autor: Maciej Kuc
Beat Up A Millionaire 2 - recenzja gry
Beat Up A Millionaire 2 to druga edycja parodii znanego teleturnieju telewizyjnego. Gracze odpowiadają na pytania z różnych dziedzin wiedzy (geografia, przyroda) i kultury masowej (telewizja, gry komputerowe).
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Jesteś frustratem? Nienawidzisz tego krwiożerczego "establiszmentu", wyzyskującego niższe klasy społeczne? Chcesz położyć kres ekspansji Żydów, masonów, cyklistów i nałogowych klawesynistów? Miewasz czasem ochotę przywalić takim bogatym skurczybykom po ich grubych i uśmiechniętych pyskach? A może uważasz wiejskie wesela za najlepszą rozrywkę dla ducha i ciała? Jeśli na wszystkie pytania odpowiedziałeś "tak", czas najwyższy łączyć się z innymi proletariuszami pod hasłem rewolucji, bądź kupić nową grę, przeznaczoną specjalnie dla ciebie: Beat up a Millionaire 2!
Gdybym miał jednym słowem scharakteryzować nową produkcję wydawaną przez Lemon Interactive, musiałbym użyć wyrażenia "prymityw". Gdyby zaś ktoś łaskawie pozwolił mi użyć dwóch słów, dodałbym jeszcze przed tamtym "wtórny". Tak się nieszczęśliwie dla mnie złożyło, że miałem kontakt z poprzednią odsłoną "Daj w mordę milionerowi" (tłumaczenie moje, ale jak najbardziej adekwatne do jakości i treści niesionych przez grę). Wtedy wydała mi się tylko jakimś niskobudżetowym folklorem - kiepskim pomysłem z kiepską realizacją. Gdy uruchomiłem jej sequela doznałem bardzo dużego deja vu. Ta gra się praktycznie NICZYM nie różni od poprzedniczki! Począwszy od interfejsu, poprzez postacie do pobicia, kończąc na wszystkich tekstach mówionych - nieszczęśliwi posiadacze BuaM nic nowego nie znajdą. Gwoli ścisłości - nawet autorzy nie ukrywają, że jedyną nowością są dodane (nieco aktualniejsze - np. jedno pyta o imię bin Ladena) pytania.
Chyba największym plusem Beat up a Millionaire 2 jest... bonus, dołączony na płycie. Jest to gra, o której swojego czasu można było usłyszeć/przeczytać nawet w ogólnopolskich dziennikach: Euroman. Jest to zwykły Pacman, tylko z nową europejską walutą w roli głównej. Poświęcę zresztą temu chwilę, gdyż nie mogę swej krytycznej natury powstrzymać przed przelaniem na klawiaturę kilku wątpliwości. Otóż sporne dla mnie jest to, czy gra ma dokładnie taką wymowę, jak chcieli jej autorzy - przekonania Europy do wspólnej waluty. Każdy chyba wie na czym polega Pacman - jeśli jednak nie, to pokrótce przedstawię zasady: gracz kierujący buźką chodzi po labiryncie i zjada gadżety, uciekając jednocześnie przed duszkami, z którymi spotkanie kończy się śmiercią bohatera. W Euromanie buźką jest Euro, zaś duchami... dolar, funt i jen. Zabawna promocja: biedne osaczone Euro musi się chować po zakamarkach planszy, żeby nie zostać bezlitośnie pożarte przez inne, mocniejsze, waluty. Nie wydaje mi się, żeby do końca taka była idea, którą kierowali się autorzy. Jednak ten drobny paradoks nie zmienia w niczym faktu, że Euroman to całkiem miła trójwymiarowa zręcznościówka - w dodatku nawet wykorzystująca Transform&Lighting.