Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 25 listopada 2012, 09:00

Recenzja gry King’s Bounty: Wojownicy Północy – powtórka z rozrywki - Strona 3

Wojownicy Północy to solidne rozszerzenie znanej i lubianej formuły, jednak deweloper wystawia cierpliwość fanów na wielką próbę. Zmian względem Wojowniczej Księżniczki jest tu zdecydowanie za mało.

Nie wszystkie interesujące lokacje są widoczne z ziemi. Do niektórych trzeba polecieć. - 2012-11-23
Nie wszystkie interesujące lokacje są widoczne z ziemi. Do niektórych trzeba polecieć.

Wojownicy Północy nie ustrzegli się, niestety, kilku uciążliwych wad, co jest zaskoczeniem – choć poprzednie produkcje firmy Katauri Interactive nie były wolne od mankamentów, to jednak miały one w nich zdecydowanie mniejsze natężenie. Drażnią przede wszystkim błędy techniczne. Gra lubi wysypywać się bez powodu, np. nagminnie po rzuceniu zaklęcia Justice, niektórych questów w ogóle nie da się zaliczyć, nie działa też część steamowych osiągnięć związanych z fabułą. Na szczęście Rosjanie dostrzegają problem i w miarę systematycznie publikują kolejne łatki.

Za swoje powinni dostać ponadto projektanci map. Zdarzają się sytuacje, że stwór ugrzęźnie w takim miejscu, do którego w żaden sposób nie można dotrzeć (na szczęście nie trafiło mi się tak, by zaklinowały się istoty bezpośrednio związane z jakimś zadaniem), podobny problem dotyczy zresztą leżących tu i ówdzie przedmiotów – nie można ich podnieść. Szkoda również, że autorzy wciąż nie wprowadzili różnych ułatwiających życie rozwiązań, choć już dawno apelowali o nie najbardziej oddani fani. Brakuje na przykład tak prozaicznej rzeczy jak proste zestawienie na jednym ekranie, wskazujące, w którym miejscu dostępne są poszukiwane przez nas jednostki. O ile na początku zmagań zapamiętanie oferty sklepów nie nastręcza trudności, tak później, po odkryciu kilkudziesięciu punktów rekrutacji wojsk, można się w tym pogubić.

Procarze to jedna z kilkunastu nowych jednostek, jakie zobaczymy w grze. - 2012-11-23
Procarze to jedna z kilkunastu nowych jednostek, jakie zobaczymy w grze.

Oprawa graficzna jaka jest, każdy widzi – autorzy ani myślą usprawniać swój silnik, wskutek czego ich najnowsze dzieło prezentuje w tej kwestii dokładnie ten sam poziom co Legenda. A poprawa w tej dziedzinie przydałaby się nie tylko ze względu na fajerwerki wizualne. Serii King’s Bounty pomogłyby przede wszystkim większe mapy, ileż razy w końcu można eksplorować maleńkie wysepki? W Wojownikach Północy mocno zawodzi też muzyka. Co prawda cykl prezentuje pod tym względem bardzo wysoki poziom, ale produkt oferuje zaskakująco mało wcześniej nieznanych melodii. Jeśli ktoś spędził ponad dwieście godzin z poprzednimi odsłonami, oklepane do bólu motywy zaczną go prędzej czy później irytować. Dla porządku dodajmy, że nowe kawałki są świetne (w jednym słychać nawet odwołania do ścieżki dźwiękowej z filmu The Thing Johna Carpentera), ale jest ich, niestety, za mało, by zaliczyć ten aspekt na plus.

Żadna gra z serii King’s Bounty nie może obyć się bez wizyty w krainie demonów. - 2012-11-23
Żadna gra z serii King’s Bounty nie może obyć się bez wizyty w krainie demonów.

Wojownicy Północy to przyzwoity produkt, który zapewnia wiele godzin dobrej zabawy, ale pozostawia też spory niedosyt. Rosjanie wykazują zbyt mało inwencji w urozmaicaniu kolejnych odsłon tej serii, nie wprowadzają też żadnych istotnych usprawnień, które wskazywałyby na ciągły progres. W tej kwestii Wojownicza księżniczka oferowała więcej, np. możliwość latania, kompletnie przebudowany i lepiej rozwiązany system rozwoju umiejętności wykorzystujących Szał, a także zestaw zupełnie nowych lokacji. Ostatnia gra czerpie natomiast garściami z dorobku wcześniejszych części, nie dodając tak naprawdę niczego intrygującego. Tej serii niewątpliwie potrzebna jest rewolucja, a w zasadzie zbudowany od zera pełnoprawny sequel. Na razie – mimo wszystkich wymienionych w tekście nowinek – czuję się, jakbym wciąż grał w to samo. W przypadku pięciogodzinnej strzelaniny na jedno popołudnie nie ma to większego znaczenia, ale przy tak czasochłonnej strategii – jak najbardziej tak. Czekam zatem cierpliwie na więcej, licząc jednak, że kolejna gra z serii zaskoczy nas zupełnie innym podejściem do tej wykazującej ogromny potencjał marki.

Krystian Smoszna | GRYOnline.pl

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej