Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 29 listopada 2012, 13:11

autor: Amadeusz Cyganek

Recenzja gry Symulator farmy 2013 – piąte koło u wozu - Strona 2

Nie dość, że uprawa roli to naprawdę ciężki kawałek chleba, to jeszcze deweloperzy zdają się utrudniać nam ją na każdym kroku. Po kontakcie z tą grą zaleca się wstrzymanie wszelkich dotacji na wirtualne rolnictwo.

Rozgrywkę toczymy na trzech, różniących się głównie architekturą terenu oraz zabudową, mapach: w Toskanii, Alpach oraz na typowej amerykańskiej wsi. Poza zagrodą i zlokalizowanymi tuż obok polami uprawnymi próżno szukać tu czegokolwiek ciekawego – dookoła wszędzie zielony ugór, gdzieniegdzie urozmaicony niezbyt gęstym lasem. Życie rolnika na wirtualnej farmie także i tym razem okazuje się kompletnie nijakie i jednostajne – na okolicznych uprawach nie dzieje się nic, a z pobliskich dróg wieje kompletną pustką. Nawet jeśli próbujemy znaleźć kogoś do towarzystwa, to wszystko zdaje się być przeciwko nam. Zatrudnianie pomocników, teoretycznie mających wesprzeć nas w obróbce wybranego poletka, to w tej grze rozwiązanie wyjątkowo ryzykowne. Pracownicy wyznają bowiem zasadę „czy się stoi, czy się leży, tysiąc pięćset się należy” – mimo iż z naszej kasy regularnie ściągana jest odpowiednia ilość gotówki, pola nierzadko leżą odłogiem, a najęci parobkowie albo nie pojawiają się w ogóle, albo siedzą w traktorze na terenie gospodarstwa, nigdzie się nie ruszając. A to dopiero początek jednego wielkiego rolniczego kabaretu, który swoimi błędami niezamierzenie sprezentowali nam twórcy gry.

Lasy, lasy… zieeeew… - 2012-11-29
Lasy, lasy… zieeeew…

Wielka Pardubicka kombajnem

Symulatory farmy to nad Wisłą temat niezwykle popularny, dlatego polscy dystrybutorzy ostro walczą o klienta, wprowadzając przy okazji spory zamęt. Omawiany Symulator farmy 2013 to nic innego, jak odpowiednik Agrara Simulatora 2013, nie mającego nic wspólnego z grą Farming Simulator 2013, dwa lata temu sprzedawaną u nas... pod nazwą Symulator Farmy. Techland ma prawa do polskiego tytułu, cdp.pl do pierwotnej serii – łapiecie?

O tym, że na farmie nie dzieje się dobrze, dowiadujemy się już na samym początku. Autorzy postanowili przedwcześnie ostrzec nas przed dalszymi zmaganiami, uniemożliwiając zaliczenie dostępnych tutoriali. Deweloperom z ActaLogic udało się zepsuć kilkanaście króciutkich scenariuszy, w których głównym zadaniem jest przejechanie z punktu A do punktu B albo podpięcie odpowiedniej maszyny i wykonanie wskazanej operacji. Oczywiście mechanika rozgrywki (a przynajmniej jej podstawy) nie jest nie wiadomo jak skomplikowana i można ją bez problemu opanować w ciągu kilku minut swobodnej zabawy, ale niesmak i tak pozostaje.

Systemu uprawy roli nie zmieniono i odpowiada on realnemu cyklowi zasiewu i zbioru, co oczywiście wydaje się rzeczą podstawową. Jednak nawet najbardziej cierpliwy rolnik nie porwie się z motyką na słońce, jeśli na uprzednio zaoranym polu ledwie po kilku godzinach znów pojawi się trawa. Konieczność powtarzania tej samej roboty irytuje po prostu niesamowicie. Trudno także przewidzieć wielkość zbioru poszczególnych upraw – nawet pomimo ciągłego dbania o rośliny, skrapiania ich odpowiednimi specyfikami i nawożenia dobre żniwa to wcale nic pewnego. Planowanie wydatków nie ma więc zbyt wielkiego sensu, bo oszacowanie zarobków często po prostu graniczy z cudem.

Za 50 tysięcy „ojro” to ja mercedesa kupię! - 2012-11-29
Za 50 tysięcy „ojro” to ja mercedesa kupię!

Przeterminowana kawa zbożowa

Choć wydaje się to kuriozalne, niejednokrotnie tańszy i mniejszy sprzęt spisuje się lepiej od potężnych i nowoczesnych maszyn. Przykład? Mały pług potrafi obrobić większy pas ziemi niż jego niemal dwukrotnie większa wersja. To samo dotyczy np. kostkarek, które działają, jak chcą, a czasami zdarza się, że maszyna po prostu połyka słomę i uparcie odmawia dalszej współpracy. O bałaganie cenowym w dostępnym asortymencie sprzętowym już nawet odechciewa się wspominać – momentami to po prostu nie mieści się w głowie. Szkoda, że jak za dawnych lat nie da się zaprząc konia i kursować po polu od świtu do zmierzchu z workiem ziarna przewieszonym przez plecy – podejrzewam, że byłoby to zdecydowanie mniej frustrujące.