Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 16 października 2012, 12:37

autor: Grzegorz Sadziński

Mists of Pandaria - recenzja czwartego dodatku do World of WarCraft - Strona 3

Nie dajcie się zmylić słodkim pyszczkom pandarenów. Mists of Pandaria to zwyczajnie świetny dodatek do jednej z najlepszych gier MMO na rynku.

Zabawa w większej grupie

Nie można nie wspomnieć o strefach raid, które zawsze były mocną stroną World of Warcraft. W przypadku Mists of Pandaria na samym początku dostępnych jest sześciu bossów w Mogu’shan Vaults, jednak pod koniec miesiąca pojawią się kolejni w Heart of Fear oraz w Terrace of Endless Spring. Oczywiście w związku z faktem, że starcia te były testowane na serwerach bety, wiele gildii już może pochwalić się ukończeniem tego raidu, również w wersji heroic, jednak nie sposób nie przyznać, że z punktu widzenia mechaniki potyczki te są jak zawsze interesujące i po raz kolejny podkreślają mistrzostwo twórców w tym aspekcie.

Chyba najmniej przekonującym mnie elementem w Mists of Pandaria jest w tej chwili tryb Looking For Raid, Założeniem Blizzarda było, aby miały szansę odnieść w nim sukces grupy, które mogą być niezbyt chętne do komunikowania się między sobą, lub też takie, w których znalazły się słabiej grające osoby, dlatego poziom trudności LFR jest bardzo niski – w niektórych przypadkach można wręcz ignorować większość mechanik bossów. Z jednej strony fajnie móc zobaczyć starcia w strefie raid i zgarnąć kilka przedmiotów, jednak chyba powinno się od graczy wymagać nieco więcej – może stanie się tak w przypadku Heart of Fear i Terrace of Endless Spring?

W Pandarii powrócili także bossowie, którzy są dostępni w otwartych lokacjach (a nie tylko w strefach raid). Miło po raz kolejny ujrzeć 40-osobowe grupy, które zbierają się tym razem w Valley of the Four Winds oraz w Kun-Lai Summit, aby stoczyć walkę z Galleonem lub Sha of Anger – ich pokonanie to okazja pozyskania epickiego przedmiotu. Żeby zachęcić graczy do tworzenia możliwie jak największych grup, po zwycięstwie nad bossem każda postać osobno losuje ewentualną nagrodę, dlatego nie ma sytuacji, by reprezentanci tej samej klasy walczyli między sobą o łupy.

Warto wspomnieć, że na zdobycie przedmiotów z raid bossów wpływ ma... wykonywanie codziennych zadań. Skompletowawszy za nie odpowiednią ilość tokenów, otrzymujemy tzw. Elder Charm of Good Fortune, który może zostać użyty po pokonaniu bossa, aby wylosować dla naszej postaci dodatkowy przedmiot. To ciekawa mechanika, która z jednej strony zachęca do dodatkowej aktywności poza raidami, z drugiej zaś musimy kalkulować, na którym bossie będziemy chcieli wykorzystać nasz Charm (jesteśmy ograniczeni do tylko trzech tygodniowo). Wyznam szczerze, że póki co stosowanie tego systemu okazało się dla mnie dość owocne i zakończyło się pozyskaniem dwóch epików.

Mała rzecz, a cieszy

System walk kompanów (tzw. Pet Battles) to minigra, w której przeciwko sobie stają drużyny posiadanych przez nas zwierzątek i walczą w systemie turowym. To, co przy pierwszej zapowiedzi dodatku na BlizzConie brzmiało trochę jak żart, okazało się bardzo wciągającym elementem zabawy. Dobieranie odpowiednio uzupełniających się członków zespołu, szukanie słabości przeciwnika, strategiczna rozgrywka turowa i zdobywanie nowych towarzyszy to mieszanka, która potrafi wciągnąć na wiele godzin.

Złap je wszystkie!

Oczywiście poza możliwością zmagań z innymi graczami (system doboru przeciwników działa bez problemów), istnieje opcja ścierania się w trybie PvE. Możemy walczyć z dzikimi zwierzętami, które da się złapać i dodać do swojej kolekcji, lub rzucać wyzwanie trenerom znajdującym się w różnych lokacjach na całym świecie – z czasem trzeba będzie nieco zmodyfikować drużynę, żeby mieć większe szanse w potyczkach. Na szczęście World of Warcraft nie pokazuje czasu poświęcanego na Pet Battles, ponieważ spędziłem przy tym elemencie pewnie więcej godzin niż przy niejednej pełnowymiarowej grze.

To dopiero początek

Ocenianie Mists of Pandaria na tym etapie to jedynie próba przewidzenia tego, w jakim kierunku zmierza kolejna odsłona dzieła Blizzarda. Większość osób zapewne pamięta ogromną ekscytację zapowiedzią Cataclysma oraz narastające niezadowolenie i naciski, aby wreszcie pojawiło się coś nowego.

Mists of Pandaria to dobry dodatek do World of Warcraft, który ma wiele do zaoferowania graczom, niezależnie od tego, jaki styl rozgrywki preferują. Miejmy nadzieję, że twórcy dotrzymają obietnicy częstych aktualizacji (pojawienie się 5.1 na serwerach testowych należy uznać za dobry znak), dzięki czemu nie powtórzy się sytuacja znudzenia dostępną zawartością. Wracając do pytania, które postawiłem na samym początku recenzji: „Czym jest Mists of Pandaria?", odpowiem: dla mnie to przygoda, na jaką czekałem w World of Warcraft od ładnych kilku lat.

Grzegorz Sadziński | GRYOnline.pl