, a ścieżki rozwoju oferują tylko drobiazgi.

Audiologi także mają wartość zerową – scenariusz Star Treka jest ostentacyjnie prostacki i naprawdę nie wiem, po co miałbym słuchać dodatkowych nagrań. Fabułę streścić można w sposób następujący: zła rasa obcych, która na śniadanie zjada całe planety, kradnie potężne urządzenie. Nie wiem po co, skoro jej własna technologia dosłownie potrafi roznosić w pył ciała niebieskie. Kirk i Spock ruszają we dwójkę, aby ratować wszechświat. Koniec. Ach, zapomniałbym, że jest jeszcze dziewczyna. Nie zgadniecie: dziewczyna została porwana! Tak więc Kirk i Spock ruszają, aby ratować wszechświat. I dziewczynę. I to w zasadzie wszystko, co trzeba wiedzieć. Żebyśmy zrozumieli się dobrze: doceniam prostotę historii w prostych grach. Lubię jednak, kiedy nawet te nieskomplikowane opowieści co jakiś czas przynajmniej udają, że coś znaczą. To sugerowałoby, że scenarzyści wierzą w przynajmniej szczątkową inteligencję odbiorcy.

Złe potwory chcą zniszczyć wszechświat – oto zarys fabuły gry. - 2013-05-02
Złe potwory chcą zniszczyć wszechświat – oto zarys fabuły gry.

Wykorzystanie tricodera mogło otworzyć wiele opcjonalnych taktyk i zagrań – można nim przejmować kontrolę nad działkami, dezaktywować miny, śledzić ruch przeciwników itd. Niestety, to tylko mrzonki, bo wszelkie próby bawienia się dostępnym sprzętem są skutecznie psute przez kiepski design poziomów, w których zwykle nie ma miejsca na eksperymenty, oraz przez przypadkowe zachowanie przeciwników. Część z nich ma trochę oleju w głowie – potrafi się schować, wycofać, szarżować pod osłoną granatu dymnego i strzelać dość celnie. Najczęściej jednak jaszczuropodobne kreatury gapią się w przestrzeń, blokują na obiektach albo biegają jak oszalałe. Grając w pojedynkę, jesteśmy też skazani na „humory” sztucznej inteligencji partnera, który zwykle ratuje nas z opałów, ale w walce pełni rolę symboliczną. Czasami sobie gdzieś strzeli, innym razem zalegnie kilkadziesiąt metrów z tyłu. Mimo to uczciwie trzeba przyznać, że kampanię da się przejść bez żywego kompana – przetestowałem w ten sposób większość misji, także fragmenty z zabawą grawitacją i teleportacją. Brrr... na myśl o nich aż przeszły mnie ciarki, bo to, co świetnie sprawdzało się w Portalu i Super Mario Galaxy, tutaj jest psychodelicznym koszmarem.

Recenzja gry Star Trek - Kirk i Spock śmiało kroczą w kierunku katastrofy - ilustracja #3

Jedną z atrakcji dla zagorzałych fanów Star Treka będzie pewnie możliwość pokierowania USS Enterprise, a nawet pochodzenia po mostku dowodzenia i paru korytarzach. Podkreślam, że trzeba być naprawdę fanatykiem, aby docenić ten aspekt. Scen na pokładzie statku jest bowiem niewiele, a obecne tam postacie mają do powiedzenia ledwie kilka zdań. Wspomniane sterowanie USS Enterprise to tylko przerywnik, podczas którego aktywujemy osłony i strzelamy do wrogów.